Strach punkt po punkcie
Strach punkt po punkcie
Witam Was, moje drogie Piątki prosząc gorąco o pomoc.
Czy możecie punkt po puncie, jasno, czytelnie i wyraźnie napisać co was przeraża w byciu z kimś w związku? Dlaczego uciekacie? Czy zdajecie sobie sprawę z tego, że Wasz lęk może być irracjonalny? Jak można (jeśli w ogóle) te lęki pokonać?
Czy możecie punkt po puncie, jasno, czytelnie i wyraźnie napisać co was przeraża w byciu z kimś w związku? Dlaczego uciekacie? Czy zdajecie sobie sprawę z tego, że Wasz lęk może być irracjonalny? Jak można (jeśli w ogóle) te lęki pokonać?
'trzepotali się raczej, niż żyli, wydani dniom bez kierunku i jałowym wspomnieniom - błąkające się cienie, które wtedy tylko mogły nabrać sił, gdy zapuszczały korzenie w ziemię swych cierpień'
- SuperDurson
- Moderator
- Posty: 2939
- Rejestracja: sobota, 6 września 2008, 12:45
- Enneatyp: Lojalista
- Lokalizacja: Kraków
Re: strach punkt po punkcie
Siemanko piątas 8)disorder pisze:Witam Was, moje drogie Piątki prosząc gorąco o pomoc.
Jasne! To moja specjalność 8)disorder pisze:Czy możecie punkt po puncie, jasno, czytelnie i wyraźnie napisać
Czemu zakładasz, że coś nas przeraża? Obawy, nieprzewidywalność to co innego niż przerażenie..disorder pisze:co was przeraża w byciu z kimś w związku?
Bo kocham wolność. A jak coś mnie ogranicza, albo przerasta to uciekam.disorder pisze:Dlaczego uciekacie?
Tak. Staję wtedy z boku i patrzę z innej strony. I sprawdzam czy opłaca się bać.disorder pisze:Czy zdajecie sobie sprawę z tego, że Wasz lęk może być irracjonalny?
Wszystko można. Jeżeli przez "te lęki" rozumiesz własny lęk przed byciem z inną osobą to..disorder pisze:Jak można (jeśli w ogóle) te lęki pokonać?
Bzzzz.. bzzzzzz.. bzzzzzzzZZZZZZZZzzzzzZZZZZZZzzzzZzZzzzZZ3457tysdvkch...
Za mało danych!
Wprowadź więcej danych:
_
PS. W mojej sygnaturze jest link do książki. Przeczytaj ją.
Primo, to nie jestem 5, ale siemano 8) No dobrze, jak tam chcesz, przerażenie to może i złe słowo... Niech będą i obawy. Nie chodzi o mnie, tylko o faceta, z którym gonimy się już 5 rok. Nie potrafimy bez siebie żyć - ale ze sobą też nie. Jako 5 udało mu się 2 razy wykrztusić z siebie, że mnie kocha i chce ze mną być ale NIE POTRAFI. Jest nam cudownie - na chwilę, po czym ucieka (na samym początku uciekałam ja, ale po pewnym czasie mi przeszło gdy dorosłam i dowiedziałam się czego chcę ). Powiedział, że przeraża go związek jako taki i on w związku trwać nie umie- a pół godziny później, że chce się ze mną widywać Pytam więc, czym tak straszliwie będzie różniło się to nasze widywanie od straszliwie dla niego brzmiącego słowa "związek"? Pada odp: wszystkim. Jakim wszystkim? Na to pytanie odpowiedzieć nie potrafi. Pytam: wymień rzeczy, które przerażają Cię w związku. Cisza. "nie wiem". Udało nam się tylko dojść do wniosku, że wśród tych spraw jest zależność od drugiej osoby.
A potem napisał w smsie że boi się, że jak się odsłoni to ten prawdziwy on może mi się nie spodobać i go zostawię a dla niego będzie już za późno (równocześnie wyznając wielokrotnie, że znam go lepiej niż on sam siebie).
Powoli wpadam w obłęd. Testowaliśmy już próby dogadania się, znienawidzenia siebie nawzajem, związki z innymi ludźmi - nic nie pomaga. ostatnio mówi, że zastanawiał się, czy nie wyjechać jak najdalej z tego kraju bo to by było jedyne rozwiązanie. Ja mam nadzieję, że jednak da się coś z tym zrobić, nigdy, przenigdy na nikim tak mi nie zależało, nie wyobrażam sobie żyć z kimś innym, nie wiem co mam robić, czuję się zupełnie bezradna...
