Chęć zmian.

Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
isla7
Posty: 165
Rejestracja: wtorek, 17 marca 2009, 15:00

Re: Chęć zmian.

#31 Post autor: isla7 » niedziela, 11 kwietnia 2010, 13:19

Akt od razu ;D

A to z książek się uczysz, jakiś stronek?

A co do Avatara - mam trochę ograniczoną ilość kolorów i takie jakieś nie żywe są :/...czekam też na inne propozycje!


5w4.

Kryzysowa_narzeczona
Posty: 302
Rejestracja: niedziela, 8 marca 2009, 13:39

Re: Chęć zmian.

#32 Post autor: Kryzysowa_narzeczona » niedziela, 11 kwietnia 2010, 13:45

A można i akt ;D Przecież nie mówię o jakimś profesjonalnym obrazie ;)

Ja się uczę z książek, ze stronek, z płyt. Nawet ściągnęłam sobie fajny program do nauki słówek ;) Dzisiaj czeka mnie powtórka ok. 140 ^^

Awatar użytkownika
isla7
Posty: 165
Rejestracja: wtorek, 17 marca 2009, 15:00

Re: Chęć zmian.

#33 Post autor: isla7 » niedziela, 11 kwietnia 2010, 13:49

Supermemo czy inny?

Mi by też pasowała, bo szybko mi z głowy wylatuje :/
5w4.

Kryzysowa_narzeczona
Posty: 302
Rejestracja: niedziela, 8 marca 2009, 13:39

Re: Chęć zmian.

#34 Post autor: Kryzysowa_narzeczona » niedziela, 11 kwietnia 2010, 17:28

FullRecall ;) Wiem, że na forum, na które wchodziłam, była mowa jeszcze o innych, ale akurat ten mi się spodobał.

ognik
Posty: 7
Rejestracja: sobota, 29 maja 2010, 23:10

Re: Chęć zmian.

#35 Post autor: ognik » poniedziałek, 31 maja 2010, 23:46

Odkrycie enneagramu pomogło mi w spojrzeniu na mechanizm działania mojego charakteru. Enneagram jest świetną ramką, a ja uwielbiam myślenie za pomocą ramek, więc dopasowałam się do ramki 5, z całą świadomością, że enneagram jest konstruktem. Potem miło było poczuć, że jest więcej takich jak ja. A po zagłębieniu się troszkę w forum zaczęłam się zastanawiać, czy 5 typ nie jest jakimś mechanizmem obronnym, formą ucieczki, prawidłowym funkcjonowaniem jest przeżywanie a nie obserwacja. W tym momencie poczułam,że się buntuję, a jestem akurat w momencie rozważania sensu samoakceptacji i akceptacji z zewnątrz. Czy 5 naprawdę chcą się zmienić, same odczuwają taką potrzebę, czy jest to raczej efekt zewnętrznej presji?
Osobiście może znam za dużo emocjonalno uczuciowych ludzi i dlatego odczuwam ową presję dostosowania się, ale jakoś nie mogę\ nie chcę się jej poddać. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że obserwatorzy, osoby stojące nieco z boku nie są pożądanym towarzystwem, szczególnie w grupach typu "babski kurnik".

Awatar użytkownika
daniken
Posty: 48
Rejestracja: środa, 2 czerwca 2010, 23:43
Enneatyp: Indywidualista
Lokalizacja: Małopolskie/Śląskie

Re: Chęć zmian.

#36 Post autor: daniken » czwartek, 3 czerwca 2010, 01:30

Przeczytałem wątek z dużą uwagą.

Chęć zmian na lepsze jest chyba tym, co jest w nas- piątkach głęboko zakorzenione.

