Strona 14 z 19

Re: Witam na forum

: wtorek, 1 kwietnia 2014, 22:55
autor: And
boogi pisze:@And: nie byłeś kiedyś Piątką?
A co to, nie wolno Piątkom przywitać z Dwójkami? :mrgreen:

<primaaprilisowe trollololo>

Re: Witam na forum

: poniedziałek, 15 grudnia 2014, 21:01
autor: traszka
Cześć cześć, cześć dwójeczki!

Re: Witam na forum

: wtorek, 16 grudnia 2014, 00:11
autor: boogi
Witamy nową Dwójeczkę na forum :)

Re: Witam na forum

: czwartek, 18 grudnia 2014, 01:42
autor: ubiotech
Czy 2-czkę to nie wiadomo... Ale My 2-czki mamy swoją 'broń' nawet na 8-czki! [KLIK] :D

Re: Witam na forum

: sobota, 27 grudnia 2014, 07:38
autor: Intan
NO NARESZCIE!
Obrazek

Ale i tak pewnie długo nie wytrzyma... :<

Re: Witam na forum

: wtorek, 18 sierpnia 2015, 15:01
autor: Breslauterrier
Witajcie,

Zasilam od dzisiaj szeregi forumowych dwójek.

Cieszę się, że Was odnalazłem i dowiedziałem się w końcu o sobie wiele rzeczy. Nareszcie zaczęły mi się puzzle układać i wiem w którą stronę podążać ;-)

Pozdrawiam.

Re: Witam na forum

: wtorek, 18 sierpnia 2015, 15:41
autor: Intan
Cześć. Mam nadzieję, że zostaniesz z nami jak najdłużej. :)

Re: Witam na forum

: wtorek, 29 grudnia 2015, 21:45
autor: chottomatte
Breslauterrier pisze:Nareszcie zaczęły mi się puzzle układać i wiem w którą stronę podążać ;-)
A z ilu puzzli się składasz? Bo wiesz, niektórzy mają mnóstwo elementów do złożenia. Tkwią potem na forum wiele lat, szukają, układają, a i tak jakiś kot (kiedyś rudy, teraz superbohater) nocą rozrzuca im puzzle i rano trzeba zaczynać od nowa.

Re: Witam na forum

: wtorek, 12 stycznia 2016, 06:52
autor: Breslauterrier
Z wystarczająco wielu, żeby mieć co robić a z niewielu na tyle, żeby ciągle widzieć światło w tunelu. :-)

Re: Witam na forum

: sobota, 23 lipca 2016, 23:24
autor: Ocenzurowana
Witam.
Jestem nowa na forum, to mój pierwszy post.
2w1, nie umiem określić swojego poziomu zdrowia. Podejrzewam, że w jakiś sposób niezdrowa, bo nieszczęśliwa.
Z drugiej strony tutejsze opisy przejścia ze stanu niezdrowego do zdrowego nie wydają mi się do mnie pasować. I nie chodzi o to, że mi się nie podobają czy że coś jest dla mnie niewygodne do przyjęcia. Może po prostu przyczyną mojego braku zdrowia nie jest osobowość? Ale pewności nie mam.
Z tego co zrozumiałam ten temat ma służyć podzieleniu się swoimi przemyśleniami nad enneagramem itp. Widziałam, jak kilka osób skarżyło się tutaj, że macie mało dwójek, a chcielibyście się czegoś o nich dowiedzieć. Postanowiłam zarejestrować się i nieco Wam w tym pomóc.
Z drugiej strony z tego co widzę jakoś różnię się od dwójek które wypowiadają się na forum, i martwię się, czy aby na pewno jestem dobrym reprezentantem tego 'gatunku'. Proszę mieć na uwadze, że odpowiadam tylko za siebie i za to jaka JA jestem. Wolałabym żeby inni nie wyciągali ogólnych wniosków na temat dwójek tylko na moim przykładzie, bo będzie to raczej mało obiektywne.
Proszę także by po przeczytaniu mojego posta nie usiłować mnie na siłę diagnozować i z góry zakładać, że wiecie co mi dolega, bo bardzo tego nie lubię. Zanim ktoś uzna że mam problem, proszę mnie najpierw zapytać czy go mam, zamiast z góry tak zakładać. W zamian oferuję szczere rozpatrzenie każdej sugestii i w miarę czasu i możliwości odpowiedź na pytania. Chociaż pewnie nie będzie ich wiele o ile w ogóle, bo forum chyba nie jest zbyt żywotne. Brak odzewu nie oznacza, że nie mam nic do powiedzenia, albo że się zgadzam. Oznacza zapewne że nie mam czasu odpowiedzieć, lub że jeszcze nie widziałam, że ktoś coś pisał :)
Tak, wiem. Mam tendencję do textwalli. I tak, wiem, to takie dwójkowe pisać do Was o sobie, bo chcę Wam pomóc poznać dwójki, a nie od tak XD

