ubiotech pisze:'słabość, pasywność' są sprzeczne z wcześniej wymienionymi w Se-, c'nie?
'słabość, pasywność' na tej samej szali co 'napaść, agresja, atak'... Hm.
Widocznie socjonika definiuje te czynniki jako słabość.
Jakbym sama miała ocenić, co jest wg mnie siłą, to na pewno nie definiują ją te czynniki. Agresja, dominacja, atakowanie i wykorzystywanie innych, wymuszanie to moim zdaniem wynik słabości. O ile
bywają skuteczne w osiąganiu tego, czego się chce, to osiągane to jest niekonstruktywnymi metodami. A metody te wynikają często z tego, że ktoś nie potrafi załatwić czegoś po ludzku, jest niekomunikatywny, i o ile w wielu przypadkach uda się takiej osobie na kimś coś wymusić, to mogą mu się te metody zwrócić wielkim rzygiem. Agresja jest słabością, a pozostałe czynniki niejako z niej wynikają.
Taki przykład z życia: Osoba którą znam, i ma Se-, ma tendencję do traktowania innych jak podludzi, przecenia swoją ''siłę'', wpływy i możliwości. Nie raz miał przez to problemy, np. próbował zdominować policję, atakował ich, obrażał i uważał, że jest ponad prawem - kończyło się tym, że musiał za to słono płacić.
Moim zdaniem fakt, że nie potrafił pohamować swoich instynktów i załatwić sprawę w mądrzejszy sposób, to słabość.
Albo miałam do czynienia z SEE, która próbowała pokazać swoją siłę, atakowała mnie o absurdalne rzeczy, podburzała ludzi przeciwko mnie. W pewnym momencie moja cierpliwość się skończyła, i ją najechałam przy wszystkich tak, że się zapowietrzyła biedaczynka i nie wiedziała co powiedzieć. Została skompromitowana na własne życzenie.
Na następny dzień - i uważam, że jest to moją siłą, że chciało mi się w ogóle z nią rozmawiać, choć na to nie zasłużyła - postanowiłam porozmawiać z nią asertywnie i merytorycznie, a ona albo się wzburzała i rzucała argumentami z gimbazy, albo milczała nie wiedząc co powiedzieć. Moim zdaniem to była jej słabość i pasywność - przy ludziach rozszczekana i wycwaniona, a jak jesteśmy face to face to wychodzi z niej zagubiona dziewczynka która nie umie wziąć odpowiedzialności za skutki swojej demonstrowanej ''siły''.
LSI, z którym miałam do czynienia, miał tendencję do robienia awantur w sklepie, gdy sprzedawca wydał mu źle resztę (kwestia 50 gr), albo w McDonaldzie wykłócał się o to, że musi dopłacać do keczupu, bo dopiero jakiś czas po odebraniu paragonu zorientował się, że w sumie to kupił frytki. Potrafił wzywać menadżera, jak menadżer go nie uspokoił to go jechał i wzywał dyrektora itd. Ludzie zazwyczaj patrzyli na niego jak na idiotę, bo w gruncie rzeczy było to idiotyczne. I kto wyszedł przegrany? On, bo to on miał zepsuty dzień, nastrój, nażarł się nerwów, a po innych to tak naprawdę spłynęło. Został ofiarą swojego Se. A kechupu nie dostał.
Sama nie interpretuję tego typu zachowań jako siły. Siłę bardziej rozumiem jako asertywność, niepodatność na wpływ innych (między innymi takich osób), charakter. Ale każdy ją rozumie po swojemu, socjonika również.
Oczywiście nie umniejszam znaczenia Se-, bardzo wiele pozytywnych rzeczy z niego wypływa, np. pracując w ''zimnokrwistych'' branżach, trzeba umieć stosować nacisk i stawiać na swoim, albo doprowadzić kogoś nieposkromionego do porządku, być wytrwałym i nieugiętym. Ale często nadużywanie go prowadzi do negatywnych skutków, głównie w życiu prywatnym, jak psucie sobie relacji z innymi itd. A świadome lub nieświadome działanie na swoją niekorzyść, nie jest moim zdaniem siłą.