Czwórka esencjowa...?

Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
aliszien
VIP
VIP
Posty: 1459
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 14:07
Lokalizacja: Warszawy

#16 Post autor: aliszien » poniedziałek, 5 lutego 2007, 14:12

M* pisze:
aliszien pisze:Widzisz tu brak logiki?
Owszem. Laura sformulowała swoją wypowiedź w taki sposób, jakby wydarzenie z przeszłości "ot tak" przechodziło na następne pokolenia.
Laura uprościła zbytnio problem.


4w5, INFj, sp/sx

M*
Posty: 209
Rejestracja: środa, 27 grudnia 2006, 15:41
Lokalizacja: Kraków

#17 Post autor: M* » poniedziałek, 5 lutego 2007, 14:45

aliszien pisze:Laura uprościła zbytnio problem.
Dlatego się przyczepiłam właśnie ;)
4w3, ENTP

Laura
Posty: 16
Rejestracja: środa, 17 stycznia 2007, 11:06

#18 Post autor: Laura » poniedziałek, 5 lutego 2007, 16:37

M* pisze:
aliszien pisze:Widzisz tu brak logiki?
Owszem, jeśli zdarzenie odciśnie się na przodkach i przeniesie się na ich metody wychowywania dzieci, a potem te dzieci to powielą etc etc- wtedy jestem skłonna się zgodzić.
O to mi chodziło...
M* pisze:Ale nie "cośtam się wydarzyło sto lat temu i odcisnęło piętno na mojej psychice"- nie ma "ot tak", do tego trzeba bardzo złożonych interakcji.
Nigdzie nie napisałam, że to dzieje się "ot tak"...
Że to jest takie proste...
Uważam wręcz przeciwnie...
Najwidoczniej jednak nie udało mi się przekazać tego, o co mi chodziło...
Aliszien jednak dobrze to opisała.
M* pisze:
aliszien pisze:Laura uprościła zbytnio problem.
Dlatego się przyczepiłam właśnie ;)
To trzeba było napisać, że uprościłam problem...
4w5

Awatar użytkownika
Virgo
Posty: 138
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 19:46
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

#19 Post autor: Virgo » środa, 21 lutego 2007, 18:06

Comfortably Numb, wszystko ma znaczenie, nawet najmniejsze rzeczy w pierwszych latach życia.

Jeśli chodzi o Berta, znaczy sie on tłumaczy w jaki sposób różne sytuacje, zdarzenia wpływają na członków rodziny (nawet z bardzo dalekich pokoleń), warto poczytać jego książki i nie warto za jednym razem. Myśle, że zwykłemu śmiertelnikowi wiedza ta dużo nie pomoże. Chyba, że zgłosi sie do specjalisty. A czytając to co pisze o miłości to można naprawdę zwątpić, tyle uwikłań, tyle problemów, że odechciewa sie wszystkiego ;)

Rosveen
Posty: 363
Rejestracja: czwartek, 4 stycznia 2007, 14:29
Lokalizacja: ja się tu wzięłam?

#20 Post autor: Rosveen » czwartek, 22 lutego 2007, 10:52

Czyli że w mojej rodzinie też się coś ciekawego stało 100 lat temu? Miło się dowiedzieć ;)

Moje dzieciństwo było zupełnie normalne. Oczywiście zdarzały się różne konflikty itp, nie było idealnie, ale w sumie nie było też źle. W końcu nobody's perfect. Nie było żadnych wyjazdów, żadnych rozwodów, nic. Tzn. mówię tu o okresie, kiedy miałam kilka lat. Zresztą później też nic nie było oprócz kompletnego niezrozumienia, ale to już wtedy gdy byłam Czwórką. W każdym razie byłam zupełnie zwyczajnym dzieckiem, co ciekawe jednym z tych, co to się na nie mówi "żywe srebro". Teraz nie ma po takim zachowaniu ani śladu. Moi chrzestni wyjechali za granicę, ale 4 lata przed moim narodzeniem, więc to się chyba nie liczy?
Kiedy miałam... hmmm... jakieś 11 lat, moja siostra przeczytała całą JEDNĄ stronę z mojego pamiętnika. Byłam na nią wściekła, ale mam wrażenie, że teraz boli mnie to bardziej niż wtedy. No i coś takiego nie mogło przecież zrobić ze mnie Czwórki :P

Czyli rzeczywiście czwórkowość to nie choroba :) U mnie także nie ma żadnego przełożenia na wydarzenia z przeszłości...

