Strona 5 z 11

: wtorek, 5 czerwca 2007, 03:24
autor: after
Absynt pisze:Zlamalem serce.
Cholera z 3 razy skasowałem to co zaczynałem pisać. Nie chcę cię urazić, a chcę od ciebie wyciągnąć to co jest za tymi 2 słowami i do tego wkurza mnie gdy ktoś pisze takie pojedyńcze zdanie choć wiem, że pewnie w nastroju w jakim byłeś, pisząc to, pewnie nie było miejsca na logikę, która powidziałaby ci pewnie - opisz sprawę, albo nie pisz nic. Uhh.. Rozumiesz co mam na myśli?


Rilla >> Czytając twoje posty na tej stronie 1szy raz opisując siebie opisywałaś też mnie. Też czuję się jak upośledzony emocjonalnie i to mnie bardzo wkurza, bo twierdzę, że miłość to jedyne dla czego warto żyć. Tyle, że sam widzę ją za bardzo głową, za mało sercem - i dlatego nie chcę nigdy już się zakochać.

Jeszcze odnośnie zdrady.
Nif pisze:O wiele gorzej, gdy człowiek da się oszukać, że miłość w wieku 20 lat to właśnie ta jedyna, najwspanialsza. A potem, 20 lat później, spotyka właśnie tę doskonałą osobę.
To jest właśnie przypadek, gdy widać, jak ta ziemska miłość bardzo odbiega od mojego wyobrażenia.

Popatrzcie tylko - 2je ludzi bardzo się kocha - nawet po 20 latach w obrączkach. Pewnego dnia jedno z nich 'przypadkiem' spotyka kogoś wspaniałego - dosłownie bratnią duszę, zakochują się itd. Ale pomimo tego skoku w bok, nadal kocha małżonka i ma cholerny dylemat. Bo co by nie zrobiła, skrzywdzi kogoś na kim jej bardzo zależy. Nie trudno sobie wyobrazić taką sytuację.

A przecież ten 'wierny' małżonek obiecał kochać na dobre i na złe, zawsze mówi, że chce dla partnera jak najwięcej szczęścia. Ale to bzdura - bo jak tylko by się dowiedział o tym skoku w bok - wszystko by się posypało!

Tak wygląda ten system. Na moje oko jest całkiem paskudny.

: wtorek, 5 czerwca 2007, 09:52
autor: Absynt
A wiesz, bo wszystko sie bierze z tego, ze milosc a zakochanie to 2 zupelnie rozne bajki. Ale momentami sa tak podobne do siebie, ze trudno je rozroznic. Raz jestes zakochany, a raz kochasz. A moze nawet wiele razy jestes zakochany, ale kochasz tylko raz.

: wtorek, 5 czerwca 2007, 14:53
autor: Nif
Ja wiem tylko, że obecnie jestem zbyt niedojrzała, by wybrać życiowego partnera. Za mało znam samą siebie, za mało znam życie i innych ludzi. Cały czas się uczę.

Wydawało mi się, że dwa razy kochałam. Tak do końca... ale może to nie było to, skoro teraz, dwa lata później, mogę spojrzeć na obiekt moich uczuć i powiedzieć: Panie Boże, jakaż to ofiara do życia niezdolna, dziękuję Ci, że mnie przed nim ocaliłeś, niech sam idzie na dno!

: wtorek, 5 czerwca 2007, 15:00
autor: aliszien
after pisze: Popatrzcie tylko - 2je ludzi bardzo się kocha - nawet po 20 latach w obrączkach. Pewnego dnia jedno z nich 'przypadkiem' spotyka kogoś wspaniałego - dosłownie bratnią duszę, zakochują się itd. Ale pomimo tego skoku w bok, nadal kocha małżonka i ma cholerny dylemat.
Kiedyś, kiedy wprowadzałam się do swojego faceta, bałam się tego. Że za kilka dni, tygodni spotkam kogoś innego, uderzy we mnie piorun i wszystko rzucę dla tamtego.
Przeszło mi.

: wtorek, 5 czerwca 2007, 15:17
autor: Nesca
after pisze:A przecież ten 'wierny' małżonek obiecał kochać na dobre i na złe, zawsze mówi, że chce dla partnera jak najwięcej szczęścia. Ale to bzdura - bo jak tylko by się dowiedział o tym skoku w bok - wszystko by się posypało!
Bo jesli partnerowi czegos w zwiazku brakuje i wybiera druga osobe, nie mozemy kazac mu zostac. Bo bedzie czul nadal jakies braki, nic nie dzieje sie bez przyczyny. Bedzie to wbrew jego woli.

Moze zeby lepiej oddac sens przytocze slowa, ktore powiedzial mi moj pierwszy chlopak, gdy z nim zerwalam (a etap zwiazku zatytuowany "Sypanie sie" trwal b. dlugo... :roll: )
"Wiele razy modlilem sie o to, bys byla szczesliwa, niewazne czy ze mna, czy u boku kogos innego".

I podkreslic wlasnie nalezy rozniec miedzy zakochaniem a miloscia.

: wtorek, 5 czerwca 2007, 16:04
autor: Absynt
Czytajac i sluchajac o ludzkich doswiadczeniach milosnych i partnerach nachodzi mnie pytanie... jaki partnerem jestem ja? A Wy? ;)

: wtorek, 5 czerwca 2007, 16:36
autor: aliszien
Absynt pisze:Czytajac i sluchajac o ludzkich doswiadczeniach milosnych i partnerach nachodzi mnie pytanie... jaki partnerem jestem ja? A Wy? ;)
Z całym czwórkowym fatalizmem wydawało mi się, że jako partnerka jestem beznadziejna, nienormalna psychicznie, ciężar dla porządnego faceta i powinnam go od siebie uwolnić.
Walczę z tym przeświadczeniem.