Pamiętam sytuację, która kiedyś przydarzyła mi się, gdy podróżowałem jeszcze autobusem do pracy - siedziałem i przyglądałem się współpasażerom, gdy zupełnie nagle dopadła mnie myśl, a właściwie to było coś znacznie gorszego niż myśl- to była dziwna pewność, że w moim życiu już nic się nie zmieni, że kolejne dni, bliźniaczo podobne do siebie, wbiją mnie w końcu w depresję (ten sam autobus, ci sami ludzie, powtarzalna praca :shock: ). Na szczęście tak się nie stało. Nie dalej jak po dwóch miesiącach od tego momentu znalazłem pracę w swoim zawodzie, co prawda z dala od domu, ale pozwoliłem się ponieść wiatrowi zmian (to był prawdziwy "wind of change" w moim życiu).

Myślę, że warto jednak dodać, że same powierzchowne zmiany to dla nas zbyt mało. Obserwujemy, a wręcz poszukujemy czegoś w sobie, czego sami nie do końca potrafimy wydobyć i tutaj chyba jednak potrzebna jest ta druga osoba.

I jeszcze jedna taka mała dygresja na koniec tego przydługiego wywodu-
Nie warto stawiać przed sobą kolejnych stopni drabiny umiejętności jako celu w życiu (podobnie zresztą jak rzeczy materialnych). Celem powinny być zawsze wartości, w które wierzymy i ich ciągłe realizowanie...
"W tajemnicy każdego człowieka istnieje wewnętrzny krajobraz: z nietkniętymi równinami, z wąwozami milczenia, z niedostępnymi górami, z ukrytymi ogrodami."

4w5

Melquiades
Posty: 12
Rejestracja: wtorek, 13 kwietnia 2010, 00:04

Re: Chęć zmian.

#37 Post autor: Melquiades » czwartek, 3 czerwca 2010, 01:36

Ja mogę z całą pewnością stwierdzić, że sam odczuwam bardzo dużą potrzebę zmian i nie jest to wywołane żadną presją zewnętrzną. W ogóle żadnej presji zewnętrznej nie ma, generalnie czuję się akceptowany takim, jakim jestem. Chcę się jednak zmieniać dla siebie. Przede wszystkim dlatego, że mam problemy z odczuwaniem szczęścia i entuzjastycznym podejściem do życia. Niewieloma rzeczami się zajmuję (zajmowałem), bo nie za bardzo widziałem sens w działaniu. W tej bierności odkryłem jednak poważne źródło własnego złego samopoczucia, wobec czego zacząłem coś zmieniać :wink: Ot, choćby, lubię pisać, więc staram się wymyślać kolejne opowiadania... i tak dalej. Nigdy też nie przejmowałem się swoim wyglądem zewnętrznym i kondycją fizyczną, po prostu nie widziałem w tym żadnego sensu - teraz zastanawiam się nad rozpoczęciem uprawiania jakiegoś sportu (problem jest z tym jakiego, bo moja koordynacja myślowo-ruchowa jest na dosyć... hmm... no, w każdym razie na kiepskim poziomie :wink:). W sumie najcięższą rzeczą do zmienienia wydają mi stosunki interpersonalne - tu, choć nie mogę powiedzieć, że nie notuję żadnych sukcesów (choćby to, że zawsze lubię wyjść do ludzi jest pewnym sukcesem dla 5 :wink:), to problem ten jest jednak dla mnie nadal dosyć ciężki, nawiązanie rozmowy jest dla mnie sporym problemem (nie jest jej podtrzymanie). A rozpoczęcie rozmowy z osobą nowo poznaną jest dla mnie już w ogóle niezwykle trudne. No ale, jakoś nad tym staram się pracować :wink: Zresztą te problemy wynikają na pewno w pewnym stopniu z braku (dawniejszego) jakiejkolwiek motywacji do działania - nie widziałem w niczym sensu, więc i chęci do działania. Sens się pojawił, to i działanie jest. Kiedy człowieka zaczyna interesować się otaczającym światem pojawiają się tematy do rozmowy, tylko, cholera, nadal mam problem z tym, kiedy i jak o coś zagadać :wink:
Nie rozgryzłem jeszcze do końca siebie, ale o ile się orientuję - nigdy problemem nie był sam w sobie słomiany zapał (może znajdzie do jakieś odniesienie w życiu innych 5, przynajmniej taką mam nadzieję), ale to, dlaczego on w ogóle istniał - brak motywacji. Kiedy jest motywacja, zapał nie będzie słomiany. W każdym razie - chęć zmian u mnie jest... i nie zależy ona od tego, czy mam 'złe czy 'dobre dni, ale od tego właśnie, czy widzę jakąś motywację.

