Dystymia

Dyskusje na tematy szeroko pojętej psychologii

Czy masz dystymię?

Tak (jestem 4)
14
52%
Nie (jestem 4)
7
26%
Tak (jestem innym typem)
3
11%
Nie (jestem innym typem)
3
11%
 
Liczba głosów: 27

Wiadomość
Autor
isolation
Posty: 2
Rejestracja: sobota, 13 czerwca 2009, 21:14

Dystymia

#1 Post autor: isolation » wtorek, 11 sierpnia 2009, 02:31

Ostatnio natrafiłam w necie na definicję dystymii i uderzyło mnie, że JA TO MAM. To jest (w skrócie) łagodna depresja utrzymująca się latami. Dokładny opis tutaj: http://pl.wikipedia.org/wiki/Dystymia

W każdym razie...zaczęłam się zastanawiać. Czy wszyscy 4w5 mają dystymię? ;) Ponoć 3% ludzi na to cierpi, a typem 4 jest chyba kilkanaście procent społeczeństwa.

Kiedyś, kilka lat temu, jak przeczytałam opis 4w5 to doznałam olśnienia - nagle mialam wszystko wytłumaczone czarno na białym dlaczego całe życie mam depresję i jest mi źle. ;) I potem już wiedziałam, że to dlatego, że mam "depresyjny" typ osobowości czyli 4 ;-)

Ale potem, 2 tyg temu, przeczytalam opis tego zaburzenia - dystymii - i stwierdziłam, że to jest jeszcze bliższy mi opis i że może właśnie dlatego całe życie mam depresję, a nie dlatego, że jestem 4w5.

Stwierdziłam więc, że zapytam Was - czy pasują do Was te objawy?

Ma to dla mnie znaczenie, bo do tej pory myślałam, że to jest normalne, że taką mam osobowość/że jestem 4w5, dlatego zwykle mam doła. A może jednak to nie jest normalne, może powinnam coś z tym zrobić.

Więc generalnie chciałam tylko spytać, drogie czwórki, czy wy macie tak jak ja, że OD ZAWSZE i nieprzerwanie czujecie się jakbyście byli w (lekkiej) depresji [a czasem cięższej...]. Ja nigdy nie czułam się szczęśliwa przez więcej niż parę dni. Odkąd zaczęłam dojrzewać wlecze się za mną jakaś melancholia czy smutek, nie mogę się tego pozbyć i nie potrafię być szczęśliwa. I przez to zawsze czulam się inna, jakby właśnie to było ze mną nie tak, że wciąż jest mi źle. W opisie tej dystymii jest napisane, że okresy remisji nie mogą być dłuższe niż 2 miesiące. Czy czuliście się kiedyś dobrze przez dłużej niż 2 miesiące? Bo ja nie...



Awatar użytkownika
SuperDurson
Moderator
Moderator
Posty: 2939
Rejestracja: sobota, 6 września 2008, 12:45
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: Kraków

#2 Post autor: SuperDurson » wtorek, 11 sierpnia 2009, 10:35

Ha ha ha!

To jakaś kiepska choroba, mam lepsze!

Chciałbym się kiedyś czuć szczęśliwy przez dłużej niż kilkanaście minut!
Zazwyczaj tylko kilka..
Ale mam sposób.. Po prostu jak zaczynam się czuć chxx to zamiast roztrząsać to uczucie, czy pogłębiać to szukam jakiejś przyczyny tego i usuwam ją, lub przerabiam. I po sprawie..
Tylko po chwili błogiego zadowolenia przychodzi taki spokój jak w oazie gdzie nic więcej nie ma, a potem ona staje się nudna i ta nuda się pogłebia tak że staję się smutny i ja znowu muszę coś wtedy zmienić..
A jak to się zmienia co kilkanaście sekund!? !? !?

Siedzisz sobie w domu na dupie, ciągle smutna i mi mówisz, że nie możesz utrzymać stanu dłużej niż DWA MIESIĄCE?
KOBIETO! NAUCZ mnie tego, proszę! Ja wytrzymuję tylko chwilkę..



A może po protu jesteś smutna, więc może powinnaś się po prostu uśmiechnąć myśląc o tym co rozświetla Twoje życie, zatrzymać się na chwilę upajając się miłymi chwilami z przeszłości i już z uśmiechem na twarzy założyć jakiś zwiewny ciuszek i iść do miasta kręcąc figlarnie tyłkiem? Może poznać kilka osób i bawić się z nimi świetnie..? :mrgreen:


A w wolnej chwili naucz mnie takiej melancholii.. Chciałbym móc tak długo trwać w jednym stanie.. bo jeśli umiesz to zrobić z jednym stanem to możesz to zrobić z KAŻDYM..
..bo to czytasz ..bo Cię lubię ..bo myślisz samodzielnie!

sp/sx, 6w5 lvl 3-5
LIE Obrazek

Awatar użytkownika
darienne
Posty: 207
Rejestracja: niedziela, 13 stycznia 2008, 23:15

#3 Post autor: darienne » wtorek, 11 sierpnia 2009, 15:04

A to nie melancholia czasami?? objawy bardzo podobne... :(
4w3

Awatar użytkownika
jouziou
Posty: 775
Rejestracja: czwartek, 30 kwietnia 2009, 23:07
Enneatyp: Indywidualista
Kontakt:

#4 Post autor: jouziou » wtorek, 11 sierpnia 2009, 15:39

Nie mam dystymii.

