Jak staliście się takim super typem jakim jest Jedynka?

Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
fra
Posty: 287
Rejestracja: wtorek, 22 maja 2007, 05:40

#16 Post autor: fra » sobota, 23 czerwca 2007, 22:19

Od ponad miesiąca próbuję namówić rodziców na zrobiebie testu, ale już chyba nawet ne potrzebuję od nich tej informacji. Poczytałam sporo i jestem na 80% pewna, że ojciec jest 8. Z mamą mam problem. Snił mi się nawet koszmar niedawno, że jest 1(to niestety możliwe), ale bardziej skłaniam się do chorej 2 lub chorej 6.
Całe moje dzieciństwo była nadopiekuńcza, bezsensownie ofiarna, wydawało mi się wtedy, że starała się zawsze chronić mnie przed ojcem, ale od kiedy już z nimi nie mieszkam coraz częsciej łapię się na strasznej myśli, że nie ona, ale on był w sumie większą ofiarą w ich relacjach.
Podoba mi się u ojca siła, duma, hojność, odwaga, konsekwencja, twardy charakter, ale przeraża cała reszta standardowych, ósemkowych wad. Od ojca nauczyłam się gniewu, tendencji do rządzenia, bezpośredności; od mamy przesanego poświęcenia, strachu przed porażkami, czarnowidztwo, pedantyzm i brak luzu. Myślę, że tak właśnie stałam się jedynką.


1w...6

Panna_M
Posty: 18
Rejestracja: środa, 25 lipca 2007, 21:42

#17 Post autor: Panna_M » środa, 25 lipca 2007, 22:45

Jak się stałam jedynką?
Jakoś...Po pierwsze od małego kochałam szkołe.. tam mogłam tym kim chcialam...z czasem ambicje rosły.Pozatym miałam paskudnego starszego brata, z którym rodzice mieli poważne kłopoty i będąc małym dzieckiem może 6-ścioletnim, postanowiłam sobie ze nigdy przenigdy moi rodzice nie będą mieli kłopotów ze mną. Uwaga rodziców była skupiona na nim;], a ja kurcze chciałam troche zainteresowania z ich strony więc spróbowałam zawalczyć ocenami, nagrodami itd. niestety nie bardzo doczekałam się, z czasem kiedy moj tato zauważył potencjał jaki we mnie drzemał, wymagał odemnie więcej, więcej jak przyniosłam ze skzoły 4+ , nie było hasła"no ładnie..." , tylko..."czemu tak mało"..Wtedy szłam do pokoju i zalewałam się łzami... . i tak rósł ten perfekcjonista... Za wszelką cenę chciał pokazac wszystkim jaki jest dobry i usłyszeć słowa pochwały... Później pod koneic podstawówki nie dostałam świadectwa z paskiem... to był dopiero żal;/ z tym że ukrywany... nigdy przenigdy nie płącze publicznie... łzy są dla mnie przyznaniem się do słabości... dotychczas to zostaje, jedynie w nocy w poduszke kiedy nikt nie widzi...A w tym świadectwie z 6-stej kalsy było najgorsze to, ze moi rodzice nie otryzmali dyplomu...Przynajmniej tak to rozumowałam... Potem było gimnazjum, tak się zaparłam że całe gimnazjum przejechałam ze średnimi 5, z czymś;] Ale gdzies w tym wszystkim zgubiłam przyjaciół... Moze to tez była taka walka z nimi... byłam inna dla mnie naprawde licyzła sie wiedza, lubiłam to... oni nie... więc wybudowałam wielki mur... który neistety istnieje do dzisiaj.
Nawet teraz kiedy rozpoczynałam studia, jeśli jakis kolega zażartowałby( niekoniecznie ze mnie, po prostu zasmiał by sie do kumpla z cyzmś tam)gdy byłam przy tablicy i tłumacyzłam zadanie... miałam ochote wyjśc z sali... ja wiem to neizdrowe i chore... próbuje z tym walczyć, ale jestem paskudnie nie odporna na jakies żarty i wszystko biore na serio...
Wściekam sie jesli kto nie przestrzega harmonogramu, kiedy autobusy sie spóźniają, kiedy coś nie idzie po mojej mysli...
Jednak wielka maskara...
.........
Yhhh Ale sie napisałam:/

