Rozwój Piątki
-
- Posty: 302
- Rejestracja: niedziela, 8 marca 2009, 13:39
Re: Rozwój Piątki
Ja nie jeździłam w ogóle, dlatego to jest idealne rozwiązanie dla mnie. Nie dość, że mogę jeździć sama (bo nieczęsto mój zapał jest podzielany przez innych, wręcz przeciwnie - gaszony) to jeszcze jest to coś, czego jeszcze nie robiłam (lubię nowe rzeczy).bezimienny pisze: A rolki... ostatnio jeździłem jakieś 10 lat temu :p
Jeżeli jestem nieszczęśliwa, to tak. Trwam w apatii. Jeżeli czuję się lepiej, to łatwiej mnie czymś zainteresować, wzbudzić emocje. I lubię te emocje. Lubię się czymś zachwycić. Bezruch, także emocjonalny, mnie zabija.A z moją jest i lepiej, i gorzej. Jestem silniejszy psychicznie (ewentualnie jak ktoś woli: mniej wrażliwy), ale jednocześnie coraz większa we mnie obojętność (nie licząc jakichś kryzysowych momentów)
Aktualnie jestem pełna idei i bezczynności wystrzegam się jak ognia. Pewnie za jakiś moment przyjdą mi myśli "a po co ci to", ale znowu wrócę do wymyślania nowych celów, i znowu mi się polepszy. Prawdopodobnie za jakiś moment zmotywujesz się do działania - nie zmuszaj się, znajdź powody, które sprawią, że zrobisz to z przyjemnością (i najlepiej mocno nabij je sobie w głowę, żeby za chwilę Ci się nie odechciało ).nie potrafię się na niczym skupić, wszystko odkładam, mam natłok myśli, nad którym nie potrafię zapanować. Doskonale wiem co powinienem robić, ale nie potrafię się do tego zmusić (mimo, że motywację do tego posiadam). Chcę coś robić, ale tego nie robię...
- boogi
- Pan Admin
- Posty: 5875
- Rejestracja: czwartek, 23 października 2008, 22:48
- Enneatyp: Perfekcjonista
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Rozwój Piątki
To jak już się mocno rozpędzisz w kierunku "do tyłu" to oglądaj się uważnie, dobrze? Żeby we mnie za mocno nie uderzyć...Gudrun pisze:Hmm ja to się chyba cofam a nie rozwijam
"Jeśli chcesz ze mną rozmawiać, zdefiniuj terminy których używasz."
- Voltaire
>> bardzo dziwny link <<
Affects / Hornevian / Harmonic / Trifix
- Voltaire
>> bardzo dziwny link <<
Affects / Hornevian / Harmonic / Trifix
-
- Posty: 159
- Rejestracja: środa, 14 kwietnia 2010, 20:23
- Enneatyp: Obserwator
- Lokalizacja: Mazowsze
Re: Rozwój Piątki
Eeee to w moim przypadku jest inaczej - to ja zazwyczaj gaszę zapał innych Dodatkowo - ja wolę takie (czyli np. uprawiać sport) rzeczy robić wspólnie z kimś/w małej grupie.Kryzysowa_narzeczona pisze:Ja nie jeździłam w ogóle, dlatego to jest idealne rozwiązanie dla mnie. Nie dość, że mogę jeździć sama (bo nieczęsto mój zapał jest podzielany przez innych, wręcz przeciwnie - gaszony) to jeszcze jest to coś, czego jeszcze nie robiłam (lubię nowe rzeczy).bezimienny pisze: A rolki... ostatnio jeździłem jakieś 10 lat temu :p
Jeżeli jestem nieszczęśliwa, to tak. Trwam w apatii. Jeżeli czuję się lepiej, to łatwiej mnie czymś zainteresować, wzbudzić emocje. I lubię te emocje. Lubię się czymś zachwycić. Bezruch, także emocjonalny, mnie zabija.A z moją jest i lepiej, i gorzej. Jestem silniejszy psychicznie (ewentualnie jak ktoś woli: mniej wrażliwy), ale jednocześnie coraz większa we mnie obojętność (nie licząc jakichś kryzysowych momentów)
A ja chyba nie potrafię już czymś się zachwycić... Co do bezruchu, to mnie także, niestety ostatnie parę lat, to u mnie taki emocjonalno-towarzyski bezruch. Pracę na szczęście coraz to zmieniam i to daje mi pewne uczucie zmian. Z drugiej strony taki stan ciągłęj zmiany pracodawców może spowodować, to że żaden nie będzie mnie już chciał zatrudnić obawiając się, ze zwieję za parę miesięcy :p
nie potrafię się na niczym skupić, wszystko odkładam, mam natłok myśli, nad którym nie potrafię zapanować. Doskonale wiem co powinienem robić, ale nie potrafię się do tego zmusić (mimo, że motywację do tego posiadam). Chcę coś robić, ale tego nie robię...
