Zakochałeś/aś się! - co robisz?

Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
jouziou
Posty: 775
Rejestracja: czwartek, 30 kwietnia 2009, 23:07
Enneatyp: Indywidualista
Kontakt:

Re: Zakochałeś/aś się! - co robisz?

#301 Post autor: jouziou » sobota, 9 lutego 2013, 21:45

"dbanie o siebie" to czasem jest za mało dla wielu dziewczyn, bo znowu że laluś, że zbyt, że cośtam a wcale taki przystojny nie jest... : D wiadomo, muszą być odpowiednie gabaryty

a zaproponowany przez ciebie powód, choć banalny by się wydawało ale może być bardzo prawdopodobny - to takie wręcz stereotypowo kobiece podejście które niektórzy samcy o słabszej strukturze psychicznej, mniej inicjatywni, nieśmiali, przejęli od pań, w stylu: "poczekam aż pewnego dnia mijając się na ulicy spojrzymy sobie w oczy i się zakochamy" lub "siedząc samotnie nad filiżanką kawy podniosę wzrok a przy pobliskim stoliku będzie czekała ONA, popatrzy na mnie, uśmiechnie się i się zakochamy" i różne tego typu farmazony


Mój nick wymawia się JOŁZIOŁ nie juziu

Snufkin
Posty: 5625
Rejestracja: piątek, 4 kwietnia 2008, 14:28
Enneatyp: Obserwator

Re: Zakochałeś/aś się! - co robisz?

#302 Post autor: Snufkin » niedziela, 10 lutego 2013, 09:45

Niestety muszę przyznać joł rację. Prawda jest z reguły bardzo przyziemna. Samiec alfa minimum trzy razy w tygodniu nakurwia na siłce zestaw dyskotekowy (od pasa w górę) by w sobotni wieczór w klubie móc zaśpiewać 'Ona tańczy dla mnie'. Są też oczywiście inne sposoby zapoznania płci przeciwnej ale ten mi się jednak wydaje najskuteczniejszy i najefektywniejszy. Tak więc warunkiem koniecznym jest aktywna polityka prokopulacyjna. O ile nie jesteś śliczniusi jak Bieberek dziewczyny same się na Ciebie nie rzucą.
5w4, sp/sx/so
ILI - Ni, DCNH - CT(H)

zepster
Posty: 84
Rejestracja: sobota, 29 grudnia 2012, 12:29

Re: Zakochałeś/aś się! - co robisz?

#303 Post autor: zepster » niedziela, 10 lutego 2013, 10:55

że się tak bezczelnie zapytam: a powierzchowność twoja nie jest jakoś specjalnie odstraszająca? albo nie wiem sytuacja finansowa? bo większość niewiast przyciągają jako pierwsze właśnie te dwa czynniki - wygląd albo kasa/wygląd i kasa, czy tam tzw. coolishness, charyzma
Bezczelnie odpowiem: jestem powierzchownie przecietny czyli mieszcze sie w sredniej krajowej. A co do kasy, moze bogaty nie jestem, ale biedny tez nie. Natomiast nie zgodze sie, aby wszystkie baby zwracaly uwage na kase, sorry. Moze teraz tak jest wsrod mlodych ludzi, ja z racji wieku chocby raczej nie szukam dwudziestolatki juz :P. I generalnie nie uczeszczam do miejsc wypelnionych ludzmi z tego przedzialu wiekowego.
a robisz coś żeby sobie dziewczynę poderwać? Jakiś czas temu, mój tata opowiedział mi ‘zabawną’ historyjkę - jak jego kolega z pracy, nie może znaleźć sobie dziewczyny
No jasne, a co myslales-ze czekam, az ona mnie poderwie????
Niestety muszę przyznać joł rację. Prawda jest z reguły bardzo przyziemna. Samiec alfa minimum trzy razy w tygodniu nakurwia na siłce zestaw dyskotekowy (od pasa w górę) by w sobotni wieczór w klubie móc zaśpiewać 'Ona tańczy dla mnie'. Są też oczywiście inne sposoby zapoznania płci przeciwnej ale ten mi się jednak wydaje najskuteczniejszy i najefektywniejszy. Tak więc warunkiem koniecznym jest aktywna polityka prokopulacyjna. O ile nie jesteś śliczniusi jak Bieberek dziewczyny same się na Ciebie nie rzucą.
Na szczescie nie jestem samcem alfa :). A podany przez Ciebie sposob jest dla mnie zenujacy i trzymam sie jak najdalej od tego typu miejsc i ludzi. Ksiezniczkom lecacym na bicepsy i kase zostawiam panow z silowni.

