Czego nie lubię w Jedynkach
Ja nie napisałem, ze udało mi sie tego dokonać. Ostatnimi czasy czułem sie mniej wiecej tak samo jak Ty. Bez sensu, bez przyjemnosci, bez niczego waznego. Poznałem pewną dziewczyne, było fajnie, przyjemnie, myslalem, ze ona moze mnie wyciagnać z tego marazmu, ale sie przeliczyłem. Czułem sie fatalnie, apogeum, robiłem rachunek mojego dotychczasowego życia i nic fajnego w nim prawie nie znalazłem, a być może źle szukałem. Powiedziałem sobie dość tego i zaczałem starać sie myśleć pozytywnie. Patrzeć na ludzi których nawet nie daże zbytnią sympatią z dobrej strony. Być miłym, towrzystkim i dobrym, uczynnym. Przysiąść, popatrzeć, "przecież coś w tym wszystkim musi być dobrego, tylko trzeba to może dostrzec" i tak teraz czuje się lepiej. Wiara w coś powoduje, ze ludzie czują sie lepiej, dlatego wlasnie tyle ludzi oddaje sie wierze w Boga. Ja uwierzyłem w siebie i w świat, w to, że napewno się wszystko ułoży. To trzeba zrobić, żeby czuć sie szcześliwym. Nie jest łatwo, ale napewno warto w to wszystko zainwestować, a będa jeszcze z tego kokosy
Dla ciekawostki napisze, że jestem olbrzymim pesymistą, a napisałem i powoli wykonuje to co wyżej się znajduje ;p
Dla ciekawostki napisze, że jestem olbrzymim pesymistą, a napisałem i powoli wykonuje to co wyżej się znajduje ;p
- SenSorry
- Posty: 397
- Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 13:43
- Enneatyp: Mediator
- Lokalizacja: Suwałki/Poznań
Myślę że powinniście przeanalizować kiedy marazm się pogłębia, a kiedy czujecie się lepiej. I potem robić wszystko żeby tego uniknąć. Ja na przykład odkryłam, że jak długo jestem sama w domu (a często tak jest, bo mama dużo pracuje) to po pewnym czasie dopada mnie chandra, potrafię się zasmucić w jednej chwili, jakieś dziwne negatywne myśli pojawiają się w głowie. Odkryłam, że ja po prostu, że nie mogę być sama dłużej niż 5-6 godzin, wtedy idę do jakiejś koleżanki, pogadam trochę i jest lepiej. Pukam się tylko potem w głowę, że w ogóle mam jakieś negatywne myśli, które w rzeczywistości nie są prawdą.
Także, moim zdaniem powinniście znaleźć jakiś, swój własny bodziec, który wyciągnie was z tego marazmu Choćby jakaś mała przyjemność, czasem wystarczy np czekolada, ale może skoro dotychczasowe życie nie przynosi radości, to trzeba coś zmienić? Może studia? Pracę? Jeśli to ma pomóc to warto, jeśli nie chcecie się stać starymi, zgorzkniałymi, nie zadowolonymi z życia staruchami
Także, moim zdaniem powinniście znaleźć jakiś, swój własny bodziec, który wyciągnie was z tego marazmu Choćby jakaś mała przyjemność, czasem wystarczy np czekolada, ale może skoro dotychczasowe życie nie przynosi radości, to trzeba coś zmienić? Może studia? Pracę? Jeśli to ma pomóc to warto, jeśli nie chcecie się stać starymi, zgorzkniałymi, nie zadowolonymi z życia staruchami
9w8/ISFp/Mag/SCUAN
-
- Posty: 657
- Rejestracja: poniedziałek, 6 listopada 2006, 13:44
-
- Posty: 23
- Rejestracja: poniedziałek, 27 listopada 2006, 09:38
- Lokalizacja: Dolina Środkowej Wisły