Gdyby to trwało kilka tygodni... ale to trwa już kilka lat (z krótkimi epizodami, gdy udawało mi się zmusić i odciąć od napływu myśli o wszystkim i niczym). Ograniczenie kontaktów towarzyskich wpłynęło chyba negatywnie na możliwość mojej koncetracji, na znaczne zwiększenie mojej obojętności wobec świata.Aktualnie jestem pełna idei i bezczynności wystrzegam się jak ognia. Pewnie za jakiś moment przyjdą mi myśli "a po co ci to", ale znowu wrócę do wymyślania nowych celów, i znowu mi się polepszy. Prawdopodobnie za jakiś moment zmotywujesz się do działania - nie zmuszaj się, znajdź powody, które sprawią, że zrobisz to z przyjemnością (i najlepiej mocno nabij je sobie w głowę, żeby za chwilę Ci się nie odechciało ).
Potrzebuję tych kontaktów i jednocześnie ich unikam... nie dążę do nich prawie w żaden sposób. Zdecydowana większość ludzi mi po prostu nie pasuje, irytuje mnie coś w nich, odstręcza od nich. To chyba częściowo przez to, że widzę sens tylko w niejako głębszych relacjach (do których potrzebne są osoby, które będą mi pasowały prawie pod każdym względem), a te strasznie ciężko mi przychodzą, zresztą żeby w takie się przerodzić najpierw muszą się jakoś zacząć.
Zresztą coś podobnego już dzisiaj czytałem na forum, także chyba nie tylko ja mam taki kłopot.
-
- Posty: 302
- Rejestracja: niedziela, 8 marca 2009, 13:39
Re: Rozwój Piątki
Mam na tyle rozsądnych znajomych, że moje małe fanaberie typu: "Chcę kiedyś skoczyć na bungee" od razu są komentowane w stylu: "A po co ryzykować swoje życie, aby zaspokoić jakieś głupie pragnienie zaznania chwilowej adrenaliny". Ja na to odpowiadam, że życie mogę stracić w każdym momencie, niekoniecznie robiąc niebezpieczne rzeczy.bezimienny pisze:
Eeee to w moim przypadku jest inaczej - to ja zazwyczaj gaszę zapał innych Dodatkowo - ja wolę takie (czyli np. uprawiać sport) rzeczy robić wspólnie z kimś/w małej grupie.
A co do sportu w grupie, to też wolałabym taką opcję, ale moje pomysły są odbierane sceptycznie i muszę się nieźle naprodukować, aby coś wypaliło (jedynie w grę chyba nie wchodzą rowery, na które nie muszę w ogóle namawiać). Wtedy się wkurzam, dołuję, a po co, skoro mogę sama zapewnić sobie odrobinę endorfin
Na pewno potrafisz się czymś zachwycić, ale potrzeba Ci bodźców, czegoś, co wyrwie Cię z bezczynności. W bezczynność bardzo łatwo wpaść, ale wyjść z niej - ogromnie trudno.A ja chyba nie potrafię już czymś się zachwycić... Co do bezruchu, to mnie także, niestety ostatnie parę lat, to u mnie taki emocjonalno-towarzyski bezruch. Pracę na szczęście coraz to zmieniam i to daje mi pewne uczucie zmian. Z drugiej strony taki stan ciągłęj zmiany pracodawców może spowodować, to że żaden nie będzie mnie już chciał zatrudnić obawiając się, ze zwieję za parę miesięcy :p
Odcięcie się od ludzi miało na pewno kluczowy wpływ na Twoją obojętność wobec świata. Skoro żyjesz w swoim świecie, to mało obchodzi Cię świat innych. Ale argumentem nie może być to, że Twoja alienacja trwa latami. Bo równie dobrze nigdy nic może się nie zmienić (taaak, mówi to ta, która często powtarza w chwilach spadku formy, że i tak nic się nie wydarzy ^^ no ale proponuję nie skupiać się na kiedyś, ale na dziś). Z drugiej strony wiem, że może się nie chcieć. Dlatego sam musisz to przemyśleć i małymi kroczkami dążyć do szczęścia (i unikać diablików, które mówią: "Nie warto, nie warto").Gdyby to trwało kilka tygodni... ale to trwa już kilka lat (z krótkimi epizodami, gdy udawało mi się zmusić i odciąć od napływu myśli o wszystkim i niczym). Ograniczenie kontaktów towarzyskich wpłynęło chyba negatywnie na możliwość mojej koncetracji, na znaczne zwiększenie mojej obojętności wobec świata.
