Dzieciństwo

Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
tzlm
Posty: 849
Rejestracja: czwartek, 12 października 2006, 14:46

#31 Post autor: tzlm » środa, 22 listopada 2006, 18:52

Virgo pisze:Tak samo jeśli chodzi o korzystanie z komputera, gdy ktoś widzi co ja robie...
Myślę, że to ma związek z prywatnością, tj aby nikt jej nie naruszał w np taki sposób, nie sądzicie?
Z tym komputerem to już obłęd, nie potrafię siedzieć przy kompie wtedy gdy ktoś jest w pokoju. *biała gorączka*. Tak samo nie lubię puszczać muzyki głośno...
Mhm, cenimy bardzo prywatność.



Awatar użytkownika
ewutek
Posty: 993
Rejestracja: sobota, 4 listopada 2006, 19:53
Enneatyp: Obserwator
Kontakt:

#32 Post autor: ewutek » środa, 22 listopada 2006, 19:23

Innymi słowy cenimy niczym niezmąconą przestrzeń do swobodnego myślenia :lol:
5w6

Symbolt
Posty: 16
Rejestracja: poniedziałek, 27 listopada 2006, 12:02

#33 Post autor: Symbolt » sobota, 2 grudnia 2006, 16:50

Ja chcialem tylko dolozyc swoje 3 grosze, tzlm twoje problemy w szkole i z rowiesnikami wynikaja z tego, ze twoi rowiesnicy sa niedojrzalymi kretynami, a ty jestes dojrzala i inteligentna podnad przecietna (porownuje cie z ludzmi z gimnazjum, ktorych uczylem jak tez i ze swoja kuzynka w gimnazjum). Masz bardzo wysoki poziom samowiedzy i wypowiadasz sie bardzo inteligentnie. Inteligencja i wyzszy poziom rozwoju intelektualnego sa przez innych aktywnie "kasowane" i stad wg mnie twoje cierpienie i przesladowanie ze strony innych. Sugeruje zebys zaprzyjaznila sie na razie ze soba i na przyklad z ludzmi ktorych spotykasz w necie, ludzmi ktorzy sa dla ciebie uprzejmi. Im starsi beda stawali sie twoi znajomi, tym lepiej bedzie ci sie zylo i zapewniam cie, ze w koncu bedziesz mogla znalezc krag ludzi, ktorzy beda cie akceptowali i ktorzy beda twoimi przyjaciolmi, na takim samym poziomie. Ja podstawowke (8 lat) przezylem podobnie (choc bardziej gwaltownie), od liceum srodowisko sie zmienia, pozniej juz takie zachowania jak twoich kolegow i nauczycieli sa aktywnie "niszczone" przez ogol spoleczenstwa (nawet jelsi nie z prawdziwej checi, to z poczucia jakichs konwencji dotyczacych szacunku dla czlowieka, wedlug ktorych postepuje wiekszosc ludzi metrykalnie doroslych). Ty jestes po prostu dojrzala, swiadoma swoich uczuc osoba dorosla, z prawami i z otoczeniem typowym dla dziecka, i to otoczeniem nienawistnym. Twoje problemy to nie twoja wina i mysle, ze na pewno z biegam czasu (i szukania w sobie szacunku dla siebie i niezgody na zle traktowanie ze strony rodzicow, nauczycieli i kolegow) twoje zycie stanie sie dla ciebie latwiejsze i coraz bardziej radosne. Co do fluktuacji w zakresie osobowosci typow itp, nie uwazam zeby winikalo to z tego, ile sie ma lat, raczej z tego, na jakie zachowania pozwala nam otoczenie, a raczej to, jak nam sie (moze podswiadomie) wydaje ze oczenie nam pozwoli dzialac. Ja sam w podstawowce zachowywalem sie nizgodnie z moim profilem (mbti: ENTP, enneagram 7w8) miedzy innymi dlatego, ze pelna ekspresja mojego profilu mozliwa jest tylko w odpowiednim otoczeniu ludzkim, a moje otoczenie ludzkie skladalo sie z wrogich mi idiotow. To nie tylko my wplywamy na to, co czujemy, jak sie zachowujemy i jak latwo jest nam znalezc przyciaciol, wina lezy tez po stronie srodowiska. Zycze ci wytrwalosci i nadziei.
ENTP choc walcze z tym lol + 7w6 (czasem w strone 7w8)

