Własne doły a reakcje na doły innych
Własne doły a reakcje na doły innych
Kurde dawno tu nie byłem i muszę trochę to nadrobić
Wlazłem bo ostatnio zaczęła mnie zastanawiać taka chyba właśnie dla 8 charakterystyczna cecha jak patrzę po innych. Załóżmy że masz mocno chxx dzień i albo kogoś obwarczysz albo... postanawiasz nagle otworzyć do kogoś gębę i pogadać - tak po prostu (zwykle unikasz gadania o własnych rozterkach ale zdarza się odezwać do kogoś żeby sie oderwać od myślenia) Nagle okazuje się że ta osoba też ma problemy i jest przybita conajmniej tak samo. U mnie wtedy się włącza takie zainteresowanie tym co ją gryzie. Jeżeli ta osoba zacznie opowiadać o tym to nagle całe moje zdołowanie mija a energia koncentruje się na tym żeby tej drugiej osobie dać jakąś radę - inaczej mówiąc - cudze problemy dystansują od własnych. Łatwiej jest posłuchać co innych dołuje jak mam kiepsko niż samemu się wygadać, bo to zwykle nie skutkuje a nakręca deprechę a ona zżera siłę tak że czasem aż spać się chce... Co innego złość - ją zwykle wyrzucasz na wierzch jak się pogotujesz w środku trochę i zwykle o wiele częściej się ją czuje. Albo frustrację.
Macie 8-eczki coś takiego? Wiem z praktyki że np. takie 9tki tak rzadko mają... ich problemy przerastają na tyle żeby wyciągnąć pomocną dłoń, a 8 chyba właśnie jak tak robi to sobie pomaga Ale wypowiedzcie się
Wlazłem bo ostatnio zaczęła mnie zastanawiać taka chyba właśnie dla 8 charakterystyczna cecha jak patrzę po innych. Załóżmy że masz mocno chxx dzień i albo kogoś obwarczysz albo... postanawiasz nagle otworzyć do kogoś gębę i pogadać - tak po prostu (zwykle unikasz gadania o własnych rozterkach ale zdarza się odezwać do kogoś żeby sie oderwać od myślenia) Nagle okazuje się że ta osoba też ma problemy i jest przybita conajmniej tak samo. U mnie wtedy się włącza takie zainteresowanie tym co ją gryzie. Jeżeli ta osoba zacznie opowiadać o tym to nagle całe moje zdołowanie mija a energia koncentruje się na tym żeby tej drugiej osobie dać jakąś radę - inaczej mówiąc - cudze problemy dystansują od własnych. Łatwiej jest posłuchać co innych dołuje jak mam kiepsko niż samemu się wygadać, bo to zwykle nie skutkuje a nakręca deprechę a ona zżera siłę tak że czasem aż spać się chce... Co innego złość - ją zwykle wyrzucasz na wierzch jak się pogotujesz w środku trochę i zwykle o wiele częściej się ją czuje. Albo frustrację.
Macie 8-eczki coś takiego? Wiem z praktyki że np. takie 9tki tak rzadko mają... ich problemy przerastają na tyle żeby wyciągnąć pomocną dłoń, a 8 chyba właśnie jak tak robi to sobie pomaga Ale wypowiedzcie się
Ja w swoim gronie robie za taką -Ciocia dobra rada- przychodzą do mnie wszycy ze swoimi problemami. Zawsze tak było i zdążyłam do tego przywyknąć. Na temat swoich problemów gęby nie potrafie otworzyć to jest ponad moje siły, sama nie zaczne nigdy ale kómpel znalazl na mnie sposób - zadaje bezpośrednie pytania i wtedy nie ma rady...
Ale co do słuchania cudzych problemów jak lek na wlasne to masz racje. U mnie też to tak działa. Wole sie zastanawiac nad cudzymi niż własnymi. Jest łatwiej.
Ale co do słuchania cudzych problemów jak lek na wlasne to masz racje. U mnie też to tak działa. Wole sie zastanawiac nad cudzymi niż własnymi. Jest łatwiej.
8w7
Klątwa informatyka: Żebyś Viste instalował z dyskietek!!!
Klątwa informatyka: Żebyś Viste instalował z dyskietek!!!
*ciach*
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 11 maja 2009, 14:58 przez delirium, łącznie zmieniany 1 raz.
*ciach*
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 11 maja 2009, 15:03 przez delirium, łącznie zmieniany 1 raz.
- Basket Case
- VIP
- Posty: 712
- Rejestracja: piątek, 18 lipca 2008, 10:41
sory pomylily mi sie klawisze, a szef to chyba 8 nie?? a doly o ktorych mwa w temacie to dla mnie chleb powszedni tylko czasem ciezko sobie z nimi poradzic lub z napadami wscieklosci... myslalam ze Wy jako osoby pdobne mozecie mi pomoc jak np zalagodzic sytuację
(sory ale czasem literka "o" mi nie wskakuje)
(sory ale czasem literka "o" mi nie wskakuje)
2w1 / ESFJ
- Basket Case
- VIP
- Posty: 712
- Rejestracja: piątek, 18 lipca 2008, 10:41
Hmmm, nie wiecz czy to dobry wątek ale jest o dołach które są moim problemem więc...
...więc wszystko zaczęło się cudownie, tzn moje pełne oddanie w połączeniu z jego jak to niektórzy nazywają narzucaniem się czy nachalnością a dla mnie po prostu w tym samym co ja stopniu zaangażowaniem się... na prawde było cudwnie! Zmiany jakie widziałam w jego zachowaniu przy mnie były ogromne i byłam dumna z tego jak bardzo duży pozytywny wpływ mam na niego, jak bardzo się przy mnie otwrzył... Zaczęliśmy starać się o dziecko. W między czasie przeżyłam już kilka wybuchów złości którym zawsze towarzyszyły słowa: "musimy się rozejść", słowa te były dla mnie szokiem bo przecież było tak cudwnie a jakiś tam problem lub sprzeczka nie są przeciez powodem do rozstania.
