Dzieciństwo Czwórek

Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
aliszien
VIP
VIP
Posty: 1459
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 14:07
Lokalizacja: Warszawy

Dzieciństwo Czwórek

#1 Post autor: aliszien » piątek, 17 listopada 2006, 10:03

Ciekawam bardzo.
Wiadomo, że większość ludzkich ograniczeń, kompleksów, neuroz ma korzenie w dzieciństwie.

Czy czwórki już jako dzieci były z natury takie, czy też miały uwarunkowania psychiczne dzięki którym otoczenie uczyniło ich takimi?

Wgłębiając się w moje życie doszłam do wniosku, że chyba raczej to drugie.
Początkowo byłam bardzo żywym, rozgadanym, łatwo nawiązującym kontakty dzieckiem. To z opowieści rodzinnych. Bo ja, świadomie już, pamiętam siebie jako introwertyczną, bawiącą się samotnie, stroniącą od innych dzieci, nieśmiałą dziewczynkę. Żyłam we własnym wewnętrznym świecie, gdzie snułam historie godne Tolkiena. Dopiero jako wczesna nastolatka zaczęłam "wychodzić do ludzi" i wpadłam w drugą skrajność - nadaktywność.

Podejrzewam, że być może stało się coś we wczesnym dzieciństwie, co wpędziło mnie w ten introwertyzm.


4w5, INFj, sp/sx

Awatar użytkownika
Avin
Posty: 1166
Rejestracja: wtorek, 31 października 2006, 15:02

#2 Post autor: Avin » piątek, 17 listopada 2006, 10:10

ja bylam samotnym, zamknietym dzieckiem, podejrzewano mnie nawet o autyzm
mam wrazenie, ze ktos wysysal ze mnie enrgie, bo na nic nie mialam sily, wiecznie bylam smutna i chcialam umrzec juz w wieku 6 lat, za bardzo zycie mi sie nie podobalo, marzylam o czyms lepszym i stwarzalam swoj wlasny swiat, do ktorego czesto wyruszlam.
w rodzinie za bardzo sie nie ukladalo, rodzice sie klocili i bili, byly popijawy, uciekalam wtedy przed tymi facetami, bo sie ich balam.
bylo to raczej smutne i przerazajace, ale mysle, ze od poczatku bylam 4, introwersja, a potem to sie jeszcze rozwinelo
Samotnosc pogladow innego czlowieka
i jego dziwna zawila natura
zmusza do usmiechu
gdy inny czlowiek spaceruje ulica
myslac o szczesciu
myslac o zyciu
zwraca uwage szarych ludzi

ten inny czlowiek ma inna dusze
inne widzenie i inne serce

Awatar użytkownika
Basketcase
Posty: 716
Rejestracja: czwartek, 12 października 2006, 23:09

#3 Post autor: Basketcase » piątek, 17 listopada 2006, 13:21

Jako dziecko byłem raczej Jedynkowy, nigdy nie byłem specjalnie towarzyski, zawsze miałem najwyżej po kilkoro znajomych na raz, w tym jedno-dwoje bliższych. Zawsze jakoś lubiłem trzymać się z dziewczynami, potem to się chyba nawet wzmocniło. Dzieckiem byłem wrednym, obrażalskim, płaczliwym, łatwo mnie było wytraćić z równowagi i wybuchu szału.

Myślę, że Czwórką uczyniły mnie narodziny mojego brata, kiedy miałem rok. Chyba wtedy poczułem utratę uwagi rodziców i to wszystko zaczęło się walić. Potem było jeszcze odejście ojca kiedy miałem 5 lat, ciągłe przeprowadzki co ok. 2 lata, w trakcie których traciłem wszystkich znajomych, bo jak 8-9-latek ma utrzymać kontakt z kimś, kto teraz mieszka 30 km od niego? Kiedy miałem 12 lat doszedł do tego kolejny rozwód. Tak się jakoś złożyło, że potraciłem większość relacji międzyludzkich z dzieciństwa, więc tak to się musiało skończyć.

