Strona 1 z 4

Jest super, jest super, więc o co Ci chodzi?

: środa, 27 grudnia 2006, 20:31
autor: Nif
Nie macie czasem wrażenia, że w naszym świecie jest dokładnie jak w tej piosence? Nie ważne jak bardzo boli mnie w środku, gdy idę do ludzi, muszę przyklejać na mordkę taki sztuczny papierowy uśmieszek. Bo kogo do cholery obchodzą moje urojone problemy?

A gdy już nie mam siły i pokazuję po sobie, że jest mi źle, zaraz ludzie mówią "cheer up, emo kid". Chciałabym mieć prawo do przeżywania mojego smutku, do mienia depresji co jakiś czas, do chwilowego wycofania się z życia.

: środa, 27 grudnia 2006, 21:46
autor: Mamba
Ja mam identycznie. To jest chyba charakterystyczne dla 4w3, 4w5 raczej tak nie udają. Ja zwykle wolę udawać, że jestem szczęśliwa, bo przecież nikt nie chce zadawać się z osobami nudnymi i wiecznie zdołowanymi. Boję się odrzucenia i tego, że zadręczę innych na śmierć. Ale czasem zdarza mi się olać wszystko i wykrzyczeć się wszystkim prosto w twarz... Jak ktoś nie zrozumie- jego problem.

Btw. Zadziwiająca liczba 4w3 uważa się za "emowców" O_o dziwne, ja tam się z tą subkulturą nie identyfikuję, powiem nawet, że nie lubię tego... (nie bić :D)

: środa, 27 grudnia 2006, 21:50
autor: Madź
Cóż, niestety życie w społeczeństwie do czegoś zobowiązuje.
Nauczyłam się, metodą prób i błędów, że nie warto okazywać swoich przeżyć "publicznie".
Miałam w swoim życiu czas, grubo ponad pół roku, nieustannego przygnębienia. Wówczas nawet nie umiałam przyklejac sobie uśmiechu i wychodzić do ludzi. Nie warte to było, bo żadnej pomocy nie uzyskałam /zresztą nań nie liczyłam/ ale przyklejono mi łatkę gbura z urojonymi problemami nie potrafiącego cieszyc sie życiem.
Dlatego teraz wszystko przeżywam sam na sam, w domu, kiedy nikt nie patrzy. Daje upust swoim smutkom, i tak jest dobrze, lepiej. Nauczyłam się udawać, że zawsze wszystko jest good. Nie, nie chodzę cały czas uśmiechnięta, rozpromieniona. Ale kiedy jest źle, staje się wśród ludzi obojętna, nie zwracam na siebie uwagi. W sumie to się ludziom nie dziwię, że czasem krzywo na mnie patrzyli, bo taka nieustajaca deprecha może popsuć humory wszystkim naokoło. Dlatego z życia wycofuje się delikatnie, tak, by nikt nie widział.

: czwartek, 28 grudnia 2006, 14:19
autor: ktośtam
Ja nigdy nie udawałem szczęśliwego. Ale też nigdy nie mówiłem nikomu o moich problemach (nie miałem takiej potrzeby), zawsze zachowuję je dla siebie. Nie lubię za to, gdy ktoś na siłę próbuje mnie uszczęśliwiać, zmuszać do dobrej zabawy podczas gdy sam nie mam na to ochoty etc. Przez to mam opinię smutasa nie umięjącego się bawić, a nie jest to całkowicie prawda...

: czwartek, 28 grudnia 2006, 17:04
autor: Basketcase
Jestem wiecznym malkontentem. Wszystko niby jest dobrze, ale ja zawsze jestem nieszczęśliwy. Nikt mnie nie bił w dzieciństwie, a i tak mam depresję. W szkole nie myli mi głowy w kiblu a i tak śmiertelnie boję się ludzi w moim wieku. Myślę sobie, że ktoś inny na moim miejscu mógłby przeżyć świetne życie, ale ja wszystko marnuję i przepuszczam przez palce. O udawaniu szczęścia nie ma mowy, chociaż kiedyś miałem taki kilkumiesięczny okres, kiedy wmawiałem sobie, że wszystko jest już dobrze, co skończyło się jeszcze większym dołem i strasznym kacem.

