Reakcja na nieszczęście innych
U mnie: zależy kogo to dotyczy. Śmierć praktycznie obcej osoby (babcia która widziałem raz na kilka lat, ciotka którą widziałem pięć razy w życiu) - choćby ze mną spokrewnionej - jest dla mnie tylko kolejną informacją. Ale za to np. ciężka choroba bliskiej mi osoby swojego czasu bardzo przeżywałem.
5w4/INTP/ sp/sx/so
własnie a jakże... wzruszam sie po czasie jesli coś mnie w pewnym stopniu dotyczy, jesli dotyczy kogos z bliskich, stoję w miejscu i milcze, marząc żeby ta osoba odkryla w moim spojrzeniu współczucie,a tragedie takie jak halemba, wtc, tsunami nie wzruszyły mnie w ogóle, myślałam że nie mam serca. tak jest dopóki nie zacznę się bać o kogoś z moich bliskich, póki nie zobaczę chorego dziecka lub rodziny cierpiącej po stracie, dopóki nie zobaczę kogoś bezbronnego jak nie broni się przed kimś złym. a najczęściej dopóki nie zobaczę cierpiącego kota, psa, konia, wystarczy że na mnie spojrzą... wszystko i tak chowam za poniesioną glową i skamieniałą twarzą. taka byłam, taka jestem, taka chyba będę.
Faktycznie, jeśli coś mnie porusza to cierpienie dzieci. Nawet bardzo. Sama myśl o dzieciach chorych, samotnych w domu dziecka wywołuje we mnie burzę uczuć. W tej tezie o psach też coś jest: to przykre patrzeć na bezbronne zwierze bite, głodzone...
Może przez naszą "niedźwiedziowatość" łatwo nas wzruszyć, gdy ciepienie jest wyraźnie przez kogoś uzewnętrzniane i mamy pewność, że jest ono szczere?
A może przez to, że czujemy się tacy... bezwartościowi chcielibyśmy jednak być potrzebni i kochani za nic, za to tylko, że jesteśmy?
Sam nie wiem...
Może przez naszą "niedźwiedziowatość" łatwo nas wzruszyć, gdy ciepienie jest wyraźnie przez kogoś uzewnętrzniane i mamy pewność, że jest ono szczere?
A może przez to, że czujemy się tacy... bezwartościowi chcielibyśmy jednak być potrzebni i kochani za nic, za to tylko, że jesteśmy?
Sam nie wiem...
Ostatnio zmieniony wtorek, 9 września 2008, 12:45 przez Włóczykij, łącznie zmieniany 1 raz.
4 i 5
- Amelia
- Posty: 75
- Rejestracja: poniedziałek, 17 grudnia 2007, 22:00
- Lokalizacja: Z planety zwanej Ziemia
Miałam juz tyle pogrzebów w rodzinie..że smierć jest dla mnie czymś powszechnym..każdy kiedyś się z nią spotka...
choc nie znasz dnia ani godziny..
gdy jest to bliska dla mnie osoba, wtedy płacze..(o tyle co jest pomocne 4kowe skrzydlo). choć gdy zmarł moj wujek,to odczulam ulgę,że wkońcu moja ciocia zacznie normalne życie bez pijaka,moze dziwne ale prawdziwe..gdy wszyscy rozpaczali,że umarł,nie umiałam im współczuć a tymbardziej ich zrozumieć...
przy nieznanych mi osobach,jest to cos normalne,skłania tylko do chwilowej refleksji...
Oczywiście gdy ginie twój znajomy w twoim wieku przezywam szok i zaczynam doceniać swoje życie i bardziej sie cieszyć z niego...
choc nie znasz dnia ani godziny..
gdy jest to bliska dla mnie osoba, wtedy płacze..(o tyle co jest pomocne 4kowe skrzydlo). choć gdy zmarł moj wujek,to odczulam ulgę,że wkońcu moja ciocia zacznie normalne życie bez pijaka,moze dziwne ale prawdziwe..gdy wszyscy rozpaczali,że umarł,nie umiałam im współczuć a tymbardziej ich zrozumieć...
przy nieznanych mi osobach,jest to cos normalne,skłania tylko do chwilowej refleksji...
Oczywiście gdy ginie twój znajomy w twoim wieku przezywam szok i zaczynam doceniać swoje życie i bardziej sie cieszyć z niego...
