Nie kieruję się emocjami, bo one się za często zmieniają. Głupio mi jest po chwili, gdy już czuję inaczej. A postępowanie wg ustalonych schematów zawsze jest takie samo (a przynajmniej do czasu uaktualnienia swojej filozofii życiowej
).
Nie kieruję się emocjami, żeby mnie ktoś nie wyśmiał. Jeśli zostaję postawiona w nieprzewidzianej sytuacji, bez wyjścia, po co mam się denerwować? To nic nie da, a wręcz zaszkodzi - zostanę posądzona właśnie o histeryzowanie, czasem dziecinność. Skoro już muszę coś niemiłego przeżyć, to robię to najracjonalniej jak potrafię (z maksymalnym dystansem)...
Czasami ktoś wymaga ode mnie/prosi mnie o opowiedzenie o swoich emocjach (co czułaś gdy.. jak sobie z tym radzisz..).. wtedy, po pierwsze, choć bardzo chcę, trudno znaleźć mi słowa, które odpowiednio oddadzą to, co naprawdę we mnie siedzi (i zaczynam się denerwować że nie potrafię), a po drugie, jeśli już powiem.. czuję się fatalnie, czuję się przygnębiona, i mało wartościowa (bo ktoś o tym wie). Dlatego szybko staram się zmienić temat, zapewniając uprzednio, iż ja się mam świetnie ("daję sobie ze wszystkim radę, mam to pod kontrolą")
Jeśli robię coś spontanicznego, to tylko wtedy, gdy jestem zdystansowana do siebie i ew skutków, ale to ma niewiele wspólnego emocjami (poza brakiem uczucia strachu - co związane jest z pewnością siebie).
To tyle, w skrócie