@Agon
Wydaje mi się, że jedyny sposób, by socjonika mogła jakkolwiek komuś sensownie służyć, wiąże się właśnie z akceptacją, oswajaniem tej wieloznaczności, o której wspominasz. Przy jednoczesnym pamiętaniu podstaw i wracaniu do nich co jakiś czas. Nie ma sensu raczej przeładowywać się teorią i coraz bardziej skomplikowanymi modelami, raczej skupiać się na "badaniu" rzeczywistości, zastosowaniu praktycznym, ciągłej obserwacji ludzi i weryfikacji takich obserwacji pod kątem socjoniki. Choć oczywiście takie zasady typu "funkcja roli może się mocno objawiać" mogą pomóc zrozumieć pewne pozorne sprzeczności, ale tak naprawdę najważniejsza jest otwartość w podejściu, uświadomienie sobie, że to wszystko to bardzo delikatne mechanizmy i czasem można je w pełni zaobserwować u danego człowieka (czy czasem nawet u siebie) dopiero po dłuższym czasie.
Btw, zaryzykowałbym tezę, że są osoby, dla których ścisła kompatybilność socjoniczna będzie miała mniejsze znaczenie, które zaakceptują chętniej pewne "odstępstwa" od "ideału" socjonicznego, gdyż mają zwiększone potrzeby w pewnych sferach, albo odczuwają potrzebę "wyjścia" poza jakieś swoje bazowe potrzeby, albo wynika to z jakichś nabytych lęków/zahamowań, które zrosły się z charakterem i niebezpiecznie byłoby je całkowicie łamać. Nie wiem, jakie mogłyby być cechy wspólne takich osób, to raczej trudne pytanie.
Socjonika jest ciekawa, bo pomaga zrozumieć/zaakceptować sposób myślenia (ok ok przetwarzania informacji) drugiego człowieka, w ogóle zobaczyć że inne sposoby istnieją.
Każdy stosuje tak poważnie, jak chce, można się bawić, można podchodzić z dystansem, a można poważniej - co kto lubi