Awatar użytkownika
aliszien
VIP
VIP
Posty: 1459
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 14:07
Lokalizacja: Warszawy

#21 Post autor: aliszien » czwartek, 22 lutego 2007, 11:04

Dziewiątka pisze:Czyli że w mojej rodzinie też się coś ciekawego stało 100 lat temu? Miło się dowiedzieć ;)
W każdej rodzinie są jakieś tajemnicze, fascynujące historie. Tylko, że w większości są one upychane, zapominane albo lekceważone.


Nawiązując do Hellingera - moja znajoma dowiedziała się, że przed jej urodzeniem jej matka miała aborcję. Wtedy zrozumiała dlaczego tak samotnie czuła się przez całe życie (ma młodszego brata) - zawsze chciała mieć starszą siostrę i ciążyło jej byciem najstarszym dzieckiem. Jest pewna, że tamto dziecko było dziewczynką.
4w5, INFj, sp/sx

Rosveen
Posty: 363
Rejestracja: czwartek, 4 stycznia 2007, 14:29
Lokalizacja: ja się tu wzięłam?

#22 Post autor: Rosveen » czwartek, 22 lutego 2007, 11:39

A ja zawsze chciałam mieć starszego brata. Ściślej, 6 lat starszego. Głównie dlatego, że miałabym, gdyby nie umarł przy porodzie. Ale o tym wiem odkąd pamiętam. Czasem zastanawiam się, czy w ogóle bym się urodziła, gdyby on żył. Rodzice mówią, że tak, ale raczej nie mogą powiedzieć nic innego :wink:
Anyway, szkoda, że go nie ma...

Awatar użytkownika
Gabriel
Posty: 780
Rejestracja: niedziela, 3 grudnia 2006, 11:11

#23 Post autor: Gabriel » czwartek, 22 lutego 2007, 16:45

aliszien pisze: Nawiązując do Hellingera - moja znajoma dowiedziała się, że przed jej urodzeniem jej matka miała aborcję. Wtedy zrozumiała dlaczego tak samotnie czuła się przez całe życie (ma młodszego brata) - zawsze chciała mieć starszą siostrę i ciążyło jej byciem najstarszym dzieckiem. Jest pewna, że tamto dziecko było dziewczynką.
Szlag. A mnie zawsze wydawało się, że powinienem mieć młodszego brata. Nie mam pojęcia skąd to, ale wtedy czułbym się jakoś tak... nie wiem... bardziej komfortowo, normalnie... żadne trafne określenie nie przychodzi mi na myśl. A może to wiąże się tylko z czwórkowym poczuciem straty? :( Często czuję (teraz już rzadziej, ale kiedyś to non stop) taki głód emocjonalny. Jakbym potrzebował z kimś silnej emocjonalnej więzi, a mimo to nie mógł jej dostać :(
Pamiętam jak na jednym obozie harcerskim zakumplowałem się z jednym młokosem (10-11 lat on miał, a ja 16). Co samo z siebie było dziwne, bo o ile dzieci kocham to takie powyżej 8 lat już wydają mi się wredne, rozwydrzone i unikam opieki nad takimi. A jednak z tamtym kolesiem jakoś udało mi się zaprzyjaźnić, czułem jakby jakaś luka w moim umyśle została wypełniona na ten króki czas.
Żeby było dziwniej to praktycznie od dziecka zastanawiałem się jak to jest być ojcem... Choć mogło to być odbicie "głodu emocjonalnego starszego brata".
ewutek pisze:Uśmiechnięty chłopiec o dziewczęcych rysach.
Nie ma już dla mnie nadziei. :lol:
4w3 sp lub sx / so ENFJ

Awatar użytkownika
aliszien
VIP
VIP
Posty: 1459
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 14:07
Lokalizacja: Warszawy