W momencie kiedy zaszłam w ciążę jego firma zbankrutowała... a ja nie miałam własnej pracy tylko udzielałam się w jego... i tak zostaliśmy bez grosza przy duszy za to z poważnym problemem za 9 miesięcy i wtedy zaczęły się największe problemy... wybuchy złości, agresji, doły, depresja, obwinianie mnie a po wszystkim siebie ale byłam silna, mwiłam że przecież będzie ok, jakos damy radę i mimo iz wiele razy mialam dosc, przetrwalam te 1,5 roku depresji mojej 8-ki non stop leżącej w lożku, oglądając tvn24.
Wiedziałam że jak przetrwamy to najgorsze to będzie tylko lepiej i miałam racje bo w końcu zmobilizowałam miłego do pracy i z czasem wszystko się ustabilizowało, długi pospłacane niczego nam nie brakuje, miły dnosi sukcesy zawodowe, nadal się kochamy, mamy cudowną córę, ogólnie jesteśmy szczęśliwi a jednak coś nie gra. Wydaje mi się że moja 8-ka jest nadal chora i nie wiem jak mam sobie z nią poradzić, pomóc... Ciągle obwinia się o to że jestem nieszczesliwa a przecież jestem cholernie szczęsliwa! Szczęśliwa że nam się udało a praktycznie wszyscy spisali nas na straty, przezwyciężyłam 100000 odejścia mojego partnera ale on znowu zaczyna mówic jak ma doła ze lepiej dla nas byloby się rozstać i ze wszystko nie ma sensu, ze nic nie osiągnelismy przez te 4 lata i nic nie bedzie dobrze. Juz nie mówiąc o wybuchach zlosci, ktore kiedys byly dlatego ze ja "cos" zle powiedziałam a teraz dlatego ze on "cos" zle mwi np. bezpodstawnie nakrzyczy na dziecko.
Ciezko mi to wam przedstawic, mam nadzieję ze mniej wiecej naswietlilam Wam sytuacje i moze znacie z niej wyjscie bo ja potrafie tylko czasem przycisnac mojego żeby sie otworzyl, wtedy przyznaje ze nie wie co sie z nim dzieje, ze ma chyba jakas depreche i na tym sie konczy bo o wizycie u jakiegokolwiek psychologa czy psychoterapelty nawet mowy nie ma
z gory dzieki za rady
...więc wszystko zaczęło się cudownie, tzn moje pełne oddanie w połączeniu z jego jak to niektórzy nazywają narzucaniem się czy nachalnością a dla mnie po prostu w tym samym co ja stopniu zaangażowaniem się... na prawde było cudwnie! Zmiany jakie widziałam w jego zachowaniu przy mnie były ogromne i byłam dumna z tego jak bardzo duży pozytywny wpływ mam na niego, jak bardzo się przy mnie otwrzył... Zaczęliśmy starać się o dziecko. W między czasie przeżyłam już kilka wybuchów złości którym zawsze towarzyszyły słowa: "musimy się rozejść", słowa te były dla mnie szokiem bo przecież było tak cudwnie a jakiś tam problem lub sprzeczka nie są przeciez powodem do rozstania.
W momencie kiedy zaszłam w ciążę jego firma zbankrutowała... a ja nie miałam własnej pracy tylko udzielałam się w jego... i tak zostaliśmy bez grosza przy duszy za to z poważnym problemem za 9 miesięcy i wtedy zaczęły się największe problemy... wybuchy złości, agresji, doły, depresja, obwinianie mnie a po wszystkim siebie ale byłam silna, mwiłam że przecież będzie ok, jakos damy radę i mimo iz wiele razy mialam dosc, przetrwalam te 1,5 roku depresji mojej 8-ki non stop leżącej w lożku, oglądając tvn24.
Wiedziałam że jak przetrwamy to najgorsze to będzie tylko lepiej i miałam racje bo w końcu zmobilizowałam miłego do pracy i z czasem wszystko się ustabilizowało, długi pospłacane niczego nam nie brakuje, miły dnosi sukcesy zawodowe, nadal się kochamy, mamy cudowną córę, ogólnie jesteśmy szczęśliwi a jednak coś nie gra. Wydaje mi się że moja 8-ka jest nadal chora i nie wiem jak mam sobie z nią poradzić, pomóc... Ciągle obwinia się o to że jestem nieszczesliwa a przecież jestem cholernie szczęsliwa! Szczęśliwa że nam się udało a praktycznie wszyscy spisali nas na straty, przezwyciężyłam 100000 odejścia mojego partnera ale on znowu zaczyna mówic jak ma doła ze lepiej dla nas byloby się rozstać i ze wszystko nie ma sensu, ze nic nie osiągnelismy przez te 4 lata i nic nie bedzie dobrze. Juz nie mówiąc o wybuchach zlosci, ktore kiedys byly dlatego ze ja "cos" zle powiedziałam a teraz dlatego ze on "cos" zle mwi np. bezpodstawnie nakrzyczy na dziecko.
Ciezko mi to wam przedstawic, mam nadzieję ze mniej wiecej naswietlilam Wam sytuacje i moze znacie z niej wyjscie bo ja potrafie tylko czasem przycisnac mojego żeby sie otworzyl, wtedy przyznaje ze nie wie co sie z nim dzieje, ze ma chyba jakas depreche i na tym sie konczy bo o wizycie u jakiegokolwiek psychologa czy psychoterapelty nawet mowy nie ma
z gory dzieki za rady
2w1 / ESFJ