Bardzo mnie rozbawiło to zdanie. W sensie pozytywnym, bo samo określenie wydaje mi się zabawne. Ale nie ma co się czepiać koleżanki walecznej, bo nie tylko Jedynki są "poparzone". Faktycznie ścieramy kurze, żeby uspokoić się emocjonalnie i uspokoić nasze nerwy. Ciągle to praktykuję i to naprawdę mi pomaga. Mamy potrzebę być blisko z innymi, ale ta bliskość jakoś nam nie wychodzi za dobrze. Fakt. Słuchaj bullecie, ja też pewnie byłabym sama, bo bliskie związki niezbyt mi wychodziły w życiu, ale jedna 7w8 postanowiła zbudować ze mną właśnie układ oparty na wzajemnych korzyściach. Ten 7w8 zachowuję się trochę jak 3 i ma przechył w kierunku dezintegracji do Jedynki. Powiedział "Ty jesteś popieprzona, ja jestem popieprzony, to powinniśmy być razem." No i jesteśmy. Może powinien powiedzić: "Ja jestem poparzony i ty jesteś poparzona, to powinniśmy być razem." Bo ta moja Siódemka jest też nieźle "poparzona". On ciągnie do ludzi, chociaż ci ludzie często go odtrącają. Ale on się nie załamuje, bo ma nadzieję i optymizm w sobie, a ja nie mam czegoś takiego. On wierzy, że jest podziwiany przez innych i przez nich lubiany, a ja też nie mam czegoś takiego. Ja mam w głowie, że muszę być użyteczna i zapomnieć o moich własnych potrzebach, abym w ogóle była jako tako akceptowana i znoszona przez innych. Trochę brzmię jak Dwójka, ale Dwójka chce być z ludźmi, a Jedynce ludzie przeszkadzają, żeby czuła się swobodnie. Takie jest przynajmniej moje zdanie. I bardziej szczęśliwe i spełnione Jedynki mogą myśleć inaczej. Nie wiem, bo na naszym forum praktycznie nie ma Jedynek i trudno jest wymienić jakiekolwiek poglądy w kwesti jedynkowości. Car II jest rasową Jedynką, ale on tu od kilku miesięcy rzadko bywa.silver_bullet pisze:Przykro mi, proszę poparzonej pani.
Właśnie cały urok emocji polega na tym, że są nieracjonalne. I Jedynki też ulegają nieracjonalnym emocjom. Może tylko potem krytukują się za bardzo za posiadanie tych irracjonalnych emocji. Ukrywają je, bo to świadczy o słabości. W moim pojęciu każdy może mieć takie emocje, każdy może wyrażać je swobodnie i jest to nawet dla mnie zrozumiałe i bardzo ludzkie, ale jak ja mam takie emocje, to wydaje mi się, że to jest złe, że nie powinnam pozwalać sobie na taką swobodę. W mojej głowie coś mi mówi: "Opanuj się, robisz z siebie idiotkę." Jedynki są w pewnym sensie skazane na samotność (nawet jak są z kimś), bo nie potrafią cieszyć się życiem. Jest jakaś blokada emocjonalna i ciągła potrzeba, żeby wszystko było poukładane i pracowało sprawnie. Żadnych niespodzianek, żadnych przyjemności, bo to momentalnie wytrąca mnie z równowagi. No i co mam z tym zrobić? Pozwalam sobie na spontaniczność tak na siłę, ale wydaje mi się, że wtedy zamiast zdrowieć, to zjeżdżam na niższe poziomy zdrowia.
Najlepiej mi było jak byłam małym dzieckiem, które wszystkie emocje trzymało dla siebie, a na zewnątrz pracowita, odpowiedzialna, miła i zawsze "z nosem przy ziemii". Wszystko, co wiedziałam to, to żeby nie chcieć nic dla siebie i nie podnosić głowy za wysoko. Potem Jedynka zaczyna dojrzewać, staje się bardziej niezależna, zakochuje się. Chyba normalnie, jak u wszystkich ludzi, ale znowu jest problem, bo nie potrafi okazać tych emocji we właściwy sposób. Jest więc odrzucana i tak napędza się poczucie samotności i myślenie, że nikt mnie nie potrzebuje i ja nie potrzebuję nikogo. Takie myślenie jest mechanizmem obronnym i pozwala przetrwać psychicznie i fizycznie, bo inaczej to wycieczka do Czwórki, którą ja lubię robić sobie od czasu do czasu, ale najlepiej w samotności. Nie wiem, co myślą inne Jedynki, bo Jedynka nierówna Jedynce. Wypowiedziałam tylko moje własne zdanie.