Neurotyczność
- Kwiecia
- Posty: 213
- Rejestracja: czwartek, 14 grudnia 2006, 15:54
- Lokalizacja: z Puszczy Kozienickiej
Neurotyczność
Definicja neurotyczności:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Neurotyczno%C5%9B%C4%87
Schemat teorii PEN Eysencka (uwzględniający neurotyczność):
http://pl.wikipedia.org/wiki/Grafika:Te ... esenck.png
Myślę, że wszystkie 4 mają w sobie coś z neurotyka, tylko że jedni mniej, a drudzy więcej. Temat tyczy się tych drugich, a właściwie sposobu, w jaki mogą sobie ze sobą poradzić. Głęboka neurotyczność jest strasznym przekleństwem (coś o tym wiem), a jakby tego było mało, w artykułach na stronach psychologicznych piszą, że neurotycy "nie mogą się zmienić, bo neurotyczność jest cechą wrodzoną." Niepocieszające.
Wiecie, mam 15 lat i jestem neurotyczką. Czasem nie mogę już wytrzymać, bo moje uczucia są jak domino - z błahego powodu czuję coraz to większe i coraz gorsze rzeczy, a moje wielkie reakcje są nieuzasadnione. Dziś popsułam sobie humor na dobre kilka godzin tylko dlatego, że nie udało mi się zrobić głupiej bransoletki na rękę z muliny, bo mi się poplątała. Zareagowałam co najmniej tak wściekle, jakby ktoś zabił moją przyjaciółkę. I tak jest zawsze. Boję się ludzi, poniżam siebie w swoich własnych oczach, wściekam i smucę się bez powodu, a najgorsze jest to, że choć chcę się zmienić, to moja podświadomość ciągnie mnie za rękaw, do tyłu, nie pozwalając mi iść do przodu, i woła, że się nie zmienię. Czuję się z tym okropnie, szczególnie że ludzie wokół mnie muszą to znosić, a mimo że staram się im tego oszczędzić, tych moich wybuchów, to nie potrafię. I tu takie pytanie, które może pomóc mi i nie tylko mi...
Czy neurotycy rzeczywiście są skazani na neurotyczność aż do końca swojego życia? (Mam nadzieję, że nie.) A jeśli nie, to jak mogą się z tego wyleczyć? Co mają zrobić?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Neurotyczno%C5%9B%C4%87
Schemat teorii PEN Eysencka (uwzględniający neurotyczność):
http://pl.wikipedia.org/wiki/Grafika:Te ... esenck.png
Myślę, że wszystkie 4 mają w sobie coś z neurotyka, tylko że jedni mniej, a drudzy więcej. Temat tyczy się tych drugich, a właściwie sposobu, w jaki mogą sobie ze sobą poradzić. Głęboka neurotyczność jest strasznym przekleństwem (coś o tym wiem), a jakby tego było mało, w artykułach na stronach psychologicznych piszą, że neurotycy "nie mogą się zmienić, bo neurotyczność jest cechą wrodzoną." Niepocieszające.
Wiecie, mam 15 lat i jestem neurotyczką. Czasem nie mogę już wytrzymać, bo moje uczucia są jak domino - z błahego powodu czuję coraz to większe i coraz gorsze rzeczy, a moje wielkie reakcje są nieuzasadnione. Dziś popsułam sobie humor na dobre kilka godzin tylko dlatego, że nie udało mi się zrobić głupiej bransoletki na rękę z muliny, bo mi się poplątała. Zareagowałam co najmniej tak wściekle, jakby ktoś zabił moją przyjaciółkę. I tak jest zawsze. Boję się ludzi, poniżam siebie w swoich własnych oczach, wściekam i smucę się bez powodu, a najgorsze jest to, że choć chcę się zmienić, to moja podświadomość ciągnie mnie za rękaw, do tyłu, nie pozwalając mi iść do przodu, i woła, że się nie zmienię. Czuję się z tym okropnie, szczególnie że ludzie wokół mnie muszą to znosić, a mimo że staram się im tego oszczędzić, tych moich wybuchów, to nie potrafię. I tu takie pytanie, które może pomóc mi i nie tylko mi...