yusti doskonale Cię rozumiem, miałem identyczne myśli, potrafię siedzieć sam w domu i do nikogo się nie odzywać, a co najgorsze wcale nie jest mi z tym źle, w prost przeciwnie, lubię swoje towarzystwo. Praca którą podjąłem wypełnia mi prawie cały czas. Kiedy nie pracowałem czułem się strasznie, jak bezproduktywna huba na konarach mojej rodziny i państwa
"Młody, dobrze ułożony człowiek z przyszłością" Chora Jedynka
-
- Posty: 657
- Rejestracja: poniedziałek, 6 listopada 2006, 13:44
Yusti, to zacznij wreszcei coś robić, a mówi Ci to czwórka, która ponoć ma przerost refleksji nad działaniem;) Narzekasz na miasto, brak pracy, perspektyw, mieszkanie z mamą itp., a niby dlaczego nie możesz się przeprowadzić do innego miasta, załatwić przeniesienia na studiach (to wcale nietrudne), zamieszakać na początek w akademiku, potem np. wynając czegoś z koleżankami, znaleźć dorywczej pracy? Wbrew pozorom ze znalezieniem jakiejkolwiek pracy w dużym mieście na zlecenie czy dzieło, by opłacić tanie lokum i mieć na jedzenie, nie ma problemu, jak się chce, oczywiście mówię o jakiejkolwiek pracy dorywczej dla studenta. Schody zaczynają się już po studiach, gdy chce się robić coś rozwijającego, zgodnego z kierunkiem studiów i np. na etat, ale to inna bajka...
Ja w mieście, w którym się urodziłam - choć dużym - nie widziałam dla siebie perspektyw w kierunku, w którym chciałam się rozwijać, wyprowadziłam się więc po maturze do innego; nie znałam tu dosłownie nikogo, ale zaczęłam studia i powoli wszystko zaczęło się układać, choć na początku faktycznie nie było łatwo i czułam się naprawdę samotna. W każdym razie dziś uważam to za jedną z lepszych decyzji w swoim życiu. Inaczej byłoby mi chyba bardzo trudno odciąć pępowinę...
Ja w mieście, w którym się urodziłam - choć dużym - nie widziałam dla siebie perspektyw w kierunku, w którym chciałam się rozwijać, wyprowadziłam się więc po maturze do innego; nie znałam tu dosłownie nikogo, ale zaczęłam studia i powoli wszystko zaczęło się układać, choć na początku faktycznie nie było łatwo i czułam się naprawdę samotna. W każdym razie dziś uważam to za jedną z lepszych decyzji w swoim życiu. Inaczej byłoby mi chyba bardzo trudno odciąć pępowinę...
Yusti, nic bardziej mylnego. Można kogoś urazić, wyciągając tak pochopne wnioski, skąd wiesz, może jestem z domu dziecka, a może moja mama ma mniej od Twojej, wiele tego ”może” może być... Nie chcę wchodzić na tak ogólnym forum w szczegóły swojego życia prywatnego, nie mam też specjalnej potrzeby dzielenia się tym. Chciałam Ci po prostu napisać, że warto być trochę bardziej pozytywnie nastawionym do świata i ludzi i nie widzieć wszystkiego w czarnych barwach, a spróbować coś zmienić, bo są szanse, że się uda:)wyprowadziłas się po maturze na studia do innego miasta. i miałas kasę na akademik i żarcie.
Wierz mi, miałam 0 kasy, dosłownie, bo nikt nie mógł mi dać. Do tego odmówiono mi akademika - usłyszałam, że u siebie też mam uniwerek, a te miasta dzieli zbyt mała odległość (było akurat ”na styk”, jeśli chodzi o liczbę kilometrów). Po prostu byłam bardzo zdeterminowana. Co do pracy - łapałam się kilku rzeczy naraz. Byłam bardzo zajęta, poznawałam ludzi, cieszyłam się, że jestem samodzielna, byłam zadowolona.
