Narkotyki, alkohol, autodestrukcja

Dyskusje na temat typu 4
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
william
Posty: 134
Rejestracja: środa, 17 stycznia 2007, 23:47

#106 Post autor: william » czwartek, 18 stycznia 2007, 01:27

NYCTEA pisze:
"Cholerni perfekcjoniści"?
mhm, jak byłem mały to tata zabrał mnie do wesołego miasteczka. Wydał pół pensji, a ja byłem na każdej dostępnej dla dziecka karuzeli. Na niektórych nawet po kilka razy.
Z tym że nie pamiętam, żeby kiedykolwiek powiedzieli mi, że mnie kochają :roll:
NYCTEA pisze:
Wydajesz się strasznie napakowany gniewem. Czemu?
Nie potrafić kochać. Przez długi czas bylo to dla mnie puste słowo.. Obojętność i pustka w tzw. sercu..
Nie czuje teraz gniewu, nie wiem, czemu tak to odbierasz.


no sympathy for the devil.
[4w5.dumny.fikcyjny.żałosna defilada]

Awatar użytkownika
niczyja
Posty: 9
Rejestracja: czwartek, 18 stycznia 2007, 14:22
Lokalizacja: Skierniewice
Kontakt:

#107 Post autor: niczyja » czwartek, 18 stycznia 2007, 14:42

Karav pisze:też wiem coś o cięciu. ale nie robiłam tego z wymykającej mi się z rąk nienawiści, ani goryczy.
raczej ze zdołowania, bawiłam się tym. był to jedyny ból, który mogłam kontrolować.
nie wiem czemu już tego nie robię. mogłabym. to kwestia wzięcia w rękę żyletki, jeśli ktoś to już robił, nie będzie więcej się tego bał.

a jeśli chodzi o wszelkie uzależnienia i samodestrukcje to myślę, że 4 mają do nich skłonności.
ja np. często odmawiam sobie przyjemności i odrzucam spełnione marzenie. jak to było dobrze opisane w ennagramie cel mnie nie satysfakcjonuje, bo kiedy do niego dochodzę po tej długiej wędrówce przez łzy i krew okazuje się, że nie był tego warty...

mam słabość do alkocholu, jeśli chodzi o papierosy i dragi staram się być asertywna.


mogę się pod tym podpisać...
4w5 /
czas, czas koi ból..., lecz ten będzie wiecznie trwać....

Ziran
Posty: 12
Rejestracja: środa, 20 grudnia 2006, 20:39

#108 Post autor: Ziran » czwartek, 18 stycznia 2007, 21:48

Cięcie się, alkohol, papierosy, narkotyki - norma
Ale staram się nad tym w jakimś stopniu panować.
Cięcie się nie daje mi radości ani ulgi.
Alkohol daje mi ulgę tylko na chwilę.
Narkotyki są kiedy są, ale bardzo rzadko.

Awatar użytkownika
aliszien
VIP
VIP
Posty: 1459
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 14:07
Lokalizacja: Warszawy

#109 Post autor: aliszien » piątek, 19 stycznia 2007, 09:28

william pisze: mhm, jak byłem mały to tata zabrał mnie do wesołego miasteczka. Wydał pół pensji, a ja byłem na każdej dostępnej dla dziecka karuzeli. Na niektórych nawet po kilka razy.
Z tym że nie pamiętam, żeby kiedykolwiek powiedzieli mi, że mnie kochają :roll:
Czyli standard nawet dziś uprawiany - ładuje się w dziecko pieniądze, kupuje mu przedmioty, korepetycje, posyła na zajęcia dodatkowe, a potem ludzie się dziwią dlaczego chodzi z nożem po ulicy albo ląduje w sekcie.
Czasami wystarczy przytulić, powiedzieć, ze się kocha, rozmawiać, robić coś wspólnie, dawać zainteresowanie.
Ale czy dzieci wyhodowane na dawaniu pieniędzy same będą potrafiły nie powielić błędu rodziców?

