Monotonia...
ja nie mam czasu na myslenie o monotonii, a poza tym moze to doswiadczenie i swiadomosc, ze jesli strace prace, to nie bede miala co jesc i gdzie mieszkac sprawia ze nie czuje ze w sumie moje dni wygladaja tak samo...
a moze to uplyw czasu, ktory od pewnego wieku pedzi coraz szybciej...
a moze tak poprostu mam, jak siedze caly dzien w domu i nic na zewnatrz nie robie, to gdzies w myslach podrozuje i to mnie chroni przed monotonia?
a moze to uplyw czasu, ktory od pewnego wieku pedzi coraz szybciej...
a moze tak poprostu mam, jak siedze caly dzien w domu i nic na zewnatrz nie robie, to gdzies w myslach podrozuje i to mnie chroni przed monotonia?
chora 4w5
osiagajaca sukcesy zawodowe
osiagajaca sukcesy zawodowe
Nie przepadam za monotonią, wolałabym codziennie robić coś innego. Ale gdybym już miała wolny czas do wykorzystania, pewnie nawet bym się nie ubrała i siedziała cały dzień w domu. W sumie to monotonia nakręca mój dzień. Dzięki szkole wiem, że musze wstać z łóżka. Nie znoszę jej (monotonii), ale jest mi bardzo potrzebna. Niestety.
monotonia;\ masakra;| samo życie..., dobija i uzależnia...Mikhael pisze:Nienawidzę monotonii (ależ ja jestem oryginalny ). Rutyny zresztą też nie - tzn. dokładniej pkt 2. w definicji podanej przez Szurę. Czasem np. wybieram sobie dłuższą drogę ze szkoły do domu tylko po to, aby nie była ona taka sama jak wczoraj. Monotonia i rutyna doprowadza mnie do frustracji.
4w5 /
czas, czas koi ból..., lecz ten będzie wiecznie trwać....
czas, czas koi ból..., lecz ten będzie wiecznie trwać....
Nienawidzę rutyny, kiedy jestem sam, nieszczęsliwy albo zraniony. Mam wtedy wrazenie, że stoje w miejscu nic nie robię by coś zmienić, wkurza mnie dosłownie każda ta sama ulica, te same czynności ten sam ja w lustrze. Mechaniczne chodzenie do pracy jedyny plus trzymający mnie na powierzchni to moja praca, gdzie zawsze jestem w nowej sytuacji i rutyny raczej nie ma, przynajmniej czasu na myslenie o prywatnych sprawach brak, ale po pracy ta sama droga ten sam sklep.
Natomiast kiedy jestem zakochany, szczęśliwy uwielbiam monotonię, rutynę ona daje mi spokoj,że będziemy trwać w milości i nic się nie zmieni, zatrzymałbym ten jeden cudowny dzień, kiedy wszytsko jest idealnie i mógłbym go powtarzać do końca świata.
Natomiast kiedy jestem zakochany, szczęśliwy uwielbiam monotonię, rutynę ona daje mi spokoj,że będziemy trwać w milości i nic się nie zmieni, zatrzymałbym ten jeden cudowny dzień, kiedy wszytsko jest idealnie i mógłbym go powtarzać do końca świata.
ja rowniez nie znosze monotonii.chyba podstawą ciekawego życia jest jakaś fajna praca,która stawia nowe wyzwania.widzę,że jest tu trochę bardzo młodych ludzi,co chodzą jeszcze do szkoły.wiadomo,że jest w niej strasznie nudno.pocieszcie sie tym,że potem to już od was będzie zależeć jakie studia i pracę wybierzecie.jeśli to będzie wasza pasja na pewno nie bedziecie się nudzić.natomiast jeśli chodzi o życie poza pracą to ja najchętniej urozmaicam je sobie podrózami.co prawda nie zdarzają się one zbyt często,jednak kiedy tylko mogę odkładam pieniądze na jakis wyjazd.i sama świadomość,że to mnie czeka pozwala przetrwać szare dni.poza tym staram sobie wynajdywać coraz to nowe zainteresownia(choć tych stałych i tak mam dużo).na przykład ostatnio zainteresowałam się filozofią i ciągle nad czymś myślę .zaczęłam też medytować.może wyda się wam to nudne ale wcale tak nie jest i stawia to zawsze jakieś wyzwania.natomiast jeśli chodzi o jakieś rewelacje w naszym życiu to myślę,że nie mamy na nie wielkiego wpływu i zależą one raczej od łaskawości losu.na przykład tym co bardzo skutecznie przełamuje monotonie i przenosi nas na zupełnie przeciwny biegun jest miłość.no ale niestety sami jej sobie nie przywołamy.podobnie jak przyjażni,która tez może byc czymś fascynującym co zmienia nasze życie.natomiast jeśli chodzi o drobiazgi ubarwiające nasze życie to zawsze coś tam można wymyśleć.ciekawa jestem jakie wy macie sposoby na przełamywanie monotonii?może podpowiecie coś na co nie wpadłam?