Potrzebuję tych kontaktów i jednocześnie ich unikam... nie dążę do nich prawie w żaden sposób. Zdecydowana większość ludzi mi po prostu nie pasuje, irytuje mnie coś w nich, odstręcza od nich. To chyba częściowo przez to, że widzę sens tylko w niejako głębszych relacjach (do których potrzebne są osoby, które będą mi pasowały prawie pod każdym względem), a te strasznie ciężko mi przychodzą, zresztą żeby w takie się przerodzić najpierw muszą się jakoś zacząć.
Zresztą coś podobnego już dzisiaj czytałem na forum, także chyba nie tylko ja mam taki kłopot.
Co do kontaktów to mam tak samo. Jestem odgrodzona murem, zza który nie chce nikogo wpuścić xD To jest tak, że niby chcę, ale od razu włącza mi się jakaś alarmowa lampka, od razu poddaję wszystko analizie i oczywiście wychodzi na to, że nie warto ryzykować/angażować się itd. A jak już poznaję ludzi, rozmawiam z nimi to na tyle płytko, że są tylko moimi znajomymi. No i szybko się zniechęcam, jeżeli coś mnie mocno razi. Stwierdzam, że jeżeli coś teraz mi nie pasuje, to potem będzie jeszcze gorzej ^^
-
- Posty: 159
- Rejestracja: środa, 14 kwietnia 2010, 20:23
- Enneatyp: Obserwator
- Lokalizacja: Mazowsze
Re: Rozwój Piątki
No to wcielę się teraz w rolę Twoich znajomych:Kryzysowa_narzeczona pisze:Mam na tyle rozsądnych znajomych, że moje małe fanaberie typu: "Chcę kiedyś skoczyć na bungee" od razu są komentowane w stylu: "A po co ryzykować swoje życie, aby zaspokoić jakieś głupie pragnienie zaznania chwilowej adrenaliny". Ja na to odpowiadam, że życie mogę stracić w każdym momencie, niekoniecznie robiąc niebezpieczne rzeczy.bezimienny pisze:
Eeee to w moim przypadku jest inaczej - to ja zazwyczaj gaszę zapał innych Dodatkowo - ja wolę takie (czyli np. uprawiać sport) rzeczy robić wspólnie z kimś/w małej grupie.
Tak, zgadza się, możesz, jednakże prawdopodbien stwo tegoż jest znacznie mniejsze.
Ja obecnie niestety także mam z tym niemałe kłopoty - nikomu już nic się nie chce.A co do sportu w grupie, to też wolałabym taką opcję, ale moje pomysły są odbierane sceptycznie i muszę się nieźle naprodukować, aby coś wypaliło (jedynie w grę chyba nie wchodzą rowery, na które nie muszę w ogóle namawiać). Wtedy się wkurzam, dołuję, a po co, skoro mogę sama zapewnić sobie odrobinę endorfin
Jakby mnie ktoś/coś wyrwał/o, to być może potrafiłbym, ale na obecną chwilę nie potrafię. Intensywność emocji odczuwam (tak pi razy oko) jakieś 5-10 razy słabiej od innych ludzi. Z drugiej strony zauważyłem, że lekki stres wpływa pozytywnie na moja produktywność.Na pewno potrafisz się czymś zachwycić, ale potrzeba Ci bodźców, czegoś, co wyrwie Cię z bezczynności. W bezczynność bardzo łatwo wpaść, ale wyjść z niej - ogromnie trudno.