Przez jakiś czas w późnej podstawówce byłem o wiele bardziej towarzyski, lubiłem wymyślać zabawy, w których inne dzieci miały wcielać się w fantastycznych bohaterów, a ja wymyślałem i odgrywałem to, co ich spotyka. Kiedy poznałem RPG, pomyślałem, że robiłem to już od kilku lat, nawet o tym nie wiedząc. Wtedy jeszcze o wiele łatwiej nawiązywałem kontakty, chociaż nadal byłem bardzo Jedynkowy, lubiłem porządek, byłem grzeczny, łatwo się obrażałem i narzucałem innym swoje reguły zabawy, przez co zniechęcałem do siebie innych.

Wśród ludzi w szkole byłem chyba ceniony za wyobraźnię, ludzie lgnęli do mnie tylko po to, żeby wejść w fantastyczny świat, który wykreowałem (tutaj mógłbym chyba powtórzyć tekst o Tolkienie...). A przynajmniej takie miałem wrażenie. Pojawiły się nawet plagiaty moich pomysłów, ale to była mała szkoła. Gimnazjum było cholernie ciężkim okresem, wtedy utraciłem całą pewność siebie, czułem się odrzucany, albo odsuwany na boczny tor i ośmieszany. Wtedy się załamałem i zaczęła się rozwijać ChAD.

Mam nadzieję, że się za bardzo nie rozpisałem. Moja biografia nie jest może specjalnie fascynująca, bo na to, kim jestem złożyło się mnóstwo nieprzyjemnych, podobnych wydarzeń niewielkiego kalibru, które ciągle się powtarzały.

Jeśli chodzi o Twoje pytanie, obstawiałbym za opcją:
miały uwarunkowania psychiczne dzięki którym otoczenie uczyniło ich takimi
Pozdrawiam,
Basketcase
Obrazek

Awatar użytkownika
Avin
Posty: 1166
Rejestracja: wtorek, 31 października 2006, 15:02

#4 Post autor: Avin » piątek, 17 listopada 2006, 14:18

a od czego zaczal Ci sie chad-od depresji czy manii i w jakim wieku dokladnie?
Samotnosc pogladow innego czlowieka
i jego dziwna zawila natura
zmusza do usmiechu
gdy inny czlowiek spaceruje ulica
myslac o szczesciu
myslac o zyciu
zwraca uwage szarych ludzi

ten inny czlowiek ma inna dusze
inne widzenie i inne serce

Awatar użytkownika
Mamba
Posty: 115
Rejestracja: piątek, 13 października 2006, 12:52

#5 Post autor: Mamba » piątek, 17 listopada 2006, 16:40

Ja będąc dzieckiem czułam się inna. Miałam bardzo bogatą wyobraźnię, przez co czułam się lepsza od innych dzieci. Były dla mnie za płytkie. Ale przyjaźniłam się z nimi, żeby nie być sama. Dodam, że nigdy nie rozumiałam dziewczyn. Byłam chłopczycą i zawsze buntowałam się przeciwko przekonaniom, że "dziewczynce to nie wypada". Jeśli chodzi zaś o rodziców, nigdy nie potrafiłam ich zrozumieć. Wpadli. Byłam niechcianym dzieckiem, ale matka postanowiła urodzić. Mimo to byłam ich oczkiem w głowie. Byłam mądrym dzieckiem. Jako 7 latka prowadziłam filozoficzne rozmowy z ojcem, dużo czytałam... Ale chyba najbardziej pamiętam to, że mieli mnie za osobę niewiarygodnie zdolną i w związku z tym ich ambicje były wygórowane. Nie potrafiłam im sprostać. Tzn. W podstawówce byłam wzorową uczennicą, zbierałam pochwały, itd. A oni byli ze mnie bardzo dumni. Ale później coś się zepsuło. Nie potrafiłam im sprostać, oddaliłam się od nich... Nie rozmawiałam z nimi i zaczynałam ich nienawidzić coraz bardziej. Jako nastolatka szukałam przyjaciół i miłości, zatraciłam się w sztuce, rzuciłam naukę. Tylko to utrzymywało mnie przy życiu, które było niezwykle ciężkie, bo żyłam pod jednym dachem z wrogami... Zaczęłam pić i ćpać. Myślałam, że oni to wszystko robią dla mojego dobra i że kiedyś im podziękuję... Ale nie zrobiłam tego do tej pory i chyba już nie zrobię. Teraz tylko czekam aż dostanę sie w końcu na studia i przestanę być od nich zależna.