4w3
Ja mam owsiki w tyłku (że tak banalną metaforą się wyrażę) i po prostu ciągle coś robię. A to pogram na gitarze, a to poczytam w necie, czy postukam Wam na tym forum posty, wyprowadze psa, zjem coś (jem raczej nieregularnie), posłucham muzy, pomedytuje, TV rzadko oglądam, zwykle kiedy totalnie nie mam już co robić, nawet jak się położę to myślę, a przy tym zazwyczaj się ruszam (kinestetyk ze mnie), ciągle jakieś zajęcie, ruch - choćby w myślach, ciągła zmienność. No i staram się co jakiś czas spotykać z ludźmi, czasami wystarczy choćby wyjście na miasto i człowiekowi lepiej. Bo jak mam siedzieć parę dni samemu w domu to na samą już myśl depresja mnie łapie.
Nie ma już dla mnie nadziei.ewutek pisze:Uśmiechnięty chłopiec o dziewczęcych rysach.
4w3 sp lub sx / so ENFJ
- beperfect
- Posty: 86
- Rejestracja: środa, 4 kwietnia 2007, 19:12
- Lokalizacja: z mętnych otchłani deperesji
Monotonia? Rutyna? Nie znam czegoś takiego. Kiedyś, w dawno zamierzchłych czasach, dotyczyły mnie te kwestie. Teraz jednak życie układa się tak, że nia mam okazji się nudzić. Życie mija mi zbyt szybko i nawet nie jestem w stanie zorientować sie, kiedy zaczyna, a kiedy kończy się tydzien. Tak mijają tygodnie, miesiące. Lata zaczynam liczyć dopiero od może dwóch lat.
Może to, że jestem czwórką nie pozwala mi się nudzić. Rozciągam bowiem do nieprzyzwoitości małe elementy życia. Tak trwam wraz z radościa. Ostatnio doszłam do wniosku, że depresja, destrukcja i inne smutki są na dłuższą metę nudne. Radośc i szczęście pozwalają się rozwijać i dążyć do przodu, niekoniecznie w dół.
Może to, że jestem czwórką nie pozwala mi się nudzić. Rozciągam bowiem do nieprzyzwoitości małe elementy życia. Tak trwam wraz z radościa. Ostatnio doszłam do wniosku, że depresja, destrukcja i inne smutki są na dłuższą metę nudne. Radośc i szczęście pozwalają się rozwijać i dążyć do przodu, niekoniecznie w dół.
lepiej mnie zabij
wyrzuć z pamięci
nie dawaj kolejnej szansy
co z tego, że Cie kocham? (4)
wyrzuć z pamięci
nie dawaj kolejnej szansy
co z tego, że Cie kocham? (4)
- beperfect
- Posty: 86
- Rejestracja: środa, 4 kwietnia 2007, 19:12
- Lokalizacja: z mętnych otchłani deperesji
To Twoje wnioski - nie powinnam ich poddawać pod wątpliwość. Uważam, że masz po części trochę racji. To prawda, że wieczna radośc może być nudna. Ja miałam niesamowicie długi okres poniżej poziomu zera i wiecznego dołowania się. Miałam dosyć. Radość to miła odmienność. Być może za jakiś czas jej też bede miała dosyć.barbie pisze:beperfect pisze: Ostatnio doszłam do wniosku, że depresja, destrukcja i inne smutki są na dłuższą metę nudne.