PS
Snufkin -> romantykiem nie jestem i mierzi mnie to, kiedy ktos uzywa tego okreslenia. Sorry...

PS2
Tak nie bierzcie tego do siebie chocby z racji tego, ze w wiekszosci dzieli nas roznica wieku (dosc spora)....ale troche dziwie sie Waszemu podejsciu, jesli idzie o budowanie relacji-wiadomo, trudno jest byc ze soba jesli nie ma sie pieniedzy i ogolnie nie potrafi sie w zyciu jakos kombinowac ale splycanie wszystkiego do stanu portfela i wygladu nie wrozy niczego dobrego - w moim roczniku takie podejscie mialy osoby chodzace do liceum, wzglednie zaczynajace studia a nie osoby dorosle. Bede tutaj brutalny-jakimi wartosciami poza tymi dwoma atrybutami chcecie kierowac sie w wyborze partnera/partnerki? Jak sobie wyobrazacie zbudowanie trwalej relacji, gdzie na pierwszy rzut wysuwacie takie podejscie? Nie dziwie sie, ze dzisiaj tak wiele relacji szybko umiera, skoro ludzie kieruja sie wyborze wlasnie takimi wartosciami.

Awatar użytkownika
jouziou
Posty: 775
Rejestracja: czwartek, 30 kwietnia 2009, 23:07
Enneatyp: Indywidualista
Kontakt:

Re: Zakochałeś/aś się! - co robisz?

#304 Post autor: jouziou » niedziela, 10 lutego 2013, 15:01

to jest pewna generalizacja której użyliśmy do podsumowania sporej części społeczeństwa (raczej tej młodszej to fakt), obawiam się że z jakiegoś powodu pomijasz istotne informacje w moim poście lub czytasz byle jak bo nigdzie nie napisałam że WSZYSTKIE dziewczyny tak mają... ale powiedzmy że wygląd i charyzma to są takie dwa główne czynniki które przyciągają do drugiej osoby, nie są bynajmniej "wartościami" (czemu w ogóle podpinasz wygląd/charyzmę pod pojęcie wartości) na których ludzie chcą budować związek (choć pewnie znaleźli by się i tacy co im więcej nie trzeba), ale jednak czymś trzeba uwagę drugiej strony na siebie zwrócić i UWAGA zatrzymać jeśli szukasz skutecznych metod odnalezienia drugiej połówki to chyba o tym wiesz... atrakcyjność fizyczna jest ważna, wiadomo że Polki są troszke mniej wybredne z założenia, bo jednak więcej ładnych pań niż panów w naszym kraju, ale wciąż mnie dziwi ta złość facetów jeśli dziewczyna mówi że szuka chłopaka atrakcyjnego fizycznie, czy tylko panowie mogą mieć to kryterium wśród swoich najważniejszych względem pań? to co, my mamy się starać, ćwiczyć, upiększać i wziąć sobie jakiegoś brzydaka tylko dlatego że życiowo jest zaradny i rozmawia w ciekawy, zajmujący sposób? wybacz ale masz naiwne podejście mimo tego swojego wieku który tak podkreślasz, zgadzam się że kasa i wygląd nie może stanowić o trwałości związku, ale czynnik tylko taki jak łatwe dogadywanie się, taki swoisty "soulmate" nie może też stanowić o trwałości czegoś takiego jak związek, bo w związku oprócz porozumienia, przyjaźni, wsparcia jest też ważna sfera seksualności, fascynacji nie tylko pod względem charakteru ale i wyglądu, nie wyobrażam sobie zbliżenia z osobą która fizycznie mi się nie podoba, albo podoba się średnio; choć też jest druga strona medalu że kobiety często są zakochane w tym że facet jest w nich zakochany, bardziej niż one w nim samym : D miłość bywa egoistyczna Obrazek
Mój nick wymawia się JOŁZIOŁ nie juziu

zepster
Posty: 84
Rejestracja: sobota, 29 grudnia 2012, 12:29

Re: Zakochałeś/aś się! - co robisz?