Awatar użytkownika
ewutek
Posty: 993
Rejestracja: sobota, 4 listopada 2006, 19:53
Enneatyp: Obserwator
Kontakt:

#34 Post autor: ewutek » sobota, 2 grudnia 2006, 20:47

Symbolt pisze:pelna ekspresja mojego profilu mozliwa jest tylko w odpowiednim otoczeniu ludzkim, a moje otoczenie ludzkie skladalo sie z wrogich mi idiotow.
Dużo w tym racji. Wygląda na to, że otoczenie każdego człowieka w wieku szkolnym to skupisko kretynów (z mniejszym lub większym zagęszczeniem wyjątkowych kretynów).
W podstawówce i liceum byłam przeciwieństwem tzlm, a jednak uczucie wyobcowania tak samo nie było mi obce. Niestety, jak pokazuje życie, owo "kasowanie" polega na odgradzaniu się większości od wszystkich jednostek niespełniających intelektualnej normy.

Ale z pełnym przekonaniem przyznam, że te przykre doświadcznia bardzo mnie zahartowały i wręcz wzbogaciły. Ludowe przysłowie "Nie ma tego złego..." w połączeniu z niczeańskim "Co cię nie zabije..." sprawdza się też na dziecięcym polu bitwy, z tym, że kupony odcina się nieco później...

Symbolt
Posty: 16
Rejestracja: poniedziałek, 27 listopada 2006, 12:02

#35 Post autor: Symbolt » sobota, 2 grudnia 2006, 21:19

ewutek pisze:Dużo w tym racji. Wygląda na to, że otoczenie każdego człowieka w wieku szkolnym to skupisko kretynów (z mniejszym lub większym zagęszczeniem wyjątkowych kretynów).
Wow naprawde tak uwazasz?? ine wydaje mi sie; w placowkach, gdzie nauczyciele dobierani sa podlug jakichs kryteriow innych niz wyksztalcenie (na przyklad na podstawie obecnosci zdolnosci do bycia nauczycielem, komunikacji z dziecmi / nastolatkami, znajomosci dynamiki grupy itp) na pewno jest lepiej niz w przecietnej szkole.
ewutek pisze:W podstawówce i liceum byłam przeciwieństwem tzlm, a jednak uczucie wyobcowania tak samo nie było mi obce. Niestety, jak pokazuje życie, owo "kasowanie" polega na odgradzaniu się większości od wszystkich jednostek niespełniających intelektualnej normy.
No coz, uczucie wyobcowania nieobce jest wiekszosci nastolatkow, poniewaz szukaja oni swojej tozsamosci, czesto poprzez znajdownaie mniej lub bardziej prawdziwych roznic miedzy soba a innymi. To co opisuje tzlm to wiecej niz uczucie wyobcowania - to sytuacja, gdzie dana osoba staje sie kozlem ofiarnym, na ktorym swoj jungowski cien cwicza zarowno nauczyciele, jak i uczniowie. Publiczne upokorzenie i kpiny i brak wsparcia, za to proby wsadzenia jednostki w jakies niewygodne dla niej sytuacje (typu wsadzenie do czytelni) przedstawiane jako pomoc. Studiowalem taki mechanizm na psychologii i sam go doswiadczylem w nieco bardziej radykalnej wersji. Na taka sytuacje sklada sie wiele czynnikow, osoba bedaca tym kozlem ofiarnym musi byc odpowiednia, jej rodzina musi byc odpowiednia, grupa rowiesnicza i nauczyciele musza byc odpowiedni. To nie jest normalna sytuacja, na szczescie.
ewutek pisze:Ale z pełnym przekonaniem przyznam, że te przykre doświadcznia bardzo mnie zahartowały i wręcz wzbogaciły. Ludowe przysłowie "Nie ma tego złego..." w połączeniu z niczeańskim "Co cię nie zabije..." sprawdza się też na dziecięcym polu bitwy, z tym, że kupony odcina się nieco później...
Z dziecmi jest taki problem, ze nie wiedza, co nie jest normalnym swiatem. jezeli bedziesz dziecko kopac i wytlumaczysz mu, ze to dlatego, ze jest niegrzeczne i wchodzi ci pod nogi, to dziecko przyjmie to jako fakt taki jak ze ziemia krazy wokol slonca i dlatego mamy zmiane por roku. Obydwa fakty, tzn zasady przyczynowo-skutkowe zachodzace pomiedzy zachowaniem X [ktore okreslane jest jako bycie niegrzecznym] a bolem, tak jak abstrakcyjny model astronomiczny, sa nie do potwierdzenia lub obalenia za pomoca bezposredniego doswiadczenia fizycznego i trzeba w nie uwierzyc. Ze swojej wlasnej historii wiem ze bardzo trudne jest przepisanie swoich wierzen dotyczacych tego, dlaczego ludzie maja lub nie maja prawa zachowywac sie wobec ciebie w okreslony sposob, tak jak trudne jest przepisanie modeli astronomicznych (sprobuj uwierzyc, ze to slonce krazy wokol ziemi). Intelektualne przerabianie swoich problemow z przeszlosci nie zawsze przeklada sie na poprawe szkod emocjonalnych, ktore te probelmy w przeszlosci wyrzadzily.
ENTP choc walcze z tym lol + 7w6 (czasem w strone 7w8)