Raven
Posty: 528
Rejestracja: sobota, 28 kwietnia 2007, 23:57
Lokalizacja: Wrocław

#18 Post autor: Raven » środa, 25 lipca 2007, 23:31

Dobra, to będzie dość osobiste
Będąc dzieckiem nie bawiłem się z rówieśnikami, od tego chyba trzeba zacząć. Ponadto kiedy poszedłem do szkoły, czułem presję na to bym otrzymywał dobre oceny - nie żeby wymuszano to na mnie biciem czy terrorem psychicznym, po prostu była taka atmosfera, że dobrze by było abym był w szkole dobry. A jak być dobrym? Najlepiej można to zapewnić sobie przez właściwą organizację czasu i planowanie. Kiedy mi "nie szło", czułem że coś jest nie tak, miałem poważne kryzysy. Koncentrowałem się tylko na pracy i wynikach, nie potrafiłem znaleźć wspólnego języka z innymi dziećmi. Mało tego, zamiast ich towarzystwa wolałem towarzystwo dorosłych, jako ludzi ciekawszych, mających wiele do powiedzenia. Sprzyjał temu fakt, że nasze pierwsze mieszkanie było kawalerką, więc nie miałem własnego pokoju i jak znajomi rodziców do nich przychodzili słyszałem wszystkie rozmowy

I tak już niestety zostało. Wyrosłem na osobę pełną wewnętrznych sprzeczności:
Aspołeczną, ale taką, której w gruncie rzeczy doskwiera samotność
Myślącą realistycznie, ale nie potrafiącą zaakceptować sytuacji, że są tacy którym idzie lepiej i że na studiach wiedzie się gorzej niż w szkolnictwie obowiązkowym
Sumienną, ale mającą wiele zainteresowań i cierpiącą nie mogąc ich rozwijać
Niepewną, ale skłonną do megalomanii
Pracowitą, ale lubiącą oddawać się słodkiemu lenistwu
Myślącą głównie o sobie, ale cieszącą się z tego, że mogłem pomóc innym

Najgorsze jest to, że nie potrafię rozmawiać z ludźmi. To już się tutaj przewijało i chyba pisała o tym yusti. Normalni ludzie jak rozmawiają z innymi przeważnie nie muszą zastanawiać się co powiedzą - po prostu zawsze rozmowa jakoś płynnie idzie. U mnie nie jest tak naturalnie - nigdy nie wiem co powiedzieć (choć nie dlatego, że nie mam nic do powiedzenia), a już najgorzej jest jak chcę powiedzieć coś zabawnego - wtedy to już w ogóle tragifarsa. Z tego też powodu jeśli rozmawiali ze mną rówieśnicy, to głównie pytając się "co jest zadane" albo w ogóle na jakiś temat związany ze szkołą. Co gorsza, to poczucie wyobcowania pogłębia się z tego powodu, że mam poglądy zdecydowanie odbiegające od poglądów większości Polaków, więc trudno mi odczuć poczucie wspólnoty itp.[/b]
1w9

Raven
Posty: 528
Rejestracja: sobota, 28 kwietnia 2007, 23:57
Lokalizacja: Wrocław

#19 Post autor: Raven » czwartek, 26 lipca 2007, 14:15

yusti pisze:czy My, Ravenku, żałujemy? czy mamy jakies megalityczne pretensje do starych? ja chyba nie. chcieli dobrze.
jak najbardziej, tu 100%-owa zgoda
yusti pisze:zresztą już w domu nauczono mnie aspołeczności, nie udzielania się, braku towarzyskości. moja ciocia w każdy weekend odwiedza przynajmniej 3 domy z rodziny,a my nic. przesiedziec przed tv, a nie włóczyc sie po ludziach
coś w tym jest... moi rodzice są osobami towarzyskimi, ale żeby co tydzień robić przyjęcie albo do kogoś chodzić to nie. Imprezę dla znajomych robią w zasadzie raz w roku - na imieniny mamy, w listopadzie
yusti pisze:Dzieki trzymaniu pod kloszem nie wpadłam w żadne nałogi i jestem porządna:)
a wiesz, że mimo humorystycznego tonu powiedziałaś właśnie wiele prawdy o nas? ja też przez długi czas myślałem że to właśnie jest przyczyną braku nałogów. o ile cierpiałem z powodu samotności, to uważałem, że nigdy nie wezmę się za używki żeby przypodobać się komuś, bo mimo wszystko jak każdy egoista zawsze miałem duże poczucie własnej wartości
yusti pisze:Ciesze się, że idąc spać mam w głowie KLAROWNĄ myśl, że gdzies tam, w drugim końcu Polski jest ktoś o podobnych odczuciach.
Bez przesady, łódzkie i Wrocław to nie najdalsze miejsca w tym kraju :) choć pod względem architektury i wyglądu są odległe jak cholera
1w9