A potem napisał w smsie że boi się, że jak się odsłoni to ten prawdziwy on może mi się nie spodobać i go zostawię a dla niego będzie już za późno (równocześnie wyznając wielokrotnie, że znam go lepiej niż on sam siebie).
Powoli wpadam w obłęd. Testowaliśmy już próby dogadania się, znienawidzenia siebie nawzajem, związki z innymi ludźmi - nic nie pomaga. ostatnio mówi, że zastanawiał się, czy nie wyjechać jak najdalej z tego kraju bo to by było jedyne rozwiązanie. Ja mam nadzieję, że jednak da się coś z tym zrobić, nigdy, przenigdy na nikim tak mi nie zależało, nie wyobrażam sobie żyć z kimś innym, nie wiem co mam robić, czuję się zupełnie bezradna...
'trzepotali się raczej, niż żyli, wydani dniom bez kierunku i jałowym wspomnieniom - błąkające się cienie, które wtedy tylko mogły nabrać sił, gdy zapuszczały korzenie w ziemię swych cierpień'
- SuperDurson
- Moderator
- Posty: 2939
- Rejestracja: sobota, 6 września 2008, 12:45
- Enneatyp: Lojalista
- Lokalizacja: Kraków
Odejdź. Poza jego zasięg.
A na odchodne dodaj, że jak się nauczy być z kobietą to go wpuścisz do swojego życia!
Brzmi okrutnie, ale to najskuteczniejsza metoda. Skoro potrafiłaś czekać pięć lat, to te kilka chwil nie zrobi różnicy. Jeśli mu zależy to poćwiczy i się nauczy - dostał dokładne wytyczne. Jeśli nie, to jego sprawa - szkoda tracić czas.
Popełniłaś błąd. Pięcioletni..
PS. Zmieniałem tego posta z 30 razy. Wskazówek bez liku, takich, sikaich, owakich, aż stwierdziłem, że to bez sensu. Wszystko zależy od niego. Ty możesz go najwyżej zmobilizować - jeśli chcesz. Piątki napędza strach, jednocześnie świadomość prostej drogi do celu nakierowuje na niego dokładnie. Pokaż mu czego musi się nauczyć (co musi zrozumieć/zaakceptować) i odejdź. Tak żeby Cię nie mógł dosięgnąć.. Co jakiś czas ostrożnie sprawdzaj postępy.
A na odchodne dodaj, że jak się nauczy być z kobietą to go wpuścisz do swojego życia!
Brzmi okrutnie, ale to najskuteczniejsza metoda. Skoro potrafiłaś czekać pięć lat, to te kilka chwil nie zrobi różnicy. Jeśli mu zależy to poćwiczy i się nauczy - dostał dokładne wytyczne. Jeśli nie, to jego sprawa - szkoda tracić czas.
Popełniłaś błąd. Pięcioletni..
PS. Zmieniałem tego posta z 30 razy. Wskazówek bez liku, takich, sikaich, owakich, aż stwierdziłem, że to bez sensu. Wszystko zależy od niego. Ty możesz go najwyżej zmobilizować - jeśli chcesz. Piątki napędza strach, jednocześnie świadomość prostej drogi do celu nakierowuje na niego dokładnie. Pokaż mu czego musi się nauczyć (co musi zrozumieć/zaakceptować) i odejdź. Tak żeby Cię nie mógł dosięgnąć.. Co jakiś czas ostrożnie sprawdzaj postępy.
Byłam poza jego zasięgiem 1,5 roku. Aż w końcu na imprezie zorganizowanej przez wspólnego znajomego wszystko poszło w diabły. Po kilku h bezskutecznych zabiegów z jego strony (bo próbowałam bronić się dzielnie) niemal siłą zmusił mnie do rozmowy. Żeby tylko na rozmowie się skończyło, może nie byłoby to aż tak wjeżdżające na psychikę... Powiedział mi później, że kiedy wracał tej nocy do domu był pewien, że widzimy się następnego dnia. A kiedy się obudził nie był w stanie zrobić NIC, zadzwonić, napisać, kompletne zero. Nie wiem czego on tak naprawdę się boi. Chcę spróbować go nakierować na odpowiednią ścieżkę, nauczyć ze mną być ale rzecz w tym że nie wiem na co zwrócić uwagę, nie wiem co go tak paraliżuje. Więc może ktoś z was mi powie, jak to jest z wami...