daniken pisze:Celem powinny być zawsze wartości, w które wierzymy i ich ciągłe realizowanie...
Tu się troszkę nie zgodzę. To znaczy zależnie od wartości, do których mamy dążyć - jeśli w coś wierzymy, a okaże się to błędne, cel się rozpadnie a my możemy popaść w bardzo głęboki kryzys. Ja, bardzo zresztą prosto, za rzecz, do której dążę, przyjąłem szczęście (własne i w miarę możliwości innych) - to jest rzeczywiście niezmiennie dobrym celem, natomiast... hmm, wartości i rzeczy, w które wierzymy, a które mogą się okazać błędne są dla nas niebezpieczne.

Awatar użytkownika
daniken
Posty: 48
Rejestracja: środa, 2 czerwca 2010, 23:43
Enneatyp: Indywidualista
Lokalizacja: Małopolskie/Śląskie

Re: Chęć zmian.

#38 Post autor: daniken » czwartek, 3 czerwca 2010, 01:51

Mówiąc "wartości" miałem na myśli nic innego jak nasz wewnętrzny system wartości. Nawet jeżeli jego poszczególne szczeble przemieszczają się względem siebie, to nie powoduje to raczej jego zawalenia (mnie się to przynajmniej nigdy w życiu nie zdarzyło) i nie przeszkadza nam by postępować w życiu zgodnie z nim. Takie postępowanie pozwala stworzyć fundament na którym możemy budować szczęście...
"W tajemnicy każdego człowieka istnieje wewnętrzny krajobraz: z nietkniętymi równinami, z wąwozami milczenia, z niedostępnymi górami, z ukrytymi ogrodami."

4w5

Awatar użytkownika
bodzios
Posty: 695
Rejestracja: poniedziałek, 18 stycznia 2010, 23:06
Enneatyp: Obserwator

Re: Chęć zmian.

#39 Post autor: bodzios » czwartek, 3 czerwca 2010, 02:30

Zdecydowanie zgadzam się z przedmówcą, nawet wtedy, gdy przełamywałem w sobie pewne bariery, zmieniałem swój charakter, podejście do życia, świata, to jednak te rzeczy najistotniejsze, podstawy pozostały niezmienne, nietykalne. Może i trochę przez to straciłem, sam sobie zaszkodziłem, to nie żałuję, bo jednak cel nie uświęca środków, a gdybym zrobił kilka rzeczy wbrew tym absolutom, to nie byłbym sobą, a kimś zupełnie innym. Z perspektywy czasu widzę, że prawdopodobnie gorszym, więc nie szkoda mi tego. Zmienić się i tak zmieniłem, ale spokojniej, bez wielkiego hałasu, bez naginania podstaw (jak choćby szczerości wobec bliskich mi osób, przełożenia słowa = czyny, uczciwego traktowania innych, choć tu dodałem jedną rzecz - traktuję każdego tak, jak dana osoba zachowuje się wobec mnie). Zdecydowanie najtrudniej idzie z przekształceniem postanowień, chęci w czyny, ale także i tu są postępy. Ach, od pewnego czasu zmieniam się wyłącznie dla siebie, żeby stać się lepszym człowiekiem. :)
No UPS - no party. :(

Melquiades
Posty: 12
Rejestracja: wtorek, 13 kwietnia 2010, 00:04

Re: Chęć zmian.