Awatar użytkownika
ewutek
Posty: 993
Rejestracja: sobota, 4 listopada 2006, 19:53
Enneatyp: Obserwator
Kontakt:

#36 Post autor: ewutek » sobota, 2 grudnia 2006, 21:48

Symbolt pisze:Wow naprawde tak uwazasz?? ine wydaje mi sie; w placowkach, gdzie nauczyciele dobierani sa podlug jakichs kryteriow innych niz wyksztalcenie (na przyklad na podstawie obecnosci zdolnosci do bycia nauczycielem, komunikacji z dziecmi / nastolatkami, znajomosci dynamiki grupy itp) na pewno jest lepiej niz w przecietnej szkole.
Mówiąc o skupisku myślałam o równieśnikach. Pedagogów to dotyczy w równym stopniu co dzieciarnię. Niestety, jak doświadczenie pokazało, wykształcenie czy dobre zdolności komunikacji z dziećmi/młodzieżą nie legitymizują wystarczająco tych ludzi do spełniania się w zawodzie nauczyciela, jak i też nie są gwarantem tego, że po studiach przestali być kretynami.
Symbolt pisze:To co opisuje tzlm to wiecej niz uczucie wyobcowania - to sytuacja, gdzie dana osoba staje sie kozlem ofiarnym, na ktorym swoj jungowski cien cwicza zarowno nauczyciele, jak i uczniowie.
W moim pierwszym poście w tym temacie wyznałam, że w szkole przeżywałam to samo co tzlm... uważam, że drastyczniej.[/quote]
Symbolt pisze:Intelektualne przerabianie swoich problemow z przeszlosci nie zawsze przeklada sie na poprawe szkod emocjonalnych, ktore te probelmy w przeszlosci wyrzadzily.
Owszem, nie zawsze. W każdym razie jestem na tyle wyjątkowa, że naprawiam te "szkody" i w dodatku wiem jak to robić :)

