Mechanizmy obronne 8

Dyskusje na temat typu 8
Wiadomość
Autor
Pablo
Posty: 1892
Rejestracja: piątek, 11 stycznia 2008, 00:12
Enneatyp: Szef

Re: Mechanizmy obronne 8

#31 Post autor: Pablo » wtorek, 12 kwietnia 2011, 08:57

atis pisze: - jeśli umiesz w wytrwać w takim postanowieniu i jakoś tolerujesz taki stan rzeczy, to pewnie bez skazy na psychice przetrwasz ten wlasnie gorszy okres. Nie wiem, jak inne ósemki, ale powiem szczerze, ze na dłuższą metę... może się nie dać.
Spoko, skazy na psychice nie będzie, conajwyżej w papierach trochę ale jebie mnie to bo następną robotę mam u kumpla :mrgreen:
Po prostu ogarnęło mnie uczucie totalnego znudzenia i apatii. He he na początku jak się doczekać nie mogłem na zakres czynności (prawie tydzień to trwało) to sam przejmowałem pałeczkę chodząc do szefów bo nie lubię siedzieć na dupie i czekać na zbawienny przydział obowiązków ale po jakimś czasie wynikły z tego zadymy.
Dla przykładu jak to wszystko działa - przyszła jakiś czas temu do pracy nowa laska, no i trzeba było załatwić jej kompa do pracy. Czekała 2 TYGODNIE NIE ROBIĄC NIC CAŁE DNIE (poza poczytaniem raz schematu organizacji Spółki, no ale zapoznanie się z tym to 2 godziny czasu) na tego kompa.
Ja jak przyszedłem to dostałem ten komputer, który ona teraz ma jaki to jest sprzęt :lol: oczywiście następnego dnia poprosiłem o wymianę bo na tym nie da się pracować a ja w pierdlu społecznie nie pracuję żeby się tak tym męczyć.
Jak włączasz go to czekasz 10 minut na to żeby się pulpit pokazał a potem np. excel się otwiera tak że trzeba go było uruchamiać 3 razy aż zaskoczył. Poza tym się co jakiś czas zawieszał w trakcie pisania i jak się co 30 minut. nie zapisywało stanu pracy to można było wszystko stracić Wyłączał się tak samo i mało tego - trzeba poczekać aż się wyłączy bo czasem może się nie wyłączyć i jak wychodzisz z roboty to możesz go na całą noc włączonego zostawić :lol: Więc stwierdziłem że na takim czymś to ja pracować nie będę i że poproszę nowy komputer albo reinstalację systemu operacyjnego i pakietu office. Patrzyli na mnie spode łba ale kupili mi nowego - mam normalnego.
A tego gniota dostała ta nowa laska i do dzisiaj nad nim siedzi. Już nie raz z nią razem pracowałem i przez to dziadostwo czasem nam się masakrycznie czas pracy wydłużał. Tyle razy jej mówiłem żeby poszła do kierowniczki powiedzieć że ten gniot to już dawno powinien na gwoździe pójść ale ona twierdzi "jest cierpliwa i jej to nie przeszkadza" :lol: Za którymś razem powiedziałem że sam zaraz tam pójdę i im to powiem, ale stwierdzili żebym sobie odpuścił - kxxxx nie to nie :roll: męczennicy śmieszni (drugiej lasce to co i rusz podstawka na klawiaturę spada na podłogę bo biurko jest stare - buahaha co za przytułek dla zjebów :lol: ja sobie już tu i drzwi sam naprawiłem (wypaczyły się a techniczny tydzień przychodził to zrobić - raz go objebałem za to i w końcu wkurwiłem się - kupiłem podkładki do śrub, nałożyłem je na zawiasy i spiłowałem pilnikiem zapadkę rygla - trzeba było przy zamykaniu podnosić drzwi bo osiadły ale teraz jest ok. Oczywiście z wielką pretensją odgórnych bo "nie ja jestem od naprawiania i nie mam do tego uprawnień" -ja na to "jak ten baran tydzień tu niesie pilnik i 2 nakładki pod zawiasy to ja to szybciej zrobię"
Tak samo z fotelem - rozwalił się podnośnik a szkoda kasy na nowy. Ja nie będę siedział dupą na wysokości własnych łydek wyglądając jak 10 latek za kompem (łeb na wysokości blatu biurka) - zakręciłem do technicznych. Przyszedł jeden facet okazało się że podnośnik do wywalenia, trzeba kupić nowy fotel najlepiej a może to potrwać. To powiedziałem że zmieniam fotel - poszedłem do sasiedniego pokoju, zamieniłem na dobry nieużywany i mam dobry teraz. Oczywiście potem nasłuchałem sie o "samowolce" :roll:
Na marginesie dodam że moja firma nie zarabia 6 tys. miesięcznie tylko ponad 300 tysięcy :!: - więc to dla niej żaden wydatek.
Ale taka tu jest polityka żałosna. Oszczędzać próbują nawet na środkach do mycia, papierze toaletowym. Kiedyś chyba opiszę wszystko w szczegółach to może ktoś podłapie jakiś epizod komediowy z tego powstanie :lol::lol: Wiecie jakby było coś takiego w Polsce jak rejestr warunków miejsc pracy to by ta moja firma była na nim mega hitem a wylecenie dyscyplinarne stamtąd jako walka z takim dziadostwem postpeerelowskim byłoby jednoosobowym bohaterstwem w walce z komuną wspaniałym atutem w papierach xD

