Nie chce skreślać go tak szybko, bo nie ukrywam zależy mi. Uważam, że możemy sobie pomóc, mamy sobie wzajemnie coś do zaoferowania. To nie jest tak, że jego zachowanie składa się tylko z fochów i chorych oczekiwań. Tylko kaliber tych zachowań jest nie do zaakceptowania...O kurczę, przecież ten koleś to jakiś narcyz albo inny psychopata. Dlaczego jeszcze z nim jesteś?
Z tego co mi otwarcie powiedział na początku znajomości, po rozstaniu korzystał z pomocy psychologa. Przyznał że bardzo ciężko je przeżywał ale rozmowy z psychologiem (jego znajomym) mu pomagały. Już wtedy zapaliła mi się wielka czerwona lampka alarmowa.. ale też korzystałam w swoim życiu z takiej pomocy (po rozwodzie rodziców), więc to jeszcze nie koniec świata. Specjaliści są w końcu od tego żeby pomagać.Nie zaszkodziłoby gdyby spróbował jakiejś terapii. Najlepiej indywidualnej, ale nie sądzę by udało Ci się go do niej namówić. Bo przecież w jego oczach to nie on ma problem, to świat był niewdzięczny i go wykorzystał. Możesz spróbować od innej strony - zaproponować Wam terapię dla par. Ale to się uda i zadziała tylko i wyłącznie wtedy, gdy Twój dwójek uzna za autorytet terapeutę. On zapewne jeśli zgodzi się na taką terapię to dlatego, że uzna, że terapeuta pomoże Ci zrozumieć, że on ma rację jeśli terapeuta będzie dobry, to w trakcie wyjdzie na jaw, że to nie wygląda tak kolorowo jak dwójek to postrzega. I wtedy będą dwa wyjścia. Albo dwójek uzna, że terapeuta jest do dupy i się nie zna, po czym wycofa się z tych spotkań, lub jednak coś mu zaświta i zacznie nad sobą pracować.
Albo ja nie wytrzymam bo nie jestem osobą, która w związkach daje sobie w kaszę dmuchać, ekspresowo i czasem bez większej rozwagi mówie co mi nie leży (w kontaktach z innymi ludźmi jestem mniej agresywna i raczej mocno kompromisowa). Póki co przez to "książe z bajki" nie odzywa sie do mnie trzeci dzień, nie odbiera telefonów, nie odpisuje... może dobrze, nabrałam sporo dystansu i zamiast początkowego poczucia winy, w które dałam się wpędzić jestem zwyczajnie wściekła na jego dziecinade.
Dzięki za troskę, ale to chyba lekka przesada Nie jesteśmy na takim etapie, żeby mógł mi cokolwiek zrobić. Jak pisałam mieszkamy osobno, on ucieka w prace dużo, nie ma czasu na takie pierdoły jak stalkowanie i psucie mi życia jeśli byśmy się rozstali. Sądzę, że raczej by się jeszcze bardziej załamał.Już pomyśl jak to zrobić tak, by nie mógł Cię stalkować i szantażować. Poszukaj sojuszników np. kogoś z rodziny. Zainteresuj się prawem. Jest od Ciebie znacznie starszy, a jednocześnie widać że ma coś z głową.
Jeszcze raz dziękuje za opinie, nawet te mrożące mi krew w żyłach Zobaczymy jak to sie dalej potyczy, jak Książe oczywiście zrezygnuje ze swojego fochowatego milczenia