Postaram się odnieść do treści dotyczących dwójek z tego forum szczerze i wyłuskać co się nie zgadza w moim przypadku.
To mniej więcej opisy o mnie, ale tylko mniej więcej. Np. nie potrzebuję pochlebstw i pochwał. Mam na tyle dużą samoocenę, że nie jest mi to potrzebne.
Tym samym zachowanie w stylu "mogą wtedy rugować własne potrzeby i przypochlebiać się innym, by kupić sobie miłość" mnie akurat nie dotyczą. Tak, wiem, każda dwójka z początku tak mówi. Jeśli nie wierzycie mi na słowo, to cóż mogę poradzić? Trudno. To prawda, że pragnę być kochana. Ale nie przez wszystkich, a tych, których sama wybrałam. Miłość innych, tych nie wybranych, to skutek uboczny mojej osobowości, bez której umiałabym się spokojnie obejść. Jeśli już jednak ktoś mnie kocha i komuś na mnie zależy, to będę o tę osobę dbać i postaram się nie dać jej odczuć, że nie jest 'wybrańcem'. Jeśli ktoś potrzebuje czuć się wyjątkowy w moich oczach, to mu pozwolę tak się czuć, ale to też w granicach rozsądku. Nie mówię tu o miłości romantycznej, żebyśmy się dobrze zrozumieli. Jeśli idzie o romantyczne uczucie, to nie pozostawiam złudzeń komuś, kto nie ma szans. Pewnie miło by mi było być adorowaną, ale wolę na starcie komuś powiedzieć, że nic z tego, niż przyczynić się do czyjegoś cierpienia. No bo i po co? Dla kilku chwil podkarmienia pychy? Obejdę się bez tego. Jeśli zaś idzie o zdobywanie miłości wybrańców, to nie dokonuję tego poprzez pochlebstwa. Staram się pokazać jaka jestem i liczę na to, że zostanę taka zaakceptowana i pokochana. Jeśli nie, odchodzę w ciszy nie dając po sobie poznać, że mnie to zabolało. Dlaczego? Chyba dlatego, że myślę, że okazanie tego smutku i tak by nie zmieniło mojej sytuacji. Co najwyżej dana osoba będzie na to obojętna (co zaboli jeszcze bardziej), bądź też zrobi jej się przykro, że nie spełnia moich oczekiwań i mnie rani. Pierwszy skutek jest strzałem w stopę, drugi niepotrzebnym wywołaniem poczucia winy u drugiego człowieka. Miłości nie wymuszam, jak jej nie dostaję to cierpię w ciszy. Prawdopodobnie dlatego, że gdybym wymusiła, to miałabym świadomość, że jest wymuszona. A wymuszoną miłością nie umiałabym się cieszyć. Nie mam tu pretensji do tej osoby. To nie jej wina, że jej nie zależy, gdy mi zależy. Po prostu to boli i tyle.
"Dostosowując się po to, by się innym podobać. Czują, że ich oszukały pokazując tylko to, co tamci chcieli zobaczyć" tego akurat unikam poprzez mówienie na starcie o tym jaka jestem i o tym, że ludzie mnie idealizują i tak naprawdę nie znają. Że z natury dostosowuję się do potrzeb innych. Dzięki temu nie czuję się źle ani nie uważam że kogoś oszukuję, bo przecież ostrzegłam jaka jestem. No i nie zależy mi na tym by się podobać, nie spodobam się to nie, trudno. Wolę to, niż wyrzeczenie się siebie. Dostosowuję się do innych poprzez zachowanie nie po to, by zdobyć akceptację i miłość, a po to, by móc ich bliżej poznać i w razie potrzeby udzielić im pomocy, jeśli okaże się to potrzebne. Ludzie łatwiej otwierają się przed kimś, kto umie się do nich dopasować. Jak ktoś jest sztywną belą i nie jest elastyczny, ma mniejsze szanse na dotarcie do drugiego człowieka. A dlaczego pomagam? Bo dobrze mi to wychodzi :) bo lubię. Mówicie dwójkom, że pomagają innym, bo coś chcą z tego mieć, że chcą wyłudzić miłość. I że chcą wymusić dobrowolne danie im miłości, irytują się gdy tego nie ma. Ale nie zawsze to jest przyczyną. Pomyślcie. Jeśli ktoś lubi pomagać ludziom, czerpie przyjemność z ich uśmiechu, z ich ulgi, to już nie potrzebuje nic więcej. I tak, pomaga z egoizmu i dla siebie. Bo lubi to uczucie że się na coś przydał, że coś zmienił na lepsze. Przecież my chcemy naprawić świat. I tak wiemy, że to niemożliwe. Ale jeśli nie da się go naprawić, to chociaż trochę go upiększamy ^^ każdy altruistyczny czyn jest naznaczony egoizmem, i to nie tylko w przypadku dwójek. Ameryki nie odkryliście. Jeśli ktoś poświęca siebie dla czyjegoś dobra, z miłości do kogoś itp. to nie dlatego, że pragnie cierpieć. Raczej dlatego, że gdyby tego nie zrobił, czułby się sam ze sobą na tyle źle, że woli już cierpieć niż tak czuć. Masochizm? Może. A może raczej egoizm. Myśli o kimś bardziej niż o sobie z troski o samego siebie, z troski o swój stan psychiczny potem. Pogmatwane? Może. Ja mam pewne granice, nie poświęcam się z natury, bo tak, przy każdej