Re: Perfekcjonista + Perfekcjonista = ? :)
: piątek, 22 stycznia 2010, 20:41
Dzięki za dobre słowo. Nie ma za co przepraszać, wszelkie nieporozumienia pomiędzy ludźmi najczęściej biorą się z właśnie z niezrozumienia komunikatu jednej strony przez drugą, ale nam pomyślnie udało się wybrnąć z sytuacji (brawo dla nas Spoko, już wiem, o co chodziło ("Polityka spalonej ziemi" faktycznie dobrze to opisuje).
A propos kolejnych przykładów różnic miłość-przyjaźń to tak sobie pomyślałam, że chyba nie ma sensu ich podawać, skoro zgodziłeś się w kwestii, że dobrze jest, jak miłość wypływa z przyjaźni itp. Myślę, że podobieństwami są na pewno pozytywne uczucia, jakie żywimy do przyjaciół, jak i do drugiej połówki, ale także istotna jest dobrze rozumiana wolność. Tylko ona trochę inaczej działa. Bo w przyjaźni nie ingerujemy zazwyczaj zbytnio w życie naszych przyjaciół, możemy im co najwyżej doradzić itd. natomiast w miłości też jest wolność, ale wtedy druga osoba w swojej wolności wybiera bycie z nami i liczy się z tym, że będąc NAJBLIŻSZĄ nam osobą, jej decyzje itd. będą nas bardziej dotyczyły i cieszyły lub bolały, niż decyzje naszych przyjaciół. I wtedy w tej swojej wolności wybiera takie najbardziej optymalne rozwiązanie jakiejś sytuacji, żeby zgadzało się z jej sumieniem, a jednocześnie bardziej konsultuje się z nami, czy np. jakieś jej zachowanie czy plany nie zranią nas. My oczywiście musimy odwdzięczać się tym samym. Także realizować swoje plany, UWZGLĘDNIAJĄC tę drugą osobę. Z kumplami może facet chodzić po nocnych klubach i poznawać dziewczyny itd. i w zasadzie nie przeszkadza to jego koleżankom. Ale kiedy już ma swoją drugą połówkę, powinien przekonsultować z nią takie sytuacje, bo może dziewczyna będzie się z tym źle czuła albo zechce pójść razem z nim lub powie, że jeśli pójdzie sam, bardzo ją to zrani i osłabi ich więź itp. Że już nie wspomnę o podejmowaniu samotnej pracy za granicą czy wyjeździe na nie wiadomo ile. Przyjaciołom wyśle się list, pogratulują nowej fuchy, napiszą, że jak wrócisz, umówicie się na piwo ect., ale druga połowa może poczuć się zignorowana i porzucona, jeśli podejmie się taką decyzję samemu bez skonsultowania się z nią. Nie mówiąc już o tym, że suma sumarum odległość nie jest zbyt dobra dla związku. Także ze wszystkim trzeba mieć umiar. Nie mówię, żeby kogoś ograniczać we wszystkim, bo jest się w związku, nie, w ogóle to należy mówić, czego byśmy oczekiwali i to musi być dobrowolny wybór tej drugiej połowy, że ona z miłości do nas coś zmieni czy z czegoś zrezygnuje, absolutnie nie wolno moim zdaniem nikogo do niczego przymuszać, tylko rozmawiać i pozwalać dokonywać wyboru. Są pewne sprawy, które należy omawiać razem, dzięki czemu nie ma tylu nieporozumień. Oczywiście trzeba się rozwijać, kontynuować swoje pasje itd., ale może chociaż też spróbować do nich zaprosić drugą osobę, żeby sobie poświęcać wzajemnie trochę uwagi, wprowadzać jedno w towarzystwo drugiego i odwrotnie, żeby poszerzać krąg wspólnych znajomych, a jednocześnie umieć prezentować postawę: jesteśmy razem, ale jednocześnie nie jesteśmy zamknięci na koleżeństwo z Wami (w dobrym dla związku znaczeniu).
Starsi ludzie, którym udały się małżeństwa z kilkudziesięcioletnim stażem, mówią zgodnie: po pewnym czasie "chemia" mija, pozostaje charakter i przyjemność ze spędzanego z lubianą osobą czasu. Wspólne pasje, sympatia do siebie nawzajem, zgoda, porozumienie. Najważniejsza okazuje się przyjaźń do tej drugiej połówki. Ale to już jest specyficzna przyjaźń, no moim zdaniem wymarzona, bo łączy Ciebie w taki specyficzny sposób i powstaje z tą jedyną kochaną w taki sposób osobą, nie ma w Twoim życiu drugiej takiej przyjaźni, która przeplata się z miłością w taki właśnie sposób.