Czy ja wiem, czy żyję w swoim świecie? Raczej obok świata, tego świata, w którym żyją wszyscy pozostali.Odcięcie się od ludzi miało na pewno kluczowy wpływ na Twoją obojętność wobec świata. Skoro żyjesz w swoim świecie, to mało obchodzi Cię świat innych.
Z tym, że dla mnie zdecydowani ważniejsze jest "jutro", niż "dziś".Ale argumentem nie może być to, że Twoja alienacja trwa latami. Bo równie dobrze nigdy nic może się nie zmienić (taaak, mówi to ta, która często powtarza w chwilach spadku formy, że i tak nic się nie wydarzy ^^ no ale proponuję nie skupiać się na kiedyś, ale na dziś). Z drugiej strony wiem, że może się nie chcieć. Dlatego sam musisz to przemyśleć i małymi kroczkami dążyć do szczęścia (i unikać diablików, które mówią: "Nie warto, nie warto").
No widzisz... a ja prawie w ogóle nie rozmawiam - to znaczy jak mnie ktoś nie zagada, to rozmowy nie będzie. Rzadko kiedy stroną rozpoczynająca rozmowę (taką z serii towarzyskich) jest ja. W jednym z poprzednich miejsc pracy potrafiłem w ciagu całego dnia powiedzieć dwa wyrazy - "Cześć" - gdy wchodziłem, oraz "Cześć" gdy wychodziłem. W obecnej jest nieco lepiej pod tym względem, ale tylko nieco - przez większość dnia mam na/w uszach słuchawki.A jak już poznaję ludzi, rozmawiam z nimi to na tyle płytko, że są tylko moimi znajomymi.
Mam tak samo.No i szybko się zniechęcam, jeżeli coś mnie mocno razi. Stwierdzam, że jeżeli coś teraz mi nie pasuje, to potem będzie jeszcze gorzej ^^
-
- Posty: 302
- Rejestracja: niedziela, 8 marca 2009, 13:39
Re: Rozwój Piątki
Zapomniałam dopisać, co oni mi na to odpowiadająbezimienny pisze: No to wcielę się teraz w rolę Twoich znajomych:
Tak, zgadza się, możesz, jednakże prawdopodbien stwo tegoż jest znacznie mniejsze.
No ale nie wiem, czy stres jest zadowalającym bodźcem.Jakby mnie ktoś/coś wyrwał/o, to być może potrafiłbym, ale na obecną chwilę nie potrafię. Intensywność emocji odczuwam (tak pi razy oko) jakieś 5-10 razy słabiej od innych ludzi. Z drugiej strony zauważyłem, że lekki stres wpływa pozytywnie na moja produktywność.
No to źle. Jak myślę o jutrze to zdecydowanie gorzej się czujęZ tym, że dla mnie zdecydowani ważniejsze jest "jutro", niż "dziś".
No tak, problem ogólnopiątkowy U mnie zależy to od nastroju/osób, które mam potencjalnie zagadać/osób, z którymi się znajduję. Kiedy już jest konieczność odezwania się, to robię to, ale to i tak nie robi ze mnie gaduły. Zdawkowa rozmowa z serii: "Powiedz cokolwiek". A jak osoba nie wzbudzi mojego zaufania to nawet nie posilę się na cokolwiek Ty chociaż mówisz "cześć", ja często nie mówię nawet tego xDNo widzisz... a ja prawie w ogóle nie rozmawiam - to znaczy jak mnie ktoś nie zagada, to rozmowy nie będzie. Rzadko kiedy stroną rozpoczynająca rozmowę (taką z serii towarzyskich) jest ja. W jednym z poprzednich miejsc pracy potrafiłem w ciagu całego dnia powiedzieć dwa wyrazy - "Cześć" - gdy wchodziłem, oraz "Cześć" gdy wychodziłem. W obecnej jest nieco lepiej pod tym względem, ale tylko nieco - przez większość dnia mam na/w uszach słuchawki.