Symbolt
Posty: 16
Rejestracja: poniedziałek, 27 listopada 2006, 12:02

#37 Post autor: Symbolt » niedziela, 3 grudnia 2006, 00:31

ewutek pisze:Mówiąc o skupisku myślałam o równieśnikach. Pedagogów to dotyczy w równym stopniu co dzieciarnię. Niestety, jak doświadczenie pokazało, wykształcenie czy dobre zdolności komunikacji z dziećmi/młodzieżą nie legitymizują wystarczająco tych ludzi do spełniania się w zawodzie nauczyciela, jak i też nie są gwarantem tego, że po studiach przestali być kretynami.
No ja na przyklad skonczylem filologie angielska. W pewnym momencie uswiadomilem sobie, ze ludzie po filologi angielskiej dostaja kwalifikacje do nauczania na podstawie jakichs kursow przygotowywania lekcji i trawajacych rok wykladow i cwiczen z psychologii. Nie ma zadnego odsiewania ludzi, ktorzy sa psychicznie niezdolni do bycia nauczycielem (albo nauczycielem dzieci czy tez nastolatkow). To jest bardzo niedobra sytuacja i wydaje mi sie, ze zdarza sie w wypadku nauczycieli kazdego kierunku. Tak wiec pewnie nie zauwazylas, ale ja sie z toba tutaj zgadzam, tylko dodalem, ze moze w niektorych miejscach (myslalem o jakichs szkolach "prywatnych") jest wieksza selekcja.
ewutek pisze:
Symbolt pisze:To co opisuje tzlm to wiecej niz uczucie wyobcowania - to sytuacja, gdzie dana osoba staje sie kozlem ofiarnym, na ktorym swoj jungowski cien cwicza zarowno nauczyciele, jak i uczniowie.
W moim pierwszym poście w tym temacie wyznałam, że w szkole przeżywałam to samo co tzlm... uważam, że drastyczniej.
Aha przepraszam nie zauwazylem, (choc - usprawiedliwiajac sie - czytalem caly watek).
ewutek pisze:
Symbolt pisze:Intelektualne przerabianie swoich problemow z przeszlosci nie zawsze przeklada sie na poprawe szkod emocjonalnych, ktore te probelmy w przeszlosci wyrzadzily.
Owszem, nie zawsze. W każdym razie jestem na tyle wyjątkowa, że naprawiam te "szkody" i w dodatku wiem jak to robić :)
O to fajnie. Moze powiesz cos o tym, jak to robisz, ja nauczylbym sie chetnie czegos wiecej w tym temacie no i mysle ze to wciaz nie offtop, skoro mowimy ciagle jak poradzic sobie z uszkodzeniami doznanymi w czasach dziecisntwa (mysle, ze tzlm tez sie tym zainteresuje).
ENTP choc walcze z tym lol + 7w6 (czasem w strone 7w8)

Awatar użytkownika
ewutek
Posty: 993
Rejestracja: sobota, 4 listopada 2006, 19:53
Enneatyp: Obserwator
Kontakt:

#38 Post autor: ewutek » niedziela, 3 grudnia 2006, 22:11

Symbolt pisze:skoro mowimy ciagle jak poradzic sobie z uszkodzeniami doznanymi w czasach dziecisntwa (mysle, ze tzlm tez sie tym zainteresuje)
Nie potrafię się uczuciowo wywnętrzać na Forum i opowiadać o sobie, nawet w calech ogólnoterapeutycznych :) Poza tym, o ile zdążyłam "poznać" tzlm, to więcej niż pewne że nie zainteresowało by ją co mam w tym temacie do powiedenia ;)

Awatar użytkownika
tzlm
Posty: 849
Rejestracja: czwartek, 12 października 2006, 14:46

#39 Post autor: tzlm » niedziela, 3 grudnia 2006, 22:13

Milczy, milczy ale jednak czyta.

Awatar użytkownika
NYCTEA
Posty: 146
Rejestracja: piątek, 3 listopada 2006, 23:39

#40 Post autor: NYCTEA » środa, 6 grudnia 2006, 17:15

No dobra skoro juz Czwórki aktywnie sie właczaja to też dorzucę swój czwórkowy, egocentryczny post ;].