#40 Post autor: Melquiades » czwartek, 3 czerwca 2010, 03:05

Hmm, nie miałem zamiaru i nie negowałem tego (w moim odczuciu), aby działać według własnych wartości i zasad. Trzeba je mieć i rzeczywiście dają one podporę. Po prostu nie wyobrażam sobie, aby wartości były celem samym w sobie, raczej sposobem, aby kroczyć przez życie w zgodzie z własnym sumieniem.
A wartości, o których pisałeś, danikenie, po prostu skojarzyły mi się nie tylko z własnym systemem wartości (który, jak już napisałem, mieć należy), ale także z jakimiś ideami, do których można by dążyć (politycznymi, społecznymi itd.).

Awatar użytkownika
greenlight
Posty: 280
Rejestracja: wtorek, 1 czerwca 2010, 14:51
Lokalizacja: Łódź

Re: Chęć zmian.

#41 Post autor: greenlight » czwartek, 3 czerwca 2010, 10:17

Chciałabym zmienić wiele rzeczy, od wyglądy zaczynając a na zachowaniu kończąc. Czuje się taka bezbarwna, niewidoczna mam wrażenie, że życie przelatuje mi między palcami. Czegoś mi brakuje, chciałaby być bardziej atrakcyjna, interesująca dla siebie i innych. Czasem wydaje mi się, że lada dzień wciągnie mnie jakaś szara masa, założę szary uniform, pójdę bezmyślnie do szarej fabryki,z oczami postawionymi w słup. O ile eksperymenty z wyglądem przychodzą mi raczej bez problemu to pewnych zachowań nie potrafię(nie chce?) Zmienić. Kiedy wychodzę do ludzi, zwykle zaraz się wycofuję? Osoby, które zaczynam poznawać stają się mniej atrakcyjne niż były, kiedy były odległe, różnią się od wyobrażeń, które o nich miałam, albo czuję się przy nich jak piąte koło u wozu. Kończy się na tym, że zawiedziona i zawstydzona uciekam w kąt.
Z jednej strony chciałaby się zmienić, ale gdybym to zrobiła, czy ciągle byłabym to JA? Byłabym szczęśliwa, ale....przeciętna. To ja już chyba zostanę przy szaleństwie...
To wszystko czego chcę
To wszystko czego mi brak
To wszystko czego ja nigdy nie będę miał

Awatar użytkownika
daniken
Posty: 48
Rejestracja: środa, 2 czerwca 2010, 23:43
Enneatyp: Indywidualista
Lokalizacja: Małopolskie/Śląskie

Re: Chęć zmian.