okazji. Włączam wtedy pewien mechanizm - na zimno oglądam swoje potrzeby i potrzeby drugiej osoby. Poprzez pryzmat moralności i empatii (empatii także względem samej siebie!) oceniam czyj problem jest większy, czyj problem jest ważniejszy. Np. muszę uczyć się do egzaminu, a koleżanka ma problem, bo pokłóciła się z mamą i chce się wygadać. Egzamin wydaje mi się ważniejszy i odeślę koleżankę z kwitkiem. Ale jeśli koleżanka zadzwoni, bo ma myśli samobójcze, no to egzamin wydaje mi się mniej ważny i skupię się na niej. Niestety wiem, że wiele osób tak nie umie. Że dla pierdołów rezygnują z czegoś, co dla nich ważne, bo tak bardzo chcą pomóc. Hola, hola, jakby ta osoba wiedziała, że dla jej drobiazgu ta dwójka zawaliła coś ważnego w swoim życiu, to ta osoba czułaby się z tym źle i czułaby się winna. Byłoby jej głupio że skorzystała z pomocy, bo przecież nie chciała sobie pomóc kosztem tej dwójki. Niestety widzę, że nie wszystkie dwójki dostrzegają, że przesadne poświęcenie może wywołać taki dyskomfort u beneficjenta. Ja staram się to dostrzegać. Z jakim skutkiem? Nie wiem.
Nie czujcie się lepsi, bo dwójka jak robi coś dobrego to z egoizmu, a Wy to niby nie. Każdy taki czyn to egoizm. Bo egoizmy są dwa. Zdrowy i niezdrowy. Niezdrowy gdy szanujemy i dbamy o siebie, ale nie patrząc na innych. Jednak niezdrowy egoizm jest także wtedy, gdy przesadnie dbając o innych nie dbamy o siebie, bo tak bardzo pragniemy pomagać i się przydawać (więc robimy to tak czy siak dla siebie, dla realizacji TEGO PRAGNIENIA) - z tym właśnie często mają problem dwójki. A zdrowy? Gdy dbamy o siebie, zważając na innych. I gdy dbając o innych, zważamy na siebie. Proste? Wcale nie. To tylko pozornie jest proste. Ludzie mają tendencję do popadania w jedną z tych skrajności.
Mówicie także, że dwójki mają tendencję do pomagania innym wbrew ich woli, wedle tego co im się wydaje, że ta osoba chce i potrzebuje. Nie wiem jak inni, ja w każdym razie zanim zainterweniuję pytam wprost, czego ta osoba CHCE. Czasami chce tylko pogadać i nie zmieniać swojego położenia. Wtedy jej to wytknę, że tak naprawdę nie chce rozwiązywać problemu a tylko narzekać, i że lepiej niech poszuka innego rozmówcy, bo jego bierność mnie irytuje. Tak, nie lubię bierności i biadolenia na swoją sytuację, gdy da się ją zmienić, a ta osoba nie chce. Ucinam wtedy rozmowę zamiast usiłować naprawić sytuację wbrew czyjejś woli. Powiecie że to mało empatyczne i powinnam dać tej osobie biadolić i spełniać jej potrzebę wygadania? Nie. Bo właśnie w ten sposób jej tylko zaszkodzę. A przecież chcę pomóc. Każdy kto będzie wspierał tę osobę w biadoleniu, tylko utrzymuje ją w problemie. Ja za to słuchając a nie mogąc działać tylko się zirytuję, więc irytacją też nic nie pomogę raczej. Dlatego zamiast tego szczerzę mówię, że mnie takie gadanie wkurza i żeby szukać innego rozmówcy. A jakby chciał/chciała coś zmienić i działać, to żeby mi ta osoba wtedy dała znać, chętnie pomogę. Może to okrutne podejście, ale czuję że tak trzeba. Zdarzają się jednak sytuacje w których rzeczywiście nic nie można zmienić. Wtedy słucham tego narzekania ile tylko wlezie, bo uważam je za uzasadnione. Staram się wtedy wspierać, dawać tej osobie się wygadać i wypłakać. Tylko wtedy takie słuchanie biadolenia to prawdziwa pomoc. Wiadomo, nie raz się zdarza, że ktoś przyjdzie i poprosi mnie o radę. Że przyzna mi rację i powie że zrobi to, co wymyśliłam, a potem i tak zrobi swoje i na tym ucierpi. Ale to mi nie przeszkadza. Wolę tak, niż jakbym miała wymuszać cokolwiek. Poza tym uważam, że ludzie muszą popełniać błędy by potem nauczyć się je naprawiać, więc umiem to przełknąć. Ale nie cierpię, po prostu nie cierpię, jak ktoś po tym jak raz mnie nie posłuchał przychodzi do mnie znowu w tej samej sprawie, ponownie prosi o radę, dostaje ją, ponownie przyznaje rację i deklaruje że tak zrobi, a potem znów robi coś odwrotnego. Po kiego zawraca mi tyłek i jawnie kłamie, że tak zrobi, skoro nie zrobi? Czemu pyta mnie o zdanie, skoro i tak moje zdanie nie ma znaczenia? Tyko niepotrzebnie szarpie mi nerwy, więc temu też stawiam jawny opór.
"Szczególnie często wchodzą w związki z osobami silnymi i mówią wtedy o poczuciu utraty tożsamości, ponieważ modyfikują siebie tak, by zaprezentować osobowość, która najbardziej spodoba się partnerowi" - nie tracę tożsamości, ponieważ właśnie zależy mi, by ukochana osoba kochała MNIE a nie WYOBRAŻENIE o mnie. Więc właśnie to ukochana osoba ma największe szanse poznać wszystkie moje oblicza, bo zależy mi na tym, by je przed nim ujawnić.
