Błędy Waszych rodziców

Wiadomość
Autor
Marek
VIP
VIP
Posty: 718
Rejestracja: sobota, 16 grudnia 2006, 21:59
Lokalizacja: nibylandia

Błędy Waszych rodziców

#1 Post autor: Marek » środa, 20 grudnia 2006, 00:30

Zapewne nasi rodzice popełnili jakieś błędy w wychowaniu, w końcu jesteśmy 4. Których z nich nie chcielibyście powtórzyć i jacy chlelibyście być dla swoich ewentualnych przyszłych dzieci?

Ja osobiście chciałbym być wyrozumiały. Dużo rozmów o wszystkim, nie tylko o nauce. Nie narzucać opinii/zdania na dany temat, pozostawić pole do wykreowania własnego. Nie spełniać swoich ambicji za pośrednictwem dzieciaka. Ogółem chciałbym być przyjacielem dla swojego dziecka. Oczywiście są granice, których nie można przekraczać, jak trzeba będzie to skrzyczę i dam szlaban. Nie chciałbym robić z niego Chopina, czy Einsteina. Jeśli będzie chciało pójdzie na studia, jeśli nie - będzie kopało doły - byle robiło w życiu to co lubi i było szczęśliwe. A i ważna rzecz - nie stosować argumentu wieku, tzn. "Masz 10 lat, gówno wiesz o życiu, twoje zdanie się nie liczy w tej rodzinie, smarku".



Awatar użytkownika
Basketcase
Posty: 716
Rejestracja: czwartek, 12 października 2006, 23:09

#2 Post autor: Basketcase » środa, 20 grudnia 2006, 00:36

Że mnie spłodzili?
Obrazek

Sebastian
Posty: 21
Rejestracja: niedziela, 10 grudnia 2006, 03:47
Lokalizacja: ja się tu wziąłem?

#3 Post autor: Sebastian » środa, 20 grudnia 2006, 01:34

Nikt nie jest doskonały, tak samo jak i nasi rodzice - a szkoda :/ Popełnianie błędów przy wychowaniu to niestety normalka - mam nadzieję, że ja popełnię ich jak najmniej:P
Oczywiście jeśli się ich doigram (chyba nieodpowiednie słowo) tych dzieci...

Postarałbym się być wyrozumiały - to konieczne - żeby mieć z nimi dobry kontakt. Rozmowy o czym tylko trzeba - jak z przyjacielem - o wszystkim o czym moje dziecko czułoby lub ja czułbym potrzebę (niekoniecznie o poważnych sprawach). Chciałbym być bliskim przyjacielem, ale także przez swoje doświadczenie pomóc... Nie rozkazywać czy wymuszać, aby wyszło na moje, ale radzić we wszystkim w czym mogę przez swoje doświadczenie pomóc! Kiedy trzeba to też i bezwzględnie wymagać a nawet wymuszać kiedy widzę, że zbliża się jakaś katastrofa! Jednocześnie przyznam, że każdy musi przy okazji dorastania popełniać jakieś błędy i się na nich uczyć, bo niektórych spraw nie da się zrozumieć jeśli się ich na swojej skórze nie odczuje...

Będę się starał jak tylko mogę!!! Jak wyjdzie? Los pokaże...
4wpyte, znaczy w 5

Awatar użytkownika
aliszien
VIP
VIP
Posty: 1459
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 14:07
Lokalizacja: Warszawy

#4 Post autor: aliszien » środa, 20 grudnia 2006, 10:33

Byli zabiegani i wychowywałam się sama.
Urządzali w małżeństwie dzikie kłótnie i wrzaski, co doprowadziło mnie do rozstroju nerwowego. Obiecałam sobie wtedy, że nigdy nie wyjdę za mąż (średnio się udało), związku nie można ratować za wszelką cenę i że prędzej wychowam swoje dziecko sama niż narażę je na taką atmosferę w domu.
Efekt jest taki, że nie potrafię krzyczeć i awanturować się (mój domowy wrzaskun twierdzi, że byłabym zdrowsza emocjonalnie gdybym się czasem wywrzeszczała), a gdy kłócę się ze swoim facetem, to wydaje mi się, że wali się świat, wszystko się kończy (jakbym znowu miała kilka lat).
Nie chcę żeby moje dziecko przeżywało to samo co ja.
4w5, INFj, sp/sx

Awatar użytkownika
Mamba
Posty: 115
Rejestracja: piątek, 13 października 2006, 12:52