W przedszkolu bylam jak sądze czwórkowa, introwertyczna, kolegów miałam niewielu, ale za to samych odmieńców, w czym nie widziałam problemu. Środowisko zmieniałam za to czasem i kilka razy w roku bo ciagle wywalali nas z mieszkania. Byłam czwórkowo wrażliwa na uczucia swoje i innych, ale pamiętam, ze inne dzieci drazniły mnie kiedy zastanawiały się 5 minut nad jakimiś banalnymi zadaniami wymyslanymi przez przedszkolanki, które robiłam w minutkę. Czytac tez juz umiałam więc nauka upływała pod znakiem nudy i tak miało zostać do liceum.
Aha, własnie sobie przypomniałam, że zamiast bawić sie w dom, wymyślałam zabawy w jakies krwiozercze gangi z ksiazek dla dorosłych :] .

Do pierwszej podstawówki dalej bylam Czwórką. Potem przeprowadziłam się z dużego miasta do odległego miasteczka. To było cos, co można nazwać gwałtowną utratą gruntu pod nogami. Inaczej wyglądałam, inaczej mówiłam, w dodatku miałam 2 tygodnie poślizgu, kiedy przyszłam do nowej klasy. Byłam inna i nowa. Kiepski start
Byłam od zawsze zbyt zmuszona do odpowiedzialności, zeby się podporzadkowywać 'autorytetom', a wtedy trafiłam na starą, lodowatą i sztywna wychowawczynię i dopiero zaczęły się schody. Nie chodziłam na religię, więc byłam u niej niepodwazalnie czarną owcą. Ze strony dzieciarni też zaczęły sie szykany i wtedy zaczeło to wygladac tak, jak w przypadku Basketa w gimnazjum
w gimnazjum doznałem wielu upokorzeń, moja pewność siebie runęła w
gruzach, do tego doszły nieudane, rozpaczliwe próby dołączenia do grupy(..)
Kiedy jednak robiłem test enneagramu w gimnazjum, wynikiem było 5w4
. Stałam sie typową 5. Znacie to, więc nie będe się rozpisywać.
Dystans maksymalny, stoicki spokój, przewrażliwienie na krytykę, zapomniałam jak to jest płakac..itd. Pomimo, ze nie miałam nigdy kłopotów z nauką mój skrajny introwertyzm sprawił, że nauczycielka kazała mi chodzic na wyrównawcze :] . Szkoła mnie nudziła, więc wagarowałam na całego.

Byłam więc klasowym outsiderem i tak zostało w gimnazjum. Uchodziłam za odpychającą, inteligentną, dziwną, wywyższajacą się(bo się z nikim nie zadaję), samodzielną, buntowniczkę(wszystkie wyzej wymienione cechy to określenia innych). Nauczyciele mnie nie znosili za różne(uzasadnione) pyskówki i otrzymałam miano "pogromcy fizyczek" <khehe>. Przez te wszystkie wojny i wagary nie dostałam na koniec gim takiego jednorazowego stypendium naukowego<oh, jak to brzmi :roll: >- zemsta wychowawczyni, do teraz ciagnę boje o ta sprawę :twisted: <toczy piane z ust>. Tobie tzlm klasa przyznała same minusy(notabene co za idiotyczny pomysł) a mi cały czas obnizali oceny z zachowania :) . Ja tez mowiłam, że nie lubię ludzi, potem zdałam sobie sprawę, że tak naprawde nie lubiłam siebie.

To prawda, ze w gim wszyscy szukaja akceptacji otoczenia i jak się czymkolwiek odstaje, to bezlitosnie skreslają. No mercy. Na szczęscie liceum to juz inny etap, ceni sie indywidualizm, swój styl itd. :) Całkiem inna atmosfera, w każdym razie moim skromnym zdaniem. Wieksza wolnosć myśli, bycia, wolnośc od koszmarków z gim :wink: . W liceum, po odczuciu tej wolności zrobiłam się na powrót czwórkowa. Staram się powalczyc jeszcze troche z tym dystansem, który był moim mottem przez ostatnie lata, bo on niby chroni, ale tak naprawdę unieszczęsliwia. Troche, jak zycie w wydezynfekowanej izolatce. Pare lat temu kumpela z podstawówki pwiedziała mi, ze mnie zawsze podziwiała za tę godność i dumę, jaka miałam w tamtym czasie, kiedy upokazali mnie na różne sposoby. Wtedy w ogóle nie patrzyłam na to w ten sposób, zadziwił mnie jej komentarz, myślałam, że dla dokładnie wszystkich byłam warta tyle co wdeptany w chodnik ogryzek :) . Myślę tzlm, ze najgorsze masz juz chyba prawie za sobą :D
4w5&INTP

