Imprezy
Knajpa jest dla mnie bez sensu bo tam jest drogo, leci zazwyczaj głośno muzyka i trzeba krzyczeć żeby się dogadać, jest ogólnie przytłaczająca atmosfera a rano się ma większego kaca. Mimo to jak jestem najebany i ktoś chce wracając do domu zajść do pobliskiej knajpy to czasami z nim idę i to nawet chętnie. Ale na trzeźwo nigdy nie podejmuję takiej decyzji.
Dyskoteka to już w ogóle beton. Nie bywam i nie zamierzam. Koksiarze i szpanerzy z włoskami na żel podrywający głupie małolaty to dla mnie mało interesujące towarzystwo.
Jak już impreza to w towarzystwie ludzi których znam najlepiej i w domu, na powietrzu albo u nas w sali prób (co jest najczęstszą opcją). Koncerty lubię ale ostatnio też rzadko bywam bo takie jakie mnie interesują są w moim mieście od pewnego czasu organizowane w małej ciasnej knajpie.
Dyskoteka to już w ogóle beton. Nie bywam i nie zamierzam. Koksiarze i szpanerzy z włoskami na żel podrywający głupie małolaty to dla mnie mało interesujące towarzystwo.
Jak już impreza to w towarzystwie ludzi których znam najlepiej i w domu, na powietrzu albo u nas w sali prób (co jest najczęstszą opcją). Koncerty lubię ale ostatnio też rzadko bywam bo takie jakie mnie interesują są w moim mieście od pewnego czasu organizowane w małej ciasnej knajpie.
Cholera to miało pójść do Hyde Parku do działu fotek dlatego ciach!!
A skoro już tu jestem to napiszę, że nienawidze imprez. No chyba, że w gronie najbliższych, inaczej siedze w kącie i sie nie odzywam.
A skoro już tu jestem to napiszę, że nienawidze imprez. No chyba, że w gronie najbliższych, inaczej siedze w kącie i sie nie odzywam.
Ostatnio zmieniony niedziela, 1 lipca 2007, 22:48 przez lerolben, łącznie zmieniany 1 raz.
- sarnandynka
- Posty: 241
- Rejestracja: niedziela, 1 lipca 2007, 00:16
Szczerze powiedziawszy to nie bardzo rozumiem o co w tym chodzi. Na propozycje imprez na ogół odmawiam, chyba, że jakieś nowe środowisko chce się koniecznie integrować... A zresztą nawet jeśli przyjdę na imprezę- to skończy się to tak, że większość będzie mnie pytał dlaczego się nie bawię, tylko patrzę.
Rozumiem organizowanie różnych niekoniecznie poważnych uroczystości w gronie bliskich osób, ale masowe dyskoteki nie są dla mnie. Źle się tam czuję. No i ta okropna, głośna, wdzierająca się w mózg muzyka. Brrrrrrrr...
Rozumiem organizowanie różnych niekoniecznie poważnych uroczystości w gronie bliskich osób, ale masowe dyskoteki nie są dla mnie. Źle się tam czuję. No i ta okropna, głośna, wdzierająca się w mózg muzyka. Brrrrrrrr...
niegdys nienawidzilem dyskotek i imprez, lecz praca i "potrzeba" zmienia czlowieka. Teraz widze ze wystarczy sie przelamac i to koniec problemow z niesmialoscia i niechecia. Jesli chcecie zyc w hermetyczym swiecie jest to OK, nikt was moze zmusic do zmiany pogladow przyzwyczajen i wyborow. Jestem 5w4 i kiedys postanowilem sie usocjalizowac, nie jest to trudne, wystarczy ciekawa praca i troche checi. A ludzie nas lubia, lub szybko polubia, lecz trzeba czasami cos dac od siebie, pogadac, napic sie i nie myslec o tym ze otacza was horda tempakow ktorzy tylko czychaja na zbeszczesczenie naszej prywatnosci . Gdy ide na impreze to ide sie dobrze bawic, wiem jak to osiagnac i mam to czego pragne;). nie jest skomplikowane przesiedziec cala noc w kacie saczac piwo i patrzac jak inni sie ruszaja, tak samo trudne jest zapoznanie populacji danego miejsca, a rozmowe tez jest obserwacja cudzego modelu myslenia i daje znacznie wiecej.
Dyskoteki i imprezy odkryłem w sumie tak naprawdę niedawno. W moim odczuciu posiadówki domowe nie umywają się do tego co można doświadczyć w klubie. Trzeba tylko wyłączyć blokadę (można sobie wspomóc alkoholem) i jazda na parkiet! Tam i tak mało kto umie tańczyć, wystarczy się rozluźnić i machać swoimi kończynami na prawo i lewo.
