Wybryki za młodu
Wybryki za młodu
Zainspirowała mnie dzisiejsza konwersacja na PW do założenia tematu. pamiętacie wasze niecenzuralne szaleństwa z okresu bezkarnej młodości?
Postraszmy trochę resztę
Postraszmy trochę resztę
-
- VIP
- Posty: 2251
- Rejestracja: sobota, 24 marca 2007, 17:09
- Lokalizacja: z nikąd
Moja siostra Ósemka też właśnie była bardzo grzecznym, wzorowym dzieckiem, chodzący przykład do naśladowania jako wzór posłuszeństwa, rozsądku i opanowania. Za to ja właśnie co chwile się w coś wpakowywałam (i to mi w sumie zostało do dzisiaj) i byłam tym szałaputem, który co chwilę miał szlaban albo dostawał w skórę.
Czy zdanie okrągłe wypowiesz,
czy księgę mądrą napiszesz,
będziesz zawsze mieć w głowie
tę samą pustkę i ciszę.
czy księgę mądrą napiszesz,
będziesz zawsze mieć w głowie
tę samą pustkę i ciszę.
Ja byłem też spokojny i pomocny ale do jakiegoś 13 r.ż. Wtedy się zaczeło
-Strzelanie z hacli w szkole (opatentowałem takie specjalne z taśmy ołowianej a jak kiedyś nim oberwałem, bo nie każdego udało się odzyskać to miałem 2 razy takiego sińca niż rozmiar tego hacla )
- Polowanie na ptactwo z pneumatyka (co ciekawe każdego zastrzelonego żałowałem ale miałem w sobie ten chory instynkt łowiecki - potem mi przeszedł)
-W odniesieniu do powyższego punktu - moja sąsiadka miała kury i uczyła nas historii. Kiedyś się na mnie uwzięła za coś tam (już nie pamiętam co) to jej połowę z nich odstrzeliłem - co ciekawe - jak taką trafisz to masa piór z niej wylatuje a ten karabinek był słaby bo to młodzieżówka.
- Parę telefonów na spółkę z kumplem do szkoły że bomba.
- Nałogowe ukręcanie rur w kranach w szkolnej łazience.
-Telefon z pogróżką do kogoś kto mojego kumpla męczył - taką wiąchą mu wtedy pojechałem że na komisariacie się tłumaczyć potem musiałem bo koleś w panikę wpadł i policję do szkoły z matką wezwał.
- Z tego samego pneumatyka podziurawiłem jeszcze jednemu sąsiadowi kajaki na dachu - jakąś sprzeczkę z ojcem miał przez pewien okres a ja byłem "po stronie rodziny" - wiadomo
Jakoś bójek unikałem - po prostu nie szukałem sobie wrogów ale jak ktoś mi zalazł za skórę to mógł liczyć że albo oberwie garścią gwoździ albo zleci ze schodów albo będzie musiał sobie czaszkę bandażować. Poza tym byłem raczej niekonfliktowy
-Strzelanie z hacli w szkole (opatentowałem takie specjalne z taśmy ołowianej a jak kiedyś nim oberwałem, bo nie każdego udało się odzyskać to miałem 2 razy takiego sińca niż rozmiar tego hacla )
- Polowanie na ptactwo z pneumatyka (co ciekawe każdego zastrzelonego żałowałem ale miałem w sobie ten chory instynkt łowiecki - potem mi przeszedł)
-W odniesieniu do powyższego punktu - moja sąsiadka miała kury i uczyła nas historii. Kiedyś się na mnie uwzięła za coś tam (już nie pamiętam co) to jej połowę z nich odstrzeliłem - co ciekawe - jak taką trafisz to masa piór z niej wylatuje a ten karabinek był słaby bo to młodzieżówka.
- Parę telefonów na spółkę z kumplem do szkoły że bomba.
- Nałogowe ukręcanie rur w kranach w szkolnej łazience.
-Telefon z pogróżką do kogoś kto mojego kumpla męczył - taką wiąchą mu wtedy pojechałem że na komisariacie się tłumaczyć potem musiałem bo koleś w panikę wpadł i policję do szkoły z matką wezwał.
- Z tego samego pneumatyka podziurawiłem jeszcze jednemu sąsiadowi kajaki na dachu - jakąś sprzeczkę z ojcem miał przez pewien okres a ja byłem "po stronie rodziny" - wiadomo
Jakoś bójek unikałem - po prostu nie szukałem sobie wrogów ale jak ktoś mi zalazł za skórę to mógł liczyć że albo oberwie garścią gwoździ albo zleci ze schodów albo będzie musiał sobie czaszkę bandażować. Poza tym byłem raczej niekonfliktowy
-
- VIP
- Posty: 2251
- Rejestracja: sobota, 24 marca 2007, 17:09
- Lokalizacja: z nikąd
- Kapar
- VIP
- Posty: 2333
- Rejestracja: czwartek, 21 sierpnia 2008, 13:15
- Enneatyp: Szef
- Lokalizacja: DownUnder
- Kontakt:
Ja nigdy jeszcze nie pilem cherbatyEdiakar pisze:A ja umiem gotować
(wodę na cherbatę)
Możemy pogadać tu https://t.me/joinchat/aHxHU7go8yQ4MmRl
Odnajdziesz mnie na rozstajach dróg. Sprawcy podobno wracają
po śladach swych, a gdy wrócisz tu, gdzie czas w zdumieniu przystanął
to nie mów nic. Już nie ty, nie ja. Inna już rzeka tam płynie.
Odnajdziesz mnie na rozstajach dróg. Sprawcy podobno wracają
po śladach swych, a gdy wrócisz tu, gdzie czas w zdumieniu przystanął
to nie mów nic. Już nie ty, nie ja. Inna już rzeka tam płynie.
- Basket Case
- VIP
- Posty: 712
- Rejestracja: piątek, 18 lipca 2008, 10:41
Nie lubiłam szkoły... pierwszy raz na wagary wybrałam się w drugiej klasie podstawówki.
Nie spodobało mi się jednak bezcelowe błąkanie się okolicy więc do perfekcji doprowadziłam udawanie chorób. Każdy pewnie kiedyś udawał, że go coś tam boli, ale ja robiłam to co dwa tygodnie... Raz nawet poszłam do szpitala ze stwierdzonym zapaleniem płuc...
W LO to nie było tygodnia, żebym nie opuściłam przynajmniej jednej (nudnej) lekcji... usprawiedliwienia pisałam sobie sama, jakoś to nie wyszło...
Nie spodobało mi się jednak bezcelowe błąkanie się okolicy więc do perfekcji doprowadziłam udawanie chorób. Każdy pewnie kiedyś udawał, że go coś tam boli, ale ja robiłam to co dwa tygodnie... Raz nawet poszłam do szpitala ze stwierdzonym zapaleniem płuc...
W LO to nie było tygodnia, żebym nie opuściłam przynajmniej jednej (nudnej) lekcji... usprawiedliwienia pisałam sobie sama, jakoś to nie wyszło...