Co was blokuje przed kierowaniem się emocjami?

Wiadomość
Autor
zolwbol
Posty: 31
Rejestracja: wtorek, 31 października 2006, 13:01

#16 Post autor: zolwbol » niedziela, 5 listopada 2006, 13:17

sinuhe pisze: Trudno sie mysli pod wplywem emocji, a przeciez trzeba wszystko przemyslec
I to w zasadzie jest główny powód naszego niekierowania się emocjami, niepozwalamy sobie na ich ujawnienie nawet nie dlatego że je tłumimy tylko poprostu potrzeba przemyślenia i znalezienia maksymalnie racjonalnego rozwiązania dominuje i najczęściej po skończonych rozmyślaniach sprawa albo się przedawniła, albo ta druga osoba zapomniała o niej a my o naszych emocjach.
ozonex pisze:Emocje są dla nas równoznaczne z lekkomyślnością, czyli inaczej popełnianiem głupstw których potem bedziemy żałować.
I czy potrzeba lepszego powodu by unikać emocji lub spontanicznego zachowania, a poza tym czego nienawidzimy najbardziej? Ja np: ludzkiej nieprzewidywalności tego że niewiadomo czego się spodziewać po danym człowieku więc sam staram się być przewidywalny i opanowany w każdej sytuacji.
ewutek pisze:Tak, to ukrywanie i duszenie w sobie emocji w nagłych sytuacjach powoduje, że mogą nas odbierać jako zimnych kalkulantów pozbawionych spontaniczności
Cóż... ale mogą też uważać za osoby opanowane, rozsądne które nie zaczną świrować w najmniej odpowiednim momencie. Poza tym zawsze można udawać spontaniczność ja tak czasami robię :D


5w4

mm-7
Posty: 7
Rejestracja: piątek, 3 listopada 2006, 00:17

#17 Post autor: mm-7 » niedziela, 5 listopada 2006, 17:07

Nie kieruję się emocjami, bo one się za często zmieniają. Głupio mi jest po chwili, gdy już czuję inaczej. A postępowanie wg ustalonych schematów zawsze jest takie samo (a przynajmniej do czasu uaktualnienia swojej filozofii życiowej :) ).
Nie kieruję się emocjami, żeby mnie ktoś nie wyśmiał. Jeśli zostaję postawiona w nieprzewidzianej sytuacji, bez wyjścia, po co mam się denerwować? To nic nie da, a wręcz zaszkodzi - zostanę posądzona właśnie o histeryzowanie, czasem dziecinność. Skoro już muszę coś niemiłego przeżyć, to robię to najracjonalniej jak potrafię (z maksymalnym dystansem)...
Czasami ktoś wymaga ode mnie/prosi mnie o opowiedzenie o swoich emocjach (co czułaś gdy.. jak sobie z tym radzisz..).. wtedy, po pierwsze, choć bardzo chcę, trudno znaleźć mi słowa, które odpowiednio oddadzą to, co naprawdę we mnie siedzi (i zaczynam się denerwować że nie potrafię), a po drugie, jeśli już powiem.. czuję się fatalnie, czuję się przygnębiona, i mało wartościowa (bo ktoś o tym wie). Dlatego szybko staram się zmienić temat, zapewniając uprzednio, iż ja się mam świetnie ("daję sobie ze wszystkim radę, mam to pod kontrolą") ;)
Jeśli robię coś spontanicznego, to tylko wtedy, gdy jestem zdystansowana do siebie i ew skutków, ale to ma niewiele wspólnego emocjami (poza brakiem uczucia strachu - co związane jest z pewnością siebie).
To tyle, w skrócie ;)
//5w4

Awatar użytkownika
ewutek
Posty: 993
Rejestracja: sobota, 4 listopada 2006, 19:53
Enneatyp: Obserwator
Kontakt:

#18 Post autor: ewutek » niedziela, 5 listopada 2006, 23:56

zolwbol pisze:
ewutek pisze:Tak, to ukrywanie i duszenie w sobie emocji w nagłych sytuacjach powoduje, że mogą nas odbierać jako zimnych kalkulantów pozbawionych spontaniczności
Cóż... ale mogą też uważać za osoby opanowane, rozsądne które nie zaczną świrować w najmniej odpowiednim momencie.
Racja. Niestety w moich relacjach z otoczeniem częściej wyeksponowana jest ta druga, negatywna strona medalu (: Dotyczy to zwłaszcza sytuacji, w których druga strona nagle pyta o coś i oczekuje wyjaśnienia przyczyny mojego (z reguły dziwnego) zachowania.