Prawda, że żałosne? ;] typowe życie chorej czwórki... A już nie wspomnę ile samobójstw chciałam popełnić po drodze. Chyba jednak jestem pojebanym tchórzem.
Chyba jednak niezbyt zdrowa 7w8 :) ale taka, która ma w sobie coś z 4w3. (ENFP) sx/so/sp

Awatar użytkownika
Comfortably Numb
Posty: 105
Rejestracja: niedziela, 15 października 2006, 16:51

#6 Post autor: Comfortably Numb » piątek, 17 listopada 2006, 18:01

Urodziłam się w rodzinie studentów- zarówno rodzice jak i wujkowie czy ciocie mieli po dwadzieścia parę lat. Moja matka zawsze wspomina że bardzo pragnęła dziecka. Nigdy nie dala mi odczuc, zebym była niechciana, wręcz przeciwnie, ale trochę nie rozumiem jej decyzji, jeśli przyjmę to za decyzję.
Przez sześc lat bylam nie dosc że jedynaczką, to jeszcze jedyną wnuczką moich dziadków ( z którymi mieszkaliśmy w jednym domu....) więc wydaje mi się, że byłam bardzo rozpiesczonym bachorem, zresztą widać to na kasetach video. Trochę mnie to zawsze boli, jak widzę siebie występującą jak lalka na kluczyk przed publicznośćią. W tym okresie, kiedy chodzilam do przedzszkola bylam raczej otwarta, żywa. Zawsze mówili , ze byłam inteligentym i utalentowanym dzieckiem, ale na ile jest to prawda...-? Tak więc miłalam jedną koleżankę z sąsiedztwa, tatę bez pracy i mamę początkującą w zawodzie nauczycielki, babcie i dziadka, którego się starsznie bałam (jest bardzo schorowany).
Potem była szkola, przeprowadzka do nowego domu i młodsza siostra. Pamiętam jak uwielbiałam siadać przy stole w kuchni i śpiewać : nikt mnie nie kocha. Wałkowałam te slowa jak arię, najpierw bardzo cicho potem głośniej i w krzyk. Nienawidziłam młodszej siostry. Jesli takie "arie" nie skutkowały, uciekałam z domu i kryłam się np. na drzewie i potrafiłam przesiedzieć tam bardzo długo, oczywiscie wmawiając sobie, że nikt po mnie nie przyszedł. Wyraznie czułam sie na straconej pozycji co do mojej siostry-potwora-wyjadacza mleka.
Nie lubiłam swoich koleżanek, może podobnie jak Mamba- one kojarzyły mi się z Pannami Migotkami, ja byłam bardziej Włóczykijem ( uwielbiałam Muminki). Nie chciało mi się z nimi rozmawiać o sprawach siedmioletnich dziewczynek. Zawsze słyszałam, że moje zachowanie ( wstawanie na wschody słońca, chodzenie po drzewach, długie samotne włóczęgi po lasach) nie przystoi panience.
W pewnym okresie doszło nawet do tego, że miałam straszne kompleksy, ze jestem dziewczyną i kiedyś stanę się kobietą. Nie chciałam byc taka, jak kolorowe panie z NAJ.
W szkole w podstawówce byłam prymusem, miałam uzależniającą mnie, chorobliwie zazdrosną o mnie , niezdrowo-dwójkowatą przyjaciółkę.
Potem był okres w moim życiu ( 2 klasa podst.) ze podejrzewano u mnie chorobę psychiczną. Chodziłam po domu w kółko i krzyczałam K**** itp, mówiłam że się zabiję i bałam się wszystkiego-zwierzę. Wychodziłam dlugo z takich różnych zachowań, z pomoca psychologa i psychiatry, To był naparwdę czarny okres. Nie mogłam nawet oglądnąć wiadomości, bałam się wyjsć z domu, krzyczałam ze się zabiję. Dziecko. Osiem lat.
W podstawówce były rany z powodu odrzucenia grupy. Zaczęłam się wycofywać w wiersze i w muzykę. Opuściłam się w nauce. W szóstej klasie uciekałam z domu trzeaskając dzrwiami. Wtedy tez zaczęłam znowu jezdzic do psychologa.
Jakieś nieudane miłosci, brak zaufania do chłopaków, wariactwa.
W gimnazjum wstąpiłam do teatru gdzie tworzyliśmy Sztukę Niezależną. Pasmo sukcesów, potem przez pół roku pierwsze symptomy anoreksji i zmaganie się z sobą. W gimnazjum byłam i jestem już całkiem sama, najczęściej bardzo tego chcę.
See you on a Dark Side of a Moon.

