Mechanizmy obronne 8
- komandosek
- Posty: 157
- Rejestracja: sobota, 4 kwietnia 2009, 13:21
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Mechanizmy obronne 8
Ten przypadek pewnie jest niereformowalny, na głupotę niestety nie ma lekarstwa. Najważniejsze by nie wchodziła Ci na głowe. A i mam wielu przyjaciół - typowych siódemek i generalnie nie widze żadnych wiekszych problemów we wzajemnych bliskich relacjach. Mniejsze widzę w każdych . Normalne zycie wybiega znacznie dalej niz numerki enneagramu a jak ktoś będzie bardzo chciał to znajdzie sobie mniejsze czy wieksze problemy w konkaktach z kimkolwiek. Wiec co za różnica
"a słońce przyciąga nas, bo kocha życia blask!"
- Kapar
- VIP
- Posty: 2333
- Rejestracja: czwartek, 21 sierpnia 2008, 13:15
- Enneatyp: Szef
- Lokalizacja: DownUnder
- Kontakt:
Re: Mechanizmy obronne 8
U mnie się to zgadza, wolę zachować kontrolę a jak się nie to przynajmniej pozoryMietla pisze:Przykład: dajmy na to, że znajduję się w nieciekawej sytuacji i doskonale jestem świadoma tego, że mam wręcz przesrane. Sama doszłam do pewnych wniosków, wiem czego efektem jest dana sytuacja, wiem, że ciężko będzie się z niej wydostać itd itp. I wszystko ok, do momentu, kiedy ktoś zaczyna nade mną biadolić / dawać rady / podsuwać rozwiązania. Wtedy z miejsca wywalam: "a co ty pierdzielisz, przecież nie ma żadnego poważnego problemu, ot zwykła bździna"
W moim przypadku reaguje też podobnie, kiedy zostanę poproszony o wykonanie jakiegoś zadania Gdy osoba prosząca mi potem mówi co i jak mam zrobić, daje właśnie rady i robi to wchodząc na główę to mi się nóż w kieszeni otwiera i przekora uruchamia. Nawet jak miałem zamiar coś zrobić w mój sposób, a ktoś mi narzuca taką samą drogę, to ja z przekory albo nie zrobię wcale póki nie będę mieć niezależności i ktosiek się nie uspokoi, albo wykonam w jakiś totalnie inny sposób i nawet zły - ale rybka mnie to dalej obchodzi. Nie lubię dawać komuś wrażenia, że ma nade mną kontrolę i że się kogoś słucham - napewno to nie są dla mnie warunki do pracy Jak coś robię chcę mieć poczucie, że robie to sam, sam biorę odpowiedzialność.
Słabość tak ale kiedy sam patrzyłbym na siebie po wszystkim wiedząc, jak inaczej mogłem zareagować.Mietla pisze: Nie uważacie, że niekontrolowana wściekłość w podbramkowej sytuacji może być odbierana jako przejaw słabości?
"Niekontrolowana wściekłość" nachodziła mnie nie w podbramkowych sytuacjach ale raczej, kiedy wyczerpywała się moja cierpliwość na czyjś ośli upór i nie słuchanie mnie, głupotę i zaparcie w sytuacjach tak oczywistych(!). Na to nie mam odporności, na głupotę.
A np w kłótni, gdy zbliżam się do apogeum i ale jestem świadom, że zaraz wybuchnę, osoba się awanturująca ze mną też jest w podobnym stadium co ja; to ja sie nagle automatycznie sam uspokajam i wychodzi ze mnie zimny drań. Zaczynam podkręcać awanturnika i podkręcać złość. Co więcej zaczyna mnie to bawić i sprawiać przyjemność. Jeśli do tego dojdzie, to jest to jedna z tych sytuacji, po których dochodzą do mnie jakieś skrupuły i trochę mi głupio... czasem
Możemy pogadać tu https://t.me/joinchat/aHxHU7go8yQ4MmRl
Odnajdziesz mnie na rozstajach dróg. Sprawcy podobno wracają
po śladach swych, a gdy wrócisz tu, gdzie czas w zdumieniu przystanął
to nie mów nic. Już nie ty, nie ja. Inna już rzeka tam płynie.
Odnajdziesz mnie na rozstajach dróg. Sprawcy podobno wracają
po śladach swych, a gdy wrócisz tu, gdzie czas w zdumieniu przystanął
to nie mów nic. Już nie ty, nie ja. Inna już rzeka tam płynie.
Re: Mechanizmy obronne 8
Mnie się w kieszeni otwiera scyzoryk, taka pamiątka po rodzinnym mieściebaby_kapar pisze:Gdy osoba prosząca mi potem mówi co i jak mam zrobić, daje właśnie rady i robi to wchodząc na główę to mi się nóż w kieszeni otwiera i przekora uruchamia. Nawet jak miałem zamiar coś zrobić w mój sposób, a ktoś mi narzuca taką samą drogę, to ja z przekory albo nie zrobię wcale póki nie będę mieć niezależności i ktosiek się nie uspokoi, albo wykonam w jakiś totalnie inny sposób i nawet zły - ale rybka mnie to dalej obchodzi.