#42 Post autor: daniken » czwartek, 3 czerwca 2010, 11:25

Melquiades pisze:Po prostu nie wyobrażam sobie, aby wartości były celem samym w sobie, raczej sposobem, aby kroczyć przez życie w zgodzie z własnym sumieniem.
Ja też tak kiedyś sądziłem, za cel stawiałem konkrety, ale gdy już je osiągnąłem, czułem rozczarowanie. Osiągasz cel a dalej nic nie ma. Myślę, że my piątki mamy problem z byciem po prostu tu i teraz. Lubimy cofać się w myślach, a jeszcze bardziej wybiegać w przód, rzadko jednak stoimy stabilnie w teraźniejszości. Potraktowanie wartości pod kątem celu, pozwala nam go realizować tu i teraz, ale także jutro i pojutrze.
Idee w przeciwieństwie do wartości są zdecydowanie zbyt zwiewne i masz rację Melquiades mówiąc, że nie nadają się jako cel.
greenlight pisze:Chciałabym zmienić wiele rzeczy, od wyglądu zaczynając a na zachowaniu kończąc. Czuje się taka bezbarwna, niewidoczna mam wrażenie, że życie przelatuje mi między palcami. Czegoś mi brakuje, chciałaby być bardziej atrakcyjna, interesująca dla siebie i innych.
Nasz wygląd i atrakcyjność są pochodną samorealizacji. Jeżeli będziesz czuła się szczęśliwa- staniesz się atrakcyjna, nawet od pozornie "ładnych" koleżanek z kilogramami makijażu na twarzy. A wszystko zgonie ze starą zasadą: "facetom najbardziej podobają się kobiety, które podobają się samym sobie". Musisz więc w pierwszej kolejności zaakceptować siebie i postępować zgodnie z własnym sumieniem, a reszta przyjdzie sama.
greenlight pisze:Czasem wydaje mi się, że lada dzień wciągnie mnie jakaś szara masa, założę szary uniform, pójdę bezmyślnie do szarej fabryki,z oczami postawionymi w słup.
Każda praca może stać się prędzej czy później monotonna, niezależnie od tego czy jest to fabryka czy biuro projektowe, ale w każdej możemy też dostrzec drugie dno i choć trochę polubić.
Ważne by później móc podładować baterie w wolnym czasie. Dla mnie najlepszym sposobem jest wędrowanie po górach. Zwykle samotnie, choć niekoniecznie. Lubię odkrywać nowe ścieżki. Bywać w miejscach mało uczęszczanych.
Po takiej wędrówce wydaje mi się, że wytrzymałbym nawet przy taśmie przez 8 godzin.
greenlight pisze:Osoby, które zaczynam poznawać stają się mniej atrakcyjne niż były, kiedy były odległe, różnią się od wyobrażeń, które o nich miałam, albo czuję się przy nich jak piąte koło u wozu.
Co do kontaktów międzyludzkich, to mam oczywiście podobnie, z tym że nauczyłem się unikać spotkań z ludźmi, z którymi nie znajduję wspólnych tematów. Na pewno masz jednak choćby kilkoro znajomych, z którymi świetnie się dogadujesz i tego należy się trzymać- jakość, nie ilość. Ludzie bywają rozczarowujący, ale wszyscy jesteśmy w odcieniach szarości i tu chyba nie pozostaje nam nic innego, jak zwyczajnie zaakceptować cudze wady.
greenlight pisze:Z jednej strony chciałaby się zmienić, ale gdybym to zrobiła, czy ciągle byłabym to JA? Byłabym szczęśliwa, ale....przeciętna. To ja już chyba zostanę przy szaleństwie...
Mówiąc o przeciętności należy zaznaczyć, że może być ona jedynie powierzchowna podczas gdy w środku znajduje się całe bogactwo i pozostaje już tylko kwestia odnalezienia osób, które potrafią owo bogactwo z nas wydobyć, lub przynajmniej dostrzec. Szczęśliwym można być wykonując nawet najbardziej przyziemne zajęcia jak choćby koszenie trawnika czy spacer z psem. Czasami wystarczy tylko wziąć głęboki oddech i pomyśleć- "cholera jestem szczęśliwy, tu i teraz"...
"W tajemnicy każdego człowieka istnieje wewnętrzny krajobraz: z nietkniętymi równinami, z wąwozami milczenia, z niedostępnymi górami, z ukrytymi ogrodami."

4w5

Snufkin
Posty: 5625
Rejestracja: piątek, 4 kwietnia 2008, 14:28
Enneatyp: Obserwator

Re: Chęć zmian.

#43 Post autor: Snufkin » czwartek, 3 czerwca 2010, 15:18

.
Ostatnio zmieniony środa, 4 sierpnia 2010, 13:15 przez Snufkin, łącznie zmieniany 1 raz.
5w4, sp/sx/so
ILI - Ni, DCNH - CT(H)

Awatar użytkownika
Nerthzim
Posty: 76
Rejestracja: czwartek, 28 lutego 2008, 11:49

Re: Chęć zmian.