zolwbol pisze:Poza tym zawsze można udawać spontaniczność ja tak czasami robię :D
Ja też i za każdym razem żałuję :D
5w6

Awatar użytkownika
ozonex
Posty: 31
Rejestracja: poniedziałek, 16 października 2006, 21:08
Lokalizacja: Grójec

#19 Post autor: ozonex » poniedziałek, 6 listopada 2006, 15:32

Lepiej nieodezwać się w cale i wydać się glupim, niz się odezwać i rozwiać wszelkie wądpliwości.
Niewiem co to niby wniesie do rozmowy, ale fajnie jest :)
5w4
"Prawdziwa jest tylko wojna psychologiczna"
Ku chwale Zjednoczonej Federacji Ziemi

Awatar użytkownika
ewutek
Posty: 993
Rejestracja: sobota, 4 listopada 2006, 19:53
Enneatyp: Obserwator
Kontakt:

#20 Post autor: ewutek » wtorek, 7 listopada 2006, 00:14

Nawet nie chodzi o to, że "coś" mnie blokuje przed kierowaniem się emocjami. To nie tak. Emocje okropnie mną pomiatają zanim je okiełznam (: Skupiam się więc na szybkim tłumieniu negatywnej "nadwyżki" emocjonalnej, żeby nie zwariować. Sam proces "blokowania" często ciężko znoszę (dosłownie, silny fizyczny dyskomfort). To drastyczna forma obrony przed rozczarowaniem, stosowana wówczas gdy w swej głupocie zapomnę, że klęska może zajrzeć w oczy w nieoczekiwanej chwili, z najmniej spodziewanej strony. Oprócz środków doraźnych staram się stosować prewencję, żeby nie przeżywać już takich szałów jak te opisane wyżej (:
5w6

Hagnos
Posty: 7
Rejestracja: poniedziałek, 6 listopada 2006, 20:52
Lokalizacja: pole do popisu ;)

#21 Post autor: Hagnos » wtorek, 7 listopada 2006, 10:53

Mnie fascynuje w Piątkach umiejętność 'preparowania' negatywnych emocji (czy też może bardziej: zewnętrznych przejawów tych emocji) tak, żeby ktoś dostał wystarczająco dobitny przekaz, bo wszystkie inne sposoby komunikacji się skończyły... Chyba, że jest to przypadek jednoosobowy, mnie akurat najbliższy :)
9w1

... co, jeśli dziurę da się wypełnić?

Awatar użytkownika
Avin
Posty: 1166
Rejestracja: wtorek, 31 października 2006, 15:02

#22 Post autor: Avin » wtorek, 7 listopada 2006, 14:29

wydaje mi sie, ze ja kiedys bylam bardziej piatkowa niz czworkowa, wszystko bardziej ulozone, przemyslane, zorganizowane, taka bylam jako dziecko, a uczucia trzymalam na wodzy, nie ze ich nie mialam, ale nie okazywalam raczej, wstydzialm sie ich.. ciezko bylo je tlumic...
po dlugim czasie wybuchly ze zdwojana sila i to rujnujaca i burzaca sila, sila wodospadu i wulkanu, ktory nie ma juz zachamowan, to bylo druzgocace i trudne, ale do tego doprowadzily dlugo tlumione i nie okazywane emocje.
czy ktos tak mial?
Samotnosc pogladow innego czlowieka
i jego dziwna zawila natura
zmusza do usmiechu
gdy inny czlowiek spaceruje ulica
myslac o szczesciu
myslac o zyciu
zwraca uwage szarych ludzi

ten inny czlowiek ma inna dusze
inne widzenie i inne serce

Awatar użytkownika
ewutek
Posty: 993
Rejestracja: sobota, 4 listopada 2006, 19:53
Enneatyp: Obserwator
Kontakt:

