Dzieciństwo Czwórek

Wiadomość
Autor
ktośtam
VIP
VIP
Posty: 973
Rejestracja: poniedziałek, 25 grudnia 2006, 19:25

#61 Post autor: ktośtam » sobota, 6 stycznia 2007, 14:13

Ja nie zawsze lubię rozmawiać a poznawanie nowych ludzi jest dla mnie męczące.



Selena
Posty: 22
Rejestracja: środa, 29 listopada 2006, 16:05
Lokalizacja: z miasta

#62 Post autor: Selena » sobota, 6 stycznia 2007, 14:15

Dla mnie też, ja jestem rozmowna w gronie ludzi, do których mam zaufanie. Dlatego nienawidzę sama jeździć autobusem i tęsknie za jakąś rozmową ze znajomym.
LICZ TYLKO NA SIEBIE!
4w5

Awatar użytkownika
Gabriel
Posty: 780
Rejestracja: niedziela, 3 grudnia 2006, 11:11

#63 Post autor: Gabriel » sobota, 6 stycznia 2007, 14:34

Eee tam... Przyjdzie z czasem. Jak się idzie do liceum, zmienia towarzystwo i trzeba wszystkich poznać to nabiera się większej zdolności do nawiązywania kontaktów :) Po pewnym czasie można już gadać z każdym i o wszystkim (no, prawie z każdym i prawie o wszystkim ;)) Mijasz masę ludzi na ulicy, w drodze autobusem do i ze szkoły spotykasz znajomych (każdego dnia innych) i z każdym da się w końcu pogadać. Człowiek to istota społeczna jakby nie patrzeć. A kiedyś też byłem cholernie nieśmiały, do dziś mi trochę zostało, ale wszystkego da się nauczyć.
ewutek pisze:Uśmiechnięty chłopiec o dziewczęcych rysach.
Nie ma już dla mnie nadziei. :lol:
4w3 sp lub sx / so ENFJ

ktośtam
VIP
VIP
Posty: 973
Rejestracja: poniedziałek, 25 grudnia 2006, 19:25

#64 Post autor: ktośtam » sobota, 6 stycznia 2007, 14:41

Nie zawsze. W liceum bardzo trudno przychodziło mi pozawanie nowych ludzi. Dzisiaj znam właściwie tylko moją klasę i pięć osób spoza niej. (jestem w klasie maturalnej)

Awatar użytkownika
Nif
Posty: 372
Rejestracja: wtorek, 19 grudnia 2006, 09:34
Lokalizacja: z Krainy Mgieł
Kontakt:

#65 Post autor: Nif » sobota, 6 stycznia 2007, 16:01

Ja moich przyjaciół znalazłam poza szkołą. 4w3 z pewnością są bardziej towarzyskie. Ja nie mam żadnych problemów żeby zacząć rozmawiać z zupełnie obcą osobą - ale ogólnie jestem bardzo otwarta na ludzi i do tego jestem nienormalna, wiec pewnie to skutek uboczny :P
Emo i dumna z tego
4w3 , ENFP

Awatar użytkownika
Basketcase
Posty: 716
Rejestracja: czwartek, 12 października 2006, 23:09

#66 Post autor: Basketcase » sobota, 6 stycznia 2007, 18:27

Ja umiejętności społecznych w liceum nabrałem, tylko po to, żeby je stracić, dochodząc do wniosku, że posiadanie "znajomych" jest kompletnie bez sensu i izolując się bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Co Gabriel doradzi mi w takiej sytuacji?
Obrazek

Lone wolf
Posty: 95
Rejestracja: sobota, 6 stycznia 2007, 16:11
Lokalizacja: zza grobu

#67 Post autor: Lone wolf » sobota, 6 stycznia 2007, 18:27

ogolnie w czasie szkoly i po jej skonczeniu jestem zdania ze ta instytucja smierdzi z tego wzgledu ze za duzo tam ludzi a tam gdzie jest duzo luda jest wielu debili z ktorymi musze utrzymywac kontakt przyjaciol szukalem raczej poza szkola a i tak efekty moich poszukiwan sa mizerne.
4w5
Oden! Guide our ships
Our axes, spears and swords
Guide us through storms that whip
And in brutal war...