Czy neurotycy rzeczywiście są skazani na neurotyczność aż do końca swojego życia? (Mam nadzieję, że nie.) A jeśli nie, to jak mogą się z tego wyleczyć? Co mają zrobić?
4w5
Ja jestem neurotykiem tak długo, dopóki obok nie znajdzie się ktoś bardziej niezrównoważony emocjonalnie. Wtedy zamieniam się w anioła.
Jak sobie z tym poradzić? Nie wiem. Może relaks, medytacja, kontrola oddechu, melisa. Generalnie takie rzeczy na uspokojenie. Może warto od czasu do czasu posłuchać muzyki relaksacyjnej / klasycznej zamiast rocku / metalu? Pogapić się w chmurki? To bardzo przyjemne zajęcie wbrew pozorom. Dobrze, że nie mieszkam w większym mieście. Do szału doprowadza mnie ten hałas, spaliny i ludzie.
Jak sobie z tym poradzić? Nie wiem. Może relaks, medytacja, kontrola oddechu, melisa. Generalnie takie rzeczy na uspokojenie. Może warto od czasu do czasu posłuchać muzyki relaksacyjnej / klasycznej zamiast rocku / metalu? Pogapić się w chmurki? To bardzo przyjemne zajęcie wbrew pozorom. Dobrze, że nie mieszkam w większym mieście. Do szału doprowadza mnie ten hałas, spaliny i ludzie.
Nie ma już dla mnie nadziei.ewutek pisze:Uśmiechnięty chłopiec o dziewczęcych rysach.
4w3 sp lub sx / so ENFJ
Witam w świecie 4w5. Połączenie melancholika z cholerykiem jak najbardziej ku neurotyczności. Dobrze znam to co tu opisujesz. Chyba każde zdanie do mnie pasuje i z każdym się utożsamiam. Nie wiem czy i jak to można zmienić. Pewnie gdybym wiedział byłbym dużo szczęśliwszym człowiekiem. Spróbuj medytacji np. drogą Vipsanna. Mi to czasem pomaga.Kwiecia pisze:Czasem nie mogę już wytrzymać, bo moje uczucia są jak domino - z błahego powodu czuję coraz to większe i coraz gorsze rzeczy, a moje wielkie reakcje są nieuzasadnione. (...) I tak jest zawsze. Boję się ludzi, poniżam siebie w swoich własnych oczach, wściekam i smucę się bez powodu, a najgorsze jest to, że choć chcę się zmienić, to moja podświadomość ciągnie mnie za rękaw, do tyłu, nie pozwalając mi iść do przodu, i woła, że się nie zmienię. Czuję się z tym okropnie, szczególnie że ludzie wokół mnie muszą to znosić, a mimo że staram się im tego oszczędzić, tych moich wybuchów, to nie potrafię.
Rock/metal czasem wprowadza w melancholijny nastrój. Ale to coś dobrego. Jeżeli lubi się taką muzykę to nie ma nic lepszego niż pozwolić działać emocjom, wyobraźni i zatopić się w niej całym sobą. Zauważyłem, że często mylisz melancholię (która jest konstruktywna, pobudza do tworzenia, wzmaga wrażliwość na piękno) z nastrojem depresyjnym (który jest destruktywny).Gabriel pisze:Może warto od czasu do czasu posłuchać muzyki relaksacyjnej / klasycznej zamiast rocku / metalu?
1. Może i mylę. Trudno mi wyczuć tę cienką granicę. Już wolę nie zapuszczać się w tamte rejony mojego umysłu, bo zwykle kończy się okropnym przygnębieniem. Póki zdrowia pozwala staram trzymać się mojego optymizmu.Rock/metal czasem wprowadza w melancholijny nastrój. Ale to coś dobrego. Jeżeli lubi się taką muzykę to nie ma nic lepszego niż pozwolić działać emocjom, wyobraźni i zatopić się w niej całym sobą. Zauważyłem, że często mylisz melancholię (która jest konstruktywna, pobudza do tworzenia, wzmaga wrażliwość na piękno) z nastrojem depresyjnym (który jest destruktywny).
2. Co do ostrzejszej muzyki. Może u innych faktycznie tak jest. Mnie taka muzyka pobudza, powoduje natłok myśli/emocji i - jak mam gorszy dzień - faktycznie lubie przy niej popaść w melancholie, ale jak wspomniałem często przekraczam tę granicę i kończy się na jeszcze gorszym stanie. A jak poslucham muzyki relaksacyjnej to wyciszam się i uspokajam. Jest to bezpieczniejsze. Ale co kto woli.
