Piątka w społeczeństwie
oj tak
Ja też boję się ludzi i kiedy jestem w obcym tłumie wydaje mi się, że wszyscy mnie obserwują i krytykują (a piątki bardzo nie lubią krytyki i się bardzo przez nią zrażają). Czasem jak usłyszę śmiech obok mnie to wydaje mi się, że to się ktoś śmieje ze mnie. Nie lubię (BARDZO) przebywać w tłumie chociaż trochę obcym mi ludzi.
Ja jestem w 93% 5w4 a w 7% nie wiem sam
Ale ten test działa!!!!
Ale ten test działa!!!!
Re: oj tak
Choć piątką nie jestem, to zgadzam się z każdym słowem. A jak czekam na autobus, gdzie z 30-40 luda jest to ło ja... Rzygać mi sie chce :/Arma pisze:Ja też boję się ludzi i kiedy jestem w obcym tłumie wydaje mi się, że wszyscy mnie obserwują i krytykują (a piątki bardzo nie lubią krytyki i się bardzo przez nią zrażają). Czasem jak usłyszę śmiech obok mnie to wydaje mi się, że to się ktoś śmieje ze mnie. Nie lubię (BARDZO) przebywać w tłumie chociaż trochę obcym mi ludzi.
Nie ma już dla mnie nadziei.ewutek pisze:Uśmiechnięty chłopiec o dziewczęcych rysach.
4w3 sp lub sx / so ENFJ
Szczególnie, kiedy idą za mną jakieś młode dziewczyny śmiejąc się. Nieprzyjemnie jest też stać na przystanku autobusowym, szczególnie koło szkoły, tyle dzieciaków... Kiedyś miałam 'obsesję' że wszyscy się na mnie patrzą, nie mogłam spokojnie iść po ulicy.Ja też boję się ludzi i kiedy jestem w obcym tłumie wydaje mi się, że wszyscy mnie obserwują i krytykują (a piątki bardzo nie lubią krytyki i się bardzo przez nią zrażają). Czasem jak usłyszę śmiech obok mnie to wydaje mi się, że to się ktoś śmieje ze mnie. Nie lubię (BARDZO) przebywać w tłumie chociaż trochę obcym mi ludzi.
Stanie w kolejce w sklepie, wiedząc, że trzeba o coś poprosić sprzedawczynię. W głowie powtarzane bez w przerażeniu (!) te same słowa, aż nagle nadchodzi ten moment i powiedziane całkiem spokojnym głosem: 'może pani dać jeszcze jedną reklamówkę?'. Potem wyjście ze sklepu, głęboki oddech i do domu.
Tłoczyć się to chyba nikt nie lubi, bez względu na typ.A jak czekam na autobus, gdzie z 30-40 luda jest to ło ja...
Ja mam jedynie skrzydło 5, więc nie czuję się bardzo źle w tłumie, przyzwyczaiłem się - moja szkoła jest bardzo tłoczna... (Poprzyjmowali tyle tych pierwszaków, nie wiadomo po co )
Obserwuję, że dla 5 tłum oznacza zwykle mniejszą ilośc ludzi niż dla innych typów. Generalnie, 5 chyba mogą komfortowo rozmawiać jednocześnie z 2-3 osobami, przy większej ilości zaczynają czuć się jakos niezręcznie... Czy to prawda?
Jak byłem młodszy to też miałem podobnie, ale to minęło. Może wtedy byłem 5, ogólnie byłem o wiele bardziej introwertyczny niż dzisiaj.Stanie w kolejce w sklepie, wiedząc, że trzeba o coś poprosić sprzedawczynię. W głowie powtarzane bez w przerażeniu (!) te same słowa, aż nagle nadchodzi ten moment i powiedziane całkiem spokojnym głosem: 'może pani dać jeszcze jedną reklamówkę?'. Potem wyjście ze sklepu, głęboki oddech i do domu.
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 5 lutego 2007, 14:33 przez ktośtam, łącznie zmieniany 1 raz.