#305 Post autor: zepster » niedziela, 10 lutego 2013, 15:19

to jest pewna generalizacja której użyliśmy do podsumowania sporej części społeczeństwa (raczej tej młodszej to fakt), obawiam się że z jakiegoś powodu pomijasz istotne informacje w moim poście lub czytasz byle jak bo nigdzie nie napisałam że WSZYSTKIE dziewczyny tak mają... ale powiedzmy że wygląd i charyzma to są takie dwa główne czynniki które przyciągają do drugiej osoby, nie są bynajmniej "wartościami" (czemu w ogóle podpinasz wygląd/charyzmę pod pojęcie wartości)
Przepraszam :). Tak odebralem Twoj i inne posty.
czymś trzeba uwagę drugiej strony na siebie zwrócić i UWAGA zatrzymać jeśli szukasz skutecznych metod odnalezienia drugiej połówki to chyba o tym wiesz... atrakcyjność fizyczna jest ważna
Oczywiscie, ze atrakcyjnosc fizyczna jest wazna ale odnioslem takie wrazenie, ze dzis jest ona wazniejsza niz kiedys.
ale wciąż mnie dziwi ta złość facetów jeśli dziewczyna mówi że szuka chłopaka atrakcyjnego fizycznie, czy tylko panowie mogą mieć to kryterium wśród swoich najważniejszych względem pań?
Racja, ja nie mam nic przeciwko ale jeszcze raz podkreslam-zdaje mi sie, ze dzis jak nigdy przedtem zwracaja kobiety na to uwage. Nie wiem, czy jest to ,,wina" mody na przystojengo faceta kreowana przez szeroko rozumiane media i kolorowe czasopisma o modzie czy wynika to z innych wzgledow ale faktem jest, ze (przynajmniej ja) spotykam sie wlasnie z takim podejsciem, ze jesli facet nie jest modny/przystojny wedle dzisiejszych standardow to ma problem ze znalezieniem drugiej osoby. Dla mie to troche chore, znaczy dzisiejsza moda i trendy i to cale powierzchowne podejscie...
to co, my mamy się starać, ćwiczyć, upiększać i wziąć sobie jakiegoś brzydaka tylko dlatego że życiowo jest zaradny i rozmawia w ciekawy, zajmujący sposób? wybacz ale masz naiwne podejście mimo tego swojego wieku który tak podkreślasz
Nie sadze, aby moje podejscie bylo w jakikolwiek sposob naiwne bo jakos wczesniej nie zauwazalem takiego trendu w doborze...ok, zawsze atrakcyjnosc fizyczna jest w cenie ale jeszcze raz podkresle, ze dzisiaj strasznie to poszlo na pierwszy plan. Sorry ale playboya czy modnisia ubierajacego sie w trendowe ciuchy grac nie zamierzam. I na obrone dodam, ze skoro jest tak jak mowisz, to czemu jedna czesto widzi sie ladna dziewczyne z niezbyt ladnym chlopakiem? Cos musi byc nie tak w Twojej koncepcji skoro w rzeczywistosci wyglada to nieco inaczej.
zgadzam się że kasa i wygląd nie może stanowić o trwałości związku, ale czynnik tylko taki jak łatwe dogadywanie się, taki swoisty "soulmate" nie może też stanowić o trwałości czegoś takiego jak związek, bo w związku oprócz porozumienia, przyjaźni, wsparcia jest też ważna sfera seksualności, fascynacji nie tylko pod względem charakteru ale i wyglądu, nie wyobrażam sobie zbliżenia z osobą która fizycznie mi się nie podoba, albo podoba się średnio
No to widac musze miec nietuzinkowy wyglad skoro skutecznie jestem pomijany :). I co smieszne, raczej slysze ze jestem przystojny od plci przeciwnej...
choć też jest druga strona medalu że kobiety często są zakochane w tym że facet jest w nich zakochany, bardziej niż one w nim samym : D
Czy ja wiem....moze. Ja sie nie spotkalem z czyms takim.