#24 Post autor: aliszien » czwartek, 22 lutego 2007, 17:09

Gabriel pisze: Szlag. A mnie zawsze wydawało się, że powinienem mieć młodszego brata. Nie mam pojęcia skąd to, ale wtedy czułbym się jakoś tak... nie wiem... bardziej komfortowo, normalnie... żadne trafne określenie nie przychodzi mi na myśl. A może to wiąże się tylko z czwórkowym poczuciem
Jest jeszcze inne ciekawy pomysł - wiele ciąż bliźniaczych kończy się obymarciem jednego z zarodków i wchłonięciem go przez rodzeństwo. Jest to na tak wczesnym stadium, że jedynie wczesne USG to wychwyci. Zastanawiała się ile z nas miało bliźniacze rodzeństwo, które miało mniej szczęścia? Ile z nas pochłonęło towarzysza z macicy?
Może stąd to poczucie straty - życie zaczyna się utratą. Utratą drugiej części siebie w osobie jednojajowego bliźniaczego rodzeństwa.
Ale ja mam pomysły :)
4w5, INFj, sp/sx

amayka
Posty: 25
Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 23:20
Lokalizacja: Z Zadupia

#25 Post autor: amayka » piątek, 23 lutego 2007, 13:34

Dziewiątka pisze:A ja zawsze chciałam mieć starszego brata. Ściślej, 6 lat starszego. Głównie dlatego, że miałabym, gdyby nie umarł przy porodzie. Ale o tym wiem odkąd pamiętam. Czasem zastanawiam się, czy w ogóle bym się urodziła, gdyby on żył. Rodzice mówią, że tak, ale raczej nie mogą powiedzieć nic innego :wink:
Anyway, szkoda, że go nie ma...
Pierwsze dziecko moich rodziców urodziło się martwe, potem był mój starszy brat, na końcu ja. Dzisiaj miałam taki dziwny sen, śniło mi się że rozmawiałam z tym bratem który umarł...
W mojej rodzinie to temat tabu. Dowiedziałam się tego gdzieś jak miałam 12,13 lat od mojego brata, nigdy nie rozmawialiśmy o tym z rodzicami, ale też mi się wydaje że gdyby tamten chłopiec żył mnie by nie było...
Chciałabym być motylem
Pofrunąć jak najwyżej się da
Ponad troski
To nic że nie dożyłabym następnego dnia

W jednym dniu
Przeżyłabym całe życie
Całkowita wolność
Bez ograniczeń
4w5
Wodnik
9

Rosveen
Posty: 363
Rejestracja: czwartek, 4 stycznia 2007, 14:29
Lokalizacja: ja się tu wzięłam?

#26 Post autor: Rosveen » piątek, 23 lutego 2007, 13:59

Smutne to...
Ale z drugiej strony - no jak to, mnie by mogło nie być? Nie ma mowy! :wink:

Może to poczucie braku starszego brata wynika u mnie po prostu z niezrozumienia przez otoczenie? Całkiem prawdopodobne, że moja podświadomość wymyśliła sobie, że on by mnie rozumiał. Że byłby do mnie podobny. Może by i był, ale pewności nie ma.

amayka
Posty: 25
Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 23:20
Lokalizacja: Z Zadupia

#27 Post autor: amayka » piątek, 23 lutego 2007, 14:26

Ja też czasami odczuwałam brak kogoś, mam to do dzisiaj. Ale też wydaje mi się że ta dusza mojego zmarłego brata czuje się pokrzywdzona, bo każdy zachowuje się tak jakby nic się nie zdarzyło. Pewnie uznacie to za wariactwo, ale mam wrażenie że ta dusza mści się na mnie i na moim bracie.
Chciałabym być motylem
Pofrunąć jak najwyżej się da
Ponad troski
To nic że nie dożyłabym następnego dnia

W jednym dniu
Przeżyłabym całe życie
Całkowita wolność
Bez ograniczeń
4w5
Wodnik
9

Awatar użytkownika
aliszien
VIP
VIP
Posty: 1459
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 14:07
Lokalizacja: Warszawy

#28 Post autor: aliszien » piątek, 23 lutego 2007, 15:40

amayka pisze:Ja też czasami odczuwałam brak kogoś, mam to do dzisiaj. Ale też wydaje mi się że ta dusza mojego zmarłego brata czuje się pokrzywdzona, bo każdy zachowuje się tak jakby nic się nie zdarzyło. Pewnie uznacie to za wariactwo, ale mam wrażenie że ta dusza mści się na mnie i na moim bracie.
To jest ta "dziura" w sytemie rodzinnym, o której wspomina Bert Hellinger - klocek z układu rodzinnego został wypchnięty i wszyscy udają, że dziury po nim nie ma.
Terapeuci zajmujący się systemami pewnie doradziliby ci żebyś symbolicznie, w duchu zaprosiła zmarłego brata do rodziny i dała mu w niej miejsce.
Mój facet jest późnym, piątym dzieckiem, ale jego matka na początku urodziła dwóch martwych chłopców. Nikt tego w rodzinie nie ukrywa. Ostatnio robiłam drzewo genealogiczne z jego córką i wspomniałam, że tata ma czworo rodzeństwa. Na to ona odrzekła, że nie czworo, ale sześcioro, bo są jeszcze ci zmarli bracia i dorysowała ich do drzewa rodzinnego. To jest takie symbolicznie zaproszenie ich do rodziny.
4w5, INFj, sp/sx