"Dwójka może odrzucić całe duże obszary swojego dotychczasowego życia i wcześniejszych zainteresowań, gdy uwaga kieruje się ku tym aspektom własnego "ja", które najlepiej pasują do pragnień partnera." - to jest zaś po części prawda, ale tylko w niektórych aspektach. Wybieram te obszary które można robić wspólnie, a gdy mam coś czym się fascynuję, a druga strona nie, to staram się zarazić partnera tą pasją, a jak się nie uda zajmuję się tym sama, tylko trochę mniej. Większość czasu wolę poświęcić na rzeczy, które mogliśmy robić wspólnie. Świadomie i z własnej woli, nie po to by mu się przypodobać. Po prostu większą przyjemność czerpię z robienia czegoś wspólnie i dlatego tak robię.
"U Dwójek powstaje konflikt między nawykowym profilowaniem autoprezentacji tak, by w końcu stać się osobą nie do odrzucenia przez partnera, a pragnieniem swobody zachowania się zgodnie z własnymi pragnieniami" - by tego uniknąć na samym starcie mówię jakie mam oczekiwania i jak sobie wyobrażam relację i jeśli moje warunki nie zostaną zaakceptowane, nie wchodzę w związek. Dzięki temu nie muszę przeżywać rozterek i mogę postępować wedle własnych pragnień, bo na starcie je określiłam i ich nie ukrywałam.
"Dwójki zaspokajają własne potrzeby zdobywając miłość tych osób, które potrafią je wywołać" - o, to jest to. To są właśnie 'wybrańcy'. Zależy mi by być kochaną przez tych wybrańców, bo dzięki nim mam marzenia. Bez nich życie nie ma smaku. I to czasem dosłownie. Np. nie mam żadnej frajdy z tego, że pójdę i kupię sobie ulubione danie i zjem je w pojedynkę. Wyjdzie mi z tego zwykłe zaspokojenie głodu. To już lepiej zjeść kanapkę, będzie taniej. Za to dopiero jak zjem coś pysznego w towarzystwie osoby, która autentycznie cieszy się, że mi smakuje, to dopiero wtedy będę zadowolona. To nie znaczy oczywiście, że nie zjem nic jak kogoś tym faktem nie ucieszę XD to nie jest tak skrajne. Po prostu jedząc to pyszne danie sama, będę miała poczucie straty. Że w czyimś towarzystwie przyniosłoby mi to radość, a tak to tylko sobie jem. No szkoda po prostu.
"Spojrzenie wyrażające dezaprobatę u kogoś ważnego prowadzi do bolesnego poczucia utraty własnej wartości: "Muszę zmusić tę osobę, by mnie znów polubiła"" - tego akurat nie mam. Włącza mi się tu ego. Sama siebie doceniam, nie potrzebuję cudzej pochwały, jak uważam że to co ja robię ma wartość, a bliska osoba próbuje to umniejszyć, to prędzej uznam że złośliwie chciała mnie zdołować, niż że moje dzieło jest nic nie warte. Myślę, że po prostu załącza mi się tu pewna pycha. Każdą krytykę uważnie wysłuchuję, ale przejmuję się nią tylko wtedy, gdy wewnętrznie czuję, że druga osoba ma rację.
Nie mam też dylematu "Które moje 'ja' jest autentyczne?" ponieważ uważam, że autentyczne jest właśnie to, które dostrzega potrzeby innych i stara się dopasować do rozmówcy. Unikam dysonansu poprzez twarde nie zmienianie swoich przekonań czy opinii pod rozmówcę. Mogę dostosować moje zachowanie. Przekonania są nietykalne i mam odwagę je wyrażać. Nie powiem że podoba mi się coś, co mi się nie podoba. Po prostu w zależności od osoby powiem to delikatnie, bądź też dosadnie.
"Kiedy znajdą lepszy obiekt troski, bez wahania wykorzystają sytuację i wejdą w „trójkąt” albo wcześniejszy obiekt odrzucą, w miejsce pomocy wylewając lawinę oskarżeń o odbieranie wolności i tożsamości" - to akurat do mnie nie pasuje. Jeśli już o kogoś się troszczę, to go potem nie odrzucam. Wiadomo, wokół mnie, jak to u dwójki, jest dużo osób potrzebujących pomocy. Czasami trzeba wybrać komu się pomoże, bo nie da się rozdwoić (ach no tak, bo dwójka powinna się móc rozdwajać, to takie logiczne :D). Wtedy staram się obiektywnie ocenić kto potrzebuje bardziej pomocy, tej osobie pomagam w pierwszej kolejności, a drugiej tłumaczę sytuację i proszę, by jakoś się trzymała i poczekała. Gdy tylko skończę pomagać tej pierwszej osobie, idę do drugiej. Czasami to bolesne, bo w pierwszej kolejności idę pomóc komuś na kim mi mniej zależy, chociaż wolałabym pomóc tej drugiej osobie. Nie robię tego jednak, bo to nie poprzez emocje ustalam priorytety, a poprzez obiektywną ocenę sytuacji.