a
Posty: 18
Rejestracja: piątek, 20 października 2006, 20:01

#41 Post autor: a » środa, 27 grudnia 2006, 22:00

powiedzmy że rozumiem tzlm;
lubiłam czytać i uczyć się. nie lubiłam rozmawiać - nie umiem i nigdy nie potrafiłam i tylko ja wiem jak to bolało(no może nie tylko ja;). i miałam to "szczęście" że rodzic uczył w szkole podst i w gimn do których chodziłam(raczej nie życzę nikomu).

wyrobiłam w sobie też cenną umiejętność "nieprzejmowania się" i ignorowania gniewu - panuję nad emocjami. ale żeby do tego dojść musiało minąć sporo czasu. powiedzmy do połowy liceum. z perspektywy dzisiaj wydaje mi się że zbyt przejmowałam się co inni sobie o mnie myślą. często się nad tym zastanawiałam - czy ja uważam się za lepszą, czy jestem gorsza?

izolowanie się w wieku nastoletnim jest chyba normalne u piątek. ja nawet teraz w gronie bliskich znajomych czuję jakbym sobie stała i patrzyła na nich przez szybę. obserwator - tak myślałam o sobie jeszcze zanim zrobiłam ten test.

tym którzy tak cierpią niezasłużenie życzę żeby nabrać dystansu. zapanować nad sobą. dobrze wiedzieć że ma się pod kontrolą emocje, reakcje umysłu, a nawet ciała - ja już nie robię się czerwona tak często;
zwłaszcza dla piątek to jest całkiem możliwe, choć wymaga czasu i wysiłku.

do ludzi podchodzę z sympatią :wink: , choć to nie wynika z doświadczeń dzieciństwa(powinno być wręcz porzeciwnie). z dwóch opcji wybieram że człowiek jest raczej dobry. nie obchodzi mnie co on o mnie myśli ani co mówi. dopóki mnie nie uszkadza fizycznie(w inny sposób nie da się mnie skrzywdzić) nie istnieje dla mnie uczucie zakłopotania. myślę że dzieciństwo musiałam przeżyć takie jakie przeszłam, zresztą nie myślę o przeszłości i zapomniałam sobie i innym każdą przykrość. jestem z siebie dumna. przystosowałam się nie rezygnując z bycia 5w4. a może to jednak samo się stało i to poprostu taka kolej rzeczy.
Z tym komputerem to już obłęd, nie potrafię siedzieć przy kompie wtedy gdy ktoś jest w pokoju.
skąd ja to znam?
poza tym - czy wy też tak macie - nie umiem mieć zdania - zawsze jestem pośrodku. tak samo na tak jak na nie. zwłaszcza jeśli idzie o ocenę człowieka. czasem mi to nie wychodzi na dobre.

no i z okazji zbliżającego się nowego 2007 wszystkim życzę żeby byli poprostu sobą.

nie jest ważne kim jesteś w oczach innych, prawdziwy TY jest zupełnie inny niż sobie uważa ktośtam; jest nawet inny niż ty sam uważasz - jest cudownie wyjątkową osobą :D
9w8

