Re: Rozwój Jedynki
: czwartek, 12 stycznia 2012, 03:48
Zmiana środowiska np. z Lublina na Warszawę nie jest dla większości ludzi dramatyczna. Zmiana środowiska z jednago kraju na inny często jest. A więc, zmieniając środowisko trzeba mieć na uwadze, że ogólnie stawiamy się w sytuacji stresogennej, a stres jest tym większy im bardziej odmienne są stosunki społeczne, otoczenie i obyczaje od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni.
Pewnie, że poznanie czegoś nowego rozwija. Człowiek się uczy, zmienia swoje postrzeganie z teoretycznego lub własnego "widzi mi się" na bardziej rzeczywiste o danym zagadnieniu, sprawie, miejscu itp. Często również zmienia swoje postępowanie... dopasowuje się... i dobrze jak to jest z korzyścią dla rozwoju osobowości. Ale jeżeli chodzi o emigrację, a szczególnie daleko "od domu", gdzie nie zna się nikogo i wszystko jest obce, i ma się raczej poczucie alienacji, lub w najlepszym przypadku uprzejmej akceptacji, to często taka sytuacja ciągnie osobowość z poziomami zdrowia w dół.
Emigracja jest dobra dla ludzi, którzy mają łatwość adaptacji, nie stresują ich kłopoty i trudne sytuacje, mają niski poziom niepokoju i lęku. Nie przejmują się specjalnie, a nowości tylko pobudzają u nich wydzielanie seretoninki, noradrenalinki i dopaminki. Generalnie, emigracja jest dobra dla osób spontanicznych i nie martwiących się specjalnie o nic, a Jedynka nie jest typem spontanicznym i martwi się bardzo dużo. Chociaż te spontaniczne typy, często pod wpływam różnych trudności zewnętrznych (środowiskowych) i wewnętrznych (osobowościowych), wpadają po prostu w manię i ich energia, i euforia idzie pod sufit, co postronne osoby odbierają jako dynamizm życiowy, zadowowlenie i pewność siebie. Cechy bardzo pożądanie współcześnie. Reality shows opierają swoją egzystencję na takich osobach, co jest w sumie poważnym wypaczeniem rzeczywistości. I nikt nie leczy się, ani nikt nie zaleca leczenia się z manii, o ile nie przeplata się ona z okresami głębokiej frustracji lub depresji, bo jak leczyć się z nadmiaru optymizmu. Wiadomo. Jedynka odczuwa często frustrację, ale nie potrafi wpaść w ciężką depresję, bo jest przyzwyczajona od dzieciństwa żyć w stanie chronicznej depresji. Tak myślę, bo stany depresyjne odbierają każdemu człowiekowi spontaniczność, a 1 jest wypunktowana w Ennagramie jako jedyna osobowość "bez spontaniczności". Nawet 4, która jest uważana za osobowość lubiącą smutek, łatwo pogrążającą się w depresji i często mającą myśli samobójcze, nie jest obarczona stygmą braku spontaniczności.
Dawno, dawno temu przeprowadzono laboratoryjny eksperyment. Zwierzątkom wszczepiono mikroelektrody do ośrodka przyjemności w mózgu i za każdym razem jak zwierzątko naciskało pedał, to dostawało impuls do mózgu. Przestały jeść, spać i interesować się czymkolwiek tylko pedałowały swój ośrodek przyjemności, aż do kompletnego wyczerpania fizycznego i śmierci. A więc, wygląda na to, że bycie po przeciwnej stronie jedynkowości jest bardziej zagrażające dla życia i zdrowia jednostki niż jedynkowa rezerwa do działań spontanicznych, a w związku z tym, że jesteśmy przyzwyczajone od zawsze do odczuwania ciągłego, niskiego poziomu niepokoju i depresji w życiu, to też (w okresach nasileń depresyjnych lub również euforycznych - co się czasami zdarza) dajemy sobie z nimi raczej dobrze radę w życiu. W sumie Jedynka leży pomiędzy 7 i 4, a więc powinna być typem obdarzonym cechami maniakalno-depresyjnymi, a w sumie z tego co wiem, to nie jest. Do łączenia Jedynki na niskich poziomach zdrowia z zaburzeniem obsesyjnie-kompulsywnym też mam duże zastrzeżenia, bo w sumie badania naukowe wykazały, że to zaburzenie łączy się raczej z organicznymi uszkodzeniami/zmianami w mózgu. Więc Jedynki są równouprawnione z innymi typami, aby mieć to zaburzenie.
Jeszcze chciałam napisać o śmiechu. To jest tak, że dobrze jest się pośmiać przez chwilę (i każdy wie, że śmiech to zdrowie), ale jak śmiech trwa za długo, to człowiek umiera na atak serca. I w historii są znane przypadki śmierci ze śmiechu. Podobnie jak (wolniejsze i milsze dla ustroju, i dlatego mniej dostrzegalne) wycieńczenie organizmu z powodu nadmiernej spontaniczności i szukania nadmiaru przyjemności w życiu. Oczywiście głęboka depresja, podobnie jak nadmiar radości, jest też niczym innym jak powolnym umieraniem. A więc umiar we wszystkim jest zalecany i jak myślę 1 potrafi znajdować umiar dlatego, że jest przesunięta w stronę ograniczania się i krytycyzmu zarówno siebie jak i otoczenia. Może posunąć się za daleko, ale potrafi się skorygować. Jak również potrafi też korygować innych w krytycznej sytuacji. Czy ja siedzę komuś na głowie tylko dlatego, że to sprawia mi jakąś przyjemność? Nie. Ale wsiądę na głowę, jak widzę, że bliska mi osoba chce sobie zrobić krzywdę, lub robi krzywdę innym.
A rozwój? Może nie jest związany z typem, ale z tym, aby wyeliminować ze swojego życia (lub wzmocnić w swoim życiu) jedną lub dwie sprawy, które męczą nas najbardziej i nie dają możliwości rozwijać się się spokojnie całej osobowości. Nie skupiać się na wyimaginowanym planie rozwoju dla typów, ale konkretnie na sobie, bo z tego co wiem, to typy dość dobrze akceptują siebie i nie chcą być nikim innym. Raczej zawaliła się jedna sprawa w ich życiu (z czasem może dwie, a góra trzy) i zdrówko ląduje w obszarach na pograniczu przeciętnego zdrowia i niezdrowia. Może nawet to, co się zawaliło nie jest związane z charakterystyką typu, ale ze stresem, który panuje w otoczeniu, w którym żyje dana osoba. No więc tak. Jeżeli stres w danym otoczeniu jest zbyt duży, to proponuję (jeżeli jest to możliwe) znaleźć inne otoczenie, gdzie stres może się zmniejszyć i jak stres jest mniejszy, to każdy natychmiast to zauważa i czuje ogólną aurę wewnętrznego zadowolenia, dynamizm życiowy i zauważa przyjemności wokół siebie tzn. więcej spraw (nie wszystko) jest wokół przyjemniejsze, a więc i osobowść staje się bardziej akceptująca siebie i innych, a więc zdrowsza, ale lepiej szukać tego blisko siebie, bo jak napisałam emigracja w obce kraje sama w sobie jest bardzo stresogenna i ludzie raczej stają się niezdrowi, co nie znaczy, że z punktu widzenia tzw. ogólnie przyjętych norm osiągnięcia sukcesu i dobrobytu materialnego nie poradzili sobie. Większość sobie radzi, ale chodzi o pustkę wewnętrznąm, a głównie o poczucie osamotnienia i poczucie, że bez względu na to, gdzie się będzie żyło, to będzie się zawsze nie na miejscu. Tzw. ludzie, którzy żyją "pomiędzy". Nie podążają za zmianami w starym środowisku, ale w nowym nigdy do końca nie są w stanie się zaadaptować. W sumie tworzy to ciągłe poczucie życia w zawierszeniu.
Pewnie, że poznanie czegoś nowego rozwija. Człowiek się uczy, zmienia swoje postrzeganie z teoretycznego lub własnego "widzi mi się" na bardziej rzeczywiste o danym zagadnieniu, sprawie, miejscu itp. Często również zmienia swoje postępowanie... dopasowuje się... i dobrze jak to jest z korzyścią dla rozwoju osobowości. Ale jeżeli chodzi o emigrację, a szczególnie daleko "od domu", gdzie nie zna się nikogo i wszystko jest obce, i ma się raczej poczucie alienacji, lub w najlepszym przypadku uprzejmej akceptacji, to często taka sytuacja ciągnie osobowość z poziomami zdrowia w dół.
Emigracja jest dobra dla ludzi, którzy mają łatwość adaptacji, nie stresują ich kłopoty i trudne sytuacje, mają niski poziom niepokoju i lęku. Nie przejmują się specjalnie, a nowości tylko pobudzają u nich wydzielanie seretoninki, noradrenalinki i dopaminki. Generalnie, emigracja jest dobra dla osób spontanicznych i nie martwiących się specjalnie o nic, a Jedynka nie jest typem spontanicznym i martwi się bardzo dużo. Chociaż te spontaniczne typy, często pod wpływam różnych trudności zewnętrznych (środowiskowych) i wewnętrznych (osobowościowych), wpadają po prostu w manię i ich energia, i euforia idzie pod sufit, co postronne osoby odbierają jako dynamizm życiowy, zadowowlenie i pewność siebie. Cechy bardzo pożądanie współcześnie. Reality shows opierają swoją egzystencję na takich osobach, co jest w sumie poważnym wypaczeniem rzeczywistości. I nikt nie leczy się, ani nikt nie zaleca leczenia się z manii, o ile nie przeplata się ona z okresami głębokiej frustracji lub depresji, bo jak leczyć się z nadmiaru optymizmu. Wiadomo. Jedynka odczuwa często frustrację, ale nie potrafi wpaść w ciężką depresję, bo jest przyzwyczajona od dzieciństwa żyć w stanie chronicznej depresji. Tak myślę, bo stany depresyjne odbierają każdemu człowiekowi spontaniczność, a 1 jest wypunktowana w Ennagramie jako jedyna osobowość "bez spontaniczności". Nawet 4, która jest uważana za osobowość lubiącą smutek, łatwo pogrążającą się w depresji i często mającą myśli samobójcze, nie jest obarczona stygmą braku spontaniczności.
Dawno, dawno temu przeprowadzono laboratoryjny eksperyment. Zwierzątkom wszczepiono mikroelektrody do ośrodka przyjemności w mózgu i za każdym razem jak zwierzątko naciskało pedał, to dostawało impuls do mózgu. Przestały jeść, spać i interesować się czymkolwiek tylko pedałowały swój ośrodek przyjemności, aż do kompletnego wyczerpania fizycznego i śmierci. A więc, wygląda na to, że bycie po przeciwnej stronie jedynkowości jest bardziej zagrażające dla życia i zdrowia jednostki niż jedynkowa rezerwa do działań spontanicznych, a w związku z tym, że jesteśmy przyzwyczajone od zawsze do odczuwania ciągłego, niskiego poziomu niepokoju i depresji w życiu, to też (w okresach nasileń depresyjnych lub również euforycznych - co się czasami zdarza) dajemy sobie z nimi raczej dobrze radę w życiu. W sumie Jedynka leży pomiędzy 7 i 4, a więc powinna być typem obdarzonym cechami maniakalno-depresyjnymi, a w sumie z tego co wiem, to nie jest. Do łączenia Jedynki na niskich poziomach zdrowia z zaburzeniem obsesyjnie-kompulsywnym też mam duże zastrzeżenia, bo w sumie badania naukowe wykazały, że to zaburzenie łączy się raczej z organicznymi uszkodzeniami/zmianami w mózgu. Więc Jedynki są równouprawnione z innymi typami, aby mieć to zaburzenie.
Jeszcze chciałam napisać o śmiechu. To jest tak, że dobrze jest się pośmiać przez chwilę (i każdy wie, że śmiech to zdrowie), ale jak śmiech trwa za długo, to człowiek umiera na atak serca. I w historii są znane przypadki śmierci ze śmiechu. Podobnie jak (wolniejsze i milsze dla ustroju, i dlatego mniej dostrzegalne) wycieńczenie organizmu z powodu nadmiernej spontaniczności i szukania nadmiaru przyjemności w życiu. Oczywiście głęboka depresja, podobnie jak nadmiar radości, jest też niczym innym jak powolnym umieraniem. A więc umiar we wszystkim jest zalecany i jak myślę 1 potrafi znajdować umiar dlatego, że jest przesunięta w stronę ograniczania się i krytycyzmu zarówno siebie jak i otoczenia. Może posunąć się za daleko, ale potrafi się skorygować. Jak również potrafi też korygować innych w krytycznej sytuacji. Czy ja siedzę komuś na głowie tylko dlatego, że to sprawia mi jakąś przyjemność? Nie. Ale wsiądę na głowę, jak widzę, że bliska mi osoba chce sobie zrobić krzywdę, lub robi krzywdę innym.
A rozwój? Może nie jest związany z typem, ale z tym, aby wyeliminować ze swojego życia (lub wzmocnić w swoim życiu) jedną lub dwie sprawy, które męczą nas najbardziej i nie dają możliwości rozwijać się się spokojnie całej osobowości. Nie skupiać się na wyimaginowanym planie rozwoju dla typów, ale konkretnie na sobie, bo z tego co wiem, to typy dość dobrze akceptują siebie i nie chcą być nikim innym. Raczej zawaliła się jedna sprawa w ich życiu (z czasem może dwie, a góra trzy) i zdrówko ląduje w obszarach na pograniczu przeciętnego zdrowia i niezdrowia. Może nawet to, co się zawaliło nie jest związane z charakterystyką typu, ale ze stresem, który panuje w otoczeniu, w którym żyje dana osoba. No więc tak. Jeżeli stres w danym otoczeniu jest zbyt duży, to proponuję (jeżeli jest to możliwe) znaleźć inne otoczenie, gdzie stres może się zmniejszyć i jak stres jest mniejszy, to każdy natychmiast to zauważa i czuje ogólną aurę wewnętrznego zadowolenia, dynamizm życiowy i zauważa przyjemności wokół siebie tzn. więcej spraw (nie wszystko) jest wokół przyjemniejsze, a więc i osobowść staje się bardziej akceptująca siebie i innych, a więc zdrowsza, ale lepiej szukać tego blisko siebie, bo jak napisałam emigracja w obce kraje sama w sobie jest bardzo stresogenna i ludzie raczej stają się niezdrowi, co nie znaczy, że z punktu widzenia tzw. ogólnie przyjętych norm osiągnięcia sukcesu i dobrobytu materialnego nie poradzili sobie. Większość sobie radzi, ale chodzi o pustkę wewnętrznąm, a głównie o poczucie osamotnienia i poczucie, że bez względu na to, gdzie się będzie żyło, to będzie się zawsze nie na miejscu. Tzw. ludzie, którzy żyją "pomiędzy". Nie podążają za zmianami w starym środowisku, ale w nowym nigdy do końca nie są w stanie się zaadaptować. W sumie tworzy to ciągłe poczucie życia w zawierszeniu.