#23 Post autor: ewutek » wtorek, 7 listopada 2006, 19:22

Avin pisze:po dlugim czasie wybuchly ze zdwojana sila i to rujnujaca i burzaca sila, sila wodospadu i wulkanu, ktory nie ma juz zachamowan, to bylo druzgocace i trudne, ale do tego doprowadzily dlugo tlumione i nie okazywane emocje.
czy ktos tak mial?
Gdybym tak miała, to pewnie przestałabym być panującym nad sobą typem nr 5 i przekształciła w Czwórkę ;) Chciaż któż to wie co by było gdyby...
5w6

gawron
Posty: 346
Rejestracja: piątek, 13 października 2006, 21:28
Enneatyp: Perfekcjonista
Lokalizacja: Kraków

#24 Post autor: gawron » poniedziałek, 13 listopada 2006, 20:53

Tytulem wstepu, to moj 1 post i witam wszystkich serdecznie!!

Mysle, ze pytanie dlaczego nie kierujemy sie emocjami jest zle postawione. Ja sie nimi nie kieruje dlatego, ze taki po prostu jestem i ewentualna proba racjonalizacji i uzasadniania bylaby wtorna, sztuczna, to nie bylby powod lecz raczej cos w stylu widocznego skutku.
Gdybym mial to jednak uzasadniac - smieszna wydaje mi sie argumentacja np. "bo mi sie podoba/nie podoba". Dla mnie sie licza fakty i straty/korzysci, robie to co mi sie oplaca.
Nie przypominam sobie przypadku, abym dal sie tak naprawde poniesc emocjom - bywam konfrontacyjny (polaczenie z osemka), ale jesli ktos np. mnie zaatakuje slownie, to bez emocji, automatycznie smieje mu sie w twarz i przechodze do kontrofensywy :) Po prostu nauczylem sie ze takie cos u mnie skutkuje, jest to wiec zwyczajny pragmatyzm.
Jasne, ze mam emocje, czasem jest mi wesolo a czasem smutno - jak kazdemu - ale ja dostrzegam swoje stany emocjonalne i je, no wlasnie, obserwuje. Pozwala to nabrac dystansu do siebie i czasami sie po prostu nie przejmowac. To chyba pozostalosci z czasow kiedy interesowalem sie zen.

Agata
Posty: 4
Rejestracja: niedziela, 12 listopada 2006, 21:06
Lokalizacja: z głowy

#25 Post autor: Agata » poniedziałek, 13 listopada 2006, 22:37

Witam, jam tez nowa!
z czasow kiedy interesowalem sie zen.
Juz sie nie interesujesz? Bo widze, ze odruchy pozostaly :D
Pozdrawiam, 5w4

gawron
Posty: 346
Rejestracja: piątek, 13 października 2006, 21:28
Enneatyp: Perfekcjonista
Lokalizacja: Kraków

#26 Post autor: gawron » poniedziałek, 13 listopada 2006, 23:10

Agata pisze:Juz sie nie interesujesz? Bo widze, ze odruchy pozostaly :D
Z zen to byl taki moj chwilowy romans (~2-letni), jak zostalem niewierzacy w wieku lat bodajze 14 to powstala 'pustka', ktora staralem sie jakos zapelnic (troche na sile). Padlo na zen. Milo wspominam ten okres, ale teraz jest filozofia - nie zadna konkretna, po prostu interesuje sie filozofia jako dziedzina. A do zen pewnie jeszcze wroce, tyle ze teraz mam inne cele.

Agata
Posty: 4
Rejestracja: niedziela, 12 listopada 2006, 21:06
Lokalizacja: z głowy

#27 Post autor: Agata » wtorek, 14 listopada 2006, 14:19

Milo wspominam ten okres, ale teraz jest filozofia
A u mmie na odwrot :D Najpierw byla filozofia wogole, a potem buddyzm. :D
Jesli chodzi o emocje, to wolalabym zeby ich niebylo :wink:
Ale wiem, ze nie tedy droga, wiec staram sie ich nie spychac, ani nie unikac.
Niech sobie beda, w koncu nie taki diabel straszny... 8)
Pozdrawiam, 5w4

gawron
Posty: 346
Rejestracja: piątek, 13 października 2006, 21:28
Enneatyp: Perfekcjonista
Lokalizacja: Kraków

