Piotr pisze:3 -> "w grupie" <- 4 -> "z grupą" <- 5
gdzie "w grupie" oznacza postrzeganie się jako członka grupy,
a "z grupą" postrzeganie się jako kogoś niezależnego.
Z tym że dla 5 bycie "z grupą" jest związane z rolą niezależnego obserwatora i nie angażowaniem się, a dla 4... no właśnie?
Hah
Dobrze rozrysowane. Może właśnie coś w tym jest. Jak to jest bycie "z grupą" u 4? Hmmm... właśnie chcę się dowiedzieć z wypowiedzi na ten temat, ale coś widzę, że ludzi on jakoś nie kręci. Ze swej strony mogę napisać, że mam dość silne skrzydło 5 i bardzo jest dla mnie ważne zachowanie pewnej niezależności w stosunku do grupy, z którą przebywam. Faktycznie Piątka, jak wynika z moich obserwacji, nie ma skłonności do angażowania się w życie grupy, sprawia wrażenie wycofanej lekko. U mnie jednak jest tak, że lubię się w coś angażować, dawać z siebie, co tylko mogę dla "wspólnego celu", ale gdy to robię, to nie czuję tej jedności, nie potrafię odczuć, że robiąc coś dla nich, robię też coś dla siebie; np. jeśli zrobiłam coś dobrego dla swojej klasy, to cieszyłam się, że mogłam to zrobić, cieszyłam się, że ludzie się cieszyli, ale nie byłam i nie jestem zdolna do tego, by uświadomić sobie, że robiąc coś dla nich, robię też dla siebie, bo niby jestem ich częścią. Nie, w mojej percepcji zawsze jestem z boku, jako taki dodatek, jednostka "poza". Nie mam takiego instynktu walki o ochronę interesu swojej grupy, jaki ma większość moich znajomych.
Orest_Reinn pisze:Grupa spotykająca się jedynie w celach towarzyskich ma jeden wspólny cel - spędzić czas tak, aby wszystkim członkom grupy upłynął on jak najprzyjemniej. Wszyscy mają ten sam cel, tak więc wszyscy do niego dążą razem, jako grupa. Nie ma tu żadnego sensu odcinanie się od reszty. Nikt nie ma z tego profitu, "odludek" marnuje okazję do integrowania się z innymi, a reszta traci szanse na zintegrowanie się z odludkiem. Wszyscy tracą. Dokładnie to się działo wówczas gdy Rilla z niewiadomych nikomu przyczyn stała obok grupki osób siedzących. Nie dało się z nią rozmawiać, albo było to bardzo trudne, nie brała więc udziału we wspólnym gawędzeniu. W praktyce wyglądało to tak, jakby w ogole nie było jej z nami.
A więc to tak zostałam odebrana? Nie, źle. Moje zachowanie było spowodowane tym, że jako introwertyk trochę się towarzystwem zmęczyłam, więc postanowiłam tylko na chwilę się odciąć, by odpocząć. Czy bym stała czy siedziała, i tak przez chwilę by mnie nie było, a że lubię stać, to stwierdziłam, że sobie postoję. W przytoczeniu tej sytuacji miałam na myśli to, że wcale nie czułam się zobowiązana do robienia tego co inni, nie było mi głupio stać ponad wami. W ogóle nie przyszło mi do głowy, że mogłoby to być głupie. I tu właśnie tkwi diabeł. Rozumiesz? A odludkiem zdaniem co niektórych ludzi i tak jestem, wiem.
Myślę, że w indywidualizmie nie chodzi koniecznie o odcinanie się od ludzi. Zam paru indywidualistów i są w śród nich bardzo silne "odludki", ale są także ludzie dość towarzyscy.
[quote=""Orest_Reinn""]Wydaje mi się, że większość czwórek nie jest zainteresowana udzielaniem się społecznie i nie spełni się jako "wielcy reformatorzy", a potrzebę indywidualizmu przelewa na płaszczyznę towarzyską. Przez to są prawdopodobnie mniej lubiane. Tak więc indywidyalista może być wybitną jednostką, bądź aspołecznym dziwakiem. Samego słowa indywidualizm używamyw odniesieniu do wybitnych jednostek, dlatego trudno jest się pogodzić z tym, że te "miernoty" tytułowane są w ten sposób.[/quote]
Możliwe, że prawdą jest to, co piszesz o Czwórkach. Właśnie ze względu na wspomnianą prze mnie postawę "bycia z grupą" a nie "w grupie", trudno jest Ciekawe ile Czwórek było wśród "wielkich reformatorów".
Uważam jednak, że przesadzasz z tym podziałem indywidualistów i spostrzegasz to zbyt czarno-biało. Dlaczego indywidualista musi być dziwakiem i to aspołecznym lub wybitną jednostką? Ciekawi mnie właśnie ta tendencja ludzi do agresji w stosunku do osób nieco innych od nich, na zasadzie "nie jesteś taki jak my- jesteś dziwakiem i miernotą, (ewentualnie wybitną jednostką, którą docenimy po dopiero twojej śmierci)". Dlaczego? Dlaczego ludzi tak złości inność innych? A jednocześnie wmawiają sobie przy każdej, że każdy jest inny. Skąd ten paradoks?
Nie rozumiem wypowiedzi
NoLeadera. Co ma wspólnego nieumiejętność dostosowania się do otoczenia i zależność od niego. Dlaczego uważasz,
NoLeaderze, że to się łączy?
Kurczę, jeśli faktycznie prawdą jest, że Czwórki boją się, że zostaną zignorowane, to chyba nie jestem Czwórką.
I byłoby wtedy oczywiste, dlaczego ciebie nie rozumiem. Zaskakuje mnie to, że ty, z tak długim stażem na forum, typujesz ludzi po ubraniu. Dziwnie się ubiera= Czwórka. Przecież tak nie można. Gdyby każdy dziwny na ulicy byłby Czwórką, byłoby ich w społeczeństwie zdecydowanie za mało, a ten typ nie jest jakimś szczególnym, na wymarciu. I co? Uważasz, że to, że komuś nie wychodzi zwrócenie na siebie uwagi, oznacza że jest zależny od otoczenia?
W ogóle rzecz biorąc, czy chęć zwracania na siebie uwagi jest czwórkowa? Mam co do tego wątpliwości.