Nie ma już dla mnie nadziei.ewutek pisze:Uśmiechnięty chłopiec o dziewczęcych rysach.
4w3 sp lub sx / so ENFJ
- SenSorry
- Posty: 397
- Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 13:43
- Enneatyp: Mediator
- Lokalizacja: Suwałki/Poznań
Jak poradzić sobie z neurotycznością?
Otuż nie jest to trudne. Jak tylko zaczynam się denerwować, zastanawiam się:
-Czy coś to zmieni? Zazwyczaj nie.
-Czy rozwiąże problem? Raczej nie.
-Czy to jest warte moich nerwów? Nie, zazwyczaj po jakimś czasie smieję się sama z siebie.
-Nic sie jeszcze nie wydażyło, a ja juz zaczynam się stresować? Przcież jeszcze wiele może się zmienić.
Brzmi banalnie. Owszem. Ale przyznacie mi racje, że prawdziwie.
Otuż nie jest to trudne. Jak tylko zaczynam się denerwować, zastanawiam się:
-Czy coś to zmieni? Zazwyczaj nie.
-Czy rozwiąże problem? Raczej nie.
-Czy to jest warte moich nerwów? Nie, zazwyczaj po jakimś czasie smieję się sama z siebie.
-Nic sie jeszcze nie wydażyło, a ja juz zaczynam się stresować? Przcież jeszcze wiele może się zmienić.
Brzmi banalnie. Owszem. Ale przyznacie mi racje, że prawdziwie.
9w8/ISFp/Mag/SCUAN
-
- Posty: 12
- Rejestracja: niedziela, 14 stycznia 2007, 22:18
Jak chcesz się zmienić czy poradzić z tym, jeśli jest to cecha wrodzona ? Co do porad SenSorry to u mnie coś takiego nie działa, podobnie jak wydechy z liczeniem do dziesięciu i inne takie.. Ja niewiem, jak patrzę na to kółko, to wydaje mi się, że mam coś takiego w głowie i co godzinę czy ileś tam, zależnie od niewiadomo czego, włącza się coraz to kolejny tryb. Jeszcze naszła mnie taka myśl, że huśtawki nastroji zdarzają się wielu ludziom w okresie dojrzewania.. niekoniecznie zaklasyfikowanym przez enneagram jako 4w5..
nawet jesli cos jest wrodzone, to na pewno mozna to przytemperowac.
albo raczej, mozna , a nawet trzeba sie rozwijac. neurotycznosc cecha jak kazda inna, moze sie zmieniac, ewoluowac...
podpisano: najwieksza zlośniaca na siwecie:)
albo raczej, mozna , a nawet trzeba sie rozwijac. neurotycznosc cecha jak kazda inna, moze sie zmieniac, ewoluowac...
podpisano: najwieksza zlośniaca na siwecie:)
droga jest celem.
muzykoholik
przepelniona sprzecznościami.
4w5, bardzo, bardzo silne powiazanie z 1
muzykoholik
przepelniona sprzecznościami.
4w5, bardzo, bardzo silne powiazanie z 1
Ludzie,bycie neurotykiem,melancholikeim,cholerykiem to nie przekleństwo....wszystko ma swoje dobre i złe strony...Mnie wyszło że mam 4w5 i dużo rzeczy z tamtego opisu się zgadza,jednak wiele negatywnych emocji dawno mam już za sobą więc wydaje mi sie że nie można zupełnie popaść w paranoje własnego ''ja'',KWIECIAzapewniam Cię że to co teraz przeżywasz w przyszłości obrócisz w żart...to co jest dla Ciebie teraz ogromnym problemem za jakiś czas nie będzie już tyle dla Ciebie znaczyć...sama już naprawde wiele przeszłam,wydaje mi się nawet że zbyt wiele,bo nieraz nie mogłam tego ciężaru udźwignąć..Teraz mam 18 lat i ogromny bagaż doświadczeń,zwłaszcza emocjonalnych.I wiesz co Ci powiem...cieszę się z tego powodu mimo że jeszcze 3 lata temu byłam na skraju załamania nerwowego!!!Powoli zaczynam odżywać mimo że klopotów nie jest mi brak...najważniejsze to myśleć pozytywnie i się nie załamywać...Pamiętaj!Nadzieja umiera ostatnia!!!