Właściwie bardziej od narzucania mi zdania nie trawię zrobienia czegoś źle. Więc jeśli ktoś mi dyryguje, a nie mogę go w żaden sposób uspokoić, to robię coś, dla mnie, po swojemu, a dla ktosia, po ichniemu. Czyli wygląda to tak, jakbym się, o zgrozo, słuchała... Po wszystkim czuję się trochę jak taki głupi dureń, ale przynajmniej wiem, że coś jest dobrze zrobione.
Ooo... Szacuneczek, mnie się takie coś udało może ze dwa razy. Zazwyczaj, jak już się kłócę, to na całego, zazwyczaj jestem w sytuacji osoby podkręcanej Dlatego kłótnia to dla mnie ostateczność, wolę spokojnie kwestie rozwiązywać (chociaż uwielbiam się kłócić )baby_kapar pisze:A np w kłótni, gdy zbliżam się do apogeum i ale jestem świadom, że zaraz wybuchnę, osoba się awanturująca ze mną też jest w podobnym stadium co ja; to ja sie nagle automatycznie sam uspokajam i wychodzi ze mnie zimny drań. Zaczynam podkręcać awanturnika i podkręcać złość. Co więcej zaczyna mnie to bawić i sprawiać przyjemność.
Natomiast, tak jak mówisz, nienawidzę głupoty. Nic mnie chyba bardziej w ludziach nie denerwuje. Jeszcze to, że się nie uczą na własnych błędach, chociaż to też jest przejaw głupoty.
- Kapar
- VIP
- Posty: 2333
- Rejestracja: czwartek, 21 sierpnia 2008, 13:15
- Enneatyp: Szef
- Lokalizacja: DownUnder
- Kontakt:
Re: Mechanizmy obronne 8
Wiesz ostatnimi czasy udaje mi sie to coraz czesciej ale jesli zblizam sie do szczytu wytrzymalosci i cierpliwosci zbyt szybko, to wybucham jak wulkan. Czasami sie to jednak zdarza, jednak coraz rzadziej...Mietla pisze:Ooo... Szacuneczek, mnie się takie coś udało może ze dwa razy. Zazwyczaj, jak już się kłócę, to na całego, zazwyczaj jestem w sytuacji osoby podkręcanej Dlatego kłótnia to dla mnie ostateczność, wolę spokojnie kwestie rozwiązywać (chociaż uwielbiam się kłócić )baby_kapar pisze:A np w kłótni, gdy zbliżam się do apogeum i ale jestem świadom, że zaraz wybuchnę, osoba się awanturująca ze mną też jest w podobnym stadium co ja; to ja sie nagle automatycznie sam uspokajam i wychodzi ze mnie zimny drań. Zaczynam podkręcać awanturnika i podkręcać złość. Co więcej zaczyna mnie to bawić i sprawiać przyjemność.
Autorefleksja: To moje 'spokojniejsze' reagowanie wlasciwie bywa gorsze w skutkach niz wybuch zlosci jak trafie na kogos z temperamentem. Przez moje podkrecanie jest czasem wiecej zniszczen, ze tak powiem. Ale ja wychodze przynajmniej calo
Moze nastepnym krokiem bedzie dla mnie umiejetnosc uspokojenia atmosfery i mediacji Choc nie wiem czy bym tego nawet chcial. Jakos lubie jak leca iskry
Możemy pogadać tu https://t.me/joinchat/aHxHU7go8yQ4MmRl
Odnajdziesz mnie na rozstajach dróg. Sprawcy podobno wracają
po śladach swych, a gdy wrócisz tu, gdzie czas w zdumieniu przystanął
to nie mów nic. Już nie ty, nie ja. Inna już rzeka tam płynie.
Odnajdziesz mnie na rozstajach dróg. Sprawcy podobno wracają
po śladach swych, a gdy wrócisz tu, gdzie czas w zdumieniu przystanął
to nie mów nic. Już nie ty, nie ja. Inna już rzeka tam płynie.
Re: Mechanizmy obronne 8
Odizolowanie emocji od ich źródła - taki mechanizm u mnie dzisiaj zadziałał.
NIe chcę wchodzić w szczegóły ale pewna bliska mi osoba ma teraz dość ciężką próbe przed sobą (teoretycznie może zagrozić to jej życiu ale to statystycznie bardzo mało prawdopodobne - jakieś ryzyko jednak zawsze jest)
Widziałem się z nią dzisiaj. I kxxxx szczerze właśnie przez to zrozumiałem jak mi jest bliska, chociaż wiele lat naszych relacji były wojnami, niezrozumieniem a czasem wielką nienawiścia. Dla wyprostowania powiem - to jeden członków mojej rodziny.
ALE w sytuacji gdzie coś złego z przyczyn losowych się dzieje odpala jakaś taka nieświadoma machina emocji - poczucie "bądź tam i zrób to, popraw, pomóż" Najlepsze jest że "zrób to" jest w tym przypadku czymś co nie jest ani w mojej kompetencji ani w mojej umiejętności. Masz cholerną potrzebę wpłynąć na bieg zdarzeń, dostajesz speeda, ale wiesz że możesz właściwie tylko czekać. A to już powoduje że albo kręcisz sie w kółko w miejscu albo musisz posadzić dupę i czekać. W pewnym momencie zrobiło mi się autentycznie smutno - tylko nie wiedziałem przez co. Czy było to przez to że musiałem tylko czekać nie mogac nic zrobić, czy było to przez to że ten człowiek jet w takiej sytuacji?