Ale teraz to walnęłam sentymenty, jak tu wejdzie jakaś siódemka, to mnie wyśmieje
A propos kolejnych przykładów różnic miłość-przyjaźń to tak sobie pomyślałam, że chyba nie ma sensu ich podawać, skoro zgodziłeś się w kwestii, że dobrze jest, jak miłość wypływa z przyjaźni itp. Myślę, że podobieństwami są na pewno pozytywne uczucia, jakie żywimy do przyjaciół, jak i do drugiej połówki, ale także istotna jest dobrze rozumiana wolność. Tylko ona trochę inaczej działa. Bo w przyjaźni nie ingerujemy zazwyczaj zbytnio w życie naszych przyjaciół, możemy im co najwyżej doradzić itd. natomiast w miłości też jest wolność, ale wtedy druga osoba w swojej wolności wybiera bycie z nami i liczy się z tym, że będąc NAJBLIŻSZĄ nam osobą, jej decyzje itd. będą nas bardziej dotyczyły i cieszyły lub bolały, niż decyzje naszych przyjaciół. I wtedy w tej swojej wolności wybiera takie najbardziej optymalne rozwiązanie jakiejś sytuacji, żeby zgadzało się z jej sumieniem, a jednocześnie bardziej konsultuje się z nami, czy np. jakieś jej zachowanie czy plany nie zranią nas. My oczywiście musimy odwdzięczać się tym samym. Także realizować swoje plany, UWZGLĘDNIAJĄC tę drugą osobę. Z kumplami może facet chodzić po nocnych klubach i poznawać dziewczyny itd. i w zasadzie nie przeszkadza to jego koleżankom. Ale kiedy już ma swoją drugą połówkę, powinien przekonsultować z nią takie sytuacje, bo może dziewczyna będzie się z tym źle czuła albo zechce pójść razem z nim lub powie, że jeśli pójdzie sam, bardzo ją to zrani i osłabi ich więź itp. Że już nie wspomnę o podejmowaniu samotnej pracy za granicą czy wyjeździe na nie wiadomo ile. Przyjaciołom wyśle się list, pogratulują nowej fuchy, napiszą, że jak wrócisz, umówicie się na piwo ect., ale druga połowa może poczuć się zignorowana i porzucona, jeśli podejmie się taką decyzję samemu bez skonsultowania się z nią. Nie mówiąc już o tym, że suma sumarum odległość nie jest zbyt dobra dla związku. Także ze wszystkim trzeba mieć umiar. Nie mówię, żeby kogoś ograniczać we wszystkim, bo jest się w związku, nie, w ogóle to należy mówić, czego byśmy oczekiwali i to musi być dobrowolny wybór tej drugiej połowy, że ona z miłości do nas coś zmieni czy z czegoś zrezygnuje, absolutnie nie wolno moim zdaniem nikogo do niczego przymuszać, tylko rozmawiać i pozwalać dokonywać wyboru. Są pewne sprawy, które należy omawiać razem, dzięki czemu nie ma tylu nieporozumień. Oczywiście trzeba się rozwijać, kontynuować swoje pasje itd., ale może chociaż też spróbować do nich zaprosić drugą osobę, żeby sobie poświęcać wzajemnie trochę uwagi, wprowadzać jedno w towarzystwo drugiego i odwrotnie, żeby poszerzać krąg wspólnych znajomych, a jednocześnie umieć prezentować postawę: jesteśmy razem, ale jednocześnie nie jesteśmy zamknięci na koleżeństwo z Wami (w dobrym dla związku znaczeniu).
Starsi ludzie, którym udały się małżeństwa z kilkudziesięcioletnim stażem, mówią zgodnie: po pewnym czasie "chemia" mija, pozostaje charakter i przyjemność ze spędzanego z lubianą osobą czasu. Wspólne pasje, sympatia do siebie nawzajem, zgoda, porozumienie. Najważniejsza okazuje się przyjaźń do tej drugiej połówki. Ale to już jest specyficzna przyjaźń, no moim zdaniem wymarzona, bo łączy Ciebie w taki specyficzny sposób i powstaje z tą jedyną kochaną w taki sposób osobą, nie ma w Twoim życiu drugiej takiej przyjaźni, która przeplata się z miłością w taki właśnie sposób.
Ale teraz to walnęłam sentymenty, jak tu wejdzie jakaś siódemka, to mnie wyśmieje