#5 Post autor: Mamba » środa, 20 grudnia 2006, 14:55

Że nie zdecydowali się usunąć tej ciąży. Że za dużo ode mnie wymagali, a ja nie mogłam temu sprostać. Że ograniczali moje życie towarzystkie. Że nie miałam przez nich przyjaciół. Że musiałam kłamać, żeby gdziekolwiek wyjść. Że zaczęłam przez nich ćpać. Że zniszczyli mi życie, chociaż... Chcieli dobrze. I teraz widzę, że cokolwiek by nie zrobili, nie mogli by uniknąć mojego nieszczęścia. Gdyby mnie nie pilnowali olałabym szkołę i spieprzyła sobie przyszłość. Ale w sumie i tak się tak stało, bo ja wszystko robiłam w ukryciu. A teraz w dodatku ich nienawidzę, do dzisiaj :) i dobrze wiem, że wszystko co osiągnęłam, osiągnęlam SAMA, a oni w niczym mi nie pomogli. A to co najważniejsze czyli przyjaźń, miłość i wolność zdobyłam za ich plecami. Teraz jedyne co trzyma mnie przy życiu to świadomość, że niezależność i własne mieszkanie są już bardzo blisko. I jak tak teraz patrzę na nich i na siebie... To ja nie chcę mieć dzieci.

Heh... Ja niewdzięczna. Oni tak się starali, przecież byłam ich oczkiem w głowie. Tylko, że przegięli, bo w pewnym momencie stałam się już ich własnością. Że byli rygorystycznymi despotami to mało powiedziane, bo mi NIC nie było wolno. I zawsze inni mieli lepiej. Ta świadomość niejednokrotnie sprawiała, że miałam ochotę się zabić. No bo dlaczego właśnie ja? Myślę, że zachowanie moich starych jednak ostro zryło mi psychikę. To, że zrywam znajomość odrazu po tym, jak ktoś mi mówi co mam robić (a nie daj boże, jak rządzi mną partner, bo wtedy to już potrafię wyjść bez słowa i już nigdy się nie odezwać), to tylko jeden z przykładów. Byłoby więcej, ale szczerze mówiąc średnio chce mi się pisać, a Was to mało obchodzi :)

Dziękuję.
Chyba jednak niezbyt zdrowa 7w8 :) ale taka, która ma w sobie coś z 4w3. (ENFP) sx/so/sp

Awatar użytkownika
aliszien
VIP
VIP
Posty: 1459
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 14:07
Lokalizacja: Warszawy

#6 Post autor: aliszien » środa, 20 grudnia 2006, 15:15

Basketcase pisze:Że mnie spłodzili?
Mamba pisze:Że nie zdecydowali się usunąć tej ciąży. dlaczego właśnie ja?
Zaskakuje mnie taki tok myślenia (mam kumpla, który kiedyś miał identyczne podejście). Z jednej strony osoba pisze, że żaluje, że przyszła na świat, z drugiej nie ma odwagi, żeby się sama z niego wylogować lub poprosić kogoś by jej w tym pomógł.
Nie namawiam tu do samobójstw.
Naprawdę ani jeden dzień, minuta, spotkanie, doświadczenie waszego życia nie było warte tego punktu w którym teraz jesteście :?:

Też mam czasami dość, ale z drugiej strony to co za mną to rzecz, której nigdy żałować nie będę. Jakie by to życie nie było cieszę się, że się urodziłam.

EDIT: Napisałam to też dlatego, że znam dziewczynę, która żyje tylko dlatego, że jej matka przez pierwsze trzy miesiące ciąży miała "okres" i kiedy się zorientowała było za późno na zabieg (wcześniejsze ciąże przerwała). Nigdy nie kryła się z tym przed córką. O dziwo, obie mają ze sobą super kontakty i kochają się. Koleżanka mówi tylko, że to dziwne uczucie wiedzieć, że żyje się przez taki przypadek.
Ostatnio zmieniony środa, 20 grudnia 2006, 15:45 przez aliszien, łącznie zmieniany 1 raz.
4w5, INFj, sp/sx

Awatar użytkownika
Mamba
Posty: 115
Rejestracja: piątek, 13 października 2006, 12:52