#44 Post autor: Nerthzim » czwartek, 3 czerwca 2010, 17:29

greenlight, dobrze wiem (albo przynajmniej tak mi się wydaje) co masz na myśli. Wszystkie te rzeczy mógłbym równie dobrze napisać sam o sobie. Co ciekawe są to cechy Czwórek.
greenlight pisze:Osoby, które zaczynam poznawać stają się mniej atrakcyjne niż były, kiedy były odległe, różnią się od wyobrażeń, które o nich miałam,
Tak jak pisałem, jest to zachowanie typowe dla Czwórek, które jest mi bardzo dobrze znane. Zawsze idealizuje to, co odległe i nieosiągalne, a negatywnie spoglądam na wszystko co mnie otacza, nawet w wypadku drobnostek. Tak żeby podać jakiś najbanalniejszy przykład - w lodówce mam sok pomarańczowy, który bardzo lubię, ale w związku z tym, że jest na wyciągnięcie ręki nie mam na niego ochoty. Zamiast tego wolałbym sok porzeczkowy, więc po taki wybieram się do sklepu. Tu następuje najważniejszy punkt programu - kiedy już wracam do domu z moim wymarzonym sokiem porzeczkowym nagle przestaje mieć na niego ochotę. I tak można to rozciągać na wszystkie dziedziny życia. W wypadku ludzi bywa jeszcze gorzej, bo jeżeli słabo ich znamy to dorabiamy sobie o nich barwne historie, a później okazuje się, że są po prostu zwyczajni, przeciętni, tacy jak my.
Nie znalazłem sposobu wyeliminowania (czy nawet skutecznego kontrolowania) tej przypadłości, ale mam metodę łagodzącą. Zamiast od razu spełniać wszelkie swoje zachcianki, czekam z ich zaspokajaniem aż do momentu, kiedy mam na coś największą ochotę (a sztuka to niełatwa, bo taki moment następuje chwilę przed utratą zainteresowania). Czerpię pewnego rodzaju przyjemność z oczekiwania związanego z jakimś wydarzeniem. Znalazłem sobie parę rzeczy, które sprawiają mi przyjemność i wykonuję je regularnie. Np. często przed snem czytam określoną ilość stron/rozdziałów (w moim wypadku jest to raczej określona liczba opowiadań, bardzo lubię zbiory opowiadań) książki i choćby nie wiem co się w książce wydarzyło odkładam ją na dzień następny. W ten sposób mam na co czekać przez następny dzień. Tak samo wygląda sprawa z wszelkimi innymi wydarzeniami, które odbywają się z jakaś regularnością - odcinki jakiegoś serialu są emitowane w [jakiś] dzień tygodnia, czasopismo zawsze pojawia się w ostatnim tygodniu miesiąca itp. I o ile samo to wydarzenie jest raczej błahe i niegodne takiej uwagi to samo oczekiwanie jest przyjemne, ma się wrażenie, że jutro zdarzy się coś ciekawego. Wiem, brzmi głupio, ale mi trochę pomaga.
greenlight pisze:albo czuję się przy nich jak piąte koło u wozu
Piątka - piąte koło u wozu społeczeństwa.
greenlight pisze:Z jednej strony chciałaby się zmienić, ale gdybym to zrobiła, czy ciągle byłabym to JA? Byłabym szczęśliwa, ale....przeciętna. To ja już chyba zostanę przy szaleństwie...
Tez to przerabiałem, a może raczej nadal przerabiam. Ochrona własnego "ja" staje się dla nas na tyle istotna, że zrobimy wszystko, żeby przypadkiem czegoś nie zmieniać. Z drugiej strony odczuwamy, że jeżeli nic nie zmienimy, to nadal będziemy się czuli niespełnieni/nieszczęśliwi/niepotrzebni/nie[przymiotnik]*. Logiczną decyzją byłoby zmienienie w sobie czegoś, co nam się nie podoba. Ale czy wtedy będziemy się czuli lepiej? Czy świadomość tego, że cel udało nam się osiągnąć tylko przez unicestwienie cząstki siebie (a to "ja" to z pewnego punktu widzenia wszystko co mamy) da nam satysfakcję? Cytując Gide(go?) - "“It is better to be hated for what you are than to be loved for something you are not.”" (swoją drogą ten cytat w lekko tylko zmienionej formie jest często przypisywany komu innemu, ciekawe, szczególnie jeżeli weźmie się pod uwagę fakt, że Gide był noblistą).