Do swojego życia wpuściłam go już dawno temu, więc taka deklaracja niczego nie zmieni. Terroryzowanie owszem-pomaga, ale na krótko i nietrwale, to już przerabiałam.
Łatwo jest powiedzieć, że szkoda czasu, kiedy stoi się z boku. Problem w tym, że widzimy się wzajemnie jako zupełnie wyjątkowych i niepowtarzalnych, znajdujemy w sobie coś, czego nie widzimy w nikim innym. I jak tu poddać się/odejść/obrazić/olać i zwrócić ku czemuś co wydaje nam się przeciętne, kiedy trzymaliśmy w ręce wyjątkowy skarb? Nie wiem, jak widać nie potrafię. Niestety
Do swojego życia wpuściłam go już dawno temu, więc taka deklaracja niczego nie zmieni. Terroryzowanie owszem-pomaga, ale na krótko i nietrwale, to już przerabiałam.
Łatwo jest powiedzieć, że szkoda czasu, kiedy stoi się z boku. Problem w tym, że widzimy się wzajemnie jako zupełnie wyjątkowych i niepowtarzalnych, znajdujemy w sobie coś, czego nie widzimy w nikim innym. I jak tu poddać się/odejść/obrazić/olać i zwrócić ku czemuś co wydaje nam się przeciętne, kiedy trzymaliśmy w ręce wyjątkowy skarb? Nie wiem, jak widać nie potrafię. Niestety
'trzepotali się raczej, niż żyli, wydani dniom bez kierunku i jałowym wspomnieniom - błąkające się cienie, które wtedy tylko mogły nabrać sił, gdy zapuszczały korzenie w ziemię swych cierpień'
On mi mówi, że chciałby żeby to wszystko wyglądało inaczej ale sam ze sobą nie jest w stanie nic zrobić i jeśli ktokolwiek ma moc zmienienia czegokolwiek, to jest to ta druga osoba. Usłyszałam żałośliwe "zrób coś"... Więc cokolwiek by to miało być, spróbuję coś zrobić, ostatni raz (ale chcę żeby to odbywało się z pełną świadomością w czym się grzebię, nie po omacku). Stąd moje pytanie o obawy 5.
'trzepotali się raczej, niż żyli, wydani dniom bez kierunku i jałowym wspomnieniom - błąkające się cienie, które wtedy tylko mogły nabrać sił, gdy zapuszczały korzenie w ziemię swych cierpień'
Chce zrzucić na Ciebie całą odpowiedzialność za tą sytuację. Twierdzi, że nie może się sam zmienić…i chce, abyś Ty go zmieniła. Rozumiem go, do niedawna miałem takie samo podejście, czyli ja się nie mogę zmienić, już taki jestem itd.- nic bardziej błędnego. Musi rozumieć, że to On i tylko On jest odpowiedzialny za swoje życie. To jedno.
Co go paraliżuje, hmm.
Być może jest to strach przed zmianą. Teraz jest w swoim bezpiecznym świecie. Wchodząc w związek wchodzi w nieznane (nigdy wcześniej z kobietą zapewne nie był w związku). Woli znane bezpieczne życie od nieznanego (które po jakimś czasie przecież staje się znane!), być może pełniejszego życia.
Niech jeszcze zada sobie pytanie, czy on chce być z tobą, czy też jedynie czuje, że powinien?
Co go paraliżuje, hmm.
Być może jest to strach przed zmianą. Teraz jest w swoim bezpiecznym świecie. Wchodząc w związek wchodzi w nieznane (nigdy wcześniej z kobietą zapewne nie był w związku). Woli znane bezpieczne życie od nieznanego (które po jakimś czasie przecież staje się znane!), być może pełniejszego życia.
Niech jeszcze zada sobie pytanie, czy on chce być z tobą, czy też jedynie czuje, że powinien?
5w4 INTj
Dam sobie rękę uciąć, że mu z tym nie na rękę (nie tylko wierząc mu na słowo, ale przede wszystkim obserwując - a obserwować też potrafię - skrzydło 5 8)). Nie robi tego cynicznie ani z wyrachowania, nie jest z tym szczęśliwy.
Ale to dobrze, że nie głaskacie mnie po główce, potrzebuję chyba kopa, żeby wskazać mu drogę po czym trzasnąć drzwiami w oczekiwaniu na jakikolwiek ruch, próbując ratować samą siebie (chociażby na jakiś czas).