Dla jednych Piątek prawda, dla innych nie. Osobiście najlepiej czuję się w dużych grupach, gdzie na wstępie jestem anonimowa i prawdopodobieństwo, że zwrócę na siebie uwagę maleje.ktośtam pisze:Generalnie, 5 chyba mogą komfortowo rozmawiać jednocześnie z 2-3 osobami, przy większej ilości zaczynają czuć się jakos niezręcznie... Czy to prawda?
5w6
- Assentra
- Posty: 10
- Rejestracja: niedziela, 4 lutego 2007, 00:15
- Lokalizacja: Ci to przyszło do głowy?
Też długo miałam podobnie, gdy słyszałam śmiech wydawało mi się, że to ze mnie się śmieją, jeszcze do teraz tak mi się zdarza. Podobnie co do tego bycia w centrum uwagi innych, że inni mnie obserwują etc.
Na szczęście studia psychologiczne nieco mnie wyprostowały, chyba
i teraz już wiem, że to nie inni na mnie zwracają uwagę, ale że to siedzi tylko w mojej głowie, a jak to już tam siedzi, to zaczynam się dziwnie zachowywać (np. ta sztywność) i wtedy dopiero mogę zacząć zwracać na siebie uwagę innych, ot i zaczyna się błędne koło.
Kurcze, aż mi się ciśnie na klawiaturę: nerwica i fobia społeczna. Polecam uwadze wszystkich piątek
Być psychologiem <ściana> <ściana> <ściana> auuu
Na szczęście studia psychologiczne nieco mnie wyprostowały, chyba
i teraz już wiem, że to nie inni na mnie zwracają uwagę, ale że to siedzi tylko w mojej głowie, a jak to już tam siedzi, to zaczynam się dziwnie zachowywać (np. ta sztywność) i wtedy dopiero mogę zacząć zwracać na siebie uwagę innych, ot i zaczyna się błędne koło.
Kurcze, aż mi się ciśnie na klawiaturę: nerwica i fobia społeczna. Polecam uwadze wszystkich piątek
Być psychologiem <ściana> <ściana> <ściana> auuu
Większych problemów w kontaktach z innymi ludźmi nie mam...chociaż to zależy od sytuacji. Gdy rozmawiam z kimś,kto jest bardziej "antyspołeczny" ode mnie,to czuję się bardzo pewnie.Jednak w większej grupie często dopada mnie nieśmiałość,i brakuje mi pewności siebie.
Czasami chciałabym być bardziej towarzyska,ale na ogół mi to nie przeszkadza.
A i jeszcze z tym śmiechem,to też czasami odnoszę wrażenie,że to ja jestem obiektem takiego śmiechu,ale wiem,że tak mi się najpewniej tylko wydaje, więc nie przejmuję się tym:).
Czasami chciałabym być bardziej towarzyska,ale na ogół mi to nie przeszkadza.
A i jeszcze z tym śmiechem,to też czasami odnoszę wrażenie,że to ja jestem obiektem takiego śmiechu,ale wiem,że tak mi się najpewniej tylko wydaje, więc nie przejmuję się tym:).
- angelique1990
- Posty: 82
- Rejestracja: środa, 14 marca 2007, 20:44
- Lokalizacja: Bydgoszcz
Ja mam zawsze problemy z odnalezieniem sie w grupie...póki choć troche sie przyzwyczaje mijaja wieki i nigdy nie czuje sie swobodnie albo bardzo rzadko. Mam tak samo jak osoby w postach powyżej - każdy śmiech interpretuje jako śmiech ze mnie, każde spojrzenie jako ostra krytyke, a tego bardzo nie lubie...
Uwielbiam wyjeżdzać z miasta, podrózować, bo wtedy nikt mnie nie zna, moge być kimś innym. Wtedy wydaje mi sie,że ludzie nic nie moga sie o nie dowiedziec i czuje sie śmielej, pewniej. Łatwiej mi sie "rozkręcić". Dziwaczne ;P
Uwielbiam wyjeżdzać z miasta, podrózować, bo wtedy nikt mnie nie zna, moge być kimś innym. Wtedy wydaje mi sie,że ludzie nic nie moga sie o nie dowiedziec i czuje sie śmielej, pewniej. Łatwiej mi sie "rozkręcić". Dziwaczne ;P
5w4, dużo z 4 INTJ sp/sx/so
"I lie inside myself for hours..."