Ale sobie myślę - pierdole - nie ja jestem tym co powinien się dołować. Zacząłem gadać odwracając uwagę od emocji i koncentrując się na podawanych informacjach. Wysłuchawszy tego co mnie interesowało zacząłem wyłapywać same dobre strony tej sytuacji "a schudniesz teraz trochę i tak nigdy byś sam tego nie zrobił a tak to Ci w ten sposób też pomoże" "a daj spokój - znasz temat dobrze, pracowałeś w ten sposób przecież jako pomagający i skutki były bardzo dobre, tyle że teraz sam potrzebujesz tego - znasz ten temat chłopie - uda się - jak zawsze się wcześniej udawało jak to robiłeś - technika dzisiaj poszła bardzo do przodu!" - w ten deseń - same pozytywy poparte oczywistymi faktami.
Taką mam zawsze postawę jak staję przeciwko trudnościom - nawet jak jest ona tylko złudą to na starcie i tak ją mam. A teraz do cholery chcę ją przekazać temu człowiekowi - ile trudu by nie było - to rodzaj pewności - to nie jest wiara tylko zasrana nieugięta pewność jeszcze poparta kilkoma faktami dla uspokojenia mózgu - to jest to co czyni człowieka niezłamanym optymistą a ostatecznie - zwycięzcą!
Poczułem też coś dziwnego - odruchowo często reagowałem wkurwem i atakiem na pewne odpały i zaczepki tej osoby. Dzisiaj po prostu powiedziałem co mi w jej zachowaniu nie leży i wyszedłem na chwile żeby opadły emocje jak był zgrzyt a ten ktoś teraz denerwować sie nie może. Kurde nawet specjalnie nie myślałem ze trzeba będzie teraz wyjątkowo panować nad nerwami - wcześniej sobie to wbiłem w łeb - i od razu w odpowiednim momencie zadziałało - bez treningu, bez praktyki, bez zastępczego rozładowania napięcia. W sumie to cieszę się z tego ale i dziwi mnie to bo wcześniej to mi się nie zdarzało nigdy.
Poza tym dzisiaj tez połapałem się w praktyce na czym polega mechanizm zaprzeczania i jak człowiek koncentrując się na jasnych stronach spraw potrafi zapomnieć o tych złych, których może się zebrać więcej niż człowiek zauważy przez adaptację dzięki temu mechanizmowi - powoli ale regularnie co jakiś czas wpada jakieś małe gówno do całokształtu zajmując miejsce dobrego - i w ten sposób na przykład można nagle przechodzić w stan ostrego wkurwienia niewiadomo czasem niby z jakiego powodu, a potem szybko odzyskać dobry humor - czasem trzeba sporo przemyśleć zanim się do tego dojdzie ale to już dłuższa historia
NIe chcę wchodzić w szczegóły ale pewna bliska mi osoba ma teraz dość ciężką próbe przed sobą (teoretycznie może zagrozić to jej życiu ale to statystycznie bardzo mało prawdopodobne - jakieś ryzyko jednak zawsze jest)
Widziałem się z nią dzisiaj. I kxxxx szczerze właśnie przez to zrozumiałem jak mi jest bliska, chociaż wiele lat naszych relacji były wojnami, niezrozumieniem a czasem wielką nienawiścia. Dla wyprostowania powiem - to jeden członków mojej rodziny.
ALE w sytuacji gdzie coś złego z przyczyn losowych się dzieje odpala jakaś taka nieświadoma machina emocji - poczucie "bądź tam i zrób to, popraw, pomóż" Najlepsze jest że "zrób to" jest w tym przypadku czymś co nie jest ani w mojej kompetencji ani w mojej umiejętności. Masz cholerną potrzebę wpłynąć na bieg zdarzeń, dostajesz speeda, ale wiesz że możesz właściwie tylko czekać. A to już powoduje że albo kręcisz sie w kółko w miejscu albo musisz posadzić dupę i czekać. W pewnym momencie zrobiło mi się autentycznie smutno - tylko nie wiedziałem przez co. Czy było to przez to że musiałem tylko czekać nie mogac nic zrobić, czy było to przez to że ten człowiek jet w takiej sytuacji?
Ale sobie myślę - pierdole - nie ja jestem tym co powinien się dołować. Zacząłem gadać odwracając uwagę od emocji i koncentrując się na podawanych informacjach. Wysłuchawszy tego co mnie interesowało zacząłem wyłapywać same dobre strony tej sytuacji "a schudniesz teraz trochę i tak nigdy byś sam tego nie zrobił a tak to Ci w ten sposób też pomoże" "a daj spokój - znasz temat dobrze, pracowałeś w ten sposób przecież jako pomagający i skutki były bardzo dobre, tyle że teraz sam potrzebujesz tego - znasz ten temat chłopie - uda się - jak zawsze się wcześniej udawało jak to robiłeś - technika dzisiaj poszła bardzo do przodu!" - w ten deseń - same pozytywy poparte oczywistymi faktami.
