Wiesz, Imaginacjo, w dużej mierze rozumiem Twoje odczucia, mimo że mi im podobne zdarzały się raczej rzadko i były mniej nasilone. Może dlatego jakoś pozytywniej patrzę na swoją bezsilność, gdy ona przychodzi, pewne osamotnienie. Piszesz:
(...) czasem coś powiem niemiłego dla osób okrutnych wobec mnie, ale jak już chcę użyć siły to po prostu nie potrafię
Ale czy nie pomyślałeś, że może ta bariera czemuś służy? Że może lepiej odrzucić używanie siły i pozostać przy słowach, nawet jeśli najwyraźniej nie docierają do odbiorców?
mam mało przyjaciół, jednego dokładniej, od urodzenia, kiedy inni mają po 50...
Myślisz, że to prawdziwi przyjaciele? Przyjaciel to osoba bardzo bliska, zaufana, z którą spędziliśmy wiele czasu i wciąż go spędzamy, utrzymujemy stały kontakt. Może ktoś się nie zgodzi, ale jak dla mnie utrzymanie takiej bliskości z pięćdziesięcioma osobami jednocześnie jest zwyczajnie niemożliwe. A jeden prawdziwy przyjaciel jest wart znacznie więcej, niż dziesiątki znajomych. Więc doceń tego, którego masz, bo może jest tylko jeden, ale wnosi bardzo wiele.
A reszta... Zawsze robi mi się smutno, gdy czytam takie rzeczy. Często myślę, że to ocena bardzo subiektywna i pewnie dana osoba nie ma tak źle. Ale ma czy nie - to nie ma większej różnicy, gdyż i tak przytłaczają ją owe negatywne uczucia. Bezsensowne jest mówienie, że powinieneś coś zmienić, niekoniecznie w swoim sposobie bycia, ale raczej patrzenia na świat, odbierania bodźców pochodzących od innych ludzi, bo pewnie doskonale to wiesz i sam chcesz tych zmian. Chociaż z drugiej strony uderzyło mnie coś, co piszesz. Mianowicie zaczynasz od podania swego typu, a potem piszesz "tak więc...". Mam wrażenie, że za bardzo przejmujesz się opisem i ustosunkowujesz się do niego. Nie jesteś taki a taki, bo jesteś czwórką - jesteś czwórką, bo jesteś taki a taki. Później stwierdzesz, że jesteś dziwny. I znów podkreślasz fakt bycia czwórką. Wybacz, może to dlatego, że poznałeś swój typ niedawno i wciąż wydaje Ci się to czymś nieprawdopodobnym, nie wiem. Ale chyba przykładasz do tego zbyt wielką wagę i starasz się widzieć (i pokazywać innym) właśnie z tej bardziej chorej czwórkowej strony. Ale jestem pewna, że masz też te pozytywne cechy czwórki zdrowej. Zauważ je, a wtedy wiele rzeczy, które postrzegasz w sobie jako złe, słabe, okaże się nie taka straszna lub wręcz je nawet docenisz?
Kiedyś tez bardzo chciałam się zmienić i, kiedy mi się nie udawało, miotałam się wściekła na siebie. I wiesz, w pewnym momencie dałam sobie spokój, a zmiany na lepsze przyszły same.
Fakt, że otoczenie często przeszkadza. A czy nadal utrzymujesz kontakt z osobami z czasów tego szkolnego gnębienia, z osobami, które o tym wiedzą (nie licząc tego przyjaciela)? Bo jeśli tak, może być faktycznie ciężko cokolwiek zmienić (choć nie jest to niemożliwe), kiedy znajomi mają o Tobie wyrobioną pewną opinię i, świadomie lub nie, będą powstrzymywali Cię od zmian. Mnie na przykład komentarze typu: "Ojej, ale się zmieniłaś!", "W życiu bym nie pomyślała, że to zrobisz" etc., strasznie wyprowadzały z równowagi, a przy tym przywracały do przeszłości, na nowo pewne uczucia, których chciałam się pozbyć raz na zawsze, odzywały we mnie. Ale jeśli otoczenie jest w miarę świeże... cóż, wtedy jest o wiele łatwiej.
A ja ostatnio agresję znacznie ograniczyłam. Nie staram się co prawda okiełznać silnych emocji, gdy mnie najdą - może dlatego mniej wierzgają? Mściwa też nie jestem. I powiem, choć to już dość wyświechtane zdanie: wybaczam, ale nie zapominam. Co jednak nie jest jednoznaczne z rozpamiętywaniem.
Kiedy trwa jakaś dyskusja, ostra wymiana argumentów - nie odbieram tego osobiście. Poglądy to poglądy, osoba to osoba, to, że okaże się, iż ma inne zdanie na dany temat niż ja, nie znaczy, że nagle stracę do niej wszelki szacunek, a do tego zacznę krzyczeć, wyzywać i bić. Wręcz przeciwnie, doceniam ją jeszcze bardziej za umiejętność prowadzenia dyskusji. Jeśli natomiast mówi swoje w tonie "tak jest, bo tak jest" - niestety zdarzy mi się przełączyć na tryb bojowy. I wtedy słownie, bardzo kulturalnie, uświadamiam jej, że może jednak lepiej by dla niej było, gdyby milczała. Dociera czy nie - na dłuższy czas zapada ciężka cisza