Bez problemu zakochuję się i tak samo łatwo się odkochuję. Średnio 10-15 minut. To prosty proces.Charlotte pisze:Często więc dla innych ludzi (zwłaszcza osobników płci przeciwnej) jestem jakby chłodna i niedostępna. ... według mnie podstawą dobrego związku jest lojalność i szczerość. Jednak strach przed zaufaniem osobie która na to nie zasługuje sprawia, że boje się po prostu nawiązywać bliższe związki.
Też tak macie? Czy raczej bez problemu zakochujecie się i tworzycie nowe, silne związki?
Bez najmniejszego problemu tworzę nowe i silne związki ALE TYLKO jeżeli sprawdzę daną jednostkę bardzo dokładnie.
Zgadzam się z Boogim. Robię Charlotte albo coś bardzo podobnego co Ty, albo też wręcz to samo.. W płytkich kontekstach grupowych komunikuję się bardzo aktywnie, ufnie i w bardzo otwarty sposób, ale już w głębszych relacjach sam na sam nie pozwalam na szybkie zacieśnianie kontaktu. Cenię sobie przede wszystkim szczerość, lojalność i skłonność do poświęceń, a nie są to cechy, co do których można się upewnić w kilka chwil. Muszę Cię najpierw bardzo dobrze poznać. Dopiero wtedy masz jakiekolwiek szanse.
Nie ukrywam, że miewam "powodzenie" wśród płci przeciwnej i dość swobodnie flirtuję budując bazę kontaktów, a jednocześnie kiedy ktoś do mnie za bardzo się zbliży to błyskawicznie spławiam, ostentacyjnie zlewam, czy najzwyczajniej płoszę.. Zabijam chłodem i obojętnością. "Odsuń się, albo ja Cię odsunę, dużo dalej.."
Czasami prowokuję wtedy jakieś dziwne sytuacje i sprawdzam takie jednostki - udaję bardzo zainteresowanego i powolutku tak kleję rzeczywistość dookoła, żeby sprawdzić na ile ten ktoś jest fair ze mną i resztą świata..
Kiedy ktoś -widzę, słyszę, czuję, halucynuję- chce się do mnie zbliżyć przekraczając granicę mojego bezpiecznego komfortu -> zamrażam fobicznie ciało, zamieram, odsuwam się tylko odrobinę (w umyśle) i zastanawiam, czy mógłbym chcieć być z tą jednostką bliżej (przysuwam ją bliżej w umyśle i przesuwam w czasie, oraz miejscach sprawdzając odczucia) i czy chcę w związku z tym tę jednostkę sprawdzić. Jeżeli nie - kiwam głową na "nie" i fizycznie rękami odsuwam, odwracam wzrok i wracam do tego co robiłem. Jeżeli tak, to uśmiecham się i pozwalam na NIEZNACZNE skrócenie dystansu, po chwili odpycham z powrotem i sam przyciągam mocniej kierując już w stronę gdzie będę mógł zacząć "eksperymenty na ludziach"
Zgadam się z Boogim. To kwestia powrotu myślenia do umysłu. Momentu dysocjacji.
Wszystkie błędy które popełniłem w tej kwestii polegały na nieprzemyślanej decyzji sercem, albo instynktownej reakcji jajami. W kluczowym momencie. Zamiast zacząć od spokojnej analizy w głowie.