Awatar użytkownika
jouziou
Posty: 775
Rejestracja: czwartek, 30 kwietnia 2009, 23:07
Enneatyp: Indywidualista
Kontakt:

Re: Zakochałeś/aś się! - co robisz?

#306 Post autor: jouziou » niedziela, 10 lutego 2013, 16:28

coś musi być nie tak w tej mojej koncepcji - :mrgreen: a to że nie czytasz do końca tylko wyrywasz z kontekstu, a posty trzeba czytać jako całość; oczywiście że moja koncepcja jest tylko potencjalną, idealną, bo co innego człowiek sobie roi w głowie i oczekuje, a bierze to co go po prostu spotyka, absorbuje uwage, walczy, stara się (i częściej jednak u kobiet idzie zaobserwować to zjawisko) - nie wspominałam o tym tylko dlatego że nie jest to jakoś odkrywcze

zauważ że ludzie często jak są samotni mają skłonność do idealizacji, tworzenia jakby obiektów swoich marzeń, nie przesadnie ofc, ale na podstawie tego co im się podoba w drugim człowieku mniemają że ich partner powinien WYGLĄDAĆ i zachowywać się w określony sposób, nie mówie o wzorze "wysoka, piersiasta brunetka" czy "wysoki, postawny brunet" (jak z jakichś tanich anonsów), ale po prostu "ładna, dobrze ubrana, zaradna dziewczyna z poczuciem humoru" / "przystojny, dobrze zbudowany, zaradny chłopak, który ma podobne zainteresowania do moich", patrzymy na ładnych i obiektywnie fajnych ludzi i myślimy jakby to było dobrze znaleźć sobie takiego fajnego człowieka dla siebie (naprawde nigdy nie zdarzyło ci się patrząc na atrakcyjną, sprawiającą dobre wrażenie kobietę, pomyśleć "fajna laska, chciałbym taką" ?), a często okazuje się że rzeczywistość obdarza nas kimś zupełnie nie przystającym (na pierwszy rzut oka) do tych naszych "wyśnionych miłości" nie znaczy to że to jest ktoś gorszy, ale podkreślam tą relatywność zakochiwania się, tą egoistyczną stronę miłości gdzie człowiek jest skłonny tylko brać dowody miłości, a dawać to być może tylko w sferze fizycznej... jesteśmy uzależnieni od zainteresowania drugiej strony, od tego że nas kocha, tragedią dla nas się staje dewaluacja naszej wartości w oczach tej ukochanej osoby, kiedy rezygnuje z nas, jak spotyka bardziej interesującą osobę, mówimy "straciłem/am ją/jego" ale to nad czym zazwyczaj człowiek najbardziej ubolewa to nie strata tej drugiej osoby, tylko strata uczuć względem nas jakie tamta osoba miała, fakt że stajemy się dla tej osoby kimś zwyczajnym mając jednocześnie świadomość że byliśmy kimś najbliższym, a teraz jest ktoś lepszy od nas - to taki syndrom obywatela kane'a, dość powszechny sądze, bo w większości związków ciężko wybić się ponad egoizm, to zależy od charakteru, od stażu relacji; to moim zdaniem składa się na tą relatywność miłości, że jest ona warunkowana w pewnym stopniu, że często musimy iść w niej na kompromisy, a te zbyt daleko idące prowadzą zawsze do rozpadu relacji, tylko czasem ten rozpad rozkłada się w czasie bo włącza się nam syndrom obywatela kane'a i wygodnictwo i chcemy jeszcze w jakiś sposób coś dla siebie ugrać, może przeczekać, ocalić niby związek itd. więc już w samym procesie wybierania/weryfikacji osoby z myślą że będzie naszym partnerem, powinniśmy być jednak krytyczni i wymagający, dla naszego dobra i dla dobra tej drugiej osoby, często przymykamy oko na pewne sprawy licząc że w przyszłości się rozwiążą, a tu niespodzianka bo im dalej w las tym ciemniej, i tylko sobie dodatkowego cierpienia namnażamy jeśli już na początku relacji mimo zauroczenia nie rozglądniemy się uważnie w tym wszystkim, bo jeśli ktoś poszukuje naprawdę kogoś do poważnej relacji to powinien wziąć pod uwagę wszystko co dotyczy tej osoby, oczywiście nie stawiając się w roli gwiazdy wymagającej niewiadomoczego, ale odpowiadając sobie na kilka podstawowych pytań, m.in. na to czy miłość i zainteresowanie drugiej osoby nie jest nam potrzebna tylko do tego by zasłonić pustkę która się nazywa "samotność"
Mój nick wymawia się JOŁZIOŁ nie juziu

