I chcę i się boję - o potrzebie bliskości
- Elkora
- Posty: 2569
- Rejestracja: poniedziałek, 28 kwietnia 2008, 13:24
- Enneatyp: Obserwator
- Lokalizacja: Kraina pieczonych gołąbków
Bo kobiety walczą o swoje częściej bardziej niż faceci, bo chcemy być traktowane równo, bo lubimy być samodzielne i niezależne, bo nasz stosunek i postępowanie z nimi tez się zmieniło. Sam fakt połączenia męskich i żeńskich szkól, nawet internaty są często mieszane, sprawia ze wszelkie blokady i podejście do drugiego człowieka jest inne. Jak przez cały okres kształcenia twój kontakt z płcią przeciwna jest mocno ograniczony to inaczej do niej podchodzisz niż jak od przedszkola masz po równo koleżanek i kolegów. Pominę już laski które po prostu w pełni zasłużyły sobie na takie traktowanie bo dla wszystkich otaczających ich facetów niczym innym nie sąRilla pisze:Och, dlaczego skończyły się czasy, gdy kobiety spostrzegano jako bóstwa na ziemi? Dlaczego nie ma dziś rycerzy i szaleńczych romantyków? Takiego, jednego z nich, pragnie me serce. Takiego bym się nie bała.
-
- VIP
- Posty: 2251
- Rejestracja: sobota, 24 marca 2007, 17:09
- Lokalizacja: z nikąd
Ja ostatnio dostaję trochę propozycji, czy bym nie chciała zmienić orientacji, ale na razie jeszcze na taki akt desperacji się nie porywam ;pIm więcej dowiaduję się o męskim sposobie rozumowania, tym bardziej poważnie myślę, by nie zostań zakonnicą.
Czy zdanie okrągłe wypowiesz,
czy księgę mądrą napiszesz,
będziesz zawsze mieć w głowie
tę samą pustkę i ciszę.
czy księgę mądrą napiszesz,
będziesz zawsze mieć w głowie
tę samą pustkę i ciszę.
-
- VIP
- Posty: 2251
- Rejestracja: sobota, 24 marca 2007, 17:09
- Lokalizacja: z nikąd
- Rilla
- VIP
- Posty: 3159
- Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 16:34
- Enneatyp: Indywidualista
- Lokalizacja: wichrowe wzgórze
No Absynt, trzeba przyznać, podpadłeś i to mocno. Zgadzam się z Emjotką. Pozujesz, pozujesz, tylko ciekawe gdzie. Mam nadzieję, że jednak tu.
Czy przyjaźń jest ważniejsza od miłości? Według mnie absolutnie nie. Dla mnie przyjaźń jest podstawą do miłości. Jeśli nie masz w partnerze przyjaciela, masz tylko hormony, nic więcej. One opadną i co Ci zostanie?- obcy Ci człowiek, którego w ogóle nie znasz.
To niech się pokarzą, bo w nich moja nadzieja. Jak na razie to widzę wszechobecny ferment męskości polskiej (pewnie za granicą też tak jest, ale tego nie wiem). Teraz tylko potrafią pluć, wysławiać się i myśleć jak to nam Absynt zademonstrował, a nie mają za grosz szacunku do nikogo i niczego. Nie wierzę by porządny mężczyzna z honorem był stracony od razu na pozycję przyjaciela. Dziewczyny o takim marzą- wiem bo miałam babską klasę i prowadziło się babskie gadki na przerwach.ein pisze:Zaraz nie ma. Po prostu nie wierza w siebie bo za kazdym razem jak przychodzi co do czego to taki delikwent konczy jako przyjaciel. No i obowiazkowy tekst naszego tysiaclecia: 'przyjazn jest wazniejsza od milosci'. Yehaw! :F
Czy przyjaźń jest ważniejsza od miłości? Według mnie absolutnie nie. Dla mnie przyjaźń jest podstawą do miłości. Jeśli nie masz w partnerze przyjaciela, masz tylko hormony, nic więcej. One opadną i co Ci zostanie?- obcy Ci człowiek, którego w ogóle nie znasz.
Ja nie chcę. Nie chcę być traktowana równo. Nie jestem facet, jestem kobietą i chcę być traktowana jak kobieta. Samodzielna i niezależna też, ale jako kobieta, a nie twór bezpłciowy.Elkora pisze:Bo kobiety walczą o swoje częściej bardziej niż faceci, bo chcemy być traktowane równo
"Bo szczęście to przelotny gość. Szczęście to piórko na dłoni, co zjawia się, gdy samo chce i gdy się za nim nie goni."
