szerfi1991 pisze:Ja nie twierdzę, tak jak zresztą pisałem wcześniej, że krzywdzę ich bezpośrednio!! Ale w momencie kiedy pojawia się kłotnia leci ciężka amunicja to, tak ich krzywdzę,. To jest pośredni efekt dążenia do samodzielności...
Jest takie magiczne słowo "asertywność". Warto je znać i zgłębić to, co ono oznacza. Wiem, że to nie jest proste, ale warto się uczyć. Może nie wyjść, czasem się krzyknie, zdenerwuje, ale dobrze jest ugryźć się w takich momentach chociaż w język, powiedzieć mniej, ale z zachowaniem swojego zdania bez zbędnych słów.
A ty,
Ceres, zastanów się poważnie, czego naprawdę w życiu chcesz. Nie chcę gasić twojego zapału rozpalonego postem Snufkina, ale taki krok jest poważną decyzją. Pochopność nie jest wskazana. Znam parę osób, które na początku studiów chciało z nich uciekać, a po przebrnięciu przez pierwsze dwa lata je chwalą. Ja też do nich należę.
Owszem, w twoim wypadku może być inaczej i tak jak Snufkinowi studia ci do szczęścia nie są potrzebne.
Zastanów się. Przemyśl. I zdecyduj. Coś trzeba wybrać, a w tym wyborze bądź stanowcza. To twoje życie, to ty będziesz żałować i cierpieć za swoje błędy, nie twoi rodzice.