Nie potrafisz kochać, bo tak ci wygodniej. Kochanie to ciężka praca, emocje, skupianie się na drugiej osobie, kompromisy.
Albo jesteś jeszcze młodziutki :wink:
Ostatnio zmieniony piątek, 19 stycznia 2007, 13:40 przez aliszien, łącznie zmieniany 2 razy.
4w5, INFj, sp/sx

Marek
VIP
VIP
Posty: 718
Rejestracja: sobota, 16 grudnia 2006, 21:59
Lokalizacja: nibylandia

#110 Post autor: Marek » piątek, 19 stycznia 2007, 13:08

NYCTEA pisze:
Rodzice byli normalni, moze nawet za bardzo.
"Cholerni perfekcjoniści"?
Łatwo Ci mówić, widocznie nie doświadczyłaś. Nieraz to samo mi wypominają, gdy opowiadam o swoich rodzicach.
Rozumiem williama, bo przeżyłem to samo. Ojciec ze mną nigdy nie gadał. Nawrzeszczał nie raz ("wychowywał" mnie :D). On uważał, że jeśli zapewnia mi byt materialny to wszystko jest w porządku. Człowiek pieniądza, kariera zawsze była dlań najważniejsza.

ktośtam
VIP
VIP
Posty: 973
Rejestracja: poniedziałek, 25 grudnia 2006, 19:25

#111 Post autor: ktośtam » piątek, 19 stycznia 2007, 14:10

Ja nie narzekam na rodziców. Uważam, że nie powinno się tego robić, nawet, jeśli nie są idealni - wszak oni mnie wychowali, dali mi wszystko, co teraz mam. Nie mam prawa robić im jakichkolwiek wyrzutów.
Co nie znaczy, że nikt nie ma do tego prawa. Czasami rodzice naprawdę krzywdzą swoje dzieci.

Awatar użytkownika
Depression
Posty: 9
Rejestracja: wtorek, 16 stycznia 2007, 15:09

#112 Post autor: Depression » piątek, 19 stycznia 2007, 15:03

Ja nie narzekam na rodziców. Uważam, że nie powinno się tego robić, nawet, jeśli nie są idealni - wszak oni mnie wychowali, dali mi wszystko, co teraz mam. Nie mam prawa robić im jakichkolwiek wyrzutów.

podzielam zdanie przedmówcy:) mimo, że zwłaszcza ojcu mogłabym dużo zarzucić, i nawet przez pewnien czas czułam do niego nienawiść, to teraz po latach jakoś te wszytskie negatywne emocje przygasły. Wierzę, że starali się najbardziej jak mogli, by wychowac mnie "na ludźi".

naklatka
Posty: 15
Rejestracja: środa, 24 stycznia 2007, 20:12
Lokalizacja: Nibylandia

#113 Post autor: naklatka » środa, 24 stycznia 2007, 21:31

Ja tez z rodzicami miała swoją przeprawę. i nie chodzi mi tutaj o jakieś tam zakazy czy inne pierdoly. Ojciec był alkoholikiem, matka lekomanką, nadopiekuńczą lekomanką. Kepsko było. W pewnym okresie mojego zycia, miałam jakies 13 lat sama zaczęłam z tym wszytskim eksperymentowac. Włąsciwie to pamietam jak miałam 8 czy9 lat to sobie pomysłałam, ze moje kolezanki sa naprawde zajebiste i co z tego? a ja moge być inna, moge byc taka jaka chce. wszystko co sobie wyobrze musi istniec gdzies w tym wielkim wszchsiwecie. no i jak miałam te 9 lat to słuchałam sobie bodajże Nivany, piłam wino za około 3 zł i paliłam Mocne. Chyba nie ma się czym chwialic ale nawet nie rzygałam. Jak miałam 13 lat zaczęłam eksperymentowac zmarihuaną, grzybkami halucynkami, haszyszem, pigułami, szuwaksem. Piguły i szuwaks to był bład aczkolwiek uraczyłam sie tym kilka razy. Alkohol, papierochy. Nic szczególnego. Jak miałam 14 lat to uciekłam z domu na woodstock. Tam też troche sie sprułam, a czym to już cii:P Dzisiaj mam 15 lat. Na razie uzywki i sadomasochistyczne posunięcia (fizyczne) poszły w odstawkę. No może poza fajkami i jakims tam alkoholem, ale to juz rzadziej. Nie mogę okazywać swojej nadwrażliwości w sbsób tak jawny gdyż to rani pewnego Pana szóstkę , z którym jestem bardzo związana. Zwykła rozmowa z nim jest wporządku, tylko, że jak na czwórkę przystało wiruje w tej przesterzeni niczym cos co kot wyciągnął ze śmietnika, więc zdarzają mi się te "małolepsze" moementy. mniej więcej 30 razy na minute. Ale jest duzo lepiej. Autodestrukcja psychiczna jest w hibernacji.
Proszę, nie psuj moich myśli
Zostaw coś za sobą
Proszę, nie psuj moich myśli