Ale to dobrze, że nie głaskacie mnie po główce, potrzebuję chyba kopa, żeby wskazać mu drogę po czym trzasnąć drzwiami w oczekiwaniu na jakikolwiek ruch, próbując ratować samą siebie (chociażby na jakiś czas).
'trzepotali się raczej, niż żyli, wydani dniom bez kierunku i jałowym wspomnieniom - błąkające się cienie, które wtedy tylko mogły nabrać sił, gdy zapuszczały korzenie w ziemię swych cierpień'
Ja jestem 5 i jakoś nie boję się związku, a w zasadzie chętnie bym się w takowym znalazł. "Wolność" owszem, jest fajna, bo jestem niezależny itd itp, ale nie daje mi to poczucia spełnienia.
Tak, problemem w moim przypadku nie jest brak chęci, ale:
a)nieudolny sposób zmienienia stanu rzeczy (czyli kiepsko podrywam:P)
b)rzadko się zdarza bym zainteresował się kimś na tyle bym wyszedł z cienia i zaczął coś kombinować
c)lubię kolekcjonować lata-im dłużej jestem sam tym bardziej jestem z siebie dumny, coś w rodzaju "Yeah, już 4 lata jestem sam, to rzadkość w dzisiejszych czasach"
Kiedyś byłem w związku, i muszę przyznać, choć niechętnie, że był to czas w którym czułem, że żyję naprawdę
Tak, problemem w moim przypadku nie jest brak chęci, ale:
a)nieudolny sposób zmienienia stanu rzeczy (czyli kiepsko podrywam:P)
b)rzadko się zdarza bym zainteresował się kimś na tyle bym wyszedł z cienia i zaczął coś kombinować
c)lubię kolekcjonować lata-im dłużej jestem sam tym bardziej jestem z siebie dumny, coś w rodzaju "Yeah, już 4 lata jestem sam, to rzadkość w dzisiejszych czasach"
Kiedyś byłem w związku, i muszę przyznać, choć niechętnie, że był to czas w którym czułem, że żyję naprawdę
1w9
- SuperDurson
- Moderator
- Posty: 2939
- Rejestracja: sobota, 6 września 2008, 12:45
- Enneatyp: Lojalista
- Lokalizacja: Kraków
Ty nie umiesz. Wiesz, czego nie umiesz i szukasz tego jak się nauczyć. Bo chcesz umieć. Więc uda Ci się.
On nie umie. Wie, że nie umie i nie chce się nauczyć. Więc przegra.
Z enneagram.pl:
Z perspektywy czasu wiem, że stosowałem podobne co ten typek zabiegi - nieświadomie, ale skutecznie. Służyły zatrzymaniu partnerki przy sobie minimalnym nakładem energii.
Kop w dupę mi pomógł. Jemu też pomoże.
On nie umie. Wie, że nie umie i nie chce się nauczyć. Więc przegra.
Z enneagram.pl:
Byłem kiedyś w podobnej sytuacji jak ten Twój ukochany.Piątka w miłości
* ponieważ piątka ma opóźnione reakcje na uczucia, jej emocje mogą się ujawnić gdy piątka będzie sama. Czułość wobec kogoś, może się rozwinąć bez potrzeby wypowiadania słów lub bez kontaktu z tą osobą
* ciągły cykl izolowania się od innych, może doprowadzić piątkę do potrzeby wyciągnięcia jej przez kogoś. Piątka staje na granicy potrzeby kontaktu i chęcią odejścia
* coraz bliższa zażyłość może stymulować chęć do odizolowania się. Piątka daje komunikaty "Poradzę sobię i bez Ciebie" lub "Mogę się zaangażować, ale nie będę z tobą mieszkać"
* możesz być odseparowany od innych aspektów życia piątki
* piątka często okazuje zażyłość za pomocą niewerbalnych komunikatów. Piątka wyczuwa, że uczucia mogą być łatwiej ukazane, jeżeli są niewypowiedziane
* emocjonalnie związana piątka może stać się zawzięcie zaborcza o ciebie. Możesz odczuwać jakbyś żył w jej emocjonalnym świecie
Z perspektywy czasu wiem, że stosowałem podobne co ten typek zabiegi - nieświadomie, ale skutecznie. Służyły zatrzymaniu partnerki przy sobie minimalnym nakładem energii.
Kop w dupę mi pomógł. Jemu też pomoże.