Awatar użytkownika
Revania
Posty: 522
Rejestracja: poniedziałek, 25 czerwca 2007, 18:49
Lokalizacja: przed monitorem
Kontakt:

#20 Post autor: Revania » piątek, 27 lipca 2007, 19:51

Niestety nie przeczytałam wszystkich wypowiedzi w tym temacie, bo ostatnio mi się forum schrzaniło i wszystkie polskie znaki pokazuje mi jako jakieś dziwne krzaki (ale z ustawieniami powinno być OK, bo każda strona działa dobrze, oprócz forum)

Przeczytałam, że wiele z was było dobrych w nauce. Ja zdecydowanie wyłamuję się z tego. Może w podstawówce miałam niezłe oceny, ale nigdy najlepsze :roll: . Później po prostu nie chciało mi się uczyć, z resztą w domu nigdy nie naciskali mnie, żebym miała świetne oceny, w liceum to matka wręcz chciała, żebym tylko zdała :P

Za to kontakt z rówieśnikami miałam bardzo zły, więc starałam się być jak najlepsza, żeby być akceptowana przez innych. Bardzo przejmowałam się negatywnymi opiniami na mój temat. Na szczęście udało mi się to w większym stopniu zwalczyć i jak ktoś się mnie czepia, to najczęściej myślę, że to kretyn lub śmieję się z niego.

A jak stałam się jedynką? Nie wiem, nie zastanawiam się nad tak mało istotnymi sprawami. Po prostu nią jestem i tyle.
Ostatnio w teście wyszła mi czysta 1, wcześniej 1w2

Awatar użytkownika
Riviette
Posty: 405
Rejestracja: niedziela, 29 października 2006, 13:09
Enneatyp: Lojalista

#21 Post autor: Riviette » niedziela, 18 listopada 2007, 19:50

Cóż, tak dla odświeżenia tematu i ja się wypowiem ;)

Jedynką stałam się na pewno w dużej mierze dzięki rodzicom, a szczególnie ojcu, który jest enneagramową ósemką. Wymagano (w sumie nadal się wymaga) ode mnie 100% pracy, 100% poświęcenia w nauce. Nigdy nie byli dostatecznie zadowoleni z moich ocen. I tak naprawdę ja też nie jestem, bo doskonale wiem, że stać mnie na więcej.
Prócz tego mam młodszego brata, którego podświadomie chcę wychować za rodziców. Po prostu wiele rzeczy mi się nie podoba, więc odzywa się moje jedynkowate ja.
Gdy byłam jeszcze takim "podwórkowym dzieckiem", tzn. coś w około wieku 7-13 lat, nie miałam prawdziwych przyjaciół. Trudno mi było się dogadać z rówieśnikami, często się kłóciliśmy. Bardzo mi zależało wtedy na towarzystwie, a ja nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego jestem "inna''.
Ale cóż, teraz jest inaczej. :)
6w5, IEI

yusti
Posty: 4664
Rejestracja: niedziela, 22 października 2006, 17:54
Enneatyp: Perfekcjonista

#22 Post autor: yusti » poniedziałek, 19 listopada 2007, 12:59

.
Ostatnio zmieniony czwartek, 7 października 2010, 16:03 przez yusti, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Riviette
Posty: 405
Rejestracja: niedziela, 29 października 2006, 13:09
Enneatyp: Lojalista

#23 Post autor: Riviette » poniedziałek, 19 listopada 2007, 19:50

yusti pisze:jest inaczej? tłumisz swoja agresje czy jak? co zrobiłaś że jest inaczej? nie zwracasz innym uwagi? nie robisz przytyków?
Jest inaczej, bo po prostu nie zależy mi już na ilości przyjaciół, ale na ich jakości (trochę to przedmiotowo zabrzmiało). I jestem bardzo zadowolona.