an
Posty: 3
Rejestracja: czwartek, 28 grudnia 2006, 00:29

#42 Post autor: an » czwartek, 28 grudnia 2006, 00:51

poza tym - czy wy też tak macie - nie umiem mieć zdania - zawsze jestem pośrodku. tak samo na tak jak na nie. zwłaszcza jeśli idzie o ocenę człowieka. czasem mi to nie wychodzi na dobre.
oj tez, tez...dlatego bo ocena człowieka wiąze sie juz z jakimis emocjami, a gdy jest sie tak samo za jak i przeciw to jest sie po prostu obiektywnym, widzi sie wszytko takim jakie jest w rzeczywistosci, bez zabarwienia emocjonalnego...
no i z okazji zbliżającego się nowego 2007 wszystkim życzę żeby byli poprostu sobą.
ehh...ciągle nie jestem w stanie stwierdzic, co jest lepsze i jak należy postąpić- zaakceptowac siebie takim jakim sie jest czy zmienić się na kogoś lepszego, ale przez to utracic jakas czesc siebie...

ktośtam
VIP
VIP
Posty: 973
Rejestracja: poniedziałek, 25 grudnia 2006, 19:25

#43 Post autor: ktośtam » czwartek, 28 grudnia 2006, 11:43

ciągle nie jestem w stanie stwierdzic, co jest lepsze i jak należy postąpić- zaakceptowac siebie takim jakim sie jest czy zmienić się na kogoś lepszego, ale przez to utracic jakas czesc siebie...
Oczywiście, że warto się zmieniać. Nie powoduje to "utraty części siebie", ponieważ to ty decydujesz, jaki chcesz być. Zresztą nie da się pozostawać cały czas tym samym człowiekiem; wydaje mi się, że możesz jedynie częściowo wpłynąć na kierunek tych zmian... A zawsze lepiej jest się wznosić niż spadać po równi pochyłej. ;)

To tak przy okazji, bo 5 nie jestem (ale mam coś z nią wspólnego) i może was nie rozumiem...
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 10 grudnia 2007, 01:40 przez ktośtam, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
tzlm
Posty: 849
Rejestracja: czwartek, 12 października 2006, 14:46

#44 Post autor: tzlm » czwartek, 28 grudnia 2006, 13:29

an pisze:
poza tym - czy wy też tak macie - nie umiem mieć zdania - zawsze jestem pośrodku. tak samo na tak jak na nie. zwłaszcza jeśli idzie o ocenę człowieka. czasem mi to nie wychodzi na dobre.
oj tez, tez...dlatego bo ocena człowieka wiąze sie juz z jakimis emocjami, a gdy jest sie tak samo za jak i przeciw to jest sie po prostu obiektywnym, widzi sie wszytko takim jakie jest w rzeczywistosci, bez zabarwienia emocjonalnego...
Ja oceniam, dziele ludzi na bezpiecznych i niebezpiecznych, tych do których mogę się choć trochę zbliżyć i takich od których uciekam.
A co to tej właściwiej oceny, to wartościuje coraz częściej na mądrych i głupich choć wiem, że nie powinnam... i wcale nie kieruję się jakimi burzliwymi emocjami, po prostu, pyk, on jest głupi, pyk, ona nie.

Awatar użytkownika
Armand
Posty: 185
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 22:48
Lokalizacja: Kraków

#45 Post autor: Armand » sobota, 30 grudnia 2006, 04:06

Osobiście nie tyle oceniam o ile analizuję ludzi. Osoby bardziej mi znane (lub takie, które muszę znać dobrze bo mogą okazać się dla mnie szkodliwe) analizuję dokładniej, biorąc pod uwagę ich motywacje, uczucia, światopogląd, życiowe priorytety.
Natomiast ludzi, których słabo znam raczej segreguję, choć kryteria są zróżnicowane - zależnie od potrzeb, humoru, sytuacji. (przyjaźni, wrodzy; tacy z którymi można pogadać i tacy z którymi nie ma sensu; ci którzy mnie lubią i neutralni; przydatni, nieprzydatni - przypuszczam, że zwłaszcza to ostatnie może się wydawać wredne i sugerować skłonności do przedmiotowego wykorzystywania ludzi, ale tu chodzi raczej o pewne uporządkowanie - z tym można sobie pograć na komputerze, z tamtym pogadać o historii itp.).
5w4/INTP/ sp/sx/so

ODPOWIEDZ