Awatar użytkownika
Basketcase
Posty: 716
Rejestracja: czwartek, 12 października 2006, 23:09

#7 Post autor: Basketcase » piątek, 17 listopada 2006, 18:08

Ten temat jest taki dołujący...
a od czego zaczal Ci sie chad-od depresji czy manii i w jakim wieku dokladnie?
Trudno powiedzieć, to było raczej takie wahadło, którego odchyły zaczęły się robić coraz większe. Ale postawiłbym, że zaczęło się od depresji, która powoli wzbierała, za każdym razem coraz gorsza.

Myślę, że zaczęło się w wieku 12-13 lat, po drugim rozwodzie matki.

Mam z Wami wspólny wątek rodziców, którzy uznają swoje dziecko za kogoś niezwykłego. Mi też wmawiano, że jestem ponad wiek mądry, utalentowany itd. itp., wiąże się z tym kilka dziwnych historii.

Dopiero teraz odczuwam ciężar tych oczekiwaań, które zaadoptowałem jako swoje, i teraz za dużo wymagam od siebie i swojego życia. Rodzice zrobili ze mnie megalomana.
Dodam, że nigdy nie rozumiałam dziewczyn. Byłam chłopczycą i zawsze buntowałam się przeciwko przekonaniom, że "dziewczynce to nie wypada".
W pewnym okresie doszło nawet do tego, że miałam straszne kompleksy, ze jestem dziewczyną i kiedyś stanę się kobietą. Nie chciałam byc taka, jak kolorowe panie z NAJ.
To też interesująca zbieżność. Moja hipoteza jest taka, że Czwórki oprócz odgrywania ról społecznych mają też problem z odgrywaniem ról płci i stąd takie zwichrowania.
Zaczęłam pić i ćpać.
Jakoś nigdy w to nie wpadłem, chociaż przez jakiś czas lubiłem się wstawić, żeby móc "wyjść do ludzi", chociaż przez chwilę poczuć, że między nami nie ma bariery. Tylko raz się naprawdę upiłem, i teraz się tego wstydzę. Zawsze raczej unikałem używek i tak na razie zostanie.
Ostatnio zmieniony sobota, 25 listopada 2006, 18:12 przez Basketcase, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek

Brygida
Posty: 8
Rejestracja: niedziela, 12 listopada 2006, 15:05
Lokalizacja: Kraków