Awatar użytkownika
Zielony smok
VIP
VIP
Posty: 1855
Rejestracja: czwartek, 14 grudnia 2006, 19:17
Enneatyp: Mediator
Lokalizacja: następna stacja...

#29 Post autor: Zielony smok » piątek, 23 lutego 2007, 16:32

Uważam, że Herlinger na coś wpadł, ale metoda ustawień rodzinnych wywołuje kontrowersje.
Co do determinantów, których nie jesteśmy świadomi...to np. przykład z rodziny.
Moja ciotka, jest osobą, która żyje w tradycyjnym modelu, ona dom, mąż zarabianie forsy. żadnych znajomości na zewnątrz. Trasa dom - kosciół, sklep, cmentarz. I tyle. Wyjazdy wakacyjne, raz nad morze, raz na 5 lat do rodziny wuja. Rodzina kisi się we własnym sosie, nie bywa nigdzie towarzysko poza domem.
Nie zdarzyło się, aby sama wybrała się np. do którejś ze swych dwóch sióstr. Jedna z nich, moja mama mieszka 15 minut od jej domu.Mieszkam od 10 lat 10 minut drogi od nich. Nigdy się do mnie nie wybrali.
Czego się dowiedziałem, urodziła się z wadami stóp i jako dziecko nie mogła chodzić. Potem odbyła się udana ale bolesna operacja. W dorosłym życiu ,,ściagneła" faceta, który stanowczo nie życzył sobie aby pracowała poza domem, po ślubie na jego życzenie zrezygnowała z pracy i została przysłowiową ,,kurą domową"I ona tego domu, nie opuści do końca życia. Lęk czy też niechęć do chodzenia wyniesiony z dzieciństwa zdeterminował całe jej życie.
9w8 ENFP
Nie dyskutuj z idiotą, bo sprowadzi cię do swojego poziomu i wygra przewagą doświadczenia.
Ps. ( Jestem na dłuuuugim urlopie - nie odpisuję na PW, sorry )

amayka
Posty: 25
Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 23:20
Lokalizacja: Z Zadupia

#30 Post autor: amayka » piątek, 23 lutego 2007, 16:59

Zielony smok pisze:Uważam, że Herlinger na coś wpadł, ale metoda ustawień rodzinnych wywołuje kontrowersje.
Co do determinantów, których nie jesteśmy świadomi...to np. przykład z rodziny.
Moja ciotka, jest osobą, która żyje w tradycyjnym modelu, ona dom, mąż zarabianie forsy. żadnych znajomości na zewnątrz. Trasa dom - kosciół, sklep, cmentarz. I tyle. Wyjazdy wakacyjne, raz nad morze, raz na 5 lat do rodziny wuja. Rodzina kisi się we własnym sosie, nie bywa nigdzie towarzysko poza domem.
Ten opis w pełni oddaje życie mojej matki. Jak jeszcze pracowała to trasa była taka dom, praca, czasami kościół,zakupy. Ale od czasu jak nie pracuje to wyłącznie siedzi w domu, robi zakupy i czasami chodzi do kościoła. A na ojca wiecznie tylko narzeka za plecami, że nie sprząta tylko się obija. Cel życia mojej mamy to sprzątanie.A ojciec przynajmniej ma swoje hobby-bieganie.
Skrytość w jej przypadku zawdzięcza swojemu tacie-alkoholikowi.
Nie mogłam na to patrzeć i pewnego dnia w progi domu wkroczył piesek. Teraz przynajmniej jak wychodzi na spacery z psiunią to ma kontakt z ludźmi, a psa traktuje jak swoje trzecie dziecko, które nigdy nie opuści rodzinnego gniazda.
Chciałabym być motylem
Pofrunąć jak najwyżej się da
Ponad troski
To nic że nie dożyłabym następnego dnia

W jednym dniu
Przeżyłabym całe życie
Całkowita wolność
Bez ograniczeń
4w5
Wodnik
9

ODPOWIEDZ