Hmmmm jeżeli o mnie chodzi to dane mi było takiej prawdziwszej i głębszej relacji z kobietą 8 raz w życiu spróbować dobre 2 lata temu, głównie dlatego że ten typ kobiet jednak nie jest tym który mnie przyciągał specjalnie
Z mocnych stron tej znajomości wskazałbym na kilka rzeczy: np. to że zawsze potrafiliśmy sobie znaleźć coś ciekawego do zrobienia (pomysły na wyjście żeby się nie nudzić) jak się ze sobą spotykaliśmy i jakoś jej pomysły na pewne czynności nie były drętwawymi typowo kobiecymi pomysłami na wolny czas, na które czasem reaguję wywaleniem oczu w sufit. Nie miała też problemów typu "ależ dzisiaj denna pogoda nic mi się nie chcę/powinnam teraz popracować nad tym i nad tym spotkajmy się innym razem - jak chciała coś to brała to potrafiąc całą resztę odpowiednio sobie zorganizować - podobnie jak ja. Można było na nią w tej kwestii liczyć, potrafiła sobie wszystko odpowiednio poukładać, nie panikowała gdy ją czekały takie banały jak sesja albo wredny przełożony w robocie (jak ja zresztą).
Ceniłem w tej dziewczynie to że nie była ona taką rozkapryszona przez życie i ludzi psiapsiółą dla której problemem jest to że czegoś tam na studiach nie zaliczyła albo miała z kimś jakieś osobiste niesnaski czy że ktoś ją dzisiaj niemile potraktował - zdawała się wogóle na to uwagi nie zwracać poza tym że czasem wspomniała o czymś takim (ale z drugiej strony miała niezły sajgon na gruncie rodzinnym). Do wielu rzeczy podchodziła z dystansem i opanowaniem, czasem jak się na coś naprawdę zdenerwowała to siała mięsem na prawo i lewo a jak się dowiadywałem na co była taka wqrwiona to praktycznie każdym razem bardzo dobrze ją rozumiałem czemu.
Byliśmy parą całkowicie innych ludzi, po innych ścieżkach w życiu przeszliśmy, innymi rzeczami się interesowaliśmy.
Ona dość chłodna, trochę cyniczna czasem wyniosła, ale i z prawdziwym dystansem do siebie (na przykład nie miała idealnej figury ale jak się na nią powiedziało "brzydal" albo "grubas" to reakcją był tekst w stylu "nie szalej z tymi tekstami bo jeszcze trochę piwa popijesz i nie będziesz go mógł rękami sobie dosięgnąć"
)
Ja dla kontrastu bardziej otwarty gość, bardziej emocje ukazujący po bliższym poznaniu (szczególnie te z gatunku ciepłych), nie tak uparty i stanowczy, trochę bardziej wygadany. Jakbyś na nas wtedy spojrzał to powiedziałbyś że to ja mam 20 a ona 26
(notabene jak dowiedziałem się że jest 6 lat ode mnie młodsza to
myślałem że góra 2 lata - takie wrażenie w każdym razie sprawiała) Oboje byliśmy ambitni i niezależni od opinii otoczenia, oboje nie przejmowaliśmy się pierdołami obracając nasze problemy w cyniczną ironię albo sarkazm.
Ale mimo tych różnic czuło się w tej znajomości jakąś taką z jednej strony pewność i głębokie zrozumienie, z innej strony czułem że w każdej chwili może to pęknąć jak bańka bo nie ma w tym jakiegoś głębszego magnetyzmu i pewności opartej na tym ze ktoś ciebie potrzebuje bardziej niż ty jego.
Że był spokój w związku to prawda - jak jednemu coś nie pasowało to mówiło każde to otwarcie a drugie słuchało i czasem była dyskusja czasem po prostu się pewnych rzeczy więcej nie robiło. Właściwie kłótni nigdy nie było, raz się pożarliśmy ostro - jak się rozchodziliśmy po prawie 4 miesiącach, ale potem jak emocje opadły oboje doszliśmy do wniosku że trzeba się spotkać i na chłodno i spokojnie wszystko sobie powiedzieć co jak i dlaczego. Szczerze to nie wiem czemu ale była to kobieta niekoniecznie w moim typie ale coś niesamowicie między nami pasowało - dlatego to trwało tyle czasu. Szczerze to utrata tej osoby była dla mnie ciężka potem cholernie, był to ktoś naprawdę cenny którego szanowałem bardzo - czuło się tą stratę, mimo że nie mówiliśmy sobie tego potem. Było kilka fajnych akcji w tym związku
pamiętam je do dzisiaj ale z wyznaniami się wstrzymam póki co tutaj
No dobra jedną rzecz powiem - pamiętam jak raz poszliśmy sobie potańczyć a A. była z tych co sobie lubią pokręcić się czasem z całkiem obcymi kolesiami. Ja poszedłem sobie poświrować trochę na parkiecie z dziewczynami ale widzę że do A. się przyczepił jakiś pijany frajer i zaczął ją po tyłku obmacywać. No to się wkurwiłem (ta już go zdążyła objechać), podchodzę do niej i mówię czy załatwione to czy mam mu spuścić wpierdol bo ogólnie mam na to ochotę, ta że ok już nie ma sprawy, dostał odpowiedni tekst. Ja sobie dalej myślę "chce żeby ten cwel stąd zniknął no ale nie będę bójki wszczynał bo ochrona się zlezie, wykopie i nie wejdę tu przez najbliższy miesiąc" (a klubik był unikalny wpadliśmy tam sobie co weekend)
Myślę myślę i - wpadł mi do głowy pomysł. Zacząłem do gostka świrować jakbym był gejem i chciał go wyrwać
zacząłem przed nim tańczyć robiąc słodkie minki, ten się odwraca to ja do niego z drgiej strony. I w ten sposób łażąc tak za nim i rzucając pedalskie komplementy wygoniłem gnoja z sali piętro niżej - aleśmy mieli polewkę z tego boje potem
Aha moim zdaniem gadki że kobiety 8 są niekobiece z powodu męskich cech charakteru to głupota - no chyba że masz prostacką babę która wali butelkę gorzały na stół i co i rusz wrzuca różnego rodzaju przecinki w każdym wypowiedzianym zdaniu a 50% aluzji w tym co mówi dotyczy seksu i spraw niesmacznych bo i takie się trafiają
Ja po tych 8 które dobrze znam i poznalem uważam że potrafią o swój wizerunek i kobiecość zadbać z tym że nie znajdziesz w nim elementu delikatności i dziewczęcej subtelności, no ale co kto lubi
(ja np. akurat właśnie to najbardziej lubię)