Samotność - jak się z nią czujesz i jak do niej podchodzisz?
samotność jest mi czasem potrzebna.
ale w nadmiarze staje się przekleństwem.
przewinęło się parę osób, które uważałam za przyjaciół, czy przynajmniej bardzo dobrych znajomych. ale z tych związków niewiele już zostało. i zastanawiam sie gdzie tego przyczyna.
ogolnie wszystko zaczynalo juz isc w lepszym kierunku ale
mysle czasem ze moim "przeznaczeniem" jest wlasnie samotnosc.
teraz zawiodlam sie juz za bardzo i mam w sobie zbyt duzo zalu, by nie podchodzic do ludzi jak do potencjalnych krzywdzicieli.
i czasem mysle o chatce pustelnika.
ale w nadmiarze staje się przekleństwem.
przewinęło się parę osób, które uważałam za przyjaciół, czy przynajmniej bardzo dobrych znajomych. ale z tych związków niewiele już zostało. i zastanawiam sie gdzie tego przyczyna.
ogolnie wszystko zaczynalo juz isc w lepszym kierunku ale
mysle czasem ze moim "przeznaczeniem" jest wlasnie samotnosc.
teraz zawiodlam sie juz za bardzo i mam w sobie zbyt duzo zalu, by nie podchodzic do ludzi jak do potencjalnych krzywdzicieli.
i czasem mysle o chatce pustelnika.
...
Na pewno potrzebuję samotności i czasu na przemyślenia ale chyba w mniejszym stopniu niż sądziłem. Często wycofywałem się przekonując sam siebie, że to potrzebne, ale wynika to chyba z niezdecydowania i lęku a nie potrzeby. Staram się uczyć nawiązywania i podtrzymywania kontaktów, wychodzić do ludzi. Cytat z Robin Hoob na ten temat:
"Uświadomienie sobie, że samemu jest się źródłem własnej samotności, nie uleczy jej. Będzie jednak krokiem ku zrozumieniu, że nie jest ona nieunikniona i że decyzja tkwienia w niej nie musi być nieodwołalna."
"Uświadomienie sobie, że samemu jest się źródłem własnej samotności, nie uleczy jej. Będzie jednak krokiem ku zrozumieniu, że nie jest ona nieunikniona i że decyzja tkwienia w niej nie musi być nieodwołalna."
Dziś tak mnie wszyscy wkurzali, że przemyślałem jak to ze mną jest
To chyba jest tak, że niby źle jest w samotności, ale z ludźmi jeszcze gorzej... Ja wcale nie potrzebuję chodzić na imprezy (i tak nie lubię, po prostu nie lubię i już), nie potrzebuję mieć się przed kim wygadać (bo nie umiem gadać o swoich problemach i chyba nie mam na to ochoty). Bardziej potrzebowałbym kogoś z kim bym mógł pomilczeć
To chyba jest tak, że niby źle jest w samotności, ale z ludźmi jeszcze gorzej... Ja wcale nie potrzebuję chodzić na imprezy (i tak nie lubię, po prostu nie lubię i już), nie potrzebuję mieć się przed kim wygadać (bo nie umiem gadać o swoich problemach i chyba nie mam na to ochoty). Bardziej potrzebowałbym kogoś z kim bym mógł pomilczeć
5w4
a mnie się wydaje ze 5 podświadomie zdaje sobie sprawe, ze sie nie potafi otworzyc na tyle ile chce. ze jak zacznie to zostanie wciagnieta. ze albo nic albo na maxa: "emocjonalnie związana piątka może stać się zawzięcie zaborcza". i dlatego lepiej się w to nie wplątywać, bo to tyle energii...fryzjer pisze:Moze trzeba dać ludziom szanse, spojrzeć na nich pod innym kątem, dostrzec ich zalety, ich wartości przez co przekonać sie do nich i otworzyć na tyle na ile się chce. Może wtedy odwrotnie, zamiast "lepiej" czuć sie w samotności, bedziecie lepiej czuć sie w towarzystwie wartosciowych ludzi.
5w4
Ja może czasem potrzebuję, co nie zmienia faktu, że przychodzi mi to z trudem. Była taka jedna osoba, ale nasze relacje się rozluźniły i chyba juz nie potrafię się przed nią otworzyć, tak jak kiedyś. Ostatnio zauważyłam, że dopiero po ok.3 godzinach wspólnego przebywania, potrafiłam przy niej być sobą...powiedzmy, wyluzować się. 3 godziny pitolenia o bzdurach z kimś, kto kiedyś był mi bardzo, bardzo bliski. Jakie to męczące i przykre.nie potrzebuję mieć się przed kim wygadać (bo nie umiem gadać o swoich problemach i chyba nie mam na to ochoty). Bardziej potrzebowałbym kogoś z kim bym mógł pomilczeć Razz
Wracając do tematu, pasuje mi opcja 2. Lubię być sama. Gdy w ciągu dnia nie mam choć 2 godzin dla siebie, zaczynam robić się nerwowa. Podziwiam moją kumpelę, która mieszkała z facetem przez kilka lat w kawalerce, nie wiem czy dałabym radę, ja muszę mieć swój kąt, swój azyl. Samotność doskwiera mi najbardziej, gdy mam potrzebę gdzieś wyjechać, coś zrobić, a znajomi wokół zawsze mają 100powodów dla których akurat im nie pasuje, a ja nie potrafię cieszyć się z żadnego wyjścia, wyjazdu jeśli nie mam z kim podzielić się tym szczęściem. Ostatnio poszłam nad rzekę i siedziałam tam bite 3 godziny. Sama. Myślałam że głowa mi pęknie od myśli, to był dla mnie cholerny wysiłek, ale z drugiej strony dobrze mi zrobił ten 'wypad'.
