Pomóc czy zostawić w spokoju?
- naturalbornweirdo
- Posty: 193
- Rejestracja: piątek, 11 maja 2007, 23:17
"inteligenty, ładny, dowcipny" tak właśnie określa (w dalszym ciągu) swojego byłego chłopaka. Robił na niej ogromne wrażenie, wręcz zawsze go ubóstwiała. Teraz, mimo że już się z nim nie spotyka to złego słowa na niego powiedzieć nie da.
***
Nie jest mi już ani trochę przykro z tego powodu (rok temu przyznaję, było), ja tylko INFORMUJĘ iż nie musicie się dalej dopisywać do tego tematu, ponieważ sprawa jest raczej zamknięta i nie udało się nic z tym zrobić.
Nie rozumiem tylko dlaczego sugerujesz, że przyjaźń 5 z 4 opiera się na smutku, depresji i tak dalej, oraz jednocześnie, że 4 nie są wesołe i radosne. Otóż powiem Ci, że 4 gdy są z najlepszymi przyjaciółmi są NAJSZCZĘŚLIWSZE, najbardziej wesołe, spontaniczne i radosne.
***
Nie jest mi już ani trochę przykro z tego powodu (rok temu przyznaję, było), ja tylko INFORMUJĘ iż nie musicie się dalej dopisywać do tego tematu, ponieważ sprawa jest raczej zamknięta i nie udało się nic z tym zrobić.
Nie rozumiem tylko dlaczego sugerujesz, że przyjaźń 5 z 4 opiera się na smutku, depresji i tak dalej, oraz jednocześnie, że 4 nie są wesołe i radosne. Otóż powiem Ci, że 4 gdy są z najlepszymi przyjaciółmi są NAJSZCZĘŚLIWSZE, najbardziej wesołe, spontaniczne i radosne.
4w5 baby
Those creatures called humans are very.. interesting..
Those creatures called humans are very.. interesting..
Re: Pomóc czy zostawić w spokoju?
Jakbym czytała o sobie jakiś czas temu:
Co do wyjazdów i rodziców to ja w to wierzę. Rozumiem, że Twoi rodzice nigdy nie trzymali cię w ten sposób pod kloszem - to straszne. Niektórzy nie potrafią się sprzeciwić rodzicom, zwłaszcza gdy stosują terror. U mnie w domu nie było mowy o wyjściu wieczorem (gorzej - mój tata uważał, że dzieci powinny siedzieć w domu, więc nawet spotkać się z koleżankami nie mogłam), a nawet nie chcę myśleć co by zrobił gdybym go nie posłuchała.
Ja właśnie w tym doszukuję się wielu swoich problemów. Nadal mam wiele z nich: często się garbię, nie wierzę w siebie, a znaleźć się w nowym otoczeniu to dla mnie horror (nawet wejść do sklepu w którym jeszcze nie byłam ). To jest taka samonakręcająca się sprężyna - nie wierzę w siebie bo zachowuję się głupio.
Co do chamstwa to to też przerobiłam. I teraz wstyd mi za siebie. Takie psucie innym humoru żeby się lepiej poczuć (tzn. zobaczyć, że inni też mogą się podle czuć ).
Ja nigdy nikomu się nie zwierzałam w tamtym okresie. Nie wiem jak inni, ale ja potrafię o problemie opowiedzieć tylko z dystansu, jak już go nie ma. Dlatego na zwierzenia i przyznanie, że zachowywała się źle bym nie liczyła w najbliższym czasie.
Jeśli chcesz jej pomóc to po prostu bądź. Nie musicie rozmawiać o problemie - rozmawiajcie o pogodzie, muzyce, czymkolwiek. Co jakiś czas dawaj jej jednak ochłonąć w samotności.
Ja miałam szczęście. Mam wspaniałą mamę, która zawsze we mnie wierzyła i kumpele, które wtedy mnie nie zostawiły.
Napiszę Ci jak one się zachowywały .