Jakiś tydzień temu dla przykładu znalazłem rano po przyjściu do roboty w swoim kubku który zostawiłem na biurku jakiś biały proszek - myślałem że może to cukier z poprzedniego dnia, który wsypałem i nie piłem potem już kawy. Ale jakby tak było to by się zrobiła z niego melasa, bo wsypany by był do wilgotnej szklanki by zwilgotniał i zastygł a to było suche i nie przyklejone do dna. Poza tym to nie wyglądało na cukier, nawet na sól - to było biało szarawe i takie bardzo drobne, jak talk. Umyłem ten kubek (kretyn) a potem podłapałem - nie wiem już czy paranoję czy to mogła być prawda - że jakaś kxxxx (domyślam się która) sypnęła mi jakieś dragi albo dopalacz mając zamiar potem mnie sypnąć i "przyłapać" że przychodzę na haju do pracy. Potem sobie pomyślałem że zjebałem wylewając to zamiast zebrać i pojechać z tym po racy na jakąś toksykologię albo na komendę żeby sprawdzili co to jest.
I żeby dalej zwąchać temat zacząłem po paru godzinach udawać schorowanego że niby to wypiłem, że łeb mi pęka koszmarnie, że niedobrze mi, że wzrok mi się rozmazuje itp... żeby może ta kxxxx co to sypnęła zaczęła się dziwnie na mnie patrzeć albo zrobi jakąś widoczną akcje to może zauważę :lol: albo ostatecznie sypnie mi to jeszcze raz to oddam to do analizy już wtedy jak będę miał dowody to sypnę podejrzanych i poleci stad ten kto to odwalił. Ale nic nie zauważyłem po reakcjach ludzi, a sytuacja 2 raz się nie powtórzyła już. Przysięgam że jak się powtórzy to najpierw posadzę kogoś takiego za kraty a potem jak wyjdzie to skurwiela jeszcze osobiście zlinczuję.

