Jak kochać?
Włączę się w dyskusję z perspektywy siódemki - nie bijcie.
Można kochać drugą osobę mając zastrzeżenia do samego siebie. Takie uczucie będzie wymagało więcej pracy, zaangażowania i wysiłku, by nie przenosić wątpliwości wobec siebie na drugą osobę - ale jest to możliwe.
Będzie wymagało też zaufania, wiary w to, że partner nas ceni, pragnie, chce z nami być.
"Moja" czwórka kiedyś powiedziała tak: "nie kocha się za coś, kocha się mimo wszystko".
Pewnie błąd, bo teraz jej to powtarzam niekiedy
Ale nadal nie mam sposobu na radzenie sobie z czwórką w stanie złości i rozżalenia.
Jakiego wsparcia od partnera oczekiwalibyście jako czwórki w takiej sytuacji?
Można kochać drugą osobę mając zastrzeżenia do samego siebie. Takie uczucie będzie wymagało więcej pracy, zaangażowania i wysiłku, by nie przenosić wątpliwości wobec siebie na drugą osobę - ale jest to możliwe.
Będzie wymagało też zaufania, wiary w to, że partner nas ceni, pragnie, chce z nami być.
"Moja" czwórka kiedyś powiedziała tak: "nie kocha się za coś, kocha się mimo wszystko".
Pewnie błąd, bo teraz jej to powtarzam niekiedy
Ale nadal nie mam sposobu na radzenie sobie z czwórką w stanie złości i rozżalenia.
Jakiego wsparcia od partnera oczekiwalibyście jako czwórki w takiej sytuacji?
hier kommt die Sonne...
Absyncie, źle mnie zinterpretowałeś.
Nie żywię do siebie tak intensywnego uczucia, jak nienawiść. Owszem, zdarzają się takie momenty, nie zaprzeczam i niekoniecznie zawsze pałam do siebie nieograniczonym uwielbieniem. Ale odraza nie jest u mnie priorytetem.
Potrafię kochać bardzo mocno, o czym zdarzyło mi się przekonać, i czerpać z tego wiele korzyści. W jego obecności czułam się kimś istotnym, nadawał sens światu wokół. Był to bardzo burzliwy etap.
Nie ukazywałam mu zainteresowania, bo nie miałam ku temu odpowiedniej okazji. Poza tym strasznie wstydziłam się po tym, jakie wrażenie wywierałam na nim, gdy znajdowaliśmy się na osobności. Zamieniałam się w niezdarną gapę: plątał mi się język, rumieniłam się, nadmiernie gestykulowałam, potykałam się... Cały seksapil nikł. W dodatku nie mogłam się opanować przed tymi reakcjami.
Ah, ta nieśmiałość, zawsze znajdzie dobry moment na ukazanie się...
Hm, tak mi się przypomniało... Nigdy nie zapomnę słów koleżanki, gdy nas spotkała razem 'Dziewczyno, Ty przy nim promieniejesz!'.
Napisałam to na łapu capu, przepraszam, ale nie mam zbyt wiele czasu na tkliwe opisy starych dziejów. Zresztą wolę zapomnieć.
Nie żywię do siebie tak intensywnego uczucia, jak nienawiść. Owszem, zdarzają się takie momenty, nie zaprzeczam i niekoniecznie zawsze pałam do siebie nieograniczonym uwielbieniem. Ale odraza nie jest u mnie priorytetem.
Potrafię kochać bardzo mocno, o czym zdarzyło mi się przekonać, i czerpać z tego wiele korzyści. W jego obecności czułam się kimś istotnym, nadawał sens światu wokół. Był to bardzo burzliwy etap.
Nie ukazywałam mu zainteresowania, bo nie miałam ku temu odpowiedniej okazji. Poza tym strasznie wstydziłam się po tym, jakie wrażenie wywierałam na nim, gdy znajdowaliśmy się na osobności. Zamieniałam się w niezdarną gapę: plątał mi się język, rumieniłam się, nadmiernie gestykulowałam, potykałam się... Cały seksapil nikł. W dodatku nie mogłam się opanować przed tymi reakcjami.
Ah, ta nieśmiałość, zawsze znajdzie dobry moment na ukazanie się...
Hm, tak mi się przypomniało... Nigdy nie zapomnę słów koleżanki, gdy nas spotkała razem 'Dziewczyno, Ty przy nim promieniejesz!'.
Napisałam to na łapu capu, przepraszam, ale nie mam zbyt wiele czasu na tkliwe opisy starych dziejów. Zresztą wolę zapomnieć.
6w7 sp/sx, EIE
-
- VIP
- Posty: 2251
- Rejestracja: sobota, 24 marca 2007, 17:09
- Lokalizacja: z nikąd
Ciepła i zrozumienia. Chyba tylko (a może aż) tyle.Sierpień pisze: Ale nadal nie mam sposobu na radzenie sobie z czwórką w stanie złości i rozżalenia.
