To przykład z innej strony. Kiedyś miałem tendencję rzucania kluczy gdzie popadnie, a później traciłem mnóstwo czasu na ich szukanie. Wypracowałem sobie więc odruch wkładania ich do kieszeni. Nawet nie wiem czasami kiedy to robię


Wiecie co? Coś w tym jest, że trzeba się starać aby świat przestał boleć. Tak naprawdę świat jest jaki jest - ale to co widzimy zależy od naszej psychicznej kondycji. Tu nikt nie zaprzeczy, bo jak wszystko wychodzi to świat wydaje się piękny, a jak się wali - to be.BlackRose pisze:niby tak, ale mam zbyt duże opory, by wziąć je na serio i coś z nimi robić![]()
nie bardzo wyobrażam sobie piątkę, która podchodzi megaoptymistycznie do świata, prędzej taką, którą świat po prostu przestał boleć
Psychologia dużo potrafi pomóc - głównie zrozumieć wreszcie własne uczucia. Reszta to już pewna praca własna. Tylko zastanawiam się nad tą motywacją, bo działania stricte motywacyjne - modne tak w tej chwili kursy, szkolenia, webinary niewiele dają. Tak sobie myślę, że zawsze sprawdzało się znajdywanie przyjemności w tym co konieczne do zmiany. Znalezienie w tym jakiegoś cukiereczka. Wtedy motywacja sama się pojawia. I medytacja - nie ma niczego lepszego do osiągnięcia spokoju.Cotta pisze:Wg mnie afirmacje działają, jeżeli się w nie wierzy i powtarzając je utrzymuje faktyczny stan emocjonalny adekwatny do wypowiadanych słów. Ponieważ z natury jestem raczej sceptyczna, to takie zaangażowanie w optymistyczne treści słabo mi wychodzi.
Lepiej mi wychodzi manie samej siebie (lub określonej sytuacji) dosyć i to zawsze u mnie stanowiło najlepszą motywację do zmian. Jak mam autentycznie dosyć, to ósemkowieję i przestaje mi się nie chcieć.
Ćwiczenia, psychologiczna wiedza itp. pomagają zrozumieć, dlaczego się coś robi, dlaczego obstaje się przy jakichś nawykach, jakie jest ich podłoże - to może pomóc, ale wg mnie motywacji nie zastąpi. Albo chcesz coś zmienić, albo nie. Jak nie chcesz, to czytanie psychologicznych mądrości, powtarzanie górnolotnych zdań itd. imho nie pomoże. Jak chcesz zmienić - dopiero wtedy takie rzeczy są pomocne. Np. samoobserwacja ("oho, znowu to robię -> stop"), różne ćwiczenia dotyczące poczucia własnej wartości, asertywności, (np. praca z tzw. panoramą społeczną). Medytacja z kolei dobre działa na nadmiar myśli i podciąga samopoczucie (a przynajmniej u mnie skutkuje zdystansowaniem się do własnych lęków i poprawą humoru). Ale to narzędzia. Bazą jest wg mnie motywacja.
O to to, dokładnieLynx pisze: Wydaje mi się, że takie przywiązanie się do pewnych cech wynikających z różnych opisów ( enneagram, numerologia, astrologia itp) blokuje możliwość zmiany.Jak to określa M.Król-Fijewska -to brak asertywności wobec siebie czyli stawianie sobie samym przeszkód w dokonywaniu zmian.