Taką mam zawsze postawę jak staję przeciwko trudnościom - nawet jak jest ona tylko złudą to na starcie i tak ją mam. A teraz do cholery chcę ją przekazać temu człowiekowi - ile trudu by nie było - to rodzaj pewności - to nie jest wiara tylko zasrana nieugięta pewność jeszcze poparta kilkoma faktami dla uspokojenia mózgu - to jest to co czyni człowieka niezłamanym optymistą a ostatecznie - zwycięzcą!
Poczułem też coś dziwnego - odruchowo często reagowałem wkurwem i atakiem na pewne odpały i zaczepki tej osoby. Dzisiaj po prostu powiedziałem co mi w jej zachowaniu nie leży i wyszedłem na chwile żeby opadły emocje jak był zgrzyt a ten ktoś teraz denerwować sie nie może. Kurde nawet specjalnie nie myślałem ze trzeba będzie teraz wyjątkowo panować nad nerwami - wcześniej sobie to wbiłem w łeb - i od razu w odpowiednim momencie zadziałało - bez treningu, bez praktyki, bez zastępczego rozładowania napięcia. W sumie to cieszę się z tego ale i dziwi mnie to bo wcześniej to mi się nie zdarzało nigdy.
Poza tym dzisiaj tez połapałem się w praktyce na czym polega mechanizm zaprzeczania i jak człowiek koncentrując się na jasnych stronach spraw potrafi zapomnieć o tych złych, których może się zebrać więcej niż człowiek zauważy przez adaptację dzięki temu mechanizmowi - powoli ale regularnie co jakiś czas wpada jakieś małe gówno do całokształtu zajmując miejsce dobrego - i w ten sposób na przykład można nagle przechodzić w stan ostrego wkurwienia niewiadomo czasem niby z jakiego powodu, a potem szybko odzyskać dobry humor - czasem trzeba sporo przemyśleć zanim się do tego dojdzie ale to już dłuższa historia
- lasuch
- Moderator
- Posty: 731
- Rejestracja: sobota, 15 maja 2010, 10:50
- Enneatyp: Szef
- Lokalizacja: Bydgoszcz
Re: Mechanizmy obronne 8
Dokładnie! Mam od dłuższego czasu taki stan...i to z boku może wydawać się bardzo dziwne, wręcz że człowiek jest chory, "bo co to przed chwilą miał świetny humor, a teraz z kolei zachowuje się jakby w sekundzie zawalił się świat, a przecież nic takiego nadzwyczajnego się nie wydarzyło." To ten optymizm i chęć walki, który bierze się za bary z wieloma przeciwnościami w życiu...czasami nie wiele trzeba, żeby się przelało to na plus to na minus.Pablo pisze:Poza tym dzisiaj tez połapałem się w praktyce na czym polega mechanizm zaprzeczania i jak człowiek koncentrując się na jasnych stronach spraw potrafi zapomnieć o tych złych, których może się zebrać więcej niż człowiek zauważy przez adaptację dzięki temu mechanizmowi - powoli ale regularnie co jakiś czas wpada jakieś małe gówno do całokształtu zajmując miejsce dobrego - i w ten sposób na przykład można nagle przechodzić w stan ostrego wkurwienia niewiadomo czasem niby z jakiego powodu, a potem szybko odzyskać dobry humor - czasem trzeba sporo przemyśleć zanim się do tego dojdzie ale to już dłuższa historia
Z tym, że nie da się chyba kogoś takim czymś zarazić...Twoja chęć walki z przeciwnościami losu wydaje się wręcz niezrozumiała dla innych. I przez to, że tak sobie z tym radzimy nikt nie zauważa jak sytuacja jest napięta, albo że potrzebujemy wsparcia, wrażliwi nawet na lekki atak.
Czasami mi się zdarza komuś wyżalić z jednej rzeczy, a gdy mi po paru minutach przechodzi, to tamta osoba się dziwi że już nie chcę o tym rozmawiać i analizować tego wspólnie, bo zazwyczaj mówię że sam to załatwię i że ta osoba była mi potrzebna tylko jako odbiorca. Coś jak Adaś Miałczyński mówiący do sąsiada o tym jak ma aktualnie w życiu przesrane (a ten go nie słyszy, na pewno kojarzycie jeżeli oglądaliście )
8w7 SLE-Ti
- skurczserca
- Posty: 40
- Rejestracja: czwartek, 4 listopada 2010, 23:22
Re: Mechanizmy obronne 8
haha, świetny temat!
i tu wchodzi pewnien niuans:
mechanizmy obronne - najlepszym wydaniem ósemki wg mnie jest mechanizm własnie zaprzeczania, komplikowania, tworzenia zawiłości (z którą tak walczy!), tajemnicy i zamknięcia (której nie nie znosi u innych)!Zauważyłam u siebie jedno: automatycznie zaprzeczam, jeśli ktoś usiłuje zanalizować moją psychikę / zachowanie.