: czwartek, 28 grudnia 2006, 19:19
autor: Nif
A ja czasem bardzo potrzebuję, by ktoś się do mnie uśmiechnął, przytulił mnie, pogłaskał po głowie, by ktoś przypomniał mi, że świat nie jest takim złym miejscem. Może to wina skrzydła 3?




Swoją drogą, gdy idzie o moich przyjaciół, to wolę widzieć, że coś jest nie tak. Moje przyjaciółki pięknie udają, że wszystko jest super, a tak naprawdę mają kłopoty, tylko nikomu nie chcą o tym mówić, bo są zbyt dumne albo to nie w ich stylu. A raka łatwiej wyleczyć, gdy jest mały. Potem jest ciężko.

: czwartek, 28 grudnia 2006, 19:43
autor: Basketcase
A ja czasem bardzo potrzebuję, by ktoś się do mnie uśmiechnął, przytulił mnie, pogłaskał po głowie, by ktoś przypomniał mi, że świat nie jest takim złym miejscem. Może to wina skrzydła 3?
Przecież tego potrzebuje każda istota ludzka na tej głupiej planecie.

: czwartek, 28 grudnia 2006, 21:30
autor: Marek
U mnie to różnie bywa. Nie boję się okazywać smutku. Ludzie mówią wtedy często, że mam swój świat :D (mam ich wtedy w dupie), przyjaciele rozumieją. Czasem zdarzy mi się udać, że wszystko jest ok. Ale wtedy, kiedy zatapiam się w rozmowie i zapominam o sobie.

: czwartek, 28 grudnia 2006, 21:33
autor: Kiciak
A ja czasem bardzo potrzebuję, by ktoś się do mnie uśmiechnął, przytulił mnie, pogłaskał po głowie, by ktoś przypomniał mi, że świat nie jest takim złym miejscem. Może to wina skrzydła 3?
nawet ja :D

: czwartek, 4 stycznia 2007, 14:32
autor: Nif
pytanie do 4w5

Mam kumpla, który jest 4w5. On ogólnie jest bardzo zamknięty w sobie i wycofany, ale ostatnio jest z nim coraz gorzej. Gdy jesteśmy gdzieś cała grupą, stoi z boku, nałoży słuchawki na uszy, wyjmie książkę i już go nie ma. Gdy idziemy na zajęcia, cała grupa siada po jednej stronie sali, on na przeciwko nas, sam. Cały czas głowa spuszczona, cały czas nieobecny wzrok, cały czas jakby coś przeżuwał w środku. Do domu też zawsze wraca sam. Martwię się o chłopaka, bo kiedyś taki nie był. Już nie mogę patrzeć na jego ból i bardzo chciałabym coś zrobić.

I tu pytanie do 4w5, czy gdy macie dołka, wolicie przeżywać ten ból w samotności, samemu go przetrawiać? Bo ja uszanuję to, że on chce być sam. Ale że jestem osobą emocjonalnie upośledzoną, to nie potrafię jakoś dobrze tego wszystkiego ocenić... może on potrzebuje pogadać, albo chociaż by ktoś przy nim był, tylko jest zbyt nieśmiały, nie czuje się z nami na tyle dobrze, by kogoś poprosić. Ja jestem gotowa z nim posiedzieć, ale bardzo boję się, że on wcale tego nie potrzebuje. Mam dobre chęci, a on może powiedzieć mi coś niecenzuralnego, bo tylko bardziej go rozdrażnię i wtedy będzie mi przykro.

: czwartek, 4 stycznia 2007, 14:38
autor: aliszien
Nif pisze:pytanie do 4w5
I tu pytanie do 4w5, czy gdy macie dołka, wolicie przeżywać ten ból w samotności, samemu go przetrawiać?
W bólu dopuszczam tylko osoby bardzo bliskie i zaufane. Pomoc od reszty odbieram z irytacją, choć pewnie w głębi duszy jej potrzebuję (zanim się to wyartykułuje, pomocna dłoń dawno ucieka). To kanał - chce się pomocy, ale warczy gdy nadchodzi.
Nie mam pojęcia jak to jest w tym przypadku - może chłopak ma autentyczne życiowe, rodzinne problemy i potrzebna mu konkretna pomoc i rada. Może taki po prostu jest i pochlebia mu ta poza.