Jedna wpadała bez uprzedzenia i dotąd marudziła aż wyciągnęła mnie na spacer (nawet to polubiłam ). Spacery były długie i w końcu odbyłyśmy kilka poważnych rozmów. Druga zapraszała mnie do siebie i okazywało się, że oprócz mnie jest też parę innych osób (może tego nie polubiłam, ale towarzystwo większej ilości osób już mi nie przeszkadza).
Jestem im wdzięczna za to, że były - tak po prostu.
Oczywiście nic nie zdziałasz dopóki ona sama nie zechce się zmienić (myślę, że chce tylko paraliżująco się tego boi).
Tylko, że ja wybrałam drogę podobną do Twojej - zmieniłam się. Nie powiem, że diametralnie, ale jednak na tyle, że ludzie ode mnie nie uciekają.naturalbornweirdo pisze: Nienawidzi zmian, (...) i tak to nic nie da. Ma kompleksy na punkcie swojej figury, nigdy nie ubiera spódnic i nie ubiera się kobieco.(..)
Nigdy przenigdy nie chciała rozmawiać o swoich uczuciach ani o sobie. Nigdy się nie zwierzała. (..)
Nie dba o siebie(..), garbi się.
Ma problemy typu żeby pójść do sklepu i odezwać się do sprzedawcy, żeby zamówić pizze przez telefon(..) czy rozmawiać z kimś przez domofon.(..)
Zawsze były problemy przy wyjazdach do innego miasta np na koncert, czy zostawania do późna na czyiś urodzinach - to podobno wina jej rodziców.(..)
Ostatnio jeszcze zrobiła się strasznie chamska, na każdym kroku próbuje coś komuś dogryźć żeby pokazać swoją "wyższość"(..)
Co do wyjazdów i rodziców to ja w to wierzę. Rozumiem, że Twoi rodzice nigdy nie trzymali cię w ten sposób pod kloszem - to straszne. Niektórzy nie potrafią się sprzeciwić rodzicom, zwłaszcza gdy stosują terror. U mnie w domu nie było mowy o wyjściu wieczorem (gorzej - mój tata uważał, że dzieci powinny siedzieć w domu, więc nawet spotkać się z koleżankami nie mogłam), a nawet nie chcę myśleć co by zrobił gdybym go nie posłuchała.
Ja właśnie w tym doszukuję się wielu swoich problemów. Nadal mam wiele z nich: często się garbię, nie wierzę w siebie, a znaleźć się w nowym otoczeniu to dla mnie horror (nawet wejść do sklepu w którym jeszcze nie byłam ). To jest taka samonakręcająca się sprężyna - nie wierzę w siebie bo zachowuję się głupio.
Co do chamstwa to to też przerobiłam. I teraz wstyd mi za siebie. Takie psucie innym humoru żeby się lepiej poczuć (tzn. zobaczyć, że inni też mogą się podle czuć ).
Ja nigdy nikomu się nie zwierzałam w tamtym okresie. Nie wiem jak inni, ale ja potrafię o problemie opowiedzieć tylko z dystansu, jak już go nie ma. Dlatego na zwierzenia i przyznanie, że zachowywała się źle bym nie liczyła w najbliższym czasie.
Jeśli chcesz jej pomóc to po prostu bądź. Nie musicie rozmawiać o problemie - rozmawiajcie o pogodzie, muzyce, czymkolwiek. Co jakiś czas dawaj jej jednak ochłonąć w samotności.
Ja miałam szczęście. Mam wspaniałą mamę, która zawsze we mnie wierzyła i kumpele, które wtedy mnie nie zostawiły.
Napiszę Ci jak one się zachowywały .
Jedna wpadała bez uprzedzenia i dotąd marudziła aż wyciągnęła mnie na spacer (nawet to polubiłam ). Spacery były długie i w końcu odbyłyśmy kilka poważnych rozmów. Druga zapraszała mnie do siebie i okazywało się, że oprócz mnie jest też parę innych osób (może tego nie polubiłam, ale towarzystwo większej ilości osób już mi nie przeszkadza).
Jestem im wdzięczna za to, że były - tak po prostu.
Oczywiście nic nie zdziałasz dopóki ona sama nie zechce się zmienić (myślę, że chce tylko paraliżująco się tego boi).
5w4