...Je aime la France...
"I lie inside myself for hours..."
...Je aime la France...
-
- Posty: 12
- Rejestracja: środa, 14 marca 2007, 23:46
- Lokalizacja: Varsovia
jak się czuję w towarzystwie? teoretycznie swobodnie, jestem uznawana za osobę spokojną, nie gadam za dużo, bo mi to przeważnie nie wychodzi (nie masz nic mądrego do powiedzenia to lepiej milcz - jedna z zasad) zwracam uwagę na siebie trafnymi, często dowcipnymi wypowiedziami czy komentarzami, chyba przez to jestem postrzegana jako osoba inteligentna. potrafię obudzić zainteresowanie innych na tyle, by chcieli mnie bliżej poznać, przeważnie tylko wtedy gdy sama tego chcę.
wyzbyłam się dość dawno temu oporów takich jak wspomnieliście - rozmowy z osobami obcymi, sprzedawcami czy innymi takimi ludźmi - przecież mnie nie pogryzą, w ciągu piętnastu minut zapomną o moim istnieniu. ludzi się nie boję, chodzę po mieście z uniesionym czołem i uśmiechem na ustach (przeważnie) to bynajmniej nie znaczy że jestem taka zawsze cała happy.
kolejna piękna zasada - to, co my uważamy za koszmarną gafę towarzyską, coś czego inni nigdy, przenigdy nam nie zapomną - to nie istnieje, nie mamy pamięci do takich rzeczy, można to w prosty sposób przetestować. ludzie obcy lub mało znani nie zapamiętują nas od razu (jak zawsze: przeważnie)
i mimo wszystko jestem piątką, tylko tyle, że uczę się otwartości i miłości do ludzi:)
wyzbyłam się dość dawno temu oporów takich jak wspomnieliście - rozmowy z osobami obcymi, sprzedawcami czy innymi takimi ludźmi - przecież mnie nie pogryzą, w ciągu piętnastu minut zapomną o moim istnieniu. ludzi się nie boję, chodzę po mieście z uniesionym czołem i uśmiechem na ustach (przeważnie) to bynajmniej nie znaczy że jestem taka zawsze cała happy.
kolejna piękna zasada - to, co my uważamy za koszmarną gafę towarzyską, coś czego inni nigdy, przenigdy nam nie zapomną - to nie istnieje, nie mamy pamięci do takich rzeczy, można to w prosty sposób przetestować. ludzie obcy lub mało znani nie zapamiętują nas od razu (jak zawsze: przeważnie)
i mimo wszystko jestem piątką, tylko tyle, że uczę się otwartości i miłości do ludzi:)
-
- Posty: 62
- Rejestracja: poniedziałek, 5 marca 2007, 11:46
- Lokalizacja: Śląsk
Ja miałąm taki etap na studiach, kiedy uważałam, że mam za dużo znajomych. Co chwila mijałam kogoś znajomego, któremu musialam odpowiadać na pozdrowienie. Strasznie mi to ciążyło, wręcz przeszkadzało... Chciałam, żeby oni wszyscy przestali mnie poznawać i nie odzywali się do mnie.
Chyba wtedy mialam depresję. Nikt tego nie zdiagnozował, ale to był konkretny okres w moim życiu, kiedy bylo mi bardzo ciężko...
Chyba wtedy mialam depresję. Nikt tego nie zdiagnozował, ale to był konkretny okres w moim życiu, kiedy bylo mi bardzo ciężko...
5w4
-
- Posty: 11
- Rejestracja: wtorek, 6 marca 2007, 16:19
- Lokalizacja: Katowice
Obserwuję, że dla 5 tłum oznacza zwykle mniejszą ilośc ludzi niż dla innych typów
To bardzo trafna uwaga! W moim przypadku stuprocentowo prawdziwa.
Strach przed oceną ze strony innych ludzi mozna opanować. Mnie udało się to z czasem, gdzies w okolicach szkoły średniej (tej drugiej połowy). Musiałam wytworzyć w sobie odpowiednie podejście i wykazać się dużą dozą wyrozumiałości - wobec siebie i innych. Gdy ogarniał mnie strach (ale tchórz ze mnie !