6w5 / INFj
*Jeśli chcesz wiedzieć, czym jest granfalon
Spróbuj obrać ze skórki bańkę mydlaną*
*Jeśli chcesz wiedzieć, czym jest granfalon
Spróbuj obrać ze skórki bańkę mydlaną*
-
- Posty: 47
- Rejestracja: niedziela, 1 kwietnia 2007, 16:47
- Lokalizacja: z ciemnej strony Księżyca
dokładnie tak samo jest ze mną.. usiąść z kimś i pomilczeć - to przynosi największą ulgę. o ile ów ktoś zrozumie że nie chce mi się gadaćLex pisze:To chyba jest tak, że niby źle jest w samotności, ale z ludźmi jeszcze gorzej... Ja wcale nie potrzebuję chodzić na imprezy (i tak nie lubię, po prostu nie lubię i już), nie potrzebuję mieć się przed kim wygadać (bo nie umiem gadać o swoich problemach i chyba nie mam na to ochoty). Bardziej potrzebowałbym kogoś z kim bym mógł pomilczeć
5w4 - całkiem nowa i zielona
No w moim przypadku też, by się taka osoba przydała
nie inaczej
5w4
www.zielonapolana.fora.pl
http://www.lastfm.pl/user/system88/
gg 8052711
tlen system88
5w4
www.zielonapolana.fora.pl
http://www.lastfm.pl/user/system88/
gg 8052711
tlen system88
A ja przyzwyczaiłam się do samotności. Nie jest mi z tym dobrze, chociaż nie wiem, czy podźwignęłabym obowiązek "utrzymywania przyjaźni", zwłaszcza, kiedy potrzebowałabym chwili dla siebie, a ktoś dobijałby się do mojego życia. Ale czasem patrzę na innych, jak im jest dobrze razem to... Ehh, jest ciężko.
A teraz coś czego nie mówiłam nikomu (dobrze, że tu jestem anonimowa).
Nie śmiać się.
Jakiś czas temu, kiedy było mi naprawdę źle wymyśliłam sobie przyjaciela. Nazywa się Natan, jeszcze ani razu mnie nie zranił, jest zawsze, kiedy go potrzebuję i pomaga mi stwarzać przed sobą pozory, że nie jestem sama.
A teraz coś czego nie mówiłam nikomu (dobrze, że tu jestem anonimowa).
Nie śmiać się.
Jakiś czas temu, kiedy było mi naprawdę źle wymyśliłam sobie przyjaciela. Nazywa się Natan, jeszcze ani razu mnie nie zranił, jest zawsze, kiedy go potrzebuję i pomaga mi stwarzać przed sobą pozory, że nie jestem sama.
5w4. Ha.
"Tutaj nie ma serc jak kamień
Tutaj nie słychać słów co ranią
I dlatego siedzę tak i czekam
I dlatego już chyba tu zostanę"
Closterkeller - A nadzieja
"Tutaj nie ma serc jak kamień
Tutaj nie słychać słów co ranią
I dlatego siedzę tak i czekam
I dlatego już chyba tu zostanę"
Closterkeller - A nadzieja
- Basketcase
- Posty: 716
- Rejestracja: czwartek, 12 października 2006, 23:09
samotnosc, samotnosc...nie lubię samotnosci, w zaleznosci od tego jak się czuję. Zazwyczaj kiedy nie jest mi do śmiechu wolę siedzieć w domu, z dala od znajomych, żeby innym humoru nie psuć, gdyż niezadowolenie moje udziela się niestety wszystkim dookoła. Kiedy z kolei energia mnie rozpiera, choc to znowu z rzadka się zdarza, staram się uciekac od pustelniczego żywota;)
Wszyscy piszecie o samotnosci jako wyizolowaniu, a ja czasami odczuwam ją takze jako niezrozumienie.
Wszyscy piszecie o samotnosci jako wyizolowaniu, a ja czasami odczuwam ją takze jako niezrozumienie.
5w4 hmm...
***My hell comes from inside, comes from inside myself
Why fight this
Everyone's afraid of their own lives
If you could be anything you want
I bet you'd be disappointed, am I right?
***My hell comes from inside, comes from inside myself
Why fight this
Everyone's afraid of their own lives
If you could be anything you want
I bet you'd be disappointed, am I right?