Przyparcie do muru wg mnie to nie jest kulminacja agresywnej kłótni. Jak ktoś mnie rozkłada na łopatki w walce, to zawsze znajdę siłę i argumenty żeby wstać i go znokautować. Przyparcie do muru to ROZGRYZIENIE. Jak ktoś mi przedstawi mój obraz czarno na białym tak jasno, że już jaśniej się nie da, to wtedy... padają moje mechanizmy defensynwe, a jedyną ofensywą jest nerwowy śmiechZ tym przyparciem do muru to dosc gruba generalizacja, ja moze bylem 1-3 razy w zyciu w takiej ekstremalnej sytuacji, przyklad skrajny i choc tyczy sie to osemek, to nie wydaje mi sie, zeby to byl mechanizm obronny sensu stricte.
i tu wchodzi pewnien niuans:
iFaktycznie, do pewnego moemntu się trzymają, udają ze jest wszystko ok, ale jak im przyjdzie nastroj na zwierzenia, szukanie problemów w świecie a we mnie oparcia, to mam ochotę zabić drewnianą łyżką.
ósemka jest silna, póki musi być silna. jak widzi, że może w kimś znaleźć odbiorcę, zaufanego przyjaciela to chce się otworzyć, uwolnić dzieciaka. jak "przyjdzie nastrój na zwierzanie". To znaczy, że jest przyjaźń. Ale to cholernie trudna przyjaźń, bo 8 ma kompleks bycia niezrozumianą. Z jednej strony się zwierza, z drugiej szuka w odbiorcy pretekstu do realizacji swojego kompleksu. To kurefffsko trudne być przyjacielem dla ósemki i przetrwać właśnie jej mechanizmy obronne dziecka - czyli wieczną podejrzliwość.ta twoja współlokatorka przede wszystkim to jest ostatnią idiotką i na ostatnim planie ma cos wspólnego z numerkami enneagramu. Poza tym nie spotkalem ósemki która zachowywala by sie jak rozpieszczony bachor.
noo... to piekne, to takie moje, nasze, ósemkowe...Czasami mi się zdarza komuś wyżalić z jednej rzeczy, a gdy mi po paru minutach przechodzi, to tamta osoba się dziwi że już nie chcę o tym rozmawiać i analizować tego wspólnie, bo zazwyczaj mówię że sam to załatwię i że ta osoba była mi potrzebna tylko jako odbiorca.
btw świetna rada - 8 na pewno zareaguje zwarciem w sobie, straci zaufanie do "przyjaciela" i znajdzie siłę w sobie. Musi znaleźć. Taki charakter.Powiedz jej zeby sie odpierdolila i sama zajela swoimi problemami, albo żeby porozmawiala z psychologiem/pedagogiem w poradni skoro sama nie potrafi tego zrobić.
czyżby swojak / swojaczka z kieleckiego?Mnie się w kieszeni otwiera scyzoryk, taka pamiątka po rodzinnym mieście
Re: Mechanizmy obronne 8
Hmm, dobre zdanie. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że czasami jak tak na siłę zaprzeczam, kiedy ktoś próbuje wpierdzielić się w moją psychikę z buciorami, niestety zaczynam automatycznie wypierać się wszystkiego, co się o mnie mówi, do momentu, w którym tak się zakałapućkam, że już nie ma odwrotu. Ale wtedy zawsze pozostaje mój ukochany gniew i jakieś lekkie zdanie na "odwal się" do rozmówcy.skurczserca pisze:mechanizmy obronne - najlepszym wydaniem ósemki wg mnie jest mechanizm właśnie zaprzeczania, komplikowania, tworzenia zawiłości (z którą tak walczy!), tajemnicy i zamknięcia (której nie nie znosi u innych)!
O! Pierwszy ósemkowy krajan na forum!skurczserca pisze:czyżby swojak / swojaczka z kieleckiego?
- skurczserca
- Posty: 40
- Rejestracja: czwartek, 4 listopada 2010, 23:22
Re: Mechanizmy obronne 8
to jest normane... w kontaktach z bydłem. ale w kontach z bliskimi - naprawdę bliskimi ludźmi których obdarzymy zaufaniem - nie mechanizmu obronnego.Mietla pisze:Hmm, dobre zdanie. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że czasami jak tak na siłę zaprzeczam, kiedy ktoś próbuje wpierdzielić się w moją psychikę z buciorami, niestety zaczynam automatycznie wypierać się wszystkiego, co się o mnie mówi, do momentu, w którym tak się zakałapućkam, że już nie ma odwrotu. Ale wtedy zawsze pozostaje mój ukochany gniew i jakieś lekkie zdanie na "odwal się" do rozmówcy.
może brak Ci przyjaciół przed kótrymi możesz otworzyc swoje "dziecko"?
:*O! Pierwszy ósemkowy krajan na forum!czyżby swojak / swojaczka z kieleckiego?
poprawiono znaczniki cytowania /boogi
Re: Mechanizmy obronne 8
Gniew zajebiście zawęża świadomość. Czasem do tego stopnia że ktoś kto na to patrzy nie wie właściwie o co poszło - czy była to pierdoła która zirytowała po raz enty czy był to jeden dobry może nieświadomy atak który dał po wnętrznościach za bardzo... I zazwyczaj dalsze gadki o tym lądują jako ostatnie.