Awatar użytkownika
Gabriel
Posty: 780
Rejestracja: niedziela, 3 grudnia 2006, 11:11

#68 Post autor: Gabriel » sobota, 6 stycznia 2007, 19:15

Basketcase pisze:Ja umiejętności społecznych w liceum nabrałem, tylko po to, żeby je stracić, dochodząc do wniosku, że posiadanie "znajomych" jest kompletnie bez sensu i izolując się bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Co Gabriel doradzi mi w takiej sytuacji?
Coś doradzi ;) Proponuję nie tracić wiary w ludzi. Spójrz na mojego wilczka w avatarze. On został skrzywdzony, ale nie traci nadziei. Są na tym świecie ludzie dobrzy i wartościowi, od których wiele można się nauczyć. Ba, jeśli taka myśl cię nie zdołuje, to są nawet ludzie lepsi od ciebie (człowiek z reguły lubi sądzić, że zawsze ma rację i dla siebie jest naj - ja tak np. mam i nie uważam tego za coś złego). Tylko trzeba ich poszukać. Podobne przyciga albo podobne albo przeciwieństwo. Daj po sobie poznać jakich ludzi szukasz. Nawet jeśli zostanie się wystawionym do wiatru, nawet jeśli zostanie się przez kogoś zranionym, bedzie sie cierpiało to i tak warto szukać dobrych ludzi. Inni wpływaja na nas mocniej, niz nam sie wydaje. Rozwój w otoczeniu życzliwych dla ciebie ludzi jest o niebo łatwiejszy i przyjemniejszy. Warto więc się o nich postarać. Dla "znajomych" mam poprzeczkę na pewnym poziomie hm... "intymności". Poza tą granice z nimi nie wykraczam, a zawsze przyjemniej jest pogadać z kimś w autobusie. Z innymi jestem bliżej. To normalne. Nie dla każdego można być szczerym.
ewutek pisze:Uśmiechnięty chłopiec o dziewczęcych rysach.
Nie ma już dla mnie nadziei. :lol:
4w3 sp lub sx / so ENFJ

Marek
VIP
VIP
Posty: 718
Rejestracja: sobota, 16 grudnia 2006, 21:59
Lokalizacja: nibylandia

#69 Post autor: Marek » sobota, 6 stycznia 2007, 21:44

Lone wolf pisze:ogolnie w czasie szkoly i po jej skonczeniu jestem zdania ze ta instytucja smierdzi z tego wzgledu ze za duzo tam ludzi a tam gdzie jest duzo luda jest wielu debili z ktorymi musze utrzymywac kontakt
Dokładnie. Ci wszyscy ludzie są kumplami na siłę. Ja tam w ogóle nie pasuję, ale gadać z kimś muszę, taka ma natura.

Lone wolf
Posty: 95
Rejestracja: sobota, 6 stycznia 2007, 16:11
Lokalizacja: zza grobu

#70 Post autor: Lone wolf » sobota, 6 stycznia 2007, 22:46

ja mam trzy szkoly za soba. a z iloma ludzmi utrzymuje kontakt? niech policze... podstawowka-0, gimnazjum-0,liceum-1 (i to jeszcze nie z mojej klasy). nie liczylem tych osob z ktorymi wymienie pozdrowienie jak ich mine na ulicy bo to nijak nie jest utrzymywanie kontaktow. po drodze byla cala masa imprez. ja bylem na jednej o ile mnie pamiec nie myli. to bylo cos w gimnazjum. potem niew bylem na zadnej z studniowka wlacznie.
4w5
Oden! Guide our ships
Our axes, spears and swords
Guide us through storms that whip
And in brutal war...