) starałam się mysleć racjonalnie - dlaczego niby inni mieliby zwracać na mnie uwagę ?
Niemniej zagęszczenie "tłumu" większe niż ja sama powoduje, że od razu skacze mi adrenalina. Obecność innych osób po prostu narusza moją równowagę emocjonalną. Gdy inne osoby dostarczają takich wrażeń samą swoją obecnością, łatwo nauczyć się zachowania polegającego na uciekaniu od ludzi, czyli swoistej samoobrony. A z drugiej strony kontakt z innymi bywa na tyle budujący i nagardzający, że może warto trochę pocierpieć ?
Hmm... Tu dość specyficznie.
Otóż... Właściwie mam mnóstwo znajomych. O dziwo jestem powszechnie lubiany. Zabawne jest to, iż większością ludzi pogardzam, zbytnio się z tym nie kryjąc. Nieliczni zasłużyli sobie na mój szacunek, jeszcze mniejszej grupie ufam. Choć to raczej wada - mam tego świadomość - uważam się raczej za lepszego niż większość wokół. Tłum jest taki sam, nie myśli, nie ma zwykle niczego oryginalnego - taka szara breja. Cenię sobie ludzi niezależnych, nie związanych z jakimiś zewnętrznymi normami, zasadami, etc.
Nieodmiennie wprawia mnie w zdumienie to, jak otoczenie garnie do mnie wbrew temu, jak je traktuję i wyraźnie chyba staram odsunąć się je na dystans.
Jaki jestem na codzień? Hmmm... Chyba odrobinę sztuczny. Część mojego zachowania wynika z ignorancji ogólnoprzyjętych praw. Część z wybitnie ironicznego, cynicznego i sarkastycznego poczucia humoru. Reszta to zwykle maska.
Może po kolei.
Jestem niezależny, i ta cecha jest dla mnie niezwykle ważna. To chyba już jakaś paranoja... Nie wypełniam NICZYICH rozkazów (co nie znaczy, że nie postąpię tak, jak ktoś sądzi, iż mi kazał - ale wyłącznie dlatego, że sam uznam, iż mnie to odpowiada). Postępuję według własnych zasad. Nie mam praktycznie żadnych blokad (co nie znaczy, że mógłbym np. zabić - szanuję cudzą wolność, uważam, że ktoś może się zabić, jeśli chce, ale nie mam prawa podejmować tej decyzji za niego ). Nigdy też nie ograniczam nikogo. Choć wiele osób prosi mnie o radę (czyżby wynik analitycznego sposobu myślenia i intuicyjności/zapędów psychologicznych?), to nigdy nie mówię, co robić. Co najwyżej pokazuję możliwe drogi. Wybór należy do człowieka.
Moje poczucie humoru? Uwielbiam robić z siebie idiotę Nie dosłownie, nie udaję dużo głupszego niż jestem. Ale bawi mnie np. podejście do nieznanej osoby i zapytanie się jej, który mamy rok. Cała zabawa polega na tym, iż tego typu działanie stricto mnie nie bawi. Śmieję się z ludzkich reakcji. Obserwując to, co ludzie robią, gdy stawia się ich w tak dziwnej i niezrozumiałej sytuacji jest zwykle zabójczo zabawne. Przynajmniej dla mnie.
Maska? Cóż... Średnio mi się widzi obnażanie przed każdym swojego wnętrza (aż dziwne, iż do tego stopnia robię to na tym forum... choć z drugiej strony chyba takie było założenie). Dlatego stworzyłem wokół siebie subtelną siatkę pozorów, niedopowiedzeń, skrzywionych wizerunków. Jestem jak cebula - mam warstwy . Większość mojego otoczenia ma mnie za ekscentrycznego olewusa, którego nadrzędnym celem jest odnalezienie następnej butelki piwa.
Gratuluję temu, kto dał radę doczytać do tego momentu.
Taaak... Jestem porżnięty. I to porządnie. Ale z drugiej strony to normalność jest nudna i przewidywalna.