To chyba na tyle, i tak za dużo napisałam jak mniemam XD
Jeśli są do mnie jakieś pytania, proszę śmiało pytać.
Pozdrawiam.

Re: Witam na forum

: niedziela, 24 lipca 2016, 01:02
autor: Snufkin
Pisz krócej i bardziej przejrzyście...nie dałem rady przeczytać całości.

Re: Witam na forum

: niedziela, 24 lipca 2016, 02:03
autor: Ocenzurowana
Obrazek

Re: Witam na forum

: niedziela, 24 lipca 2016, 08:58
autor: Reszka
@Ocenzurowana czy czytałaś opisy innych typów i -co najważniejsze- jak się wytypowałaś? Wiesz, może być tak, że wcale nie jesteś Dwójką i warto byłoby rozważyć inny typ. Wiele osób już się tu nieraz źle wytypowało, więc kto wie. Poza tym przeczytaj sobie ten temat (jeśli tego nie robiłaś) http://enneagram.pl/forum/viewtopic.php?f=1&t=9168 i zobacz czy motywacje 2 najbardziej Ci odpowiadają. A tak poza tym to witam na forum :D

Re: Witam na forum

: niedziela, 24 lipca 2016, 09:32
autor: lasuch
Witaj, całkiem dobrze się to czytało, choć wygląda jak manifest albo przemowa, teraz tylko wchodzić w poszczególne tematy i wycinac potrzebne fragmenty :D

Re: Witam na forum

: niedziela, 24 lipca 2016, 10:37
autor: Intan
Witamy na forum! Jaki długi post, pięknie. :D
Ocenzurowana pisze:Proszę także by po przeczytaniu mojego posta nie usiłować mnie na siłę diagnozować i z góry zakładać, że wiecie co mi dolega, bo bardzo tego nie lubię.
You sure know things about people here, don't you. XD

Dwa pytania: ile masz lat i czy próbowałaś zagłębiać się w socjonikę?