Dobra, koniec, bo robi się offtop ^^
-
- Posty: 159
- Rejestracja: środa, 14 kwietnia 2010, 20:23
- Enneatyp: Obserwator
- Lokalizacja: Mazowsze
Re: Rozwój Piątki
Kryzysowa_narzeczona pisze: Zapomniałam dopisać, co oni mi na to odpowiadają
Pisałem o lekkim stresie, a taki raczej nikomu jakoś wybitnie na złe nie wyszedł.No ale nie wiem, czy stres jest zadowalającym bodźcem.
Dlaczego źle? To źle, to chyba wynika z tego skrzydła 6 :pNo to źle. Jak myślę o jutrze to zdecydowanie gorzej się czuję
Zresztą to "jutro" użyłem nieco w przenośni, moje myśli wybiegają raczej kilka tygodni/miesięcy/lat do przodu.
Albo "powiedz coś ciekawego"."Powiedz cokolwiek"
Ja również.A jak osoba nie wzbudzi mojego zaufania to nawet nie posilę się na cokolwiek
Z tym, że Ty do pracy zdaje się jeszcze nie chodzisz - tam niejako "trzeba".Ty chociaż mówisz "cześć", ja często nie mówię nawet tego xD
-
- Posty: 302
- Rejestracja: niedziela, 8 marca 2009, 13:39
Re: Rozwój Piątki
No tak. Ale stres, tak jak powiedziałeś, wpływa tylko na Twoją produktywność. Nie jest czymś, co wyrwie Cię z bezczynności ogólnopojętej. Stres motywuje Cię do działania, ale mogę się domyślać, że tylko w pracy.bezimienny pisze: Pisałem o lekkim stresie, a taki raczej nikomu jakoś wybitnie na złe nie wyszedł.
Wiem, że użyłeś przenośni. Dla mnie wybieganie myślami tygodniami/miesiącami/LATAMI jest dobijające. Dlatego wyciągnęłam wniosek, że możesz mieć podobnie Moje skrzydło 6 jest fajne :<Dlaczego źle? To źle, to chyba wynika z tego skrzydła 6 :p
Zresztą to "jutro" użyłem nieco w przenośni, moje myśli wybiegają raczej kilka tygodni/miesięcy/lat do przodu.
Dla mnie wiele rzeczy jest ciekawych. Ale dla innych niekoniecznie.Albo "powiedz coś ciekawego".
Hm. W szkole można olać ludzi xDZ tym, że Ty do pracy zdaje się jeszcze nie chodzisz - tam niejako "trzeba".
-
- Posty: 159
- Rejestracja: środa, 14 kwietnia 2010, 20:23
- Enneatyp: Obserwator
- Lokalizacja: Mazowsze
Re: Rozwój Piątki
Tak, tylko w pracy, no może nie tylko, niemniej tak generalnie, to zdecydowanie wolę "marchewkę" niż "pas" :pNo tak. Ale stres, tak jak powiedziałeś, wpływa tylko na Twoją produktywność. Stres motywuje Cię do działania, ale mogę się domyślać, że tylko w pracy.
Jeżeli chodzi o sytuacje stresowe, które mnie mobilizowały, były wywołane czynnikami niezależnymi ode mnie, ani od mojego pracodawcy/przełożonego.
Do tego, to na chwilę obecną chyba potrzebuję nie czegoś, a kogoś. Zresztą na polu zawodowym nie jestem akurat bezczynny. Bezczynność moja tyczy się głównie kontaktów międzyludzkich oraz nauki (studiów).Nie jest czymś, co wyrwie Cię z bezczynności ogólnopojętej.
Dla mnie nie jest, ponieważ traktuję przyszłość jako coś, co ma - ba... co MUSI! - być lepsze od obecnej, szarej teraźniejszości :p Nigdy nie snułem jakichś czarnych scenariuszy na temat swojej przyszłości.Wiem, że użyłeś przenośni. Dla mnie wybieganie myślami tygodniami/miesiącami/LATAMI jest dobijające. Dlatego wyciągnęłam wniosek, że możesz mieć podobnie
Wcale nie twierdzę, że nie jest Z 5w6/6w5 dobrze mi się rozmawiaMoje skrzydło 6 jest fajne :<
Dokładnie. W zasadzie jestem skłonny stwierdzić, iż większość rzeczy ciekawych/interesujących mnie/dla mnie - innych osób nie interesuje, i vice versa zresztą.Dla mnie wiele rzeczy jest ciekawych. Ale dla innych niekoniecznie.