Otóż... Właściwie mam mnóstwo znajomych. O dziwo jestem powszechnie lubiany. Zabawne jest to, iż większością ludzi pogardzam, zbytnio się z tym nie kryjąc. Nieliczni zasłużyli sobie na mój szacunek, jeszcze mniejszej grupie ufam. Choć to raczej wada - mam tego świadomość - uważam się raczej za lepszego niż większość wokół. Tłum jest taki sam, nie myśli, nie ma zwykle niczego oryginalnego - taka szara breja. Cenię sobie ludzi niezależnych, nie związanych z jakimiś zewnętrznymi normami, zasadami, etc.
Nieodmiennie wprawia mnie w zdumienie to, jak otoczenie garnie do mnie wbrew temu, jak je traktuję i wyraźnie chyba staram odsunąć się je na dystans.
Jaki jestem na codzień? Hmmm... Chyba odrobinę sztuczny. Część mojego zachowania wynika z ignorancji ogólnoprzyjętych praw. Część z wybitnie ironicznego, cynicznego i sarkastycznego poczucia humoru. Reszta to zwykle maska.
Może po kolei.
Jestem niezależny, i ta cecha jest dla mnie niezwykle ważna. To chyba już jakaś paranoja... Nie wypełniam NICZYICH rozkazów (co nie znaczy, że nie postąpię tak, jak ktoś sądzi, iż mi kazał - ale wyłącznie dlatego, że sam uznam, iż mnie to odpowiada). Postępuję według własnych zasad. Nie mam praktycznie żadnych blokad (co nie znaczy, że mógłbym np. zabić - szanuję cudzą wolność, uważam, że ktoś może się zabić, jeśli chce, ale nie mam prawa podejmować tej decyzji za niego ). Nigdy też nie ograniczam nikogo. Choć wiele osób prosi mnie o radę (czyżby wynik analitycznego sposobu myślenia i intuicyjności/zapędów psychologicznych?), to nigdy nie mówię, co robić. Co najwyżej pokazuję możliwe drogi. Wybór należy do człowieka.
Moje poczucie humoru? Uwielbiam robić z siebie idiotę Nie dosłownie, nie udaję dużo głupszego niż jestem. Ale bawi mnie np. podejście do nieznanej osoby i zapytanie się jej, który mamy rok. Cała zabawa polega na tym, iż tego typu działanie stricto mnie nie bawi. Śmieję się z ludzkich reakcji. Obserwując to, co ludzie robią, gdy stawia się ich w tak dziwnej i niezrozumiałej sytuacji jest zwykle zabójczo zabawne. Przynajmniej dla mnie.
Maska? Cóż... Średnio mi się widzi obnażanie przed każdym swojego wnętrza (aż dziwne, iż do tego stopnia robię to na tym forum... choć z drugiej strony chyba takie było założenie). Dlatego stworzyłem wokół siebie subtelną siatkę pozorów, niedopowiedzeń, skrzywionych wizerunków. Jestem jak cebula - mam warstwy . Większość mojego otoczenia ma mnie za ekscentrycznego olewusa, którego nadrzędnym celem jest odnalezienie następnej butelki piwa.
Gratuluję temu, kto dał radę doczytać do tego momentu.
Taaak... Jestem porżnięty. I to porządnie. Ale z drugiej strony to normalność jest nudna i przewidywalna.
5w4Michał Anioł pisze:Doskonałość zależy od szczegółów
...czasami najzwyczajniej przechodze na druga strone ulicy,gdy widze kogos znajomego...pomimo,ze go lubie, to nie mam ochoty na rozmowe z nim i to nalezy mi wybaczyc...lubie czasami przygladac sie ludziom i porownywac ich zachowania w roznych sytuacjach.Nie znosze tlumu, to mnie rozprasza,podobnie jak halas ludzkich glosow;przerwy w szkole zawsze byly dla mnie udreka.wsrod ludzi czesto kogos gram, chociazby po to, zeby miec swiety spokoj.
5 w 4...MBTI->INTp...
...tak, jestem tylko wędrowcem, pielgrzymem na ziemi.A wy czyż jesteście czymś więcej?...
...tak, jestem tylko wędrowcem, pielgrzymem na ziemi.A wy czyż jesteście czymś więcej?...