Codik
Posty: 8
Rejestracja: poniedziałek, 22 stycznia 2007, 19:51

#114 Post autor: Codik » czwartek, 25 stycznia 2007, 20:08

Alkoholizm :!: tylu ludziom zniszczył dzieciństwo.... Niestety świetnie rozumiem co to znaczy mieć ojca alkoholika :? to trudne. Matka stara się mieć ze mną dobry kontakt, ale mam dość, tych wielogodzinnych awantur jej z ojcem,dlaczego nie powie STOP? nie wierze, że mozna jeszcze kochać kogoś kto wyrządził tyle krzywdy. Nie umiem szanować moich rodziców. Najgorsze jest to, że moja siostra mimo że ma podobny stosunek do rodziców już powiela ich błędy, jest starsza o pare lat. Dziś w kuchni kipiała mi zupa, zapomniałam o niej po prostu.Ona podeszła i uderzyła mnie w twarz, poźniej kopnęła.Nie mam domu... to tylko ściany, ale nic więcej.W domu nie podnosi się na drugą osobę ręki, rozmawia się, szanuje, ROZMAWIA o życiu, uczuciach, a nie tylko o pieniądzach. mam uraz do alkoholu, nie mogę znieść, że mógłby on mnie doprowadzić do czegoś takiego jak mojego ojca. Choć mam świadomość, że jestem podatna na używki. Narkotyków jako takich 'twardych' nie próbowałam, choć mnie trochę ciągnie. Z ganją zaczęłam przygode w wieku 13 lat... Ciąć się nie tne. Mam wrażenie, że to nie przyniosłoby mi żadnej ulgi. to tyle.dziękuję.

Nefiv

#115 Post autor: Nefiv » czwartek, 25 stycznia 2007, 22:03

Myśli samobójcze? Były tylko przez chwilę, teraz uwarzam, że samobójstwo jest głupotą... Myślę często o tym jak może wyglądać moja śmierć, w jaki sposób byłoby najlepiej zginąć, jak sie zabić by nie czuć bólu.
Narkotyków nie tykałem, chociaż ostatnio myśle nad spróbowaniem marihuany...
Papierosy? Nie palę, zapaliłem 2 razy w życiu, będąc pod wpływem alkocholu, nie żałuję tego tak samo jak dobrze jest mi z tym, że nie palę.
Alkochol? Owszem - lubie sobie popić ale nie do nieprzytomności, jest okazja to skorzystam, inna sprawa, że okazji nie ma za wiele. Lubię stan upojenia alkocholowego, mam dobry chumor wtedy, niech to będzie sobie tylko chwilowe - ważne, że jest.
Samookaleczanie? Tylko pod wpływem ogromnej złości, lubię wtedy w coś uderzyć/kopnąć tak aby mnie zabolało - to rozładowuje napięcie, cięcie uważam za bezsensowne - zostają blizny, nie mam zamiaru tego próbować.
Dom? Dom mam do dupy...

naklatka
Posty: 15
Rejestracja: środa, 24 stycznia 2007, 20:12
Lokalizacja: Nibylandia

#116 Post autor: naklatka » piątek, 26 stycznia 2007, 00:44

Czasami się zastanawiam czy gdyby dom był inny cos by potoczyło się inaczej... To napewno ma znaczenie, tylko ciekawe jak duże
Proszę, nie psuj moich myśli
Zostaw coś za sobą
Proszę, nie psuj moich myśli

Awatar użytkownika
NYCTEA
Posty: 146
Rejestracja: piątek, 3 listopada 2006, 23:39

#117 Post autor: NYCTEA » piątek, 26 stycznia 2007, 02:48

adaś
adaś pisze:
NYCTEA pisze:
Rodzice byli normalni, moze nawet za bardzo.
"Cholerni perfekcjoniści"?
Łatwo Ci mówić, widocznie nie doświadczyłaś. Nieraz to samo mi wypominają, gdy opowiadam o swoich rodzicach.
Rozumiem williama, bo przeżyłem to samo. Ojciec ze mną nigdy nie gadał. Nawrzeszczał nie raz ("wychowywał" mnie :D). On uważał, że jeśli zapewnia mi byt materialny to wszystko jest w porządku. Człowiek pieniądza, kariera zawsze była dlań najważniejsza.
1. Skąd wiesz, że nie doświadczyłam?
2. To nie był sarkazm.
3. Oczywiście, że łatwo mi mówić. To jego rodzice. O swoich ciężko jest mówić.