#8 Post autor: Brygida » piątek, 17 listopada 2006, 18:58

Wesołego dzieciństwa to ja nie miałam. Nie będę się rozpisywać na temat rodziców, ale będąc dzieckiem większość dni spędzałam bawiąc się sama (jestem jedynaczką), czytając książki, a w nocy dużo płakałam. Zawsze marzyłam o przyjaciółce, ale jakoś nigdy nie mogłam stworzyć jakiejś głębszej relacji z rówieśnikami. Szukałam przyjaźni idealnej, która istniała tylko w mojej wyobraźni i w książkach, które czytałam. Tak stopniowo zamykałam się we własnym świecie i tkwię w nim do dziś.
4w3

Awatar użytkownika
Szura
Posty: 897
Rejestracja: piątek, 27 października 2006, 17:57
Lokalizacja: Warszawa

#9 Post autor: Szura » piątek, 17 listopada 2006, 20:43

Moje dzieciństwo... Moje dzieciństwo nadal trwa. :mrgreen: Choć w sumie nigdy nie czułam się jak 'dziecko'.
Nie chcę mieć pretensji do moich rodziców. Podświadomie obwiniam ich pewnie o wiele rzeczy, ale wiem, że mnie kochają, i ja też ich kocham, choć zazwyczaj moje uczucia co do nich są ambiwalentne - szczególnie, jeśli chodzi o ojca, ale mamę ostatnio też. (swoją drogą, zawsze dla mnie była mama, ale ojciec - czy to o czymś świadczy? ;) ). No, ale zaczynając od początku.

Już w przedszkolu zostałam odrzucona - jako ta inna. Fakt, może to moja wina, bo na początku siedziałam i patrzyłam z niesmakiem, jakie te "bachory" są "dziecinne". :lol: Ale jak każde dziecko po jakimś czasie poczułam się samotna, chciałam przynależeć do jakiejś grupy, jednak niezbyt mnie tam chcieli. ;) Co więcej, ich ulubioną zabawą było zapraszanie mnie do zabawy, a gdy pełna nadziei podchodziłam *a podchodziłam zawsze, cóż, desperacja ^^'*, szydzili ze mnie. W wieku lat czterech znalazłam ucieczkę - książki. One mnie nigdy nie zdradziły. :D

Potem zaczęła się szkoła. Nieufnie siedziałam na uboczu, bojąc się kolejnego wyśmiania. Gdy ja czekałam na ich pierwszy krok, oni porobili już "grupki", a ja znowu byłam sama. Dodatkowo podpadłam dziewczynie "rządzącej" klasą. Nie raz dała mi popalić. ;) I znowu, ucieczka w krainę książek... W czwartej klasie jej rządy zostały obalone, ona odrzucona przez klasę, a ja jako osoba z miękkim serduszkiem przygarnęłam ją. :mrgreen: Hm, i do 13 roku życia była jedyną osobą, z którą miałam kontakt *z rówieśników* Nawet, jak ktoś chciał do mnie zagadać, ona mnie SIŁĄ odciągała o.O W każdym razie dopiero w wieku lat trzynastu zaczęłam się oswajać z innymi ludźmi. ;) Wyszło na jaw, co tamta wyrabiała za moimi plecami, tego nawet ja nie mogłam znieść, miałam wsparcie u innej osoby i udało mi się zerwać konakty. Nienawidziłam jej, wyklinałam, MARZYŁAM o sytuacji, kiedy mogłoby dojść do rękoczynów... :twisted: Dopiero po śmierci znajomej *miała 16 lat...* przemyślałam wiele i stwierdziłam, że nie chcę mieć niedokończonych spraw, bo mogę nie mieć czasu ich zamknąć. Pogodziłam się z tamtą, choć się nie kochamy. :P

Ona mnie kiedyś rozwaliła, składam się do dzisiaj. Zazwyczaj idzie mi nieźle. :D Wytworzyłam nawet siódemkową zbroję! *dumna* Moje motto: Nie pokazuj swoich słabości, bo inni je wykorzystają. 8) I nie bój się, bo strach zabija.