Jeden z obszerniejszych zagadnień dla ludzi takich jak my ;]. Absolutnie żadne dyskoteki: tłok jeden powtarzający się bit, harmider, jakieś takie zamieszanie do którego chyba nigdy się nie wpasuje. Koncerty zdecydowanie bardziej choc trzeba mieć z kim na nie pójść. Domowe bibki owszem z tym że tu jes t przynajmniej u mnie duży haczyk. Niewiem czy inni też tak maja ale ja nie nawidze iść na impreze gdzie wszyscy sie już dobrze znaja a ja znam tylko jedna osobę.Zdecydowanie lepiej się czuję gdy albo jest wąskie grono mych przyjaciół, albo nikt nikogo nie zna. Gdy jest tak że jestes jedynym z 'poza' bardzo cieżko włączyc sie do dyskusji.
Inny problem to wychodzenie na takie imprezy przed którymi oczywiście jest strach i niepewniość. Taki mały ostatni przykładzik. Kumpel zapraszsa mnie na impreze gdzie oczywiście znam tylko 2 osoby. Ómawiamy się że zajdzie do mnie około 17 jednak jest możliwość że sam nie będzie mógł pójsc. Oczywiście do siedemnastej siedze jak na szpilkach ;] W głowie tysiąc wymówek dlaczego nie mogę iść, i jedna najważniejszsa myśl: Boże spraw by nie przyszedł. Gdy mija wyznaczona godzina na początek jest ulga, następnie zaniepokojenie 'A co jeśli poszedł bezemnie?' Ta myśl jest oczywiście się sprawdziła co oczywiście wywołało wkurwienie którego nie dałem po sobie poznać.
Ogólnie przez większość czasu wręcz modlitwa by mnie tam nie wyciągać gdy mnie nie wyciągają wielki zawód. Chore ale tego już nie zmienie ;]
Inny problem to wychodzenie na takie imprezy przed którymi oczywiście jest strach i niepewniość. Taki mały ostatni przykładzik. Kumpel zapraszsa mnie na impreze gdzie oczywiście znam tylko 2 osoby. Ómawiamy się że zajdzie do mnie około 17 jednak jest możliwość że sam nie będzie mógł pójsc. Oczywiście do siedemnastej siedze jak na szpilkach ;] W głowie tysiąc wymówek dlaczego nie mogę iść, i jedna najważniejszsa myśl: Boże spraw by nie przyszedł. Gdy mija wyznaczona godzina na początek jest ulga, następnie zaniepokojenie 'A co jeśli poszedł bezemnie?' Ta myśl jest oczywiście się sprawdziła co oczywiście wywołało wkurwienie którego nie dałem po sobie poznać.
Ogólnie przez większość czasu wręcz modlitwa by mnie tam nie wyciągać gdy mnie nie wyciągają wielki zawód. Chore ale tego już nie zmienie ;]
5w4, LII (INTj)
Nie cierpię dykotek! Jest za głośno żeby można było z kimś porozmawiać a rozmowa to dla mnie istotny element socjalizowania się.
Lubie imprezy, chociaż mam tendencję do pozostawania trochę z boku.
Choć nie powiem parę razy zdarzyło mi się być "duszą towarzystwa"
Jaki ja "mało piątkowy", co? ;P
Lubie imprezy, chociaż mam tendencję do pozostawania trochę z boku.
Choć nie powiem parę razy zdarzyło mi się być "duszą towarzystwa"
Jaki ja "mało piątkowy", co? ;P
5w4 INTp
-
- Posty: 14
- Rejestracja: sobota, 28 lipca 2007, 18:25
- Kontakt:
mimo bycia 5w4 jestem jednak ekstrawertykiem - ENTP
chociaz takich stereotypowych imprez generalnie nie lubie, ze wzgledu na towarzystwo i muzyke, zdarzaja mi sie wyjatki. poza tym uwielbiam koncerty i lubie tlumy. szczeoglnie takie w ktorych mozna podniesc obie nogi do gory i wciaz utrzymywac pozycje (jak to bywa pod scena.)
chociaz takich stereotypowych imprez generalnie nie lubie, ze wzgledu na towarzystwo i muzyke, zdarzaja mi sie wyjatki. poza tym uwielbiam koncerty i lubie tlumy. szczeoglnie takie w ktorych mozna podniesc obie nogi do gory i wciaz utrzymywac pozycje (jak to bywa pod scena.)
Imprezy - generalnie tak, ale tylko w kameralnym gronie. Im więcej osób, tym bardziej czuję się wyalienowany. Dyskoteki - nie, to wymaga pewnej ekspresji, której ja nie lubię. Co do "picia, aby się przełamać", to kompletnie nie uznaję takiego czegoś. Jeżeli zależy mi na nowej umiejętności społecznej, to dążę do jej zdobycia bez żadnych środków zmiękczających .
- Eruantalon
- Posty: 1963
- Rejestracja: piątek, 28 września 2007, 12:26
- Lokalizacja: Z dupy
- Kontakt: