: środa, 1 lipca 2009, 15:06
Z moich obserwacji wynika, że im wyższy intelekt tym człowiek jest mniej wrażliwy w stosunku do otoczenia i bardziej odcięty od własnych uczuć, i od przeżywania. Chociaż na zewnątrz może wydawać się, że są ogarnięci wielką pasją, to mózgowcy są zimni wewnętrznie i bardzo im trudno jest nawiązać emocjonalną więź z innymi ludźmi. Intelekt nie ma nic wspólnego z czwórkową wrażliwością i poczuciem piękna. Piękno może być przedmiotem zainteresowania intelektu (jak również każdy inny temat), ale to wcale nie znaczy, że jak ktoś potrafi rozprawiać o czymś w mądry sposób, to potrafi to czuć i przeżywać. Osobiście przestałam się zachwycać intelektem, bo przebywanie na codzień, w życiu prywatnym, z intelektem jest po pewnym czasie nudne, staje się nieznośne, ograniczone do debat intelektualnych, zabija zwykłą, przyziemną radość (i smutek), i prowadzi do osamotnienia.vil pisze:Ludzie są dla mnie piękni, jesli posiadają pięknie rozwinięty intelekt.
Nawet w najgorszym upadku i w najgorszej depresji nigdy nic takiego do nikogo nie powiedziałam. Ale jak masz rację, to przedstaw mi ją punkt po punkcie, czyli po prostu broń swojej racji.vil pisze:Szkoda się scierać jeśli i tak mam niezachwianą pewność, że to JA mam rację.
Nie robiłbym z tych "2% najinteligentniejszych" takiej egzotyki. Może i słowa "intelekt przewyższający 98% społeczeństwa" brzmi dumnie, ale na dobrą sprawę wychodzi, że byłby to co drugi klasowy prymus. Sam znam od cholery takich ludzi, o kompletnie różnych osobowościach - od bardzo nieśmiałych do bardzo pewnych siebie, od niezwykle skromnych do nieznośnie zarozumiałych, od zamkniętych w sobie do towarzyskich - nie ma tu reguły.Venus w Raku pisze:Intelektualiścy, których intelekt przewyższa 98% intelektu globalnego społeczeństwa i ich największym problemem w życiu jest to, że oni nie potrafią porozumieć się z "normalnymi" ludźmi, bo ich intelekt zbyt odbiega od przeciętności.
Ja też miałam taki okres w życiu, że myślałam, że intelekt jest ponad wszystko i że jak będę się rozwijać w tym kierunku, to moje życie nabierze znaczenia i moje problemy skończą się. Dzisiaj wracam do podstawowej idei, że popieranie dobra, odczuwanie (prawdziwe przeżywanie czegoś), zachwyt nad perfekcjonizmem natury i odnalezienie w sobie pierwotnego instynktu ma więcej wartości niż udawanie, że posiadam intelektualne wartości i że intelektem można opanować wszystko. Wolę jak ktoś się do mnie przytuli o zachodzie słońca lub porwie mnie do tańca niż jak snuje jakieś rozważania intelektualne i spodziewa się, że ja będę mu odpowiadać w ten sam sposób.vil pisze:Sądzisz,że aż tak stawiam na intelekt?Może mam niedosyt
Dzieci nie mają wyboru. Muszą akceptować program, który narzuca im system edukacyjny. W USA jest większy nacisk na Holocaust niż na czytanie, arytmetykę lub poznanie historii własnego kraju. Edukacja służy systemowi i my nie pozwalamy dzieciom kształtować się swobodnie, ale narzucamy im nasze własne modele zgodnie z wytycznymi władz nadrzędnych. Vil, co tu się oszukiwać edukacja (i wychowanie) ma wytworzyć przede wszystkim konsumenta, który będzie uległy i podległy władzy, a nie człowieka, który podąża za potrzebami własnego serca i który ma własne przekonania, bo pozwolić swobodnie myśleć i pozwolić wybierać swobodnie, to taka wolność jeszcze nigdy nikomu nie została dana. Bo egzekwowanie wolności w oderwaniu od systemu, to anarchia i sprzeniewierzenie się woli władzy. A ci co se wzięli ideę wolności zbyt dosłownie do serca, to ląduja jako przegrane jednostki, które są wytykane palcem przez pozostałych członków społeczeństwa. Osobiście doszłam do takiego punktu w moim życiu, że jestem zwolennikiem anarchii i ten system rynkowy, w którym Chiny produkują większość towarów dla całego świata wcale mnie nie interesuje. Żyję już dość długo, a więc widziałam jak powykręcane chińskie buciki, które nie miały konkurencji np. z butami włoskimi przejęły totalnie rynek i teraz są sprawą dnia codziennego. Azjaci to kultura jedynkowa, która żywi się regułami i perfekcjonizmem, czyli wykonywaniem pracy z mrówczą dokładnością bez okazywania żadnej spontaniczności, a zachód, to kultura samoniszczących się Czwórek i cały świat ma przejąć ta koncepcję i iść w kierunku samouniecstwienia się. Może warto odnowić i propagować nasze słowiańskie korzenie, których podstawą jest dwójkowy altruizm, akceptacja, dawanie i bezinteresowność, które są wspomagane przez czwórkową wrażliwość i ósemkową siłę, niezłomność i poczucie sprawiedliwości. Trzeba być dumnym z własnych korzeni kulturowych, a my biegamy, jak kurczaki z poucinanymi głowami zgodnie z wytycznymi zachodu i wydaje nam się, że jest w nas ciągle życie.vil pisze:Wątpę, żeby dzieci interesowały się Hitlerem (ale to ciekawy pomysł )...
Przeczytaj, to co powyżej napisałam, a może odnajdziesz w tym swój cel. Raptem ulegasz rozmydleniu. Każdy człowiek ma dokładnie ten sam cel, żeby żyć swobodnie, spokojnie, szczęśliwie i egzekwować to, co jest zgodne z jego wewnętrzną naturą. I pewnie jak pozwolono by nam, żeby nasza natura doszła do głosu, to byłoby więcej ludzi, którzy wybiorą twórczą swobodę niż tych, którzy dadzą się wprząc w kierat codziennych obowiązków i oszukiwania się nawzajem dla doba polepszenia wskaźników ekonomicznych, które i tak są utopią.vil pisze:Teraz, parę dobrych (sic!) lat później, po prostu uważam, że ludzie mają różne cele. Dobro i zło są względne. Są i tacy, którzy wynoszą Hitlera. Czy Stalina. Czy Mao.
Mam parę pytań:odwaga, honor, znaczenie rodziny i pochodzenia, siła, wolność, lojalność wobec klanu, oraz radosne i pełne doznań życie.