Prawdziwe jak cholera. Jak jestem na coś już naprawdę wkurzony to powiedzenie czegoś w rodzaju "traktujesz mnie niesprawiedliwie robiąc tak i tak" odbieram prawie jako własne płaszczenie się przed tym kimś i ledwie jestem w stanie z siebie coś takiego w takim nastroju powiedzieć. Potem jak już się odpowiednio odkurwię to spokojnie potrafię powiedzieć co i jak było podać schemat dlaczego tak się stało i wyjaśnić.
W złości prawie nigdy - automatycznie prawie zawsze następuje kontratak w cudze mankamenty, dopiero potem pozycja obronna, na końcu spokój i rozmowa (jeżeli ktos wcześniej podjął się wysiłku żeby dowiedzieć się co się dzieje zamiast gryźć bo wtedy to robię się zarąbiście wytrwały i gryzę dalej)
Oczywiście pozwalanie sobie na to to kwestia tego ile można sobie przesrać takimi akcjami Ale spojrzenie na sprawę jest w 2 różnych nastrojach całkowicie inne, priorytety w takich chwilach też o 180 stopni odwrócone.
Prawdziwe jak cholera. Jak jestem na coś już naprawdę wkurzony to powiedzenie czegoś w rodzaju "traktujesz mnie niesprawiedliwie robiąc tak i tak" odbieram prawie jako własne płaszczenie się przed tym kimś i ledwie jestem w stanie z siebie coś takiego w takim nastroju powiedzieć. Potem jak już się odpowiednio odkurwię to spokojnie potrafię powiedzieć co i jak było podać schemat dlaczego tak się stało i wyjaśnić.
W złości prawie nigdy - automatycznie prawie zawsze następuje kontratak w cudze mankamenty, dopiero potem pozycja obronna, na końcu spokój i rozmowa (jeżeli ktos wcześniej podjął się wysiłku żeby dowiedzieć się co się dzieje zamiast gryźć bo wtedy to robię się zarąbiście wytrwały i gryzę dalej)
Oczywiście pozwalanie sobie na to to kwestia tego ile można sobie przesrać takimi akcjami Ale spojrzenie na sprawę jest w 2 różnych nastrojach całkowicie inne, priorytety w takich chwilach też o 180 stopni odwrócone.
Re: Mechanizmy obronne 8
Bydło to dość ostre słowo... Nie ma osoby, której ufam do końca. Właściwie, to jestem w stanie powiedzieć więcej ludziom, z którymi mam kontakt na necie, niż ludziom, z którymi codziennie się widuję. [Tak, wiem - jestem nerdem...] Na ogół jednak staram się trzymać ludzi w wielkiej, szarej, niewiele znaczącej kupie. Ostatnio tak sobie pomyślałam - gdybym teraz straciła kontakt z którymkolwiek ze swoich znajomych, to specjalnie bym nie rozpaczała chyba. Może poza dwiema osobami - do ludzi, z którymi spędzam masę czasu tak na dobrą sprawę mam stosunek obojętny - lubię ich, ale nie cierpię specjalnie, kiedy kontakt się zrywa...skurczserca pisze:to jest normane... w kontaktach z bydłem. ale w kontach z bliskimi - naprawdę bliskimi ludźmi których obdarzymy zaufaniem - nie mechanizmu obronnego.
może brak Ci przyjaciół przed kótrymi możesz otworzyc swoje "dziecko"?
- boogi
- Pan Admin
- Posty: 5875
- Rejestracja: czwartek, 23 października 2008, 22:48
- Enneatyp: Perfekcjonista
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Mechanizmy obronne 8
Bo na necie to nie są ludzie - nie czujesz ich, nie widzisz, postrzeganie jest mocno spaczone. Rozmawiasz z komputerem...Mietla pisze:Nie ma osoby, której ufam do końca. Właściwie, to jestem w stanie powiedzieć więcej ludziom, z którymi mam kontakt na necie, niż ludziom, z którymi codziennie się widuję.
Nawet, kiedy czytasz posty osób, które poznałaś osobiście na zlotach - to odpowiadasz tym osobom tak, jakby to powiedziały na żywo, czy odpowiadasz to tej niebieskawej tabliczki którą widzisz na monitorze? Internet rządzi się swoimi bardzo specyficznymi sprawami, jedną z nich jest "wirtualność" kontaktów - jak szybko się je nawiązuje, tak nietrwałe one są. O ile nie umocni się ich w naturalny, normalny sposób.
"Nie ma osoby, której ufam do końca." - i to kolejna rzecz do rozważenia w temacie: "czy to coś z czym rozmawiam na forum, to żywe osoby, czy boty". I nie mam tutaj na myśli, że odpowiadasz automatom lub ludziom (ja jestem żywym człowiekiem i znasz mnie osobiście), ale chodzi mi o to, jak to podskórnie odczuwasz. Tak głęboko, że dopiero po długim zastanowieniu jesteś sobie w stanie uświadomić różnicę między "rozmową" na forum, a rozmową. Tą naturalną. Tą, w której aż tyle co na forum nie powiesz.
"Jeśli chcesz ze mną rozmawiać, zdefiniuj terminy których używasz."