Chciałam, żeby william rozwinął temat rodziców, bo tacy "normalni", przed którymi non stop trzeba grać, żeby przypadkiem ICH nie zawieść, to tak naprawdę bardzo kiepski start w życie. Bez poczucia wsparcia, umiejętności okazywania uczuć. Co z tego, że chcą być dobrymi rodzicami, skoro się nie sprawdzili, bo nie potrafią. Dom nie zaspakaja podstawowej potrzeby takiego dziecka i trudno nie mieć żalu. Raczej sie nie da. Można się od tego uwolnić wybaczając. Zresztą przez pokolenia był praktykowany taki system, jaki uskuteczniają Wasi ojcowie. Oczekiwano, że będą pracować i utrzymywać rodzinę. W domu facet rozwalał się na fotelu, zakladał nogę na nogę i cześć, bo obowiązek został spełniony. Nie oczekiwano, że będzie okazywał uczucia, swoją miłość dzieciom, w końcu tak ich wychowano, chłopaki nie płaczą.. Ale mówię oczywiste rzeczy.

Codik
Nie umiem szanować moich rodziców. Najgorsze jest to, że moja siostra mimo że ma podobny stosunek do rodziców już powiela ich błędy, jest starsza o pare lat.
Dokładnie. Nie ma żadnego autorytetu w aloholikach. Słyszałam taką historię o dwóch braciach, synach alkoholika, z których jeden został szanowanym lekarzem-kategorycznym abstynentem, a drugi był pijakiem. Zapytano lekarza, dlaczego nie wypije ani kieliszka, na co odpowiedział : "bo mój ojciec taki był". Jego brat spytany, dlaczego doprowadził sie do takiego stanu, odpowiedział dokładnie to samo. Niestety, alkoholizm rodziców często ma wpływ na całe przyszłe życie, jest jak reakcja łańcuchowa..
4w5&INTP

Awatar użytkownika
Nif
Posty: 372
Rejestracja: wtorek, 19 grudnia 2006, 09:34
Lokalizacja: z Krainy Mgieł
Kontakt:

#118 Post autor: Nif » niedziela, 28 stycznia 2007, 22:18

Moi rodzice zawsze byli dla mnie bardzo dobrzy, nie bili mnie, w domu nie było żadnego alkoholu, nawet może byli trochę nadopiekuńczy... ale co bolało mnie najbardziej? to, że nigdy mnie nie rozumieli, że mnie boli, że jestem samotna i źle mi w mojej skórze. A jak czasem mówiłam im o moich uczuciach, to na mnie krzyczeli, mówili, że jestem głupia, chora, że oni nie rozumieją, jak to można w ogóle coś czuć. I nadal tak mówią. Kaleczę się od 9 roku życia. A oni do dziś nic nie zauważyli :/
Emo i dumna z tego
4w3 , ENFP

Awatar użytkownika
Zielony smok
VIP
VIP
Posty: 1855
Rejestracja: czwartek, 14 grudnia 2006, 19:17
Enneatyp: Mediator
Lokalizacja: następna stacja...