Ach! Pominęłam okres: Nie czuj - nie zranią cię, którego konsekwencje ponoszę do dziś. Stosowałam się do tego tak skutecznie, że do dnia dzisiejszego mam problem z rozpoznaniem, czego czuję i z nazwaniem emocji. Często odczuwam coś nieadekwatnego do sytuacji lub odczuwam przytłumione emocje. Dlatego lubię je tak "rozdmuchiwać" ;)

Uważam, że moje dzieciństwo nie było takie straszne. Choć czasem myślę, że wolałabym mieć idealne dzieciństwo, albo koszmarne. Wiedziałabym przynajmniej, czemu jestem, jaka jestem...
Ostatnio zmieniony środa, 5 września 2007, 21:54 przez Szura, łącznie zmieniany 3 razy.
Podczas srogiej zimy zrozumiałem, że we mnie jest niezwyciężone lato.
4w5, ISFp.

Awatar użytkownika
aliszien
VIP
VIP
Posty: 1459
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 14:07
Lokalizacja: Warszawy

#10 Post autor: aliszien » piątek, 17 listopada 2006, 22:18

Zaskakujące, bo ja także byłam traktowana przez rodziców jako przyszły geniusz, ale ja to traktuję jako mocny fundament, na którym zbudowałam jakiekolwiek zręby poczucia własnej wartości. Z trudem i w bólach (na początku liceum), ale nauczyłam się, że nie jestem po to aby spełniać ich marzenia.
Comfortably Numb pisze: Nie lubiłam swoich koleżanek, może podobnie jak Mamba- one kojarzyły mi się z Pannami Migotkami, ja byłam bardziej Włóczykijem ( uwielbiałam Muminki).
Ja też :lol:
Byłam "chłopczycą", ale lubiłam swoją kobiecość. Tylko, że ta kobiecość była inna - facetom chciałam dorównać, zamiast opleść się wokół jakiegoś.
4w5, INFj, sp/sx

Awatar użytkownika
Avin
Posty: 1166
Rejestracja: wtorek, 31 października 2006, 15:02

#11 Post autor: Avin » niedziela, 19 listopada 2006, 19:40

wobec mnie rodzice tez mieli wygorowane wymagania, w szkole podstawowej to sie nawet sprawdzalam i bylam wzorowa uczennica, nie bylo za mna problemow, same najlepsze opinie, spokojna, ulozona, pracowita itd
tylko wywiadowek sie balam, jak trafialy sie czworki, ze bedzie haja a siostra choc wiecej ich miala, nie musiala sie bac, ja kochano niezaleznie od wynikow, ja na milosc musialam sobie zasluzyc, choc nigdy mi sie nie udalo, od ojca nie uslyszlam jeszcze zadnego dobrego slowa, tylko same obelgi i krytyke, do dzis lecze sie z braku poczucia wlasnej wartosci

szkole sredna wspominam jak koszmar, kujony i elitarna klasa, w ktorej ciezko bylo sie wykazac i dorownac tym dzieciom porzadnych rodzicow.
poza tym doszly moje depresje i rozne kursy, ktore trzeba bylo zaliczyc. nie chcialbym nigdy wrocic do tego okresu i jak ludzie mnie tam traktowali, jak ze mnie szydzili i podkladali swinie, nawet mnie nie ciegne by isc na jakies spotkania klasowe, bo zwyczjnie nie chce ich widziec, zreszta o czym mialabym z nimi gadac, o studiach, pracy, ile kto wypil i dziewczyn zaliczyl, jak bogaci sa... takie rzeczy sie dla mnie nie licza, a wiem, ze jak ja bym chciala prowadzic rozwowe, to oni nie mieliby nic do powiedzenia
Samotnosc pogladow innego czlowieka
i jego dziwna zawila natura
zmusza do usmiechu
gdy inny czlowiek spaceruje ulica
myslac o szczesciu
myslac o zyciu
zwraca uwage szarych ludzi

ten inny czlowiek ma inna dusze
inne widzenie i inne serce

Awatar użytkownika
lusylia
Posty: 383
Rejestracja: sobota, 14 października 2006, 06:05
Lokalizacja: chi town