#7 Post autor: Mamba » środa, 20 grudnia 2006, 15:25

aliszien pisze:
Basketcase pisze:Że mnie spłodzili?
Mamba pisze:Że nie zdecydowali się usunąć tej ciąży. dlaczego właśnie ja?
Zaskakuje mnie taki tok myślenia (mam kumpla, który kiedyś miał identyczne podejście). Z jednej strony osoba pisze, że żaluje, że przyszła na świat, z drugiej nie ma odwagi, żeby się sama z niego wylogować lub poprosić kogoś by jej w tym pomógł.
Nie namawiam tu do samobójstw.
Naprawdę ani jeden dzień, minuta, spotkanie, doświadczenie waszego życia nie było warte tego punktu w którym teraz jesteście :?:

Też mam czasami dość, ale z drugiej strony to co za mną to rzecz, której nigdy żałować nie będę. Jakie by to życie nie było cieszę się, że się urodziłam.
Jak tak się zastanowić, to rzeczywiście są rzeczy dla których warto żyć. Zdarzały się dobre chwile, ale niestety więcej było tych złych. Chyba, że ja zwyczajnie nie umiem się cieszyć z tego co mam (z resztą nigdy tego nie potrafiłam...). A jesli chodzi o samobójstwo... Heh, gdybym nie była popie******* tchórzem, nie bała się bólu fizycznego i nie miała już tych resztek nadziei, że kiedyś może być lepiej, pewnie nawet bym się nie zastanawiała. A tak to żyję zawieszona, niby myślę o samobójstwie, ale nigdy się nie odważę. Żałosne.
Chyba jednak niezbyt zdrowa 7w8 :) ale taka, która ma w sobie coś z 4w3. (ENFP) sx/so/sp

Mikhael
Posty: 132
Rejestracja: piątek, 8 grudnia 2006, 21:45

#8 Post autor: Mikhael » środa, 20 grudnia 2006, 21:34

Mamba pisze:Jak tak się zastanowić, to rzeczywiście są rzeczy dla których warto żyć. Zdarzały się dobre chwile, ale niestety więcej było tych złych.
"Złe" doświadczenia paradoksalnie nie są do końca negatywne. Mówi się że cierpienie uszlachetnia - czyni wartościowym człowiekiem. Według mnie jest chyba najlepszym nauczycielem (chociaż lekcje są bolesne). Buddyzm mówi, aby nie szufladkować doświadczeń na dobre i złe tylko przyjmować oba i traktować je na równi wyciągając zarówno z tych dobrych jak i złych naukę.

Marek
VIP
VIP
Posty: 718
Rejestracja: sobota, 16 grudnia 2006, 21:59
Lokalizacja: nibylandia

#9 Post autor: Marek » środa, 20 grudnia 2006, 22:17

A czy odczuwacie czasem uczucie strachu, że będziecie w przyszłości tacy, jak Wasi rodzice?

Czasem nachodzi mnie paniczny strach, że moje przyszłe, 'dorosłe' życie będzie wyglądało tak jak życie mojego ojca - to jest, praca > dom > TV. Tzw. ziemniak. Ćwiczy kciuka, nie ma żadnych pasji, okropny oportunista, materialista i egoista. Boję się, że będę taki jak on. Ja chcę korzystać z życia, rozwijać pasje. Wiem, że zależy to tylko i wyłącznie ode mnie. Ale niektóre cechy odziedzicza się w genach.... :roll:

Awatar użytkownika
Kiciak
Posty: 384
Rejestracja: piątek, 27 października 2006, 19:12
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

#10 Post autor: Kiciak » środa, 20 grudnia 2006, 22:39

napisze wam szczerze, ze strasznie mi zal was

moj ojciec nigdy nie byl dla mnie ojcem, jedyne co potrafil zrobic to opieprzyc mnie za to, ze zostawilam 3 okruszki na stole, dlatego uwazam teraz ze nie mam ojca.
matka sie stara, by miec ze mna dobre relacje, ale pomimo tego nie mam do niej zaufania i nie mam ochoty sie do niej odzywac.
mam jeszcze brata, ktorego nie wiem ile mialam razy ochote w zyciu zabic (niewiele brakowalo zebym sie na niego rzucila z nozem).
dlatego mam wrazenie, ze nigdy rodziny nie mialam. po polsku tego sie wyrazic nie da, ale 'this is my house, not home', z ktorego wynioslam jedynie umiejetnosc nienawidzenia, pomimo tego, ze nauczylam sie kochac dzieki mojemu chlopakowi (nie przyszlo to latwo), nie umiem poczuc tego, ze on nie kocha, z czego od dziecinstwa do dzisaij czuje sie samotna, bez zadnej duszy przy sobie. nie przeszkadzalo mi to do czasu kiedy sie zakochalam.