Anna Maria Jopek "Na dłoni"
4w5
Anna Maria Jopek "Na dłoni"
4w5
-
- VIP
- Posty: 2251
- Rejestracja: sobota, 24 marca 2007, 17:09
- Lokalizacja: z nikąd
Hmm ja Ci Rilla powiem, że faceci to jednak też są skomplikowane stwory (wcale nie takie proste jak to się często twierdzi!) i też nie muszą być tacy jednoznacznie źli. Sama miałam tego niedawno najlepszy dowód. Mam kumpla (chyba 8 albo 7), który na co dzień robi z siebie strasznego pajaca, straszny świr, ciągle się wygłupia, żartuje ze wszystkich dookoła i generalnie można by pomyśleć, że niezbyt z niego wyrozumiały i empatyczny człowiek, a jednak. Odbyłam z nim rozmowę na temat swojej depresji i naprawdę nikt, żadna koleżanka i żaden inny kolega, nie potrafił mnie tak podnieść na duchu jak on. Byłam w szoku. Nie tylko słowami mnie pocieszył, ale też pokazał, że nie pozostaje gołosłowny i zaproponował mi systematyczną pomoc w rzeczach, z którymi sobie nie radzę. A z boku wyglądał na takiego trochę głupka... Więc to też nie jest tak, że wszystko złoto co się świeci i wszystko gówno co nam śmierdzi
Ja w sumie też wolę być traktowana jak kobieta, a nie bezpłciowy stwór, ale patrząc na inne dziewczyny, np w mojej klasie, zaczynam się zastanawiać czy ja przypadkiem takim bezpłciowym stworem nie jestem, bo w porównaniu do nich czasami się zachowuję, jak typowy facet ;pJa nie chcę. Nie chcę być traktowana równo. Nie jestem facet, jestem kobietą i chcę być traktowana jak kobieta. Samodzielna i niezależna też, ale jako kobieta, a nie twór bezpłciowy.
Czy zdanie okrągłe wypowiesz,
czy księgę mądrą napiszesz,
będziesz zawsze mieć w głowie
tę samą pustkę i ciszę.
czy księgę mądrą napiszesz,
będziesz zawsze mieć w głowie
tę samą pustkę i ciszę.
Czepilas sie Absynta. Kazdy czasami rzuci jakas glupota, czy pierdolka, ktora potrafi zrazic do siebie ludzi - kwestia interpretacji. Ile to razy ja rzucam k****** w rozmowie, ale robie to w takim sposob, zeby tylko pokreslic wypowiedz, dodac jej tego ironicznego uroku (zdarzaja sie wpadki, owszem... vide Martini i moj poscik jedno-wyrazowy... ponioslo mnie). Absynt nikogo nie chcial urazic, a tylko staral sie wam wytlumaczyc, ze nie wszystko nalezy brac do siebie. Co prawda nadal uwazam, ze gada od rzeczy, tak przekaz zrozumialem, i jak juz sie wylecze z niektorych kompleksow to pomysle o tym co mowil.Rilla pisze:No Absynt, trzeba przyznać, podpadłeś i to mocno. Zgadzam się z Emjotką. Pozujesz, pozujesz, tylko ciekawe gdzie. Mam nadzieję, że jednak tu.
Przez chwile (co bylo niedorzeczne) myslalem o sobie, ale wracajac... W zyciu nie powiedzialem na nia zlego slowa, staralem sie zmienic, mimo ze robilem to swoim wlasnym trybem (czyli nic nie robilem), nie pluje, nie rzucam miesem, o ile sytuacja nie wymaga, nie pozwalalem jej za nic placic, zwykle bylem na wyciagniecie reki, nie ciagnalem nikogo do lozka, ale skonczylo sie jak zwykle. Pozostaje tylko niesmak, ze mi jej brakuje, a ona ma tylu ludzi wokol siebie, ze nie ma nawet czasu sie nudzic... Dobra koncze ten wywod bo sie pograzac zaczynam... ALE - jakbym byl zdrowym czworkowcem to moze byc cos z tego bylo.Rilla pisze:To niech się pokarzą, bo w nich moja nadzieja. Jak na razie to widzę wszechobecny ferment męskości polskiej (pewnie za granicą też tak jest, ale tego nie wiem). Teraz tylko potrafią pluć, wysławiać się i myśleć jak to nam Absynt zademonstrował, a nie mają za grosz szacunku do nikogo i niczego. Nie wierzę by porządny mężczyzna z honorem był stracony od razu na pozycję przyjaciela. Dziewczyny o takim marzą- wiem bo miałam babską klasę i prowadziło się babskie gadki na przerwach.
Absolutna prawda.Parę razy identyczne myśli przychodziły mi do głowy,ale z drugiej strony nie tacy jak ja znajdują w końcu bliskie osoby wiec licze,że jakoś to będzie:)Czy nie macie czasem uczucia, ze jestescie tak pokreceni, ze zawsze bedziecie sami? Ze jak sie juz zakumplujecie z kims bardziej to i tak nie bedziecie sie w stanie otworzyc do samego konca bo zbyt sie boicie co ta druga osoba tam zobaczy? No tak, niby najpierw trzeba samemu umiec zaakceptowac swoja ciemna strone ale jakos nie widze konca tej drogi.