- Voltaire
>> bardzo dziwny link <<
Affects / Hornevian / Harmonic / Trifix
- Voltaire
>> bardzo dziwny link <<
Affects / Hornevian / Harmonic / Trifix
Re: Mechanizmy obronne 8
Chyba tu o tym nie pisałem, wpadła mi do głowy dzisiaj zajebiste porównanie pasujące do 8w9 akurat - nazwałbym to "zimowym snem".
Polega mniej więcej na tym że w sytuacji kiedy nie możesz zmienić swojego otoczenia ani normalnym podejściem ani bitwami (sytuacja rynku pracy w Polsce jest masakryczna i rzucanie pracy to ostateczność) a i masz cięcia w swoim środowisku których nijak w efekcie końcowym nie wygrasz (będzie conajwyżej efekt odbicia i wzajemnej niechęci i złośliwości Twojej i kogoś z kim się szarpiesz przy równie upartym przypadku (a zabić się nie da niestety, monitoring na osiedlu ) - co może na dłuższą metę zaszkodzić nie tylko waszej dwójce ale też innym ludziom bo wy się tym nigdy nie zmęczycie - to po jakimś czasie wpadasz w takie coś że nic się człowiekowi nie chce, motywacja jest cholernie niska, jak coś robisz to częściej popełniasz błędy (zauważyłem że jest to tak naprawdę nie kwestia rozkojarzenia czy zdołowania co nadal trwającego kretyńskiego buntu ale już nie tyle świadomości co podświadomości).
I nie chcąc się wycofywać jeszcze i rezygnować ze swojej obecności tam (chociaż to jest ekstremum bo nie o członkostwo w grupie mi chodzi tylko o to żeby nie zostać na bezrobociu bo normalnie to bym spieprzył z tej sztucznej firmy będącej 300 lat za murzynami już po okresie próbnym) wpadasz wtedy w taki rodzaj letargu na zasadzie czekania aż minie trochę czasu, będą zmiany i wszystko się polepszy - sytuacją taką może być na przykład zmiana kadry kierowniczej albo właścicieli firmy. Oczywiście niczego pewnego nie ma (w sensie że zmiany będą na lepsze ale ważne że są planowane i że będą) ale zakładasz " a chxx z tym wszystkim, będzie lepiej za jakiś czas, poczekamy trochę". Piszę to jako 8w9 a ciekaw jestem obserwacji 8w7-ek na ten temat - chociaż to skrajność bo jakbym miał opcje to spieprzyłbym stąd już dawno temu zanim doszłoby jeszcze do takich skrajnych walk. To już nie chodzi o ludzi ale o warunki pracy - tak na marginesie - nie po to do roboty się chodzi żeby mieć pedalskie kółeczko koleżanek i przyjaciół, ale przede wszystkim po to żeby spełniać swoje ambicję i kosić sałatę, dopiero potem można kumpli szukać. A tu po częsci spełniam tylko temat $$$ o drugim mozna zapomnieć totalnie.
Póki co mam takie zobojętnienie a jak mam jakieś zajęcie w robocie to podchodzę do niej spokojnie na zasadzie "na odwal się zrobię a potem odpieprzcie się ode mnie"
Anyway mam to miejsce gdzieś, nadchodź Maju wielkim krokiem bo doczekać się nie mogę następnej roboty 8) wreszcie koniec tej farsy bedzie
Polega mniej więcej na tym że w sytuacji kiedy nie możesz zmienić swojego otoczenia ani normalnym podejściem ani bitwami (sytuacja rynku pracy w Polsce jest masakryczna i rzucanie pracy to ostateczność) a i masz cięcia w swoim środowisku których nijak w efekcie końcowym nie wygrasz (będzie conajwyżej efekt odbicia i wzajemnej niechęci i złośliwości Twojej i kogoś z kim się szarpiesz przy równie upartym przypadku (a zabić się nie da niestety, monitoring na osiedlu ) - co może na dłuższą metę zaszkodzić nie tylko waszej dwójce ale też innym ludziom bo wy się tym nigdy nie zmęczycie - to po jakimś czasie wpadasz w takie coś że nic się człowiekowi nie chce, motywacja jest cholernie niska, jak coś robisz to częściej popełniasz błędy (zauważyłem że jest to tak naprawdę nie kwestia rozkojarzenia czy zdołowania co nadal trwającego kretyńskiego buntu ale już nie tyle świadomości co podświadomości).
I nie chcąc się wycofywać jeszcze i rezygnować ze swojej obecności tam (chociaż to jest ekstremum bo nie o członkostwo w grupie mi chodzi tylko o to żeby nie zostać na bezrobociu bo normalnie to bym spieprzył z tej sztucznej firmy będącej 300 lat za murzynami już po okresie próbnym) wpadasz wtedy w taki rodzaj letargu na zasadzie czekania aż minie trochę czasu, będą zmiany i wszystko się polepszy - sytuacją taką może być na przykład zmiana kadry kierowniczej albo właścicieli firmy. Oczywiście niczego pewnego nie ma (w sensie że zmiany będą na lepsze ale ważne że są planowane i że będą) ale zakładasz " a chxx z tym wszystkim, będzie lepiej za jakiś czas, poczekamy trochę". Piszę to jako 8w9 a ciekaw jestem obserwacji 8w7-ek na ten temat - chociaż to skrajność bo jakbym miał opcje to spieprzyłbym stąd już dawno temu zanim doszłoby jeszcze do takich skrajnych walk. To już nie chodzi o ludzi ale o warunki pracy - tak na marginesie - nie po to do roboty się chodzi żeby mieć pedalskie kółeczko koleżanek i przyjaciół, ale przede wszystkim po to żeby spełniać swoje ambicję i kosić sałatę, dopiero potem można kumpli szukać. A tu po częsci spełniam tylko temat $$$ o drugim mozna zapomnieć totalnie.