Always free!
Mam ciekawe spostrzeżenie (sama tak miałam) - kiedy człowiek ma 18-19 lat czuje, że ma za sobą dużo ciężarów, poważnych przeżyć i jest doświadczony przez życie. Jednak im bliżej trzydziechy odnosi wrażenie, że tak na prawdę to nic nie przeżył, a doświadczenie rozsypało się jak garść piachu na wietrze. W końcu dociera do punktu, że "wie, że nic nie wie"agnesee88 pisze:.Teraz mam 18 lat i ogromny bagaż doświadczeń,zwłaszcza emocjonalnych.I wiesz co Ci powiem...cieszę się z tego powodu mimo że jeszcze 3 lata temu byłam na skraju załamania nerwowego!!!Powoli zaczynam odżywać mimo że klopotów nie jest mi brak...najważniejsze to myśleć pozytywnie i się nie załamywać...Pamiętaj!Nadzieja umiera ostatnia!!!
4w5, INFj, sp/sx
- SenSorry
- Posty: 397
- Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 13:43
- Enneatyp: Mediator
- Lokalizacja: Suwałki/Poznań
Też właśnie jestem w tym punkcie 18sto letnim. No , a teraz przynajmniej wiem co mnie dalej czeka A zauwarzyliście, ze ludzie po 40stym roku zycia zaczynaja uzalać się nad sobą, a im blizej 50tki tym bardziej zaczynają zżedzić i narzekać. W ogóle to jest burzliwy wiek.aliszien pisze:Mam ciekawe spostrzeżenie (sama tak miałam) - kiedy człowiek ma 18-19 lat czuje, że ma za sobą dużo ciężarów, poważnych przeżyć i jest doświadczony przez życie. Jednak im bliżej trzydziechy odnosi wrażenie, że tak na prawdę to nic nie przeżył, a doświadczenie rozsypało się jak garść piachu na wietrze. W końcu dociera do punktu, że "wie, że nic nie wie"
9w8/ISFp/Mag/SCUAN
Mój tata ma 41 lat. Właśnie jest wtym fatalnym okresie. Ciągle chodzi zdenerwowany i naburmuszony. Jest drażliwy, nieprzewidywalny, arogancki, zaczepny, wykańczający. Bardzo żadko jest miły.
Ciągle mnie gnębi. On mocno obniża moją samoocenę. Często tego nie wytrzymuję. Poprostu wyczerpuje mnie.
Jak sobie ztym radzić?
Ciągle mnie gnębi. On mocno obniża moją samoocenę. Często tego nie wytrzymuję. Poprostu wyczerpuje mnie.
Jak sobie ztym radzić?
- SenSorry
- Posty: 397
- Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 13:43
- Enneatyp: Mediator
- Lokalizacja: Suwałki/Poznań
Trzeba nabrać trochę dystansu do tego co mówi i założyć np. że mówi coś ale wcale tak nie myśli. Ja najczęściej, jak tylko czuję nerwową atmosfere, staram się ją załagodzić uspokajając rodzica i uśmiechając się do niego. Czasem coś zażartuję. Ewentulnie można mu przytaknąć na odczepnego, ale i tak zrobić swoje. Jeżeli ojciec jest w miarę normalny to po pewnym czasie i tak dojdzie do wniosku, że przesadzał. A jeśli znasz go dość dobrze to można czasem tak posterować rozmową żeby wpedzić go w poczucie winy. To moja tajna broń, używam tylko w ostatecznościhab pisze:Mój tata ma 41 lat. Właśnie jest wtym fatalnym okresie. Ciągle chodzi zdenerwowany i naburmuszony. Jest drażliwy, nieprzewidywalny, arogancki, zaczepny, wykańczający. Bardzo żadko jest miły.
Ciągle mnie gnębi. On mocno obniża moją samoocenę. Często tego nie wytrzymuję. Poprostu wyczerpuje mnie.
Jak sobie ztym radzić?
9w8/ISFp/Mag/SCUAN