Jak tak czytam niektóre wypowiedzi piątek to dochodzę do wniosku, że jednak dla mnie piątka jest nie do wytrzymania
Po pierwsze: nie rozumiem tego toku rozumowania. Po drugie: irytuje mnie ten tok rozumowania.
Utwierdzam się w przekonaniu, że piątka jest niestabilna i pełna jakichś lęków i skupiona wyłacznie na sobie.
Mówię to też po obserwacji tego mojego. Dla mnie to lęk nieracjonalny.
Już wiem, że ten mój ma jakąś depresję i się leczy na to. Depresja jest dla mnie czymś niezrozumiałym. Staram się to zrozumieć ale nie potrafię. Mówi się, że depresja dotyka ludzi wrażliwych. Ale ja tylko widzę w tym słabość, a nie wrażliwość (wrażliwość lubię i to jest pozytywna dla mnie cecha). Zastanawiam się, czy ja jestem w stanie mieć szacunek do partnera, którego uważam za słabego. Odpowiedź jest oczywista.
Też miałam w życiu ciężkie chwile ale sobie z tym sama poradziłam. Nie chodziłam po żadnych psychologach. Dla mnie pójście do psychologa to słabość.
Osoba z depresją jest skupiona wyłącznie na sobie i teraz już rozumiem skąd te dziwne zachowania. On oczekuje ode mnie ciągłego wsparcia, pełnego zrozumienia, mega wyrozumiałości i cierpliwości a u mnie to się kłóci ponieważ jak lubię silnych partnerów, którzy sami sobie poradzą beze mnie i nie obrażają się o byle co. Na razie go jeszcze w tym wspieram ale jeśli on się nie weźmie w garść niedługo to nic z tego nie będzie. Niestety tracę szacunek w obliczu słabości. Mam wrażenie, że mam do czynienia z dzieckiem, które trzeba niańczyć.
Taki przykład. Mamy weekend. Zrobiłam dla nas zakupy, zrobiłam pyszne śniadanie, obiad, robię pyszną kolację. No więc wszystko robię z myślą o nas. On myśli tylko o sobie : podchodzi, gdy ja robię to jedzenie - ręce mam więc zajęte i brudne od jedzenia i nalewa tylko sobie soku. Nawet nie zapytał mnie, czy też mi się chce pić. Zupełnie nic dla mnie nie robi.
Drugi przykład. Płyniemy kajakiem, nagle ulewa straszna i burze. Mówię więc płyniemy do brzegu i przeczekamy. Cumujemy. Mówię weź odwróć kajak teraz bo później będzie w nim pełno wody. Sam nie myśli zupełnie. Gdybym nie wyjęła bagaży z kajaku to by je w nim zostawił. No więc odwrócił ten kajak i uciekł pod dach a mnie zostawił na tym deszczu z tymi bagażami samą i je niosę. Totalny egocentryzm - zostawił kobietę samą na deszczu z bagażami i spie....ł pod daszek
Zero jakiejś opiekuńczości wobec mnie. Myślenie wyłącznie o sobie. To są odruchy bezwarunkowe u niego. Powiedziałam o tym natychmiast oczywiście. Przyznał mi rację ale to nic nie da bo to są jak mówię naturalne odruchy i dbanie wyłacznie o własny tyłek. Mnie ma być dobrze a Ty akceptuj wszystko i nie krytykuj mnie bo ja mam depresję
Myślę, że nic z tego nie będzie bo dla mnie to jest nie do zaakceptowania. Owszem....szkoda mi go, że ma depresję i byłam gotowa go wspierać ale nie takim kosztem, że wszystko się kręci wokół niego a on zupełnie nic dla mnie nie robi.