4w3 so/sp/sx|MBTI:ENTJ
Global 5 :Egocentric
"efrgasf gfbbng dsxcxczz qedvsbgbs" Rcdscs Tdcaa
Global 5 :Egocentric
"efrgasf gfbbng dsxcxczz qedvsbgbs" Rcdscs Tdcaa
Nie wiem, czy nazwałabym to ciemną stroną. raczej przezroczystą, jak sieć pająka... I nie, nie potrafię się otworzyć.Mam koleżanki...ale one są zupelnie inne ode mnie, nie zawsze potrafią pojąć, co się ze mną dzieje, dlaczego nagle musze wyjść, pomyśleć, poużalac się nad sobą w samotności...I tak to doceniam. Tylko...tylko czasami mam wrażenie, że jak na moje starania żeby być dobrą, sprawiedliwą i godną miłości trochę dużo mi się nie udaje :/ Samoakceptacja -krucha rzecz.Czy nie macie czasem uczucia, ze jestescie tak pokreceni, ze zawsze bedziecie sami? Ze jak sie juz zakumplujecie z kims bardziej to i tak nie bedziecie sie w stanie otworzyc do samego konca bo zbyt sie boicie co ta druga osoba tam zobaczy? No tak, niby najpierw trzeba samemu umiec zaakceptowac swoja ciemna strone ale jakos nie widze konca tej drogi.
4w5
-
- VIP
- Posty: 2251
- Rejestracja: sobota, 24 marca 2007, 17:09
- Lokalizacja: z nikąd
Czwórki mówię Wam, z tymi naszymi lękamy bywamy beznadziejni. Nie sądzicie, że szkoda na nie życia?
Dlaczego warto ryzykować.
Dlaczego warto ryzykować.
Czy zdanie okrągłe wypowiesz,
czy księgę mądrą napiszesz,
będziesz zawsze mieć w głowie
tę samą pustkę i ciszę.
czy księgę mądrą napiszesz,
będziesz zawsze mieć w głowie
tę samą pustkę i ciszę.
dziwnie jest ze mną... czasem bez żadnych oporów poznaję nową osobę i zwierzam jej się ze wszystkich problemów. Bywa i tak, że po tygodniu nie spotykania się z najlepszą przyjaciółką( nie wiem, czy czwórką, ale coś w tym stylu chyba;]) jestem przy niej tak onieśmielona, że... ;/
o facetach aż żal wspominać. Spędziłam z kolegą miesiąc wakacji i mimo tego kilka dni temu, gdy znowu mieliśmy okazję porozmawiać byłam strasznie spięta i gadałam same bzdury! Bałam się na niego patrzeć, bo sobie coś pomyśli... co właściwie? nie podoba mi się nawet ;p
a jeśli chodzi o poruszany przez Was temat, to sądzę, że prawdziwa miłość i szczęśliwe małżeństwa się zdarzają. Naprawdę. Ale nie wśród czwórek.
i tym optymistycznym akcentem... ;p
o facetach aż żal wspominać. Spędziłam z kolegą miesiąc wakacji i mimo tego kilka dni temu, gdy znowu mieliśmy okazję porozmawiać byłam strasznie spięta i gadałam same bzdury! Bałam się na niego patrzeć, bo sobie coś pomyśli... co właściwie? nie podoba mi się nawet ;p
a jeśli chodzi o poruszany przez Was temat, to sądzę, że prawdziwa miłość i szczęśliwe małżeństwa się zdarzają. Naprawdę. Ale nie wśród czwórek.
i tym optymistycznym akcentem... ;p
-
- Posty: 41
- Rejestracja: środa, 3 września 2008, 12:25
Oj, nie podoba mi się to. Chyba dlatego, że się zgadzam.sardynka pisze:prawdziwa miłość i szczęśliwe małżeństwa się zdarzają. Naprawdę. Ale nie wśród czwórek.
Co do tematu:
Jeśli chodzi o mnie, to zakumplować, a właściwie prawdziwie zaprzyjaźnić, to znaczy otworzyć się przed kimś. Tylko, że jeśli uda mi się zaprzyjaźnić (hmmm... uda, to złe słowo, bo nic na siłe), wiec:
Jeśli się z kimś zaprzyjaźnie, to już nie ma chemii.
A jak chemia jest, to wszystko szybko się dzieje. Za szybko, nie zdążę się zaprzyjaźnić. i do widzenia.
Tak, jestem pokręcona.
A ciemna strona, z którą ciężko sie uporać? Moja wyobraźnia działa za szybko. I często nie widzę danej osoby, taką, jaka jest. I moze dlatego to wszystko tak szybko mija.
Mimo wszystko będę się łudzić, że poznam człowieka z krwi i kości, powstrzymam wyobraźnie i zacznę go cenić za to, jakim jest. i że chemia będzie ;p
Dlatego plan A: Szczęscie w zwiazku małzeńskim.
Naprawdę, pracuję nad sobą i na razie wierzę, że w to kiedyś uwierzę:)
4w5
infp
infp