Jakiego wsparcia od partnera oczekiwalibyście jako czwórki w takiej sytuacji?
A co do reszty, to zgadzam się z Tobą Sierpniu.
Czy zdanie okrągłe wypowiesz,
czy księgę mądrą napiszesz,
będziesz zawsze mieć w głowie
tę samą pustkę i ciszę.
czy księgę mądrą napiszesz,
będziesz zawsze mieć w głowie
tę samą pustkę i ciszę.
Ahahaha, slodko xD. Naprawde :].Memory pisze:Poza tym strasznie wstydziłam się po tym, jakie wrażenie wywierałam na nim, gdy znajdowaliśmy się na osobności. Zamieniałam się w niezdarną gapę: plątał mi się język, rumieniłam się, nadmiernie gestykulowałam, potykałam się... Cały seksapil nikł. W dodatku nie mogłam się opanować przed tymi reakcjami.
Ah, ta nieśmiałość, zawsze znajdzie dobry moment na ukazanie się...
Co do reszty... tak tak, mozna kochac mimo, ze sie siebie nienawidzi. A przychodzi co do czego, to w chwilach zwierzen ujawnia sie chora natura sx/sp. Nie da sie drugiej osoby zjesc z milosci . Nie wolno.
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/I/IP ... ku_01.html
Nie zwazajcie na adres - artykul jest o tym, o czym mowie...
W dziesione trafione to jest jak przezywalem swoja "pierwsza wielka milosc".Osoba depresyjna a miłość
Pragnienie miłości i bycia kochanym jest dla osób depresyjnych czymś najważniejszym. Mogą one pokazać tu swoje najsilniejsze strony, lecz zarazem też tutaj tkwi największe dla nich niebezpieczeństwo. Po tym, co już powiedzieliśmy, nietrudno się domyślić, że u tego typu osób na płaszczyźnie relacji międzyludzkich łatwo dochodzi do kryzysów. Napięcie, nieporozumienia i konflikty wywołują w nich cierpienia trudne do wytrzymania i obciążają je bardziej niż powinny, ponieważ uaktywniają ich lęk przed utratą. Choć tego nie rozumieją, ich starania, by utrzymać przy sobie partnera, prowadzą często do kryzysów, gdyż ten próbuje się uwolnić ze zbyt ciasnych więzów. Reagują więc na to paniką i głęboką depresją i w swoim lęku chwytają się niekiedy szantażu i gróźb, łącznie z próbami samobójstwa. Trudno im sobie wyobrazić, że partner nie ma tej samej potrzeby bliskości. Już samą potrzebę dystansu, jaką on sygnalizuje, odbierają jako nie dość silną akceptację siebie lub znak, że nie są już kochane.
Zdolność wczuwania się, identyfikowania się z drugim człowiekiem poprzez akceptację wypływającą z miłości i uczestniczenie w jego przeżyciach przekraczające granicę własnego "ja" jest dla osób depresyjnych szczególnie charakterystyczne i stanowi jedną z najpiękniejszych ich cech. Autentycznie przeżywana postawa tego typu jest istotnym elementem każdej relacji miłosnej. Więcej nawet - naszego człowieczeństwa. Zdolność identyfikowania się z drugim człowiekiem może się wzmóc, osiągając stan medialnego wręcz wczuwania się; wówczas rzeczywiście przestaje istnieć granica dzieląca "ty" od "ja". Jest to odwieczna tęsknota wszystkich zakochanych i mistyków za tym, by poprzez transcendencję znoszącą wszelkie granice osiągnąć stan zjednoczenia z tym, co boskie i z całym wszechświatem. Być może, tkwi w tym nieświadome pragnienie znalezienia na nowo owego niczym nieograniczonego związku z matką z okresu wczesnego dzieciństwa. Przekonamy się jeszcze, że dla rozwoju naszej umiejętności kochania decydujące znaczenie ma najwcześniejszy etap relacji między matką a dzieckiem. Zdrowy człowiek posiadający rysy świadczące o skłonności do depresji charakteryzuje się wielką zdolnością do miłości, gotowością ofiary z siebie, poświęcenia się, przetrwania złego w związku partnerskim; potrafi on dać poczucie bezpieczeństwa, wrażliwość uczuciową i bezwarunkowe wsparcie emocjonalne. [...]
6w7 sx/so EIE
Zycie to samospelniajaca sie przepowiednia.
Zycie to samospelniajaca sie przepowiednia.
-
- VIP
- Posty: 2251
- Rejestracja: sobota, 24 marca 2007, 17:09
- Lokalizacja: z nikąd
-
- VIP
- Posty: 2251
- Rejestracja: sobota, 24 marca 2007, 17:09
- Lokalizacja: z nikąd
Ostatnio im więcej czytam Twoich postów, tym większych nabieram podejrzeń, że jednak coś bierzesz.