#28 Post autor: gawron » wtorek, 14 listopada 2006, 22:12

Agata pisze:Jesli chodzi o emocje, to wolalabym zeby ich niebylo :wink:
Ale wiem, ze nie tedy droga, wiec staram sie ich nie spychac, ani nie unikac.
Niech sobie beda, w koncu nie taki diabel straszny... 8)
Nie rozumiem tego negatywnego nastawienia do emocji u 5...
Jesli ma sie emocje na normalnym poziomie, a do tego rozum na wysokim to wtedy roznica jest spora i emocji nie trzeba sie obawiac. Jesli sie nie ma intelektu na wyzszym poziomie, to wtedy roznica jest mala i faktycznie moze pojawic sie poczucie zagrozenia emocjami i proba ich ograniczania. Bez urazy, nie bierz tego osobiscie.

Dlatego moim zdaniem warto wiec energie skupiac na rozwoju intelektu, a nie ograniczaniu emocji. Efekt jesli chodzi o kontrole emocji bedzie podobny (rozwiniety intelekt nie bedzie sie obawial emocji), a dodatkowo mozna liczyc na pare "bonusow" zwiazanych z glebszym odbieraniem swiata. Tyle ze latwiej powiedziec, a trudniej zrobic.

Agata
Posty: 4
Rejestracja: niedziela, 12 listopada 2006, 21:06
Lokalizacja: z głowy

#29 Post autor: Agata » wtorek, 14 listopada 2006, 22:39

Nie rozumiem tego negatywnego nastawienia do emocji u 5...
Ja to rozumiem tak, ze latwiej poslugiwac sie nam (5) intelektem, a on nie ma dostepu w sfere emocji, ktore czasem nawet potrafia go obezwladnic (zawiesic w dzialaniu i wtedy niewiadomo co robic, bo szef przestal wydawac polecenia). Ja juz ten etap mam za soba, chwile zawieszenia nadal mi sie zdazaja, ale nie wpadam wtedy w panike, tylko czekam na spadek temperatury systemu. :D I w tym sensie nadal nie dzialam pod wplywem emocji, ale teraz juz nie obawiam sie ich. I paradoksalnie rzecz biorac stalo sie tak, gdy zabralam intelektowi jego nieograniczona wladze. Intelekt postrzegam jak wgrany program, ktory jednak nie jest calym systemem. Emocje tez maja w nim swoje wazne miejsce. A poprzedni post byl na pol serio ( :wink: )

To co Ty nazywasz intelektem i co nalezalo by rozwinac ja nazwalabym madroscia. Ale jak zwal tak zwal, latwo z pewnoscia nie jest.
Ostatnio zmieniony wtorek, 14 listopada 2006, 22:57 przez Agata, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam, 5w4

Awatar użytkownika
ewutek
Posty: 993
Rejestracja: sobota, 4 listopada 2006, 19:53
Enneatyp: Obserwator
Kontakt:

#30 Post autor: ewutek » wtorek, 14 listopada 2006, 22:47

gawron pisze:Jesli ma sie emocje na normalnym poziomie, a do tego rozum na wysokim to wtedy roznica jest spora i emocji nie trzeba sie obawiac. Jesli sie nie ma intelektu na wyzszym poziomie, to wtedy roznica jest mala i faktycznie moze pojawic sie poczucie zagrozenia emocjami i proba ich ograniczania.
Skoro próbujesz to w ten sposób rozważać, to weź pod uwagę, że można mieć emocje i intelekt na jednakowo "wysokim poziomie". Wówczas Piątka przeżywa to co ja - wewnętrzny horror, przez co podjęcie ważnej decyzji (np. w sferze moich zagmatwanych stosunków interpersonalnych) przypomina istną jatkę.
Dlatego moim zdaniem warto wiec energie skupiac na rozwoju intelektu, a nie ograniczaniu emocji.
Jeśli o mnie chodzi - "rozwój intelektu" to "prewencja" o której wyżej wspominałam, czyli poszukiwanie racjonalnych argumentów (w skrócie: nauka :) ) jako czynnik ograniczający wpływ mojej wybujałej emocjonalności. Pomaga.
5w6

ODPOWIEDZ