A na te Twoje doły i wieczną melancholie,czy tam dystymie,to ciężko mi znaleźć radę.Nie można tak hop: wyjdziesz gdzieś do ludzi,pośmiejesz się i sie wszystko zmieni :roll: Nie,nie.Wrócisz do domu i podły nastrój wróci.Ja radzę zająć sobie czas jakimś hobby,sportem na przykład,potem rozplanować sobie jakoś wieczory: a to wyjście z przyjaciółką/kumplami do kina,teatru,nie wiem,gdziekolwiek.W każdym razie tak,żebyś wracała i nie miała siły myśleć o smutkach,o tym jak Ci źle.

przynajmniej ja tak sobie radze z dołami wszelkimi i bardzo rzadko mnie taka depresja łapie

Chociaż rozumiem Czwórkową nature,nie da sie tego oszukać,ale można coś pokombinować ; )

Jak będzie bardzo źle to zrób to co szanująca się Czwórka najbardziej lubi robić: usiądź,podepresjonuj się,melancholizuj i płacz,aż się zmęczysz zamartwianiem się sobą i takim nastrojem.

Ale teraz masz lato,względnie ładną pogodę,to odganiaj dystymie od siebie! Póki jeszcze nie ma jesieni i zimy wstrętnej! Sio,sio!
:P
isolation pisze: Czy czuliście się kiedyś dobrze przez dłużej niż 2 miesiące?
Owszem,wystarczy trochę mniej przejmować się swoja osobą,a zająć się innymi lub po prostu mniej się użalać,skupiać się nad czymś innym,np. osiągać sukcesy w jakiejś dziedzinie,dążyć do tego,żeby sobie udowodnić swoją wartość,troche podbudować ego.Wtedy człowiek ma do siebie mniej pretensji i mniej powodów do dołowania się ; )
Mój nick wymawia się JOŁZIOŁ nie juziu

isolation
Posty: 2
Rejestracja: sobota, 13 czerwca 2009, 21:14

#5 Post autor: isolation » wtorek, 11 sierpnia 2009, 23:46

No ja na codzień się staram nie dołować i "cieszyć się zyciem" i robić to co piszecie. Myślę, że juz i tak przeszłam długą drogę i wiele zmieniłam, teraz jest lepiej. Chciałabym bardzo w końcu z tego wyjść, bo to się ciągnie odkąd pamiętam. Więc może rzeczywiście mi w mózgu szwankują jakieś neuroprzekaźniki. Jeśli w najbliższym czasie sama z tego nie wyjdę to zapiszę się na terapię, a jak i to nie pomoże to pójdę po jakieś leki. Naprawdę zazdroszczę Wam jeśli nie rozumiecie o co mi chodzi z tym poczuciem, że od zawsze się jest w depresji.

Awatar użytkownika
Zojka
Posty: 42
Rejestracja: piątek, 1 sierpnia 2008, 14:14

Re: Dystymia

#6 Post autor: Zojka » środa, 9 września 2009, 17:04

Ja mam dystymię w porywach nasila się do silniejszej depresji. Notorycznie, ciągle czuję się przygnębiona z poczuciem, że życie nie ma sensu z wyjątkiem momentów kiedy czuję się jeszcze bardziej przygnębiona aż do otępienia.

Awatar użytkownika
inamaya
Posty: 7
Rejestracja: poniedziałek, 2 lutego 2009, 10:53
Lokalizacja: Bydgoszcz

Re: Dystymia

#7 Post autor: inamaya » czwartek, 10 września 2009, 11:45

Ja nawet miałam zdiagnozowaną depresję... Tylko się zastanwaim na ile to skłonności osobnicze, a na ile dziedziczne. Mama leczy się od kilkunastu lat i zawsze była cierpiętniczym smutasem... :( Koszmar!!!
Inna sprawa, że próbując uciec od rodzinnego przekleństwa smuteczkowania zapędziłam się w takie manowce życiowe, że... lepiej nie mówić! Wtedy dopiero chwyciło mnie konkretne dołowanie!!! Ale wtedy też uświadomiłam sobie, że potrzebuję pomocy, bo jak nie, to się zadołuję na amen... Teraz żyję dość normalnie, staram się walczyć o siebie - ze światem i z samą sobą. Czasem nie wyrabiam, zwłaszcza, jak mi na polu uczuciowym coś nawala. Dołek - Gigant! Nie jestem może wulkanem radości, ale potrafię się cieszyć, staram sie "trzymać pion" i podchodzić z lekkim dystansem do siebie i swoich dołków. To niezły sposób - nie utożsamiać się z ponurym nastrojem, skoncentrowac nie na nim, nie na swoim ponurym i smutnym wnętrzu, tylko na czymś innym, co jest w stanie pochłonąć umysl czy uczucia. Dla mnie to jest bądź mój pies, bądź piękny krajobraz, albo po prostu ciekawa książka czy film. Czasem działa :wink:
Coraz więcej ludzi na świecie, a coraz mniej CZŁOWIEKA....

ODPOWIEDZ