Póki co mam takie zobojętnienie a jak mam jakieś zajęcie w robocie to podchodzę do niej spokojnie na zasadzie "na odwal się zrobię a potem odpieprzcie się ode mnie"
Anyway mam to miejsce gdzieś, nadchodź Maju wielkim krokiem bo doczekać się nie mogę następnej roboty 8) wreszcie koniec tej farsy bedzie
- atis
- Posty: 2789
- Rejestracja: czwartek, 23 kwietnia 2009, 20:58
- Enneatyp: Szef
- Lokalizacja: różowy balonik
Re: Mechanizmy obronne 8
Właśnie problem z tym, że każdy podchodzi do tego inaczej. Wiadomo, że brak mozliwości jakiegokolwiek rozwoju i poczucie, ze się uwstecznia nie działa na człowieka dobrze, jednak z tym szukaniem znajomych... niektórzy umieją się wyłączyć na kwestie 'spoleczne' w pracy, ale nie wszyscy (ja nie i to wlasnie przez ludzi rzuciłam poprzednią robotę), dodatkowo - w sytuacji gdy wszystko się wali, warunki/kierownictwo/pensje do niczego, możliwe są różne postawy pracowników; albo wlasnie to, o czym piszesz, czyli:To już nie chodzi o ludzi ale o warunki pracy - tak na marginesie - nie po to do roboty się chodzi żeby mieć pedalskie kółeczko koleżanek i przyjaciół, ale przede wszystkim po to żeby spełniać swoje ambicję i kosić sałatę, dopiero potem można kumpli szukać. A tu po częsci spełniam tylko temat $$$ o drugim mozna zapomnieć totalnie.
- jeśli umiesz w wytrwać w takim postanowieniu i jakoś tolerujesz taki stan rzeczy, to pewnie bez skazy na psychice przetrwasz ten wlasnie gorszy okres. Nie wiem, jak inne ósemki, ale powiem szczerze, ze na dłuższą metę... może się nie dać.Póki co mam takie zobojętnienie a jak mam jakieś zajęcie w robocie to podchodzę do niej spokojnie na zasadzie "na odwal się zrobię a potem odpieprzcie się ode mnie"
Inna opcja to szukanie wsparcia u wspolpracowników, tworzenie bliskich, silnych relacji pt. MY (pracownicy) vs ONI (władza) - wiadomo nie od dziś, że wspolny wrog najlepiej łączy )) w efekcie gdy w obecnej firmie zaczely sie afery, problemy i zmiany w kierownictwie (lepiej nie gadać na forum, opowiem jak kiedys sie spotkamy xDDDDD), moj srednio zżyty, kilkunastoosobowy dział, za moją namową, udał się na integrację; w środku tygodnia spilismy się jak dzikie świnie i dzien pozniej wspolnie leczylismy masakrycznego kaca wladza tak samo do niczego, nadal nie bedzie podwyzek ani pelnych etatów, ale przynajmniej inaczej podchodzi się do tych ludzi, ktorych widuje sie na codzien. Inaczej - zdecydowanie na plus. W efekcie inaczej podchodzi sie do samej pracy.
Ostatnia możliwość radzenia sobie z problemami w firmie, to wkręcenie sie w personalne, różnorodne wojny i rywalizacje z innymi pracownikami, z których nigdy nie wynika nic dobrego, zwlaszcza jak z ich względu najbardziej ambitna, wyjebista i w ogole WOW osoba z firmy (typowa do bólu trójka, tak btw) zostaje nagle posunięta dyscyplinarnie za oszustwa xDDDD Też dłuuuga zabawna historia.
Z moich ostatnich doswiadczeń, wysuwa się więc jedno rozwiazanie - spróbujcie pobawić się w integracje. To jedyna możliwość zmian na jakiejkolwiek płaszczyznie, ktora jest od was zależna w momencie kiedy nie chce się otwartej wojny z zarządem/kierownictwem, niosącej ze sobą ryzyko zwolnienia. Nie ma sensu się odczłowieczać i uobojętniać dopóki są jakiekolwiek inne rozwiazania.
xxx xx/xx XXXx
- SuperDurson
- Moderator
- Posty: 2939
- Rejestracja: sobota, 6 września 2008, 12:45
- Enneatyp: Lojalista
- Lokalizacja: Kraków
Re: Mechanizmy obronne 8
Ciekawe. Zastanawiam się czy dobrze rozumiem -> Dołujesz się i dlatego jesteś w pracy nieefektywny, bo masz swoich współpracowników za niereformowalnych idiotów?