- Beckett
- Posty: 9
- Rejestracja: sobota, 19 stycznia 2008, 18:28
- Lokalizacja: Ze swojej metalowej pieczary
- Kontakt:
A mnie nic nie obchodzi poki mnie jest dobrze. Ja jestem raczej taki wilk samotnik, poki cos mnie bezposrednio nie dotyczy, poki nie widze ze moge zyskac lub stracic jesli czegos nie zrobie to nie robie nic, nie reaguje na krzywdy. Nie robie nic bezinteresownie, dla nikogo. Widze korzysc to dzialam. Jest komus zle to trudno niech sobie radzi. Mi jest zle, trudno, predzej czy pozniej dam sobie z tym rade. Ja nie przywiazuje wagi do tego zla ktore dzieje sie na codzien. A i niecodzienne zlo nie wiele na mnie wplywa.
5w4 ISTj
I jestem z tego dumny...
Z dala od was wszystkich... Sam bo nie lubie tłoku
I jestem z tego dumny...
Z dala od was wszystkich... Sam bo nie lubie tłoku
Brak reakcji emocjonalnej, raczej zaciekawienie i zero emaptii.
Myślę że w kontaktach z innymi przypominam zawodowego otwieracza dokonserw. Ludzie czasem się przedemną otwierają i rozkoszuję sie wtedy ich obserwowaniem i słuchaniem.
Myślę że w kontaktach z innymi przypominam zawodowego otwieracza dokonserw. Ludzie czasem się przedemną otwierają i rozkoszuję sie wtedy ich obserwowaniem i słuchaniem.
"Nie siadaj tyłem do żadnych drzwi" 5w4; r73; gentoo; facet; oglądam się za siebie , i niczego nie poznaję; to czego nie powiem pozostaje nie powiedziane; "Wszędzie brak miłości i uczucie samotności "
Na pewno kiedys dotknie mnie smierć moich rodziców. Każdy prawie kto ma/miał kochających rodziców, którzy go wspierali - będzie bardzo smutny albo nawet zapłacze gdy umrą.
Płakałem kiedy umarł mój dziadek. Miałem 10 lat. Był dla mnie po rodzicach najlepszym człowiekiem i to dlatego. Śmiercią babci, rok wczesniej, też się przejąłem, ale był jeszcze dziadek, na którym bardziej mi zależało. Po nich umarło jeszcze kilka osób z rodziny. Im mniej miałem z nimi wspólnego, tym mniej mnie to ruszyło. Ale zawsze umiałem wyczuć chwilę, jak sie zachować w danej sytuacji. Było w tym troche fałszywego wyciszenia, ale cóż....
Tytuł wątku jest do kitu, bo czy śmierć jest nieszczęściem jesli umiera stara babcia? To naturalne, że wszyscy umrzemy. Albo do kitu jest treść w temacie.
Więc zgodnie z tematem, ostatnio widziałem potrącenie dziewczyny na pasach, na zielonym. Jakaś durna baba się zagapiła. Kolana mi zmiękły, może dlatego, że gdybym to ja wybiegł do tramwaju 5 sekund wczesniej to mnie by zgarneła. Śpieszyłem się na prezentacje, więc pojechałem swoim tramwajem, oczywiscie od razu po incydencie jacyś ludzie otoczyli potrącona opieką. Szukałem w internecie wiadomości o tym wypadku. Do dzisiaj nie wiem czy przeżyła. Więc jednak mnie to przejęło.
Płakałem kiedy umarł mój dziadek. Miałem 10 lat. Był dla mnie po rodzicach najlepszym człowiekiem i to dlatego. Śmiercią babci, rok wczesniej, też się przejąłem, ale był jeszcze dziadek, na którym bardziej mi zależało. Po nich umarło jeszcze kilka osób z rodziny. Im mniej miałem z nimi wspólnego, tym mniej mnie to ruszyło. Ale zawsze umiałem wyczuć chwilę, jak sie zachować w danej sytuacji. Było w tym troche fałszywego wyciszenia, ale cóż....
Tytuł wątku jest do kitu, bo czy śmierć jest nieszczęściem jesli umiera stara babcia? To naturalne, że wszyscy umrzemy. Albo do kitu jest treść w temacie.
Więc zgodnie z tematem, ostatnio widziałem potrącenie dziewczyny na pasach, na zielonym. Jakaś durna baba się zagapiła. Kolana mi zmiękły, może dlatego, że gdybym to ja wybiegł do tramwaju 5 sekund wczesniej to mnie by zgarneła. Śpieszyłem się na prezentacje, więc pojechałem swoim tramwajem, oczywiscie od razu po incydencie jacyś ludzie otoczyli potrącona opieką. Szukałem w internecie wiadomości o tym wypadku. Do dzisiaj nie wiem czy przeżyła. Więc jednak mnie to przejęło.