Mógłbym pisać poematy o tym jakie tu są akcje, bez kitu. Od 10 lat pracuję i w różnych firmach byłem, prywatnych mniejszych, większych, w działach korporacji, w paru urzędach państwowych też byłem i nigdzie nie widziałem takich sytuacji jak tu.
Inna opcja to szukanie wsparcia u wspolpracowników, tworzenie bliskich, silnych relacji pt. MY (pracownicy) vs ONI (władza) - wiadomo nie od dziś, że wspolny wrog najlepiej łączy ;))) w efekcie gdy w obecnej firmie zaczely sie afery, problemy i zmiany w kierownictwie (lepiej nie gadać na forum, opowiem jak kiedys sie spotkamy xDDDDD), moj srednio zżyty, kilkunastoosobowy dział, za moją namową, udał się na integrację; w środku tygodnia spilismy się jak dzikie świnie i dzien pozniej wspolnie leczylismy masakrycznego kaca ;) wladza tak samo do niczego, nadal nie bedzie podwyzek ani pelnych etatów, ale przynajmniej inaczej podchodzi się do tych ludzi, ktorych widuje sie na codzien. Inaczej - zdecydowanie na plus. W efekcie inaczej podchodzi sie do samej pracy.
No to możecie po cichu zakładać związek zawodowy :mrgreen: od razu Ci mówię żebyś ładowała się na przewodniczącą bo tylko ta osoba jest tak naprawdę chroniona bez konieczności mieszania w to prawników.
Ostatnia możliwość radzenia sobie z problemami w firmie, to wkręcenie sie w personalne, różnorodne wojny i rywalizacje z innymi pracownikami, z których nigdy nie wynika nic dobrego, zwlaszcza jak z ich względu najbardziej ambitna, wyjebista i w ogole WOW osoba z firmy (typowa do bólu trójka, tak btw) zostaje nagle posunięta dyscyplinarnie za oszustwa xDDDD Też dłuuuga zabawna historia.
Potwierdzam - współpraca wtedy pada a zaczynasz mieć opinię zadymiarza na najwyższym szczeblu. To trzeba dawkować delikatnie.
Z moich ostatnich doswiadczeń, wysuwa się więc jedno rozwiazanie - spróbujcie pobawić się w integracje. To jedyna możliwość zmian na jakiejkolwiek płaszczyznie, ktora jest od was zależna w momencie kiedy nie chce się otwartej wojny z zarządem/kierownictwem, niosącej ze sobą ryzyko zwolnienia. Nie ma sensu się odczłowieczać i uobojętniać dopóki są jakiekolwiek inne rozwiazania.
Właśnie kur... Pytanie jeszcze czy zawiązując ta integrację masz za sobą ludzi z jajami, którzy są albo chcą być świadomi swoich praw, a nie uważają że nic im nie przeszkadza - jeżeli to ma być początek walki z władza oczywiście ;) początkiem wprowadzania zmian na lepsze.
U mnie takich nie ma, przenieśli ostatnio parę osób i dupa - zatrudnia się tutaj zastraszone uległe cipeczki po znajomości tylko od jakiegoś czasu :roll: wiadomo dlaczego.
Durson pisze:Ciekawe. Zastanawiam się czy dobrze rozumiem -> Dołujesz się i dlatego jesteś w pracy nieefektywny, bo masz swoich współpracowników za niereformowalnych idiotów?
Dlatego że przede wszystkim nie mam tu perspektyw rozwoju i z kasą mogło by być lepiej i dlatego że sposób funkcjonowania tej firmy to jedna wielka pedalska rodzinka. Pracownicy nie mają zakresów obowiązków w większości więc ich współpraca odbywa się na zasadzie koleżeńskiej - lubię kogoś to ktoś mnie wtajemniczy w swoją pracę a potem coś tam będę z nim robił. Kierownicy mają swoje działki, ale tylko oni, pracownicy już nie - oni działają w grupkach w jakich się dogadają i sami sobie sterują pracą pod okiem przełożonych - to są dopiero jaja :lol: Nie czuję się częścią tej farsy, działam samodzielnie mając swoją nierozwojową działkę i szczerze szukałem pracy długo, w sumie ponad pół roku rozdając setkę CV-ków - w końcu znalazłem i spierdalam stad za 3 tygodnie.



vevea
Posty: 80
Rejestracja: niedziela, 30 sierpnia 2015, 17:59

Re: Mechanizmy obronne 8

#32 Post autor: vevea » poniedziałek, 31 sierpnia 2015, 20:57

ja jestem 8w7 i tak jak w przypadku 7 moim mechanizmem obronnym jest racjonalizacja (według mnie najlepsza z możliwych opcji)
zaprzeczenie jest oszukiwaniem samego siebie, a czy 8 nie powinno zależeć na prawdzie?
8w7
ILE/ENTp

Awatar użytkownika
Kapar
VIP
VIP
Posty: 2333
Rejestracja: czwartek, 21 sierpnia 2008, 13:15
Enneatyp: Szef
Lokalizacja: DownUnder
Kontakt:

Re: Mechanizmy obronne 8

#33 Post autor: Kapar » środa, 2 września 2015, 04:00

racjonalizacja też jest niejako oszukiwaniem siebie, zwyczajnie dorabiamy sobie teorie do czegoś, co niekoniecznie ma związek z prawdziwym obrotem sprawy
Możemy pogadać tu https://t.me/joinchat/aHxHU7go8yQ4MmRl

Odnajdziesz mnie na rozstajach dróg. Sprawcy podobno wracają
po śladach swych, a gdy wrócisz tu, gdzie czas w zdumieniu przystanął
to nie mów nic. Już nie ty, nie ja. Inna już rzeka tam płynie.

vevea
Posty: 80
Rejestracja: niedziela, 30 sierpnia 2015, 17:59

Re: Mechanizmy obronne 8

#34 Post autor: vevea » środa, 2 września 2015, 21:25

Kapar pisze:racjonalizacja też jest niejako oszukiwaniem siebie, zwyczajnie dorabiamy sobie teorie do czegoś, co niekoniecznie ma związek z prawdziwym obrotem sprawy

Nie koniecznie,
zawsze można iść z zasadą, że nie ma tego złego co na dobre by nie wyszło, co jest według mnie prawdą a nie oszukiwaniem siebie
Każde negatywne doświadczenie może wpłynąć na umiejętność lepszego radzenia sobie w przyszłości, może nas wzmocnić, ukazać nowy aspekt, wzbogacić

Czasem za to faktycznie wiele problemów istnieje tylko w naszych głowach, jeśli zdamy sobie z tego sprawę, to czy można to również nazwać oszukiwaniem siebie?
8w7
ILE/ENTp