: czwartek, 4 stycznia 2007, 14:53
autor: akl
Podejdz do niego, spróbuj zagadać ale jesli jest jak ja myśle to on tylko zwrac a na sibie uwagge tak jak ktoś słusznie zauważył on tylko potrzebuje troche czyjejś uwagi zrozumienia. Ma widocznie problem z podejściem do grupy i wpoowiedzenia się na forum paczki, widocznie starasznie hamuje go jego nieśmiałość... zrób ten pierwwszy krok

: czwartek, 4 stycznia 2007, 17:01
autor: NoMatter
Gdy jesteśmy gdzieś cała grupą, stoi z boku, nałoży słuchawki na uszy, wyjmie książkę i już go nie ma. Gdy idziemy na zajęcia, cała grupa siada po jednej stronie sali, on na przeciwko nas, sam. Cały czas głowa spuszczona, cały czas nieobecny wzrok, cały czas jakby coś przeżuwał w środku. Do domu też zawsze wraca sam. Martwię się o chłopaka, bo kiedyś taki nie był. Już nie mogę patrzeć na jego ból i bardzo chciałabym coś zrobić.
Nie rozumiesz że on całym swoim zachowaniem próbuje zwrócić uwagę na siebie? Oczywiście że jeśli zaczniesz go zagadywać, wypytywać o co mu chodzi to on nic nie powie. Zresztą nie jest jeszcze z nim źle dopóki się z Wami spotyka. Gorzej będzie na jeśli każdą próbę spotkania się z nim będzie się wycofywał. Jeśli chcesz mu pomóc to spróbuj do niego dotrzeć. Spróbuj nawiązać rozmowę, i powoli schodź na temat który go dręczy. On naprawdę to doceni.

: czwartek, 4 stycznia 2007, 17:10
autor: ktośtam
może on potrzebuje pogadać, albo chociaż by ktoś przy nim był, tylko jest zbyt nieśmiały, nie czuje się z nami na tyle dobrze, by kogoś poprosić
Na pewno jeśli ktoś będzie chciał pogadać to nie załamie się bardziej. Nie chce z wami rozmawiać najprawdopodobniej dlatego, ponieważ uwarza, że jego problemy was nie interesują i ich nie zrozumiecie a on nie zamierza zwierzać się osobom, które w jego odczuciu nie znają go na tyle, żeby zrozumieć (to nie znaczy, że was nie lubi ;))...
Ale trzeba pamiętać, żeby być delikatnym, nie wolno dzialać nachalnie i wypytywać prosto z mostu, nie możesz też w żaden sposób zmuszać go do zwierzeń. Sam musi mieć na to ochotę, w pzeciwnym przypadku nic nie powie.

Może też po prostu być zmęczony ludźmi, a nie przeżywać jakieś wielkie problemy. Ale ta druga ewentualność jest bardziej prawdopodobna.

: czwartek, 4 stycznia 2007, 17:16
autor: Gabriel
Nif jak chcesz komuś pomóc to nie myśl o tym, że będzie ci przykro, że skrzywdzi cię słowem. Tutaj ty się nie liczysz. Jeśli komuś pomagasz twoje rany się nie liczą. Jeśli ktoś jest na prawdę sfrustrowany to może powiedzieć wiele rzeczy, których na prawdę nie myśli. Taka reakcja jak opisała aliszien. Sam też tak często mam. Potrzebuję pomocy, ale duma i chęć udowodnienia sobie, że ze wszystkim sobie sam poradzę, karzą mi odrzucić każdą pomoc. Ja na twoim miejscu podszedłbym do niego, łagodnie zaczynając rozmowę, schodząc w końcu na tematy, o które ci chodzi. Trzeba być delikatnym. Z tym, że on może wybuchnąć a wtedy należy zmienić bieg. Wtedy nie ma żadnych ograniczeń. Trzeba mu dać wyraźnie do zrozumienia, że chce mu się pomóc. Że jest się silnym i opanowym.