Szczerze mówiąc poczułam lekkie ukłucie.. moze dlatego ze troche w tym prawdy a może dlatego ze:
Druga czesc stwierdzenia akurat mnie nie dotyczy, nie lubie sie uzewnetrzniac przed innymi, dusze w sobie uczucia, nie jestem osoba ktora zalewa znajomych 1000cami problemów. Zwykle ludzie musza ze mnie sila wyciagac, co mi lezy na wątrobie. Druga sprawa: jesli ktos mowi "jestem beznadziejna/y" to w moim odczuciu nie ma na mysli "to przez ciebie tak sie czuje" tylko liczy na to ze druga osoba odpowie mu "nie mow tak, przeciez jestes wspanialy, wartosciowy etc" . Jezeli mi zdarza sie stwierdzic "ale jestem beznadziejna/glupia/itp" znajomy/a mowi wtedy "faktycznie, bardziej beznadziejnej osoby w zyciu nie spotkałem/am " i mamy ubaw, taki mały zarcik "hahaha"Niska samoocena też mnie u nich denerwuje. Jak 4 czuje sie bezwartościowa to po prostu ma doła i sama się z nim prędzej czy pozniej upora, a 6 są przewrażliwona na punkcie swojej (bez)wartościowosci i za dużo histeryzują przed otoczeniem. Lubią mówić: "Jestem beznadziejna" w taki sposób, jakby to mi wyrzucały, jakbym to ja był winny.
I jeszcze coś:
Gabriel:
Dobrze, że chociaż masz tego świadomość, bo ja już dawno zauważyłam w Twoich wypowiedziach to 'skrzywienie'Ogólnie od jakiegoś czasu mam gorszy okres. Enneagram skrzywił mój pogląd na świat. Już żaden człowiek nie wydaje mi się absolutnie indywidualny albo jakiś "bez skazy". Dość szybko zgaduję typy ludzi, niemal intuicyjnie. I od razu wiem, jakie potencjalne wady w takim człowieku siedzą.