MaryJaneWatson
Posty: 70
Rejestracja: piątek, 18 września 2015, 10:50
Enneatyp: Szef
Lokalizacja: Lublin

Re: Mechanizmy obronne 8

#35 Post autor: MaryJaneWatson » niedziela, 20 września 2015, 12:38

vevea pisze:
Kapar pisze:racjonalizacja też jest niejako oszukiwaniem siebie, zwyczajnie dorabiamy sobie teorie do czegoś, co niekoniecznie ma związek z prawdziwym obrotem sprawy

Nie koniecznie,
zawsze można iść z zasadą, że nie ma tego złego co na dobre by nie wyszło, co jest według mnie prawdą a nie oszukiwaniem siebie
Każde negatywne doświadczenie może wpłynąć na umiejętność lepszego radzenia sobie w przyszłości, może nas wzmocnić, ukazać nowy aspekt, wzbogacić

Czasem za to faktycznie wiele problemów istnieje tylko w naszych głowach, jeśli zdamy sobie z tego sprawę, to czy można to również nazwać oszukiwaniem siebie?
Nic dodac,nic ujać.

Zyfika
Posty: 84
Rejestracja: wtorek, 26 stycznia 2016, 19:11
Enneatyp: Szef

Re: Mechanizmy obronne 8

#36 Post autor: Zyfika » wtorek, 2 lutego 2016, 16:50

U mnie to się zmieniało z wiekiem. Kiedyś reagowałam ostro na byle głupotę szybko skreślałam ludzi. Obecnie większość ignoruję, no chyba, że akurat mam ochotę na ostra jazdę i jakiś biedak się nawinie. Ale to musi być z mojej strony świadome.

Obecnie generalnie jednak uważam, że ostra reakcja na bzdury jest okazaniem słabości.

Ponieważ większość życia spędzam na pracy, która wymaga ode mnie właśnie opanowania a ja jestem atakowana permanentnie to chciałam nauczyć się panować nad gniewem. W pracy jest jasna sytuacja - zawsze jest to przeciwnik. Obecnie wygląda to tak, że to panowanie nad gniewem jest dla mnie najwyższą formą okazania siły. Zazwyczaj jest tak, że te najsłabsze jednostki zaczynają się nakręcać, próbują mnie wyprowadzić z równowagi, a mój spokój jest rozdrażnia. To mnie wprowadza w dobry humor i poczucie, że panuję nad sytuacją - mam wtedy ironiczny uśmiech na twarzy. Ja spokojnie czekam na właściwy moment...czasem może tak być, że w środku się we mnie gotuje ale czekam i analizuję słabe punkty przeciwnika. Gdy przeciwnik już jest totalnie rozsierdzony, a ja znam słabe punkty, wtedy przystępuję do ataku. Robię to merytorycznie, bez podnoszenia głosu. Jeśli komuś uda się mnie wyprowadzić z równowagi to wtedy jestem zła na siebie, że okazałam słabość. Jeśli natomiast świadomie podniosę głos (bo czasem uznam, że powinnam i to jest ten moment) to wtedy jest ok. Ale absolutnie nigdy nie krzyczę.

Natomiast zupełnie inaczej może to wyglądać w sytuacji prywatnej. Jeśli to jest osoba, która jest dla mnie ważna, bliska, przyjazna to często nie reaguję za pierwszym razem. Daję drugą szansę i czekam co będzie dalej. Jeśli sytuacja się powtarza i ewidentnie widzę, że ktoś to robi z głupoty lub celowo i złośliwie to wtedy wszystko zależy od tego jak zdecyduję. Jeśli skreślę te osobę to idę na całość, walę w czuły punkt i palę mosty. Jeśli nie chcę skreślać tej osoby to mówię wprost co mi nie pasuje i wyjaśniam. Ewentualne ostrzejsza wymiana zdań ale panuję nad tym żeby nie przegiąć ze słowami chociaż niestety czasem się to zdarza a ja sobie sprawy z tego nie zdaję, że przegięłam.

Natomiast jeśli to jest obca osoba to albo to kompletnie ignoruję, albo reaguję sarkazmem, albo dla rozrywki (gdy akurat się nudzę i brakuje mi adrenaliny) traktuję to jako dobrą zabawę. Nie zależy mi na niej kompletnie więc nie mam nic do stracenia.

Generalnie mogę podsumować to w ten sposób, że dopóki mój gniew jest kontrolowany przeze mnie i panuję nad swoimi reakcjami, kiedy dowalić, kiedy olać to mam poczucie, że panuję nad sytuacją.

ODPOWIEDZ