#119 Post autor: Zielony smok » poniedziałek, 29 stycznia 2007, 12:01

Każdy ma prawo wybrać źle śpiewał Staszek Staszewski i dotyczy to używek, samookaleczeń i innych form robienia sobie kuku.
Ale inaczej rzecz się ma, kiedy w sprawę zostają zaangażowane osoby trzecie.
I mamy np. do czynienia z emocjonalnym szantażem.
Przez Ciebie, tak cierpię, lub sobie to zrobiła/em – wbijanie kogoś w poczucie winy. Paradoks – skjurwejsona to nie ruszy, bo jest skjurwejson, osobę nie będąc skjurwejsonem – tak. Miałem takie hece, kiedy nie spełniłem pewnych oczekiwań pewnej żeńskiej czwórki, – przy czym, ani nie stworzyłem najmniejszych podstaw do tego typu oczekiwań, ani nie wykorzystywałem czyichś uczuć w sposób instrumentalny. Każdy ma prawo kochać, ale nie kochać również….
Znałem człowieka jednego, który szantażowany groźbą samobójstwa, wziął się i ożenił z Czwóreczką, po jakimś czasie, w chwilach kryzysu, odwalało mu i to ostro, bo czuł się wmanewrowany w związek i teraz rodzina, co jakiś czas przeżywa szoł- to teraz ja się zabiję.
Kto mieczem wojuje….
Dane mi było uczestniczyć swoistych ekspedycjach ratunkowych i mediacjach ze słuchawką w ręku i z potem na czole: a odłóż tę żyletę, czy wyciągać z emocjonalnych dołów amatorkę ciachanie się po łapkach. Wychodziła z tego tragifarsa, ale kiedy się w tym uczestniczy, trzeba przyjąć w momencie rozgrywania się akcji, prawdopodobieństwo, że może stać się coś naprawdę tragicznego i to ze skutkiem nieodwracalnym. Efektem ubocznym jest osrebrzenie sobie skroni przedwczesną siwizną i stany przed zawałowe, bo w takich sytuacjach jeździ się na ostrej adrenalinie.
Z czasem człowiek w trosce o swoje zdrówko psychiczne i sensowny przebieg drogi życiowej i kolorystykę włosów, uczy się kasować posty i esemesy bez czytania, listy w wersji nie rozpakowanej wędrują do pieca a wiadomości na automatycznej sekretarce załatwia się jednym kliknięciem.

Mały epilog, kiedyś uczestnicząc w tego typu tragifarsie i koncentrując na niej swoją uwagę, codziennie ocierałem się o osobę, która sobie życiowo nie radziła. Taki niepozorny sirotek z boku, nie radzi sobie, ale się i nie skarży. A jak się nie skarży to jakoś sobie radzi. Wyszło na to, że jednak nie… któregoś dnia sirotek, wpakowała w siebie zawartość kilku fiolek i odeszła…
Nie wiem, czy potrafiłbym Jej pomóc, to pytanie nurtowało nas wszystkich zszokowanych tragedią, pojawiają się pytania, a może trzeba było porozmawiać, bardziej się zainteresować, w coś zaangażować itp. Czyli pieprzenie post fatum…
Tragifarsa skręca ku farsie, Trag – bez farsy i emocjonalnego show w tragedię.
9w8 ENFP
Nie dyskutuj z idiotą, bo sprowadzi cię do swojego poziomu i wygra przewagą doświadczenia.
Ps. ( Jestem na dłuuuugim urlopie - nie odpisuję na PW, sorry )

Awatar użytkownika
Nif
Posty: 372
Rejestracja: wtorek, 19 grudnia 2006, 09:34
Lokalizacja: z Krainy Mgieł
Kontakt:

#120 Post autor: Nif » wtorek, 30 stycznia 2007, 23:14

Napisałeś właśnie o tym, czego ja się tak bardzo boję. Ja nikogo nie szantażuję, jak się tnę, to dla samej siebie, nikomu o moich problemach nie mówię, wystarczy już, że ja się martwię.

Chciałabym nie musieć udawać przed mężczyzną, którego kocham (tym czy innym), móc mu powiedzieć, że tak, jest mi źle, tak jestem smutna. I żeby on to zaakceptował. Czasami gdy mam doła, to myślę, że wystarczy, żeby ktoś mnie przytulił, powiedział, że jestem wspaniała taka, jaka jestem i że on mnie lubi taką, jaką jestem i od razu odzyskam chęć do życia. A z drugiej strony, bardzo boję się, że żaden mężczyzna nie będzie chciał żyć z kobietą, której często jest smutno, choć nie ma ku temu realnych powodów. Między cięciem się a próbą samobójczą jest bardzo niewielka różnica i często chodzi tylko o zwrócenie na siebie uwagi otoczenia- tak, mam problem, z którym sama sobie nie radzę, potrzebuję pomocy, ale jestem zbyt dumna, by o nią prosić.
Emo i dumna z tego
4w3 , ENFP

ODPOWIEDZ