boogi pisze:baby_kapar pisze:Ja chcialbym sobie kogos znalezc, nachetniej wlasnie osemke
Mietla pisze:Też chcę ósemkę, ósemka właściwie. Nie byłam jeszcze w takim związku, wydaje się to być ciekawe
Film "Żona dla Australijczyka" mi się skojarzył jak tak na was patrzę, bez kitu
Hehe, filmu nie widziałem ale wizja wyjechania z Australii, żeby sobie partnerkę znaleźć mi kiedyś w głowie zaświtała jak tu byłem na początku. Naprawdę trudno tu skumać czasami ludzi. Kobiety rządzą się zupełnie innymi prawami. Jak wy tu rozlegle piszecie, nie tylko w tym wątku, że to facet może podejść pierwszy w odpowiedzi na jakiś znak, uśmieszek... a tu obiety sięgają wprost po to czego chcą (facetów) bez owijania w bawełnę, że tak powiem...
boogi pisze:
baby_kapar pisze:Co dzialalo wczesniej, z paniami osemkami, albo zwyczajnie bardziej zdecydowanymi i pewnymi siebie, nie skutkowalo.
Jesteś w stanie rozwinąć tę myśl? Jestem bardzo ciekaw...
A ja już o tym tu pisałem, na stronie 18stej w tym wątku:
Takiej pani nie da sie uwiesc ot tak, nie mozna jej oczarowac magicznym zakleciem, slowkami. Jesli ona-osemka wybiera, to ona doslownie to robi, nie mozna jej omotac, miec jej calej w garsci poki ona sama sie nie odda. Mozna do energii osemki albo pasowac albo nie. Nie ma kompromisow
Dodać mogę, bogatszy o doświadczenie, że nie ma co się płaszczyć komplementami także ani miłymi słówkami, bo pomyśli, żeś mięczak. Mniej pewne siebie i nie aż tak zdecydowane, więdzące, czego chcą kobiety są łatwiejsze w uwiedzeniu, bo ósemce łatwiej można je porwać swoim zdecydowaniem, energią i urokiem. Z panią ósemką trzeba chyba jednak czegś więcej. "Czarowanie" nie zadziała, bo powodzenie zelży w równej mierze od niej (nota bene bo jest niezależna i wiedząca czego chce itp). Trudno mi moje doświadczenia ot tak streścić i wysłowić się. Pracuję nad poznaniem (chciaż i aż) kogoś ósemkowego
boogi pisze:
baby_kapar pisze:Ale ja chcialbym byc z zwiazku z osemka, zeby czuc, ze ktos nie jest ode mnie zalezny i ze nie ja jestem odpowiedzialny za relacje i jej rozwoj. Obie strony sa napedzajace sie, inspirujace i odpowiedzialne. Poza tym wierze, ze kobieta osemka bylaby kims z kim moglbym czuc sie na rowni w zwiazku.
Niezależność, odpowiedzialność i umiejętność rozwoju na własną rękę to nie domena jedynie K8... A połączenie 8-8 (i w ogóle partnerów tego samego - dowolnego - typu) to nie wiem, czy jest optymalne. Jak dla mnie partnerzy bardzo dobrze by się rozumieli jako bardzo podobni (wiele rzeczy wspólnych, a niektóre wręcz takie same), ale prywatnie uważam że w związku dwóch osób tego samego typu brakłoby czegoś podstawowego - mianowicie wzajemnego dopełniania się.
Byłem z 7w8 i było zajebiście. Domyślam się, że z 8w7 relacja mogłaby mieć wyższe obroty i więcej by się działo? Spróbuję to będę wiedział 8)
Poza tym sięgając wstecz i patrząc na fazy przez jakie osobiście przechodziłem i na związki, w których wtedy bywałem, to najlepszą dla mnie kombinacja z osobistego punktu widzenia byłby właśnie ktoś podobny do mnie, nie koniecznie taki sam (zresztą znalezienie kogoś takiego jak ja jest na szczęście niemożliwe, hehe)
Mietla pisze:I takich właśnie bym szybciutko przestała szanować, bo ciężko szanować kogoś, kto sam sobą pomiata.
I dla mnie działa to w ten sam sposób z dziewczynami, jeśli nie umiałyby same podejmować za siebie decyzji. Tylko trudniej znaleźć taką dziewczynę niż faceta...
Mietla pisze:Sytuacja 1:
Ona: Słońce, mam ochotę na czereśnie, skoczysz do sklepu?
On: Nie chce mi się.
Ona: Ale tak bardzo mi się ich chce, proszę cię, idź do sklepu <tu takie słodkie oczy i ze trzy cmoki>
On: Pół kilo czy kilogram?
I w takiej sytuacji baba myśli, że zmanipulowała faceta - poszedł do sklepu, kupił czereśnie, czyli zrobił co chciała. Facet z kolei myśli, że on podjął decyzję - mógł przecież nie iść po te cholerne czereśnie.
Wszyscy macie rację.
Sytuacja 2:
On: Wolisz dzisiaj iść do kina, czy do teatru?
Ona: Do kina.
Tu podobnie - on najpierw podjął decyzję, że nie siedzą w domu i dał jej możliwość wyboru między opcją A i B. Ona jest zadowolona, że wybrała i myśli, że rządzi w związku. On zresztą myśli podobnie...
Ciekawy ten wątek z manpulowaniem się rozwinął. Już kiedyś młotkwaliśmy ten temat, ale nie jestem pewien czy w tym wątku i byłem wtedy chyba nudisem_verbisem. Ale powtórzę się
Zupełnie inaczej rozumiem manipulacje, raczej jako świadome bądź nieświadome działanie lub wywieranie wpływu dla własnych korzyści czyimś kosztem. Te sytuacje powyżej to prędzej próba perswazji (ewentualnie przyjemność z posiadania wpływu na kogoś - co ja w pewnych granicach zrozumiem choć to złudne raczej bywa)?
Ja bym się nie zgodził, jakby się takie gadki pojawiały częściej, ale na sytuacje nr 1 powiedziałbym coś w stylu, że może przejdziemy się razem po owoce i zjemy je na spacerze w parku? Bo to by było najlepsze wyjście sytuacji nieodmawiając ale nie słuchając się kogoś całkowicie
Tak ja się staram postępować w podobnych sytuacjach, bo czułbym się źle wykonując czyjeś prośby czy polecenia, a jeszcze jakby były podszyte jakimiś aluzjami, co to, to nie!
Sytuacja druga jest ciekawa, bo tak warto rozmawiać z kobietami nie dając im możliwości odpowiedzenia nie, tylko albo albo, przy sprzyjających okolicznościach jest to o wiele lepsze niż pytanie "czy?" - sprawy się wtedy mniej komplikują