Właśnie, w pracy niestety tak do końca nie można.Hm. W szkole można olać ludzi xD
-
- Posty: 302
- Rejestracja: niedziela, 8 marca 2009, 13:39
Re: Rozwój Piątki
Mnie wystarczy coś, aby poczuć namiastkę szczęścia. Wczoraj np. byłam na koncercie. Czadowo było 8) Wolę nie myśleć, że potrzebny mi ktoś. Ale rozumiem, że Ty się nie oszukujeszbezimienny pisze: Do tego, to na chwilę obecną chyba potrzebuję nie czegoś, a kogoś.
Mam nadzieję, że lubisz swoją pracęZresztą na polu zawodowym nie jestem akurat bezczynny. Bezczynność moja tyczy się głównie kontaktów międzyludzkich oraz nauki (studiów).
Jej, ja widzę przyszłość jedynie w czarno - szarych barwach ^^ Wychodzę z założenia, że jak nie zmienię w chwili obecnej czegoś, co mi nie pasuje, to w przyszłości to nie zniknie.Dla mnie nie jest, ponieważ traktuję przyszłość jako coś, co ma - ba... co MUSI! - być lepsze od obecnej, szarej teraźniejszości :p Nigdy nie snułem jakichś czarnych scenariuszy na temat swojej przyszłości.
-
- Posty: 159
- Rejestracja: środa, 14 kwietnia 2010, 20:23
- Enneatyp: Obserwator
- Lokalizacja: Mazowsze
Re: Rozwój Piątki
Oszukiwać to się mogłem kilka lat temu. Teraz z miesiąca na miesiąc, z roku na rok, czuję po prostu coraz bardziej ten brak.Kryzysowa_narzeczona pisze:Mnie wystarczy coś, aby poczuć namiastkę szczęścia. Wczoraj np. byłam na koncercie. Czadowo było 8) Wolę nie myśleć, że potrzebny mi ktoś. Ale rozumiem, że Ty się nie oszukujesz
A na jakim koncercie byłaś?
Mam nadzieję, że lubisz swoją pracę
Lubię, nie lubię... jest ok, nie jest dla mnie katorgą jak część z poprzednich. Jest właściwie drogą do celu, czymś co mnie do niego nieco przybliża. Spokojna, luźna atmosfera, przełożeni-flegmatycy, współpracownicy w porządku, choć jakichś specjalnie bliskich kontaktów z nikim nie utrzymuję. Ma charakter logiczno-analityczny, czyli to co piątki lubią (choć nieco monotonnych obowiązków niestety mam również)
Zniknąć nie zniknie samo raczej, ale możesz to zawsze, w przyszłości zmienić. To, że coś Ci się nie udało teraz, nie znaczy, że Ci się nie uda nigdy.Jej, ja widzę przyszłość jedynie w czarno - szarych barwach ^^ Wychodzę z założenia, że jak nie zmienię w chwili obecnej czegoś, co mi nie pasuje, to w przyszłości to nie zniknie.
-
- Posty: 302
- Rejestracja: niedziela, 8 marca 2009, 13:39
Re: Rozwój Piątki
Comy W ogóle byłam uradowana, że specjalnie nie musiałam namawiać koleżanki na pójście ze mną. Już byłam przygotowana na to, że będę musiała iść sama (bo tylko ja gustuję w rockowych klimatach wśród dalszych/bliższych znajomych).bezimienny pisze: A na jakim koncercie byłaś?
Ja obecnie przestałam się przejmować swoją przyszłą pracą. Po co mam się przedwcześnie stresować.Lubię, nie lubię... jest ok, nie jest dla mnie katorgą jak część z poprzednich. Jest właściwie drogą do celu, czymś co mnie do niego nieco przybliża. Spokojna, luźna atmosfera, przełożeni-flegmatycy, współpracownicy w porządku, choć jakichś specjalnie bliskich kontaktów z nikim nie utrzymuję. Ma charakter logiczno-analityczny, czyli to co piątki lubią (choć nieco monotonnych obowiązków niestety mam również)
Albo mogę zmienić to TERAZ Bądź co bądź pewne rzeczy nie są zależne ode mnie (tzn. są, ale nie mam zdolności, aby je zmienić ^^). Ale jak zwykle na pocieszenie mam to, że są inne rzeczy, na których mogę się skupićZniknąć nie zniknie samo raczej, ale możesz to zawsze, w przyszłości zmienić. To, że coś Ci się nie udało teraz, nie znaczy, że Ci się nie uda nigdy.
