
W wierszach ogólnie cenię wieloznaczność. Lubię, gdy wiersze można interpretować na wiele sposobów, bez tego jedynego właściwego. Nie jestem wierszokletą, ale gdybym była, nie chciałabym, by mój wiersz trafił na arkusz maturalny z jednym słusznym kluczem, o którego akceptację nikt by mnie nie poprosił.
Słyszałam anegdotę, że Gombrowicz kiedyś napisał wiersz, którego interpretacja znalazła się w jakimś publicznym miejscu (gazeta chyba to była). Gombrowicz przeczytał tę interpretację i tak się jej przeraził, że więcej wierszy nie pisał. Interpretacja ta bardzo, bardzo mu się nie spodobała i stwierdził, że woli nic nie pisać, niż być rozumianym w taki sposób, jak go zrozumiał interpretator.