- Kimondo
- Posty: 1599
- Rejestracja: niedziela, 25 marca 2007, 17:21
- Enneatyp: Mediator
- Lokalizacja: Spaghettiland
- Kontakt:
Ostatnio byłem świadkiem jak dziewczyna zasłabła( straciła przytomnosc ) w tramwaju. POwiem, że karetka przyjechała 15 minut po wezwaniu. Chociaż szpital był 4 przystanki dalej. Szybciej przyjechał nadzor mpk by pozwolic kierowcy tramwaju odjechac. JAk przejeżdzałem obok szpitala stały tam sobie dwie karetki. Mam nadzieję , zę nigdy nei zasłąbnę. Za to ludzie zdali test na udzielanie pierwszej pomocy. Znalazł się kompetenty facet po kursie pp. oCzywiscie jakieś babcie komentowały to się tak nie robi.... itp dawały "dobre rady" - na szczescie facet znał się na rzeczy i nie słuchał - tak jak to powinno sie robic.
Ani sukces, ani porażka nie są czymś, czego można doświadczyć z dnia na dzień. Porażkę powodują drobne decyzje, które
podejmujemy w ciągu długiego czasu: nie kończymy spraw, nie przystępujemy do działania, zbyt łatwo się poddajemy...
9w5 i INTJ
podejmujemy w ciągu długiego czasu: nie kończymy spraw, nie przystępujemy do działania, zbyt łatwo się poddajemy...
9w5 i INTJ
W przypadku tej dziewczyny szpital był niecałe 100 metrów od miejsca wypadku, ale karetka przyjechała z innego po 12 minutach.... praca nie zając nie ucieknie.... Dla Wrocławiaków - to było tuż przy przystanku tramwajowym Grabiszyńska-Pereca.
Po prostu jak nie mają ostrego dyżuru w dany dzień to dupy nie ruszą.
Racja, najlepiej jest w Polsce nie chorować, bo wtedy się zaczynają problemy.
Po prostu jak nie mają ostrego dyżuru w dany dzień to dupy nie ruszą.
Racja, najlepiej jest w Polsce nie chorować, bo wtedy się zaczynają problemy.
Moze wypada na problem spojrzeć nieco bardziej obiektywnie?Chinook pisze: Po prostu jak nie mają ostrego dyżuru w dany dzień to dupy nie ruszą.
Racja, najlepiej jest w Polsce nie chorować, bo wtedy się zaczynają problemy.
Jeśli w tym szpitalu nie było trybu 'ostrego', to możliwe ze lekarze pracowali w oddziałach. Na informację o dziewczynie która zasłabła taki lekarz mial rzucić wszystko w cztery czorty, zostawić pacjentów i pędzić przez zagonki na pomoc? A gdyby coś stało się któremuś z pacjentów? Lekarz nie ma prawa opuścić oddziału, odpowiada za niego. Zdrowie tej jednej dziewczyny było tak samo ważne jak zdrowie osób które miał pod opieką, nie stosujmy tu przypowiesci o zagubionej owcy. Być moze nie było dostępnej karetki blizej-ale to wina organizacji słuzby zdrowia, za która lekarze nie ponoszą odpowiedzialności indywidualnej. System jest zły-taka prawda-ale żaden lekarz sam tego nie zmieni bo nie ma mozliwości podejmowania decyzji w tej sprawie.
Jednak zgodzę się z Tobą że faktycznie nie warto chorować...
4w3 ENFP
"The proper function of man is to live - not to exist."
"The proper function of man is to live - not to exist."
Jak to mówi pewne chińskie przysłowie "nie ma trumny, nie przejmuj się, jest trumna - nie masz się już czym przejmować"
Ogólnie trzymam się tego przysłowia zarówno jak chodzi o nieszczęścia moje jak i cudze. A jak ktoś poprosi mnie o pomoc to pomoge.
No może wyjątkiem są nieszczęścia ludzi, których nie lubie z tych to się nawet ciesze.
Ogólnie trzymam się tego przysłowia zarówno jak chodzi o nieszczęścia moje jak i cudze. A jak ktoś poprosi mnie o pomoc to pomoge.
No może wyjątkiem są nieszczęścia ludzi, których nie lubie z tych to się nawet ciesze.
5w4; INTp podtyp ekspert
-
- Posty: 56
- Rejestracja: piątek, 31 sierpnia 2007, 12:44
...zawsze mnie dobijaja pogrzeby;/ kompletna strata czasu i kolejna okazja darmowego żarcia i picia...zupełna obojętnosc, ale jezeli umiera jakas bardzo bliska osoba to chwilowo jest mi smutno... rozpłakałam sie jak dowiedzialam sie ,ze mój pies miał wypadek i nie przezyl;( jakos smierc ludzi spływa po mnie jak po kaczce...
5 w 4...MBTI->INTp...
...tak, jestem tylko wędrowcem, pielgrzymem na ziemi.A wy czyż jesteście czymś więcej?...
...tak, jestem tylko wędrowcem, pielgrzymem na ziemi.A wy czyż jesteście czymś więcej?...