Ja ostatnio doszłam do odwrotnego wniosku - radość z życie jest męcząca, a bywa i nudna
lepiej mnie zabij
wyrzuć z pamięci
nie dawaj kolejnej szansy
co z tego, że Cie kocham? (4)
wyrzuć z pamięci
nie dawaj kolejnej szansy
co z tego, że Cie kocham? (4)
- Rilla
- VIP
- Posty: 3159
- Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 16:34
- Enneatyp: Indywidualista
- Lokalizacja: wichrowe wzgórze
Re: Monotonia...
Odnawiam temat. Co sądzicie o monotonii życia codziennego?
Pewna doza monotonii jest mi potrzebna do poczucia bezpieczeństwa, do pewności otoczenia, poczucia stałości własnego bytu. Lubię wiedzieć, że jutro zrobię to, co dziś, bo to, co robię, lubię: poczytam, wejdę na forum, pouczę się, obejrzę film. Lubię wiedzieć na czym stoję, a stałość pewnych zdarzeń daje mi spokój ducha.
Mimo to nie lubię i nie potrafię planować przyszłości, nawet tak niedalekiej, jak dzień czy parę godzin na przód. Co się stanie, to się stanie. Gdy jakaś koleżanka wpadnie nagle na pomysł zrobienia czegoś ciekawego, nie mam nic przeciwko. Najwyżej trochę się zastanowię, przetrawię wiadomość, zanim wszystko inne rzucę w kąt. Lubię spontaniczność, ale nie mam tyle energii w sobie, by robić coś szalonego, codziennie coś zmieniać, przestawać, kształtować swoje otoczenie.
Różnorodność w moim trybie życia tkwi w szczegółach: po jaką książkę teraz sięgnę, co narysuję, gdzie udam się na spacer, czego się dowiem, co zobaczę. To się zmienia.
Pewna doza monotonii jest mi potrzebna do poczucia bezpieczeństwa, do pewności otoczenia, poczucia stałości własnego bytu. Lubię wiedzieć, że jutro zrobię to, co dziś, bo to, co robię, lubię: poczytam, wejdę na forum, pouczę się, obejrzę film. Lubię wiedzieć na czym stoję, a stałość pewnych zdarzeń daje mi spokój ducha.
Mimo to nie lubię i nie potrafię planować przyszłości, nawet tak niedalekiej, jak dzień czy parę godzin na przód. Co się stanie, to się stanie. Gdy jakaś koleżanka wpadnie nagle na pomysł zrobienia czegoś ciekawego, nie mam nic przeciwko. Najwyżej trochę się zastanowię, przetrawię wiadomość, zanim wszystko inne rzucę w kąt. Lubię spontaniczność, ale nie mam tyle energii w sobie, by robić coś szalonego, codziennie coś zmieniać, przestawać, kształtować swoje otoczenie.
Różnorodność w moim trybie życia tkwi w szczegółach: po jaką książkę teraz sięgnę, co narysuję, gdzie udam się na spacer, czego się dowiem, co zobaczę. To się zmienia.
"Bo szczęście to przelotny gość. Szczęście to piórko na dłoni, co zjawia się, gdy samo chce i gdy się za nim nie goni."
Anna Maria Jopek "Na dłoni"
4w5
Anna Maria Jopek "Na dłoni"
4w5
- LittleClover
- Posty: 25
- Rejestracja: sobota, 17 października 2009, 23:16
- Lokalizacja: Wr / Krk
Re: Monotonia...
Ja nie mam nic przeciwko monotonii, o ile prowadzi mnie do czegoś konstruktywnego. Chyba najważniejsze to się rozwijać, a czasem do osiągnięcia pewnych celów potrzebne jest ciągłe monotonne powtarzanie pewnych czynności.
Monotonii neutralnych bezcelowych czynności nie cierpię.
A monotonia rzeczy potrzebnych, przyjemnych i składających się na poczucie bezpieczeństwa jest niezastąpiona :]
Monotonii neutralnych bezcelowych czynności nie cierpię.
A monotonia rzeczy potrzebnych, przyjemnych i składających się na poczucie bezpieczeństwa jest niezastąpiona :]
4w5