A może psycholog jest 6 i Ci projektuje projekcję, albo to ja jestem 6 i projektuję psycholog, że projektuje Ci projekcję... innymi słowy:
Jak zweryfikować co jest prawdą, jeśli nie ma akurat dowodów, a jedynym źródłem informacji jest pamięć drugiej osoby? Czy można tylko zaufać czyjeś racji?
Przeraża mnie wizja tego, że projektuję sobie coś w głowie. Wolałbym tego nie robić w ogóle, a jak już to zawsze świadomie, by wiedzieć jaki jest stan rzeczywistości teraz i jaki chcę osiągnać przez projekcję. Zawsze mieć wyraźną linię oddzielającą rzeczywistość od fantazji, a projekcji używać tylko jako narzędzia do osiągania określonych celów i to jak już to bardzo rzadko.
Mam znajomego, który wzbudził we mnie strach, że mogę być obłąkany. Robił mi ciągłe projekcje na zasadzie:
On: Czemu się złościsz
Ja: Nie złoszczę się
On: Przeciez widzę, że tak
Ja: Stary, o czym ty mówisz?
Niedługo później faktycznie się złoszczę, a on wykazuje swoją rację. Co z tego, że sytuacja nie istniała, zanim on stwierdził, że istnieje. Oczywiście to jest bardzo uproszczony przykład, w takiej formie nigdy on nie wystąpił. Robił coś takiego jak wkładaniem mi w usta słów których nie powiedziałem i intencji, których nigdy nie miałem. Tworzył parafrazy o sensie innym, niż miała moja wypowiedź, tak jakby każde słowo w zdaniu rozumial niezależnie od kontekstu i wybierał sobie co chce usłyszeć. Najgorzej, że kiedy ja probowałem naprostować znaczenie, wyjaśnić co mialem na myśli, to on czepiał się słowa którego użyłem przy tłumaczeniu, rozumiał je znowu niezależnie od kontekstu i zamiast odpowiedzieć na mój argument to zarzucał mnie czymś nowym, później znowu wmawiał, że powiedziałem coś, czego nie powiedziałem i tak się toczyło błędne koło w tej rozmowie. Z czasem zacząłem się zastanawiać, czy to on sobie coś uroił, czy to może ja jestem obłąkany. Skąd miałem wiedzieć? Przecież to słowo przeciw słowu, nie ma obiektywizmu.
Ogólnie rzecz biorąc wyszła z tego jakaś paranoja, od kiedy się pojawiłem na forum zaczęto mi mówić, że pasuję na 6, poza tym ten chłopak wmawiał mi, że jestem taki jak on, co rozumiałem wtedy właśnie jako takie fantazje.
Myślę, że to strach przed tym, że
nie rozumiem świata, a od kiedy pierwszy raz dzięki namowom duplo uznałem chwilowo, że mogę być 6, to zacząłem się faktycznie bać, że to co uważam za prawdziwe jest moim urojeniem, że nigdy nie mogę być pewny, że faktycznie rozumiem co się w okół dzieje, ale przecież równie dobrze mogę sobie ten piątkowy strach wmawiać. Nie mogę zaufać w swój własny osąd, bo nie mam żadnej możliwości weryfikacji. Już próbowałem się oszukiwać próbując wyłuskać od innych argumenty na moją szóstkowość, równocześnie wmawiając sobie, że 6 jest fajne, że w sumie to znam kilka 6 i są inteligentne i w porządku itd - innymi słowy wykonać właśnie tę projekcję "dobrej" szóstki (co mi się chyba chwilowo udało), w międzyczasie posłuchać argumentów innych na temat tego, czemu jestem 6 i tą drogą w końcu dojść do obiektywnej prawdy. Wykazać przed samym sobą, że właśnie sobie zaprojektowalem fantazję w głowie jako rzeczywistość i w końcu zacząłem dostrzegać argumenty innych, co by wykazywało moją szóstkowość i de iure było najbardziej obiektywnym sposobem obejścia swojego subiektywizmu. Niestety mimo moich usilnych prób, podpytywania i nawet postawienia wątku o sobie wyszło z tego rozczarowanie argumentami, które bazowały głównie na moim otwartym (rzekomo) usposobieniu, lub na wrażeniach. Mówić, że wszystko jest wyuczone i to dosyć niedawno to jak rzucać grochem o ściane.
Teraz od czasu do czasu przyglądam się sobie w poszukiwaniu projekcji, na ogół robię to kiedy mam jakąś wyraźną opinię, czy zdanie. Nie musze chyba dodawać, że to ciągłe nadzorowanie siebie przeszkadza w życiu?