Odnośnie wątku muzycznego, który poruszył Snufkin - mi się skojarzyła piosenka pt. "Uśmiech" autorstwa Kuby Sienkiewicza (którą można za darmo ściągnąć z jego strony):

Uśmiech miał prawdę mówiąc sztuczny
choć identyczny z naturalnym
Z zawodu teoretyk duszy
prywatnie zaś filozof praktyk
Z nikim nie wchodził w ostre spięcie
w ogóle przyłóż był do rany
Sposób na szczęście dawał chętnie:
po prostu zmiany, zmiany, zmiany


Ciekawsza jest dalsza część tekstu, ale może już podsyciłem czyjąś ciekawość, więc pozwolę sobie ją pominąć.
5w4, już trochę mniej niezdrowa

All the years of useless search
Have finally reached an end
Loneliness and empty days
will be my only friend

Awatar użytkownika
greenlight
Posty: 280
Rejestracja: wtorek, 1 czerwca 2010, 14:51
Lokalizacja: Łódź

Re: Chęć zmian.

#45 Post autor: greenlight » czwartek, 3 czerwca 2010, 21:08

Nasz wygląd i atrakcyjność są pochodną samorealizacji. Jeżeli będziesz czuła się szczęśliwa- staniesz się atrakcyjna, nawet od pozornie "ładnych" koleżanek z kilogramami makijażu na twarzy. A wszystko zgonie ze starą zasadą: "facetom najbardziej podobają się kobiety, które podobają się samym sobie". Musisz więc w pierwszej kolejności zaakceptować siebie i postępować zgodnie z własnym sumieniem, a reszta przyjdzie sama.
daniken, problem w tym że nigdy nie czuje się do końca spełniona, nieważne ile mam zawsze czegoś mi brakuje, a najbardziej tego czego nie mogę mieć. Mam świadomość, że jeśli byłabym niższa to na pewno chciałabym być wyższa, gdybym była chudsza to chciałaby być grubsza, zawsze jednak najmniej atrakcyjne jes to co jest obecnie.
Ważne by później móc podładować baterie w wolnym czasie.
Nie chodzi mi tyle o monotonną pracę, bo myślę że te kilka godzin przetrzymałabym gdybym właśnie mogła ładowć baterie, ile że wpiszę się w schemat: pobudka, śniadanko, do pracy, obiad, telewizja i lulu, że nie będę miała ochoty ładować tych baterii, że będę tylko istnieć (nie żyć), tak bezrefleksyjnie. Nie chce być tylko trybikiem w maszynie...a czasem wydaje mi się że życie ogranicza się do koszenia kasy, kupowania bajerów żeby błysnąć przed sąsiadami i proukcji kolejnych małych "trybików".
Szczęśliwym można być wykonując nawet najbardziej przyziemne zajęcia jak choćby koszenie trawnika czy spacer z psem
Tak wiem, świetne uczucie szkoda, że takie ulotne
Logiczną decyzją byłoby zmienienie w sobie czegoś, co nam się nie podoba. Ale czy wtedy będziemy się czuli lepiej? Czy świadomość tego, że cel udało nam się osiągnąć tylko przez unicestwienie cząstki siebie (a to "ja" to z pewnego punktu widzenia wszystko co mamy) da nam satysfakcję?
No właśnie... to „ja” to wszyto, co mam, jestem bardzo związana ze swoimi emocjami, również tymi negatywnymi.Nie istnieję bez nich.
To wszystko czego chcę
To wszystko czego mi brak
To wszystko czego ja nigdy nie będę miał

ODPOWIEDZ