No ja miałam w dzieciństwie taką koleżankę, która ledwo podstawówkę skończyła, a potem zdobyła jakieś papiery czeladnicze, obecnie nie pracuje, ale że do seksu chętna była, znalazla faceta po studiach (!), z kasą, on teraz wszystko stawia, zagraniczne wakacje, samochód w prezencie kupił, no różne są sposoby na życie
Co do hurraoptymizmu to mi daleko - w końcu jestem czwórką;) Jeśli chodzi o kasę, nigdy nie było łatwo, ale póki byłam na studiach, faktycznie wystarczyło, że mogę opłacić mieszkanko i na jakieś tam żarełko w barze mlecznym starcza;) Zaradna też jakoś super nie byłam, ale się wyrobiłam;) Myślę, że spokojnie dałabyś radę, tylko nie możesz wychodzić z założenia, że wszystko musi pójść perfekt, życie szykuje tyle niespodzianek:) No ale faktycznie od siedzenia i narzekania nic się samo nie zrobi, ale masz przecież czas, by spokojnie sobie wszystko przemyśleć i zaplanować.
Co do hurraoptymizmu to mi daleko - w końcu jestem czwórką;) Jeśli chodzi o kasę, nigdy nie było łatwo, ale póki byłam na studiach, faktycznie wystarczyło, że mogę opłacić mieszkanko i na jakieś tam żarełko w barze mlecznym starcza;) Zaradna też jakoś super nie byłam, ale się wyrobiłam;) Myślę, że spokojnie dałabyś radę, tylko nie możesz wychodzić z założenia, że wszystko musi pójść perfekt, życie szykuje tyle niespodzianek:) No ale faktycznie od siedzenia i narzekania nic się samo nie zrobi, ale masz przecież czas, by spokojnie sobie wszystko przemyśleć i zaplanować.
to ja sie pod tym podpisujeDobromir pisze:potrafię siedzieć sam w domu i do nikogo się nie odzywać, a co najgorsze wcale nie jest mi z tym źle
czasami tak sie roznamietnie w tym moim siedzeniu ze pozniej ciezko mi do ludzi wyjsc inna kwestia ze jak wyjde i mi sie spodoba to wpadam w kolejna skrajnosc
no ale ja jestem jedynaczka i potrafie sie soba zajac i sie nie nudzic a nawet sie tym cieszyc.. a jeszcze jak z kims jestem w zwiazku i tak sie zaszyje i przyzwyczaje do tego.. to z rozpedu sie odzwyczajam od tej drugiej osoby i pozniej mi ciezko wrocic noo :/
czego jeszcze nie lubie? dumy (mimo iz jestem z niej dumna) ale ja duzo swoich wad widze w superlatywach
1w2
-
- Posty: 23
- Rejestracja: poniedziałek, 27 listopada 2006, 09:38
- Lokalizacja: Dolina Środkowej Wisły
Ostatnio czytałem przygłupawy artykuł, a w nim cytat prawie jak z Millera: "Prawdziwy mężczyzna musi mieć jakąś wadę, żeby nie być nudnym" i moja jak zwykle trafna konkluzja wyszeptana pod nosem:"No cóż... jestem nudny"
Hej, Wy inne typy enneagramu, czy Jedynki są dla was nudne?
Hej, Wy inne typy enneagramu, czy Jedynki są dla was nudne?
"Młody, dobrze ułożony człowiek z przyszłością" Chora Jedynka
Hm, ja tylko powiem, że człowiek doskonały przypomina mi raczej jakąś maszynę bez uczuć. Jako Czwórka nie przepadałabym za takim. Aczkolwiek nie znam żadnej zbliżonej do doskonałości Jedynki.Dobromir pisze:Hej, Wy inne typy enneagramu, czy Jedynki są dla was nudne?
Podczas srogiej zimy zrozumiałem, że we mnie jest niezwyciężone lato.
4w5, ISFp.
4w5, ISFp.