Re: Rozwój Piątki
Tja. Właśnie tutaj utknął mój rozwój, moje zmiany. Zrobiłem wszystko, co mogłem dla siebie, a teraz brakuje mi osoby, dla której miałbym zrobić ten krok dalej. Ale może krótkie rozprowadzenie..bezimienny pisze:Do tego, to na chwilę obecną chyba potrzebuję nie czegoś, a kogoś.
Najpierw była pustka (moje życie 3 lata temu). Potem z pustki wylęgło się coś, ktoś (moja poprzednia kobieta, 2 lata temu), kto zamienił pustkę w śliczny ogród. Ale ja się zmieniałem tylko dlatego, że chciałem sprostać jej wymaganiom, zadowolić ją, być jak najlepszym dla niej... Uczucie umarło, ona je zabiła = mój koszmarny dół, pogodzenie ze wszystkim, krok od prób samobójczych (rok temu, wakacje). Potem pseudopogodzenie się ze światem, aż do prawdziwego, które przyszło... po wyjebaniu komuś w twarz. Reszta to już teraźniejszość - coraz większy spokój, rozsądek, zrozumienie czegokolwiek (choćby enne, styczeń-luty), z lepszymi i gorszymi momentami, ale ogólnie do przodu. Problem w tym, że stanąłem na pewnym etapie i postępu nie widać, mimo że niektóre kwestie wskazują na poziom 1...
Ale dobra, jedziemy dalej, tłumaczymy dalej - pomijam już bezsensowność mojego życia przedtem, dla tej kobietki stworzyłem bardzo chorą konstrukcję - ona była centrum wszystkiego, powodem, przyczyną, podstawą, Słońcem mojego świata, wokół którego budowałem wszystko inne. Rozsypało się, złamała mi serce, zniszczyła wszystko, co było oczywiste i po prawdzie, na to czekałem, bo to było pewne. Potem dół, ale i myślenie znowu się wkręciło i... mamy odwrotność - teraz buduję moje życie, mój świat na drobiazgach, małych klockach, których jest sporo i dodaję kolejne, z tym że... ciągle nie ma tego jednego z dwóch najważniejszych (drugim jest moje serduszko ), ogólny obraz jest, wszystko się niby zgadza, ale jest niekompletne. Bo nie ma osoby, która naprawi, zmieni to, czego nie zrobię sam. Tylko tego już trzeba, naprawiłem się sam, teraz już wystarczy mi osoba, która to dostrzeże i poskłada wszystkie kawałki do kupy. W tym momencie wystarczy je ułożyć w odpowiednich miejscach i skleić.
Wiem, jestem starym, gópim romantykiem, ale ciągle wierzę, że ktoś taki się pojawi...
Od kilku miesięcy żyję chwilą, planami bardzo krótkoterminowymi - np. za tydzień jadę na fajny mecz, za dwa tygodnie ślub mojego najlepszego kumpla, na którym będę świadkował, potem Mundial... Dalsza przyszłość jest tak szara i zamglona, że wolę sobie dodawać cele, powody, które są naprawdę bliskie i realne do osiągnięcia. I to chyba jest najlepsza opcja, z tym, że ja jestem stary i zgorzkniały.Kryzysowa_narzeczona pisze:Jej, ja widzę przyszłość jedynie w czarno - szarych barwach ^^
PS. Szóstkowe skrzydło wymiata.
E: Nie boję się samotności, bo wiem, że tak naprawdę nigdy nie będę sam, mam sprawdzonych przyjaciół, ale... chciałbym się podzielić z kimś tym, co udało mi się osiągnąć, wywalczyć, zmienić. Tylko tego już mi potrzeba...
No UPS - no party.
Re: Rozwój Piątki
.
Ostatnio zmieniony środa, 4 sierpnia 2010, 13:04 przez Snufkin, łącznie zmieniany 1 raz.
5w4, sp/sx/so
ILI - Ni, DCNH - CT(H)
ILI - Ni, DCNH - CT(H)