Awatar użytkownika
ibidem
Posty: 119
Rejestracja: wtorek, 2 stycznia 2007, 12:57

#71 Post autor: ibidem » czwartek, 25 stycznia 2007, 23:44

<bump>

Dziecinstwo, etap ktory juz od jakiegos czasu mam za soba. Bywalo bardzo szczesliwe, bywalo zupelnie przecietne, bywalo tez, ze dawalo mi po d**ie w sposob perfidny - a moze po prostu w typowy dla Czwórek sposob przesadzam :>.
Gdy sie urodzilem, bylem piata osoba na trzydziestu metrach kwadratowych. Potem, urodzila sie moja siostra, a rodzice dostali przydzial na wlasne mieszkanie, wiec nie moge powiedziec, ze pamietam ten scisk ;). Nigdy nie mialem poczucia, ze sis zabiera mi uwage rodzicow, swiadomie ani (chyba) podswiadomie - co najwyzej, ze traktuja nas bardzo niesprawiedliwie i jestem o tym przekonany. Ale i tak dobrze sie rozumiemy.
Podobnie jak wielu piszacych wyzej, bylem zdolniachą. Glod wiedzy, wczesnie nauczylem sie czytac, ogladalem ze zrozumieniem kreskowki po angielsku, w wieku 6-7 lat mase czasu spedzalem w osiedlowej bibliotece. W ogole okres przedszkola byl dla mnie chyba najlepszy - czulem sie czescia grupy, dogadywalem sie z ludzmi i bylo naprawde fajnie. Fakt, ze bylem niesamowicie wrazliwy (w sensie negatywnym, az do przesady - co stwarzalo problemy podczas ogladania telewizji czy sluchania bajek na dobranoc).
Potem, byla podstawowka, a potem gimanzjum, przelom tych dwoch szkol wiaze sie z moimi najgorszymi wspomnieniami :(. Nie dosc, ze nie pasowalem do towarzystwa, ktore draznily moje dobre oceny i aktywnosc, to jeszcze sie roztyłem. Wraz z emocjonalnoscia, dalo to idealna pozywke do stworzenia ze mnie kozla ofiarnego. WFy mielismy na basenie, do dzis nie chodze na basen :>. Nienawidze takich miejsc, mam paskudne wspomnienia.
Mniej wiecej wtedy przyszedl moment, kiedy mocno postanowilem przestac dawac satysfakcje tym, ktorzy lubili mnie publicznie psychicznie lamac. Przestalem okazywac emocje na zewnatrz, koncentrowalem sie na nienawisci do tych ludzi, ktora nigdy nie znalazla ujscia (bylem slaby). Gdybym wtedy wiedzial o psychologii to co teraz, nie zrobilbym takiej glupoty...

Efekty latwe do przewidzenia - kompleksy, izolacja, introwertyzm, brak zaufania do ludzi, bo jedni z moich najlepszych tzw. kolegow stali sie najbardziej gorliwymi przesladowcami. Wiadomo, lans. W tym momencie stalem sie 4w5.
Dociagnalem do konca gimnazjum, pod koniec juz calkiem niezle - zaczalem uprawiac sport, wygladalem jak czlowiek - z czego ciesze sie do dzisiaj 8), swietnie mi poszedl egzamin, ale wciaz bylem bardzo samotny. Po przyjsciu do LO panicznie sie balem powtorki z rozrywki, wiec na wszelki wypadek sie odizolowalem. Na szczescie, szybko zlapalem z kimstam kontakt, poszedlem na jedna impreze, druga, po czym doszedlem do wniosku, ze za wszelka cene musze nauczyc sie funkcjonowac w spoleczenstwie. Nauczylem. To chyba najwazniejsze, co wynioslem ze szkoly sredniej.
Dzis jestem ekstrawertykiem, ktory zaczyna sie martwic dopiero, gdy nikt tego nie widzi, i unika sytuacji, w ktorych musi stawic czolo samemu sobie, przez szukanie towarzystwa. Mam jakies problemy, bo kto ich nie ma, ale sa niczym w porownaniu z tymi, ktore juz pokonalem.

