<bump>
Dziecinstwo, etap ktory juz od jakiegos czasu mam za soba. Bywalo bardzo szczesliwe, bywalo zupelnie przecietne, bywalo tez, ze dawalo mi po d**ie w sposob perfidny - a moze po prostu w typowy dla Czwórek sposob przesadzam :>.
Gdy sie urodzilem, bylem piata osoba na trzydziestu metrach kwadratowych. Potem, urodzila sie moja siostra, a rodzice dostali przydzial na wlasne mieszkanie, wiec nie moge powiedziec, ze pamietam ten scisk
. Nigdy nie mialem poczucia, ze sis zabiera mi uwage rodzicow, swiadomie ani (chyba) podswiadomie - co najwyzej, ze traktuja nas bardzo niesprawiedliwie i jestem o tym przekonany. Ale i tak dobrze sie rozumiemy.
Podobnie jak wielu piszacych wyzej, bylem zdolniachą. Glod wiedzy, wczesnie nauczylem sie czytac, ogladalem ze zrozumieniem kreskowki po angielsku, w wieku 6-7 lat mase czasu spedzalem w osiedlowej bibliotece. W ogole okres przedszkola byl dla mnie chyba najlepszy - czulem sie czescia grupy, dogadywalem sie z ludzmi i bylo naprawde fajnie. Fakt, ze bylem niesamowicie wrazliwy (w sensie negatywnym, az do przesady - co stwarzalo problemy podczas ogladania telewizji czy sluchania bajek na dobranoc).
Potem, byla podstawowka, a potem gimanzjum, przelom tych dwoch szkol wiaze sie z moimi najgorszymi wspomnieniami
. Nie dosc, ze nie pasowalem do towarzystwa, ktore draznily moje dobre oceny i aktywnosc, to jeszcze sie roztyłem. Wraz z emocjonalnoscia, dalo to idealna pozywke do stworzenia ze mnie kozla ofiarnego. WFy mielismy na basenie, do dzis nie chodze na basen :>. Nienawidze takich miejsc, mam paskudne wspomnienia.
Mniej wiecej wtedy przyszedl moment, kiedy mocno postanowilem przestac dawac satysfakcje tym, ktorzy lubili mnie publicznie psychicznie lamac. Przestalem okazywac emocje na zewnatrz, koncentrowalem sie na nienawisci do tych ludzi, ktora nigdy nie znalazla ujscia (bylem slaby). Gdybym wtedy wiedzial o psychologii to co teraz, nie zrobilbym takiej glupoty...
Efekty latwe do przewidzenia - kompleksy, izolacja, introwertyzm, brak zaufania do ludzi, bo jedni z moich najlepszych tzw. kolegow stali sie najbardziej gorliwymi przesladowcami. Wiadomo, lans. W tym momencie stalem sie 4w5.
Dociagnalem do konca gimnazjum, pod koniec juz calkiem niezle - zaczalem uprawiac sport, wygladalem jak czlowiek - z czego ciesze sie do dzisiaj 8), swietnie mi poszedl egzamin, ale wciaz bylem bardzo samotny. Po przyjsciu do LO panicznie sie balem powtorki z rozrywki, wiec na wszelki wypadek sie odizolowalem. Na szczescie, szybko zlapalem z kimstam kontakt, poszedlem na jedna impreze, druga, po czym doszedlem do wniosku, ze za wszelka cene musze nauczyc sie funkcjonowac w spoleczenstwie. Nauczylem. To chyba najwazniejsze, co wynioslem ze szkoly sredniej.
Dzis jestem ekstrawertykiem, ktory zaczyna sie martwic dopiero, gdy nikt tego nie widzi, i unika sytuacji, w ktorych musi stawic czolo samemu sobie, przez szukanie towarzystwa. Mam jakies problemy, bo kto ich nie ma, ale sa niczym w porownaniu z tymi, ktore juz pokonalem.
Ktos pisal, ze czul sie w czasie rodzinnych imprez jak zabawka na kluczyk, przeznaczona do wystapien. Tez tego nienawidzilem, "a teraz cos powiedz", "a teraz pochwal sie swiadectwem", blah. Znacznie gorszy byl brak poczucia bezpieczenstwa w domu - materialnie w zadnym wypadku nic mi nie brakowalo, ale prowadzenie wlasnej dzialalnosci przez rodzicow wiazalo sie z jakimstam ryzykiem, wiec czuli sie zagrozeni. Nawet nie probowali tego poczucia zagrozenia nie przynosic do domu, atmosfera niekiedy byla wrecz gesta i bardzo, bardzo obciazajaca. Dziecko potrzebuje stabilnosci i poczucia pewnosci, ja go nie mialem. Po latach widze, ze ojciec po prostu jest m slaba psychike i tendencje do wyolbrzymiania. Nigdy nie mial tez dla mnie czasu, wrecz mial pretensje, ze wymagam od niego jeszcze jakichs pierdol, gdy chcialem troche "urwac" z tej jego krotkiej obecnosci w domu. Poczucie odrzucenia jest jednym z najsilniejszych, jakie mi towarzyszy w codziennym zyciu, odczuwam je czesto. Dodatkowo, czesto, bardzo czesto moglem odczuc, ze kogos rozczarowalem. Zdarza sie, ze ludzie robia cos niewlasciwego, odzywaja sie w nieodpowiedni sposob - dla mnie zawsze byla gotowa stara spiewka, ze "przeciez powinienes wiedziec, ze tak sie nie robi"; "jak mogles w ogole wpasc na cos takiego"; no i tak, do dzis musze sprawdzic, czy na pewno wszystko wzialem pod uwage i czy na pewno jestem w 100% w porzadku, co wkur*ia nawet mnie samego :>.
Alez sie rozpisalem