Z tą agresją bywa różnie. W domu ją tłumię, bo nie mam tutaj prawa porządnie się wydrzeć, uargumentować siebie czy choćby ogólnie wygłosić swoje zdanie (mam "wspaniałego" ojca ósemkę). Swoją złość, a tym bardziej agresję, zawsze wyładowywałam samotnie i w ciszy. Mimo to wewnątrz jest ona bardzo duża, często mam ochotę rzucić się na kogoś i zadać tyle bólu, ile uznam za stosowne. Zresztą ogólnie jedynki są agresywne. Mnie po prostu nauczono ją tłumić w sobie. Niestety, przez to ona jeszcze bardziej rośnie.

Pyskuję, nawet często, ale nie do dorosłych (tak, bo ja jeszcze nie jestem pełnoletnia). Uważam to za kompletny brak kultury, zwłaszcza, że moje lata (czyt. moje doświadczenia życiowe) nie można porównać z ich doświadczeniem. Nie pyskuję, mimo że niektórych z nich i tak uważam za kompletnych dupków ;)
Znajomi biorą mnie raczej za dosyć ostrą osobę, ale umiem trzymać język za zębami. Wytykać błędy należy jednak w odpowiedni sposób. Gdy jest inaczej, to według mnie ktoś po prostu nie potrafi się zachować.
6w5, IEI

yusti
Posty: 4664
Rejestracja: niedziela, 22 października 2006, 17:54
Enneatyp: Perfekcjonista

#24 Post autor: yusti » wtorek, 20 listopada 2007, 09:57

.
Ostatnio zmieniony czwartek, 7 października 2010, 16:03 przez yusti, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Riviette
Posty: 405
Rejestracja: niedziela, 29 października 2006, 13:09
Enneatyp: Lojalista

#25 Post autor: Riviette » wtorek, 20 listopada 2007, 17:45

A jeszcze przedtem stwierdziłaś, że nie umiesz się powstrzymywać od docinków i uwag ;)

Wytykać w odpowiedni sposób czyli tak, aby nikogo nie urazić. Wierz mi, że i tak się da.
6w5, IEI

yusti
Posty: 4664
Rejestracja: niedziela, 22 października 2006, 17:54
Enneatyp: Perfekcjonista

#26 Post autor: yusti » wtorek, 20 listopada 2007, 18:45

.
Ostatnio zmieniony czwartek, 7 października 2010, 19:51 przez yusti, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Eruantalon
Posty: 1963
Rejestracja: piątek, 28 września 2007, 12:26
Lokalizacja: Z dupy
Kontakt:

#27 Post autor: Eruantalon » środa, 21 listopada 2007, 15:15

Tytul tematu zdaje sie sugerowac niezrozumienie idei enneagramu ; p
Obrazek
“It is better to be hated for who you are, than to be loved for someone you are not. ”

Awatar użytkownika
fra
Posty: 287
Rejestracja: wtorek, 22 maja 2007, 05:40

#28 Post autor: fra » środa, 21 listopada 2007, 15:49

myślę Eruantalon, że nie rozumiesz jedynkowej autoironii :P
Przynajmniej u niektórych :D
1w...6

Awatar użytkownika
Eruantalon
Posty: 1963
Rejestracja: piątek, 28 września 2007, 12:26
Lokalizacja: Z dupy
Kontakt:

#29 Post autor: Eruantalon » środa, 21 listopada 2007, 15:57

Alez (auto)ironia to moje drugie imie. No, moze trzecie ; p Zreszta powyzsza wypowiedz opatrzona jest łemotikonko, która sugeruje wlasciwy jej odbior ; p
Obrazek
“It is better to be hated for who you are, than to be loved for someone you are not. ”

Raven
Posty: 528
Rejestracja: sobota, 28 kwietnia 2007, 23:57
Lokalizacja: Wrocław

#30 Post autor: Raven » środa, 21 listopada 2007, 15:59

Eruantalon pisze:Tytul tematu zdaje sie sugerowac niezrozumienie idei enneagramu ; p
taraka twierdzi, że ma to korzenie w dzieciństwie, i moim niepsychologicznym zdaniem coś w tym jest
1w9

ODPOWIEDZ