Ktos pisal, ze czul sie w czasie rodzinnych imprez jak zabawka na kluczyk, przeznaczona do wystapien. Tez tego nienawidzilem, "a teraz cos powiedz", "a teraz pochwal sie swiadectwem", blah. Znacznie gorszy byl brak poczucia bezpieczenstwa w domu - materialnie w zadnym wypadku nic mi nie brakowalo, ale prowadzenie wlasnej dzialalnosci przez rodzicow wiazalo sie z jakimstam ryzykiem, wiec czuli sie zagrozeni. Nawet nie probowali tego poczucia zagrozenia nie przynosic do domu, atmosfera niekiedy byla wrecz gesta i bardzo, bardzo obciazajaca. Dziecko potrzebuje stabilnosci i poczucia pewnosci, ja go nie mialem. Po latach widze, ze ojciec po prostu jest m slaba psychike i tendencje do wyolbrzymiania. Nigdy nie mial tez dla mnie czasu, wrecz mial pretensje, ze wymagam od niego jeszcze jakichs pierdol, gdy chcialem troche "urwac" z tej jego krotkiej obecnosci w domu. Poczucie odrzucenia jest jednym z najsilniejszych, jakie mi towarzyszy w codziennym zyciu, odczuwam je czesto. Dodatkowo, czesto, bardzo czesto moglem odczuc, ze kogos rozczarowalem. Zdarza sie, ze ludzie robia cos niewlasciwego, odzywaja sie w nieodpowiedni sposob - dla mnie zawsze byla gotowa stara spiewka, ze "przeciez powinienes wiedziec, ze tak sie nie robi"; "jak mogles w ogole wpasc na cos takiego"; no i tak, do dzis musze sprawdzic, czy na pewno wszystko wzialem pod uwage i czy na pewno jestem w 100% w porzadku, co wkur*ia nawet mnie samego :>.

Alez sie rozpisalem :roll:

Awatar użytkownika
Lil^
Posty: 30
Rejestracja: niedziela, 21 stycznia 2007, 01:56
Lokalizacja: Poznań

#72 Post autor: Lil^ » piątek, 26 stycznia 2007, 00:08

Jako dziecko, byłam bardzo wrażliwa, nieufna, 'ostrożnie się bawiłam, ostrożnie nawiązywałam kontakty z rówieśnikami'. Nie wiem, chyba poniekąd przez ojca, bo sprawiał, że często się bałam - różnych rzeczy, w różnoraki sposób. W sumie wiele cech siebie z tamtego okresu zachowałam do dziś. Odkąd pamiętam, zamykałam się w świecie wyobraźni i - choć żyłam także 'na zewnątrz' - bezpieczniej czułam się właśnie w swoim małym kąciku dziwnych dziecięcych myśli. I tak jest do dziś.
4w5

Obłęd ci już wyżarł twój mózg.

naklatka
Posty: 15
Rejestracja: środa, 24 stycznia 2007, 20:12
Lokalizacja: Nibylandia