zepster
Posty: 84
Rejestracja: sobota, 29 grudnia 2012, 12:29

Re: Zakochałeś/aś się! - co robisz?

#307 Post autor: zepster » niedziela, 10 lutego 2013, 17:07

a to że nie czytasz do końca tylko wyrywasz z kontekstu, a posty trzeba czytać jako całość;
Pewnie masz racje. Czasem czlowiek zawsze cos moze przeoczyc :).
zauważ że ludzie często jak są samotni mają skłonność do idealizacji, tworzenia jakby obiektów swoich marzeń, nie przesadnie ofc, ale na podstawie tego co im się podoba w drugim człowieku mniemają że ich partner powinien WYGLĄDAĆ i zachowywać się w określony sposób, nie mówie o wzorze "wysoka, piersiasta brunetka" czy "wysoki, postawny brunet" (jak z jakichś tanich anonsów), ale po prostu "ładna, dobrze ubrana, zaradna dziewczyna z poczuciem humoru" / "przystojny, dobrze zbudowany, zaradny chłopak, który ma podobne zainteresowania do moich"
No wiesz, kazdy szuka sobie jais tam cech ktore beda mu odpowiadac/sa pozadane bo wydaje mu sie (i czesto tak jest), ze wlasnie z taka osoba jest w stanie zbudowac w miare trwala relacje. U mnie jest podobnie. Szukam raczej osoby o podobnych zainteresowaniach czy drodze zyciowej anizeli kogos calkowicie odmiennego co nie znaczy ze czasem nie zafascynuje mnie tak odmienna osoba. Moze tutaj wlasnie kryje sie przyczyna problemu ale nie jestem w stanie narazie tego zmienic poniewaz tylko z takimi osobami podobnymi do mnie (ale nie idenycznymi) udawalo mi sie nawiazywac blizsze i bardziej glebokie relacje.
naprawde nigdy nie zdarzyło ci się patrząc na atrakcyjną, sprawiającą dobre wrażenie kobietę, pomyśleć "fajna laska, chciałbym taką" ?
No i to ile razy :P. Kazdy tak chyba ma....choc jak mam byc szczery to jakos ostatnio zauwazam, ze spora czesc dziewczyn (i mezszczyzn tez) jest jakby kalkami, kopiami, brak mi w nich jakiejs indywidualnosci ale podejrzewam, ze to po prostu tez kwestia jakiejs juz tam dojrzalosci, szukania kogos indywidualnego, niepospolitego w jakims sensie.
a często okazuje się że rzeczywistość obdarza nas kimś zupełnie nie przystającym (na pierwszy rzut oka) do tych naszych "wyśnionych miłości" nie znaczy to że to jest ktoś gorszy
Racja. Tylko ze najczesciej (a ja nie naleze pod tym wzgledem do zadnych wyjatkow) nie potrafimy wtedy nalezycie docenic takiego ,,daru". Dzisiaj jestem o tyle madrzejszy, ze jestem w stanie poczekac i zobaczyc, jak taka relacja moze sie rozwinac a nie odrzucac na wstepie jak robilem to kiedys.