Skoro uważasz, że jesteśmy doskonali, to jak chcesz udoskonalać coś, co już jest doskonałe?
Czy zdanie okrągłe wypowiesz,
czy księgę mądrą napiszesz,
będziesz zawsze mieć w głowie
tę samą pustkę i ciszę.
czy księgę mądrą napiszesz,
będziesz zawsze mieć w głowie
tę samą pustkę i ciszę.
- In3orn
- VIP
- Posty: 601
- Rejestracja: czwartek, 28 czerwca 2007, 21:07
- Enneatyp: Mediator
- Lokalizacja: Kraków
To co opisujesz/opisujecie to pewne podejście do życia, sytuacji itp. i faktycznie wygląda bardzo obiecująco. Na pewno dużo by zmieniło to w ludziach, ale ludzie mają też wady "naturalne" nie związane z takim podejściem. Przykładem może być moje lenistwo. Potrafię się lenić cały dzień i odkładać wszystko na później. Bardzo trudno mnie od tego wyrwać a od doskonałości to trochę dalekie.
Don't give up! Never give up! Never back down!
- Matea
- Posty: 1162
- Rejestracja: sobota, 28 kwietnia 2007, 19:40
- Enneatyp: Indywidualista
- Lokalizacja: z wnętrza :>
- Kontakt:
Jak to dawno było...Absynt pisze:W dziesione trafione to jest jak przezywalem swoja "pierwsza wielka milosc".Osoba depresyjna a miłość
Pragnienie miłości i bycia kochanym jest dla osób depresyjnych czymś najważniejszym. Mogą one pokazać tu swoje najsilniejsze strony, lecz zarazem też tutaj tkwi największe dla nich niebezpieczeństwo. Po tym, co już powiedzieliśmy, nietrudno się domyślić, że u tego typu osób na płaszczyźnie relacji międzyludzkich łatwo dochodzi do kryzysów. Napięcie, nieporozumienia i konflikty wywołują w nich cierpienia trudne do wytrzymania i obciążają je bardziej niż powinny, ponieważ uaktywniają ich lęk przed utratą. Choć tego nie rozumieją, ich starania, by utrzymać przy sobie partnera, prowadzą często do kryzysów, gdyż ten próbuje się uwolnić ze zbyt ciasnych więzów. Reagują więc na to paniką i głęboką depresją i w swoim lęku chwytają się niekiedy szantażu i gróźb, łącznie z próbami samobójstwa. Trudno im sobie wyobrazić, że partner nie ma tej samej potrzeby bliskości. Już samą potrzebę dystansu, jaką on sygnalizuje, odbierają jako nie dość silną akceptację siebie lub znak, że nie są już kochane.
Zdolność wczuwania się, identyfikowania się z drugim człowiekiem poprzez akceptację wypływającą z miłości i uczestniczenie w jego przeżyciach przekraczające granicę własnego "ja" jest dla osób depresyjnych szczególnie charakterystyczne i stanowi jedną z najpiękniejszych ich cech. Autentycznie przeżywana postawa tego typu jest istotnym elementem każdej relacji miłosnej. Więcej nawet - naszego człowieczeństwa. Zdolność identyfikowania się z drugim człowiekiem może się wzmóc, osiągając stan medialnego wręcz wczuwania się; wówczas rzeczywiście przestaje istnieć granica dzieląca "ty" od "ja". Jest to odwieczna tęsknota wszystkich zakochanych i mistyków za tym, by poprzez transcendencję znoszącą wszelkie granice osiągnąć stan zjednoczenia z tym, co boskie i z całym wszechświatem. Być może, tkwi w tym nieświadome pragnienie znalezienia na nowo owego niczym nieograniczonego związku z matką z okresu wczesnego dzieciństwa. Przekonamy się jeszcze, że dla rozwoju naszej umiejętności kochania decydujące znaczenie ma najwcześniejszy etap relacji między matką a dzieckiem. Zdrowy człowiek posiadający rysy świadczące o skłonności do depresji charakteryzuje się wielką zdolnością do miłości, gotowością ofiary z siebie, poświęcenia się, przetrwania złego w związku partnerskim; potrafi on dać poczucie bezpieczeństwa, wrażliwość uczuciową i bezwarunkowe wsparcie emocjonalne. [...]
Ale święte słowa.
"Ja nie jestem szalony. Mnie tylko interesuje wolność" - Jim Morrison
_ 4w5_ (ENFj)
"A ja włóczęga, niespokojny duch
Ze mną można tylko
w dali znikać cicho..."
"Together we stand, divided we fall" - Pink Floyd
_ 4w5_ (ENFj)
"A ja włóczęga, niespokojny duch
Ze mną można tylko
w dali znikać cicho..."
"Together we stand, divided we fall" - Pink Floyd