dlatego tez nie zamierzam miec dzieci, bo obawiam sie ze ich nie bede z wtanie pokochac.
8w7 sp/sx/so oraz wplyw z 4 i dumna z tego :D ISTP
"Szybko zmieniający się temperament, markotność, egocentryzm, gwałtowne wybuchy gniewu"
coz ;) i pragne dodac ze jestem wredna! ;)

Marek
VIP
VIP
Posty: 718
Rejestracja: sobota, 16 grudnia 2006, 21:59
Lokalizacja: nibylandia

#11 Post autor: Marek » środa, 20 grudnia 2006, 22:44

Kiciak pisze: moj ojciec nigdy nie byl dla mnie ojcem, jedyne co potrafil zrobic to opieprzyc mnie za to, ze zostawilam 3 okruszki na stole, dlatego uwazam teraz ze nie mam ojca.
matka sie stara, by miec ze mna dobre relacje, ale pomimo tego nie mam do niej zaufania i nie mam ochoty sie do niej odzywac.
Dokładnie taka sama sytuacja u mnie. Tyle, że starszy brat to mój przyjaciel. Niestety ostatnimi czasy rzadko się widujemy ze względu na odległość, która dzieli miejsca, w których mieszkamy. Ale to już osobna historia, nie będę topicu zaśmiecał ;)

Awatar użytkownika
Kiciak
Posty: 384
Rejestracja: piątek, 27 października 2006, 19:12
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

#12 Post autor: Kiciak » środa, 20 grudnia 2006, 22:47

to masz szczescie, ja sie wogole zastanawiam jak rodzina, cos takiego moze istniec, to jest okropne
8w7 sp/sx/so oraz wplyw z 4 i dumna z tego :D ISTP
"Szybko zmieniający się temperament, markotność, egocentryzm, gwałtowne wybuchy gniewu"
coz ;) i pragne dodac ze jestem wredna! ;)

Alagos
Posty: 7
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 12:08

#13 Post autor: Alagos » środa, 3 stycznia 2007, 17:29

/usunięte/
Ostatnio zmieniony czwartek, 3 kwietnia 2008, 20:42 przez Alagos, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Gabriel
Posty: 780
Rejestracja: niedziela, 3 grudnia 2006, 11:11

#14 Post autor: Gabriel » środa, 3 stycznia 2007, 17:58

Alagos podziwiam cię za tą wewnętrzną siłę. Wszystko dookoła sie jebie, a ty studiujesz, pracujesz. Mam dużo samozaparcia jeśli chodzi o pracę nad sobą itd., jeśli coś kocham albo mi na tym zależy to też mogę byc non stop "on", ale jeśli chodzi o nauke to zero motywacji.
ewutek pisze:Uśmiechnięty chłopiec o dziewczęcych rysach.
Nie ma już dla mnie nadziei. :lol:
4w3 sp lub sx / so ENFJ

Selena
Posty: 22
Rejestracja: środa, 29 listopada 2006, 16:05
Lokalizacja: z miasta

#15 Post autor: Selena » środa, 3 stycznia 2007, 18:01

1. Moi rodzice... od początku chcieli, żebym była idealnym dzieckiem. Dokładnie mój ojciec. Bardzo chciał, abym była grzeczna, poukładana dobrze się ucząca dziewczynka. Do 3 klasy wzorowo się uczyłam, w 4 też, ale zaczęłam dostawać od czasu do czasu jedynkę, to już był grymas i niezadowolenie. W gimnazjum, w szczególności teraz, niezbyt mi dobrze idzie. Ma do mnie pretensję. Raz babcia powiedziała: 'A on chciał, żebyś była jego idealnym dzieckiem'. Przecież ideałów nie ma, do cholery. Cóż, za bardzo się zamarzył kiedy jeszcze byłam w brzuchu mamy.
2. Moi rodzice mi rozpieszczali. Kupywali mi lalki, wszystko to, czego chciałam (mój ojciec). Często niektóre rzeczy robili za mnie.
Przez rozpieszczanie czasami nie mogę poradzić sobie w życiu.

Mogłabym być szczęśliwą osobą, ale to nie prez rodziców. Oni chcieli, żebym była szczęśliwa. To wina otoczenia i rówieśników.
LICZ TYLKO NA SIEBIE!
4w5

ODPOWIEDZ