ale podkreślam tą relatywność zakochiwania się, tą egoistyczną stronę miłości gdzie człowiek jest skłonny tylko brać dowody miłości, a dawać to być może tylko w sferze fizycznej... jesteśmy uzależnieni od zainteresowania drugiej strony, od tego że nas kocha, tragedią dla nas się staje dewaluacja naszej wartości w oczach tej ukochanej osoby, kiedy rezygnuje z nas, jak spotyka bardziej interesującą osobę, mówimy "straciłem/am ją/jego" ale to nad czym zazwyczaj człowiek najbardziej ubolewa to nie strata tej drugiej osoby, tylko strata uczuć względem nas jakie tamta osoba miała, fakt że stajemy się dla tej osoby kimś zwyczajnym mając jednocześnie świadomość że byliśmy kimś najbliższym, a teraz jest ktoś lepszy od nas - to taki syndrom obywatela kane'a
No ale to jest chyba taki naturalny mechanizm u ludzi, ze boja sie odrzucenia, ze znajdzie sie na ich miejscu ktos lepszy (w ich mniemaniu) i ze zostana pozbawieni zainteresowania ze strony drugiej osoby. nawet, jesli jest to wysoce egoistyczne, nie wyobrazam sobie jak moznaby sie wyzbyc tego mechanizmu. To chyba nie jest mozliwe po prostu.
to taki syndrom obywatela kane'a, dość powszechny sądze, bo w większości związków ciężko wybić się ponad egoizm, to zależy od charakteru, od stażu relacji; to moim zdaniem składa się na tą relatywność miłości, że jest ona warunkowana w pewnym stopniu, że często musimy iść w niej na kompromisy, a te zbyt daleko idące prowadzą zawsze do rozpadu relacji, tylko czasem ten rozpad rozkłada się w czasie bo włącza się nam syndrom obywatela kane'a i wygodnictwo i chcemy jeszcze w jakiś sposób coś dla siebie ugrać, może przeczekać, ocalić niby związek itd. więc już w samym procesie wybierania/weryfikacji osoby z myślą że będzie naszym partnerem, powinniśmy być jednak krytyczni i wymagający, dla naszego dobra i dla dobra tej drugiej osoby, często przymykamy oko na pewne sprawy licząc że w przyszłości się rozwiążą, a tu niespodzianka bo im dalej w las tym ciemniej, i tylko sobie dodatkowego cierpienia namnażamy jeśli już na początku relacji mimo zauroczenia nie rozglądniemy się uważnie w tym wszystkim, bo jeśli ktoś poszukuje naprawdę kogoś do poważnej relacji to powinien wziąć pod uwagę wszystko co dotyczy tej osoby, oczywiście nie stawiając się w roli gwiazdy wymagającej niewiadomoczego, ale odpowiadając sobie na kilka podstawowych pytań, m.in. na to czy miłość i zainteresowanie drugiej osoby nie jest nam potrzebna tylko do tego by zasłonić pustkę która się nazywa "samotność"
No wlasnie, nigdy na poczatku do konca nie wiadomo, z kim sie chcemy zwiazac. To troche takie ryzyko ale bez niego nie ma zabawy czyli nie probojac nie dowiemy sie co dalej moze z tego byc.

Mysle, ze nie jest zbytnio egoistyczne myslec, ze druga osoba potrzebna jest nam do pozbycia sie pustki i samotnosci do tego, ab byc przez nia kochanym bo przeciez my tez chcemy to dawac tej drugiej osobie (przynajmniej ja wychodze z takiego zalozenia). Przeciez generalnie ludzie chca wchodzic ze soba w relacje wlasnie z tak prostego powodu jak to, zeby nie byc samotnym (plus kilka innych cech, to juz indywidualna kwestia). A moze sie myle.....

ODPOWIEDZ