#12 Post autor: lusylia » niedziela, 19 listopada 2006, 19:42

Avin, moge zapytac jakim typem jest Twoja siostra?
1w9, INFJ/j, sx/sp/so (silny zwiazek z polaczeniami 7 i 4, oraz i8i6)
___
Oh laughing man
What have you won?
Don't tell me what cannot be done.

Awatar użytkownika
Avin
Posty: 1166
Rejestracja: wtorek, 31 października 2006, 15:02

#13 Post autor: Avin » niedziela, 19 listopada 2006, 19:45

mysle ze 1 lub 2, ale testu nie chce zrobic...
no ale jak jest perfekcjonistka, to jakze by mogli byc z niej niezadowolneni
Samotnosc pogladow innego czlowieka
i jego dziwna zawila natura
zmusza do usmiechu
gdy inny czlowiek spaceruje ulica
myslac o szczesciu
myslac o zyciu
zwraca uwage szarych ludzi

ten inny czlowiek ma inna dusze
inne widzenie i inne serce

Awatar użytkownika
lusylia
Posty: 383
Rejestracja: sobota, 14 października 2006, 06:05
Lokalizacja: chi town

#14 Post autor: lusylia » niedziela, 19 listopada 2006, 19:50

Avin pisze:mysle ze 1 lub 2, ale testu nie chce zrobic...
no ale jak jest perfekcjonistka, to jakze by mogli byc z niej niezadowolneni
Jesli jest perfekcjonistka tzn ze w jakims momencie chyba musieli byc niezadowoleni. Wiekszosc Jedynek stalo sie Jedynkami, bo mowiono im, ze stac je na wiecej niz robia, dlatego wyrobily w sobie ciag ku perfekcji. Dwujki natomiast zwykle byly chwalone za to, ze sa mile i przyjemne, co wykorzystaly, bo zdobywac milosc innych. Ale nie mowie, ze tak lub siak bylo z Twoja siostra, roznie to bywa.
1w9, INFJ/j, sx/sp/so (silny zwiazek z polaczeniami 7 i 4, oraz i8i6)
___
Oh laughing man
What have you won?
Don't tell me what cannot be done.

lipaczek
Posty: 20
Rejestracja: niedziela, 19 listopada 2006, 15:34
Lokalizacja: Poznań

#15 Post autor: lipaczek » poniedziałek, 20 listopada 2006, 17:54

lusylia pisze:
Avin pisze:mysle ze 1 lub 2, ale testu nie chce zrobic...
no ale jak jest perfekcjonistka, to jakze by mogli byc z niej niezadowolneni
Jesli jest perfekcjonistka tzn ze w jakims momencie chyba musieli byc niezadowoleni. Wiekszosc Jedynek stalo sie Jedynkami, bo mowiono im, ze stac je na wiecej niz robia, dlatego wyrobily w sobie ciag ku perfekcji. Dwujki natomiast zwykle byly chwalone za to, ze sa mile i przyjemne, co wykorzystaly, bo zdobywac milosc innych. Ale nie mowie, ze tak lub siak bylo z Twoja siostra, roznie to bywa.
ja za to jestem rozpieszczonym jedynakiem, prawdopodobnie borderlajnem i sam siebie takiego wychowałem i jestem z tego mega dumny, a za kilka chwil będę zmieniał ten post, bo stwierdzę, że powodów do dumy wcale nie ma:):)
"glory is only fleeting, already gone.."

ODPOWIEDZ