#73 Post autor: naklatka » piątek, 26 stycznia 2007, 16:48

Zawsze byłam "nadwrażliwą cholerą". Łaziłam własnymi ścieżkami po terenie przedszkola i snułam marzenia. Później utopił się moj starszy brat i zobaczyłam jego martwe ciało, jak je wyciągali z wody. To był szok, katatonia. Miałam koszmary, nic nie jadlam, do nikogo się nie odzywałam. Póxniej ojciec popadł w alkoholizm, matka w lekomanię. Matka była nadopiekuńcza, stałam sie jej jedynym dzieckiem. Aczkolwiek rodzice pracowali od rana do wieczora, a ja moglam robic co mi się zewnie podoba. Mieszkał z nami brat mojej mamy, miał wówczas 16 - 17 lat. To były lata 90', "wujek" był grungeowcem. Później się wyprowadził, a ja zostalam z tymi moimi rodzica, którzy klócili się naokrągło i grungem. Moi rodzice bardzo chcieli abym została genialna, w efekcie zaspokajalam ambije ojca i matki od 8 do 12 roku zycia. Jako bachorek czytałam Nietzsche'go, Fromm'a, słuchałam płyt taty (beatelsi, pink floyd), jeździłam konno, miałam dobre oceny. Wszystko niby ok, tylko cały czas się nie odzywałam, na każde słowo wypowiadane w moim kierunku burczałam "kxxxx mać" pod nosem, a dopiero potem odpowiadałam. Później rodzice się rzwiedli. Każde z nich kogoś poznało. Wtedy to juz mało mnie obeszło bo miałam swoje zajęcia, swój świat. Poznałam wielu wspaniałych ludzi, zrobiłam wiele wspaniałych rzeczy. Poznałam wielu wyniszczonych przez zycie ludzi, zrobiłąm wiele niefajnych rzeczy. Czasem doskonałe tłumię emocje, w tym sensie, ze nic po mnie nie widac dopiero gdy zostanę sama, a czasem po wzorku widac co myślę. Aaa jak byłam dzieckiem to była bardzo bezpośrednia, czyli pytałam o wszystko co chciałam wiedzieć i tych ludzi od których chchiałam to wiedzieć. czasem rodzice byli zawstydzeni:P
Proszę, nie psuj moich myśli
Zostaw coś za sobą
Proszę, nie psuj moich myśli

naklatka
Posty: 15
Rejestracja: środa, 24 stycznia 2007, 20:12
Lokalizacja: Nibylandia

#74 Post autor: naklatka » piątek, 26 stycznia 2007, 16:55

O napiszę jeszcze kilka wspomnień. pamiętam, że czasem wkurzałam się na dzieci bo mnie albo irytowaly, albo nie miałam o czym z nimi gadac. I wtedy czekałam az wszystkie naraz mnie przeproszą. I wtedy się zastanawiałam czy ewentualnie się z nimi pogodzic. Poprzez brata mamy miałam kontakt z wieloma starszymi osobami gdy byłam dzieckiem. Póxniej gdy jeździłam konno mając 9 lat wyglądałam na 14, a moje tamtejsze kolezanki czasme byly w wieku maturalnym. Wypowiadałam ię w zasadzie tak jak teraz. Pamiętam, że dosyć wcześnie zaczynałam odczuwać takie różne uczucia, których nie potrafiłam wtedy nazwać. Często śniła mi się śmierć kogoś z bliskich mi osob, moja. Zaczęłam mieć silną klaustrofobię. Gdy tylko poczułam, że ktoś zamyka mnie w jakims pomieszczeniu, czy chociazby w mieszkaniu i ze nie mam wplywu na to czy stamtąd wyjdę czy nie wpadałam w szał. Gdy byłam mała i się denerwowałam drapałm się i gryzłam.
Proszę, nie psuj moich myśli
Zostaw coś za sobą
Proszę, nie psuj moich myśli

Awatar użytkownika
IntellectualBlackDreamer
Posty: 29
Rejestracja: piątek, 19 stycznia 2007, 14:55
Lokalizacja: L!twa
Kontakt:

#75 Post autor: IntellectualBlackDreamer » sobota, 27 stycznia 2007, 08:17

Jako dziecko byłam nie ufna i z dystansem podchodziłam do dzieciaków ,
byli dla mnie takimi małymi idiotami . Trochę okrutne , wiem .

Juz jako dziecko lubiłam przebywać ze starszymi od siebie osobami bo automatycznie wydawali sie dla mnie mądrzejsi .

Inne dzieciaki mnie nie tolerowały bo nie mam wileńskiego akcentu , niby mam sie tym szczycić , ale przez wiele lat to bolało . Teraz jest lepiej .

Pamiętam , ze bawiąc sie lalkami tworzyłam straszne historie .Jak to rodzice porzucają swoje dziecko , a ono jest załamane i nikomu nie ufa .
Dość ciekawy scenariusz zabawy jak dla 7 , ale ja lubiłam sie bawić w bolesne historie .

Kto powiedział, że ludzie mają być szczęśliwi?


4w5 INFP

ODPOWIEDZ