: wtorek, 5 czerwca 2007, 16:46
autor: Absynt
Kiedys bylo mi sie trudno zaangazowac, ale to byly dawne i niepowazne dzieje ;). Zas teraz, jak Ty aliszien, mam to uczucie, ze jestem ciezki i partkerki niewarty. I tak mi sie to zakodowalo gleboko, ze az to ja zaczalem uciekam od niej, bo kiedy zaczalem ja zniechecac do siebie, zaczalem wieksza niechecia palac do siebie, gdy dochodzilo do mnie, ze ja obciazam. Bledne kolo. Wiec teraz albo musze to zwalczyc i byc szczesliwy z tym, co mam, albo w wiecznym niedosycie probowac cale zycie...

: wtorek, 5 czerwca 2007, 17:12
autor: ib.idem
enneagram.pl pisze:Co jest trudne w byciu czwórką
- odczuwania wstrętu do siebie i poczucia wstydu, wierzenia, że nie zasługuję na miłość
Pamietajcie, to tylko projekcja umyslu. Zdrowe czworki to idealni partnerzy i gleboko wierze, ze kazdy z nas moze dolaczyc do tej kategorii! :)

: czwartek, 14 czerwca 2007, 17:17
autor: magda
Absynt pisze:A wiesz, bo wszystko sie bierze z tego, ze milosc a zakochanie to 2 zupelnie rozne bajki. Ale momentami sa tak podobne do siebie, ze trudno je rozroznic. Raz jestes zakochany, a raz kochasz. A moze nawet wiele razy jestes zakochany, ale kochasz tylko raz.
kochać można wiele razy.. prawdziwa miłość nigdy nie umiera, nawet jeśli nie ma już obok osoby, którą obdarzyło się takim uczuciem, ponieważ gdzieś w głebi 'serce' wciąż o niej pamięta.. co nie znaczy, że nie znajdzie się w nim troche miejca dla kogoś innego..

: środa, 20 czerwca 2007, 01:34
autor: Absynt
Straszylem juz 2 tygodnie temu, ze to koniec, no ale teraz juz odwrotu nie bedzie. Nie bedzie, bo nie ma nawet takiej mozliwosci. Dwie czworki to nie bylo najlepsze polaczenie.

Ale stac mnie bylo tylko dopiero, gdy tak bardzo zblizylem sie do siodemki. Inaczej drazylem w sobie negatywne mysli, ze zostane sam i takie biadolenie. Show must go on!

: środa, 20 czerwca 2007, 15:13
autor: metje
A ja staram sie zrozumieć siebie i za nic mi to nie wychodzi. Za nic nie potrafię odnaleźć sie w związku. Chcę tego a nie potrafię bo nawet jak obiecuję sobie że tym razem bedę 'grzeczna' (zero zazdrości, rywalizacji, kryzysów, wyżywania się na połówce) to i tak prędzej czy później wychodzi moje prawdziwe 'ja'. A potem wmawiam sobie, że tak miało być, że w końcu i tak by sie skończyło. Istny masochizm. Może takie osoby jak ja nie powinny wdawać sie w związki...
:roll: [/url]

: środa, 20 czerwca 2007, 21:54
autor: Absynt
Z kim jestes w zwiazku? Z jakim typem?

: środa, 20 czerwca 2007, 22:06
autor: metje
Teraz nie jestem z żadnym związku. Ostatni, i najburzliwszy, był z ósemką.

: poniedziałek, 25 czerwca 2007, 17:38
autor: Acalia
A ja byłam i jestem w związku z Człowiekiem, który równiez jak ja, jest 4w5.I wiecie co?Taki związek nie jest łatwy, niestety.Wiadomo, jak to jest gdy dwie tragiczne czwórki są razem.Do tego dochodzi jeszcze moja gwałtowna i temperamentna osobowość, no i ... bum ...

2 razy się rozstawaliśmy.Ale to głównie z mojego powodu.Nie umiałam dostrzec że mam u boku kogoś wyjątkowego,dla którego warto się starać.Znowu jesteśmy razem.Szczęśliwi.(?)

No własnie, dlaczego "?" ... Ych.Może dlatego,że odkryłam iż on ma kogoś poza mną?Tak,własnie dlatego.Mi mówi,że kocha, jest szczęśliwy.No i faktycznie,wiem że jest.Ale czy to usprawiedliwa to,że wzdycha sobie po cichu do innej?A ze mną jest po co?Dlaczego?Chyba z przyzwyczajenia.2 lata to jednak sporo czasu by poznać i przyzwyczaić się do drugiej osoby.

Zawsze wmawiam sobie że 'wszystko będzie dobrze,ułoży się'.Ale...powoli zaczynam tracić nadzieję.Nic nigdy nie dzieje się po mojej myśli.Nigdy.Staram się, robię wszystko dla innych, nie dla siebie.Ale inni nie potrafią tego dostrzec.Jestem bo jestem, a jakby mnie nie było to nawet nikt by nie zauważył (no,może poza moją najbliższą przyjaciółką,jedną jedyną jaką mam).Ech.I znowu popadłam w dół tak ogromny,że nie wiem kiedy się z niego wygrzebię...Czasami mam ochotę po prostu nie istnieć.Czarne myśli znów krążą nad moją głową.

PS.Nie czujecie czasem, kochane Czwórki, że jesteście "przeklęci"?Nic Wam się nie udaje, chwile szczęścia trwają krótko, zawsze wszystko i wszyscy są przeciw Wam?...