Depresja 5

Wiadomość
Autor
Snufkin
Posty: 5625
Rejestracja: piątek, 4 kwietnia 2008, 14:28
Enneatyp: Obserwator

Depresja 5

#1 Post autor: Snufkin » niedziela, 20 lipca 2008, 10:08

DEPRESJA [łac.], zespół zaburzeń psych., na który składają się: depresyjny nastrój, różnie nasilone zahamowanie lub niepokój psychiczny oraz długotrwały lęk; częste jest też współwystępowanie charakterystycznych objawów somatycznych (m.in. skrócenie snu, obniżenie łaknienia i libido, zaparcia). Depresja jest częstym zaburzeniem, które może mieć charakter depresji endogennych występujących w przebiegu chorób afektywnych lub psychoz reaktywnych; największe trudności sprawia leczenie depresji endogennych; z przeżywaniem depresji wiąże się ryzyko wystąpienia myśli lub działań samobójczych. Depresja sezonowa, depresja nawracająca względnie regularnie w określonej porze roku (na półkuli pn. są to miesiące jesienno zimowe); przyczyny mają się wiązać z zaburzeniami rocznego rytmu biol. (analogia snu zimowego?); psychofarmakoterapia mniej skuteczna, próby leczn. przedłużania dnia przez naświetlanie światłem zbliżonym do słonecznego (luksoterapia).

- za Złotą encyklopedią PWN.
Ostatnio zmieniony środa, 17 marca 2010, 18:05 przez Snufkin, łącznie zmieniany 1 raz.


5w4, sp/sx/so
ILI - Ni, DCNH - CT(H)

qos
Posty: 87
Rejestracja: wtorek, 4 marca 2008, 17:24

#2 Post autor: qos » poniedziałek, 21 lipca 2008, 12:53

<westchnienie>. tez mnie to spotkało, tez miłość, jakaś nieodwzajemniona. chociaż teraz zastanawiam się czy rzeczywiście była to miłość, czy moze jakaś chorobliwa obsesja na czyimś punkcie, fakt-niewyobrażalnie silna i długotrwała.
w owym depresyjnym czasie natknetalm sie w internecie na coś w stylu: test! sprawdz czy masz depresję. no i wyszło mi 10/10, werdykt brzmiał mn. idź do lekarza zanim się zabijesz;] oczywiście nie poszłam.
i rzeczywiście nie myśli się wtedy racjonalnie. i człowiek czuje ze jesli się uśmiechnie to popęka mu twarz. każdy dzień witałam czymś w stylu: "k***aaaaaa, po co ja żyję, dlaczego, znowu, niieeeeeeeeeeeee, po co ja się obudziłam" etc, etc. i kładłam się spać z płaczem.
do tego brak chci jakiejkolwiek do zycia, do nauki, do jedzenia, do chodzenia, do czegokolwiek.
mhm, ja sie modlilam o smierc, ale nie przyszła, wiec siedziałam na ulicy w nocy, ale nic nie jechało, stwierdziłam więc ze jesli nie to nie to mam ją gdzieś, gardzę panią smiercią, że sie jej nie boję, że od teraz jestem niesmiertelna i wolno mi wszystko bo nawet jesli zginę to nie zależy mi.

był to bardzo smutny okres mojego zycia, na szczęscie mam go za sobą i równiez co mnie nie zabiło to wzmocniło. 2gi raz nie wdepnę w deperesję;] wydaje mi się ze wiem jak jej uniknąc.
chociaż zostawia to jakieś slady, nie wierze w miłość i nie jestem w stanie oddać się komuś emocjonalnie, zżyć się z kimś na tyle aby brak tej osoby mógł wywołać we mnie jakieś silne odczucia.
ale coś za coś się mówi, obecnie jest mi w życiu baaaaaaaardzo dobrze;]
5w4

Awatar użytkownika
wujek
Posty: 80
Rejestracja: środa, 20 lutego 2008, 14:41

#3 Post autor: wujek » poniedziałek, 21 lipca 2008, 22:50

Moja mama i siostra mają depresję. Co jakiś czas są nawroty i wtedy się zaczyna... Patrzę na wszystko z boku i mogę powiedzieć, że same sobie wmawiają złe myśli np. siostra w tym okresie bardzo mało je, prawie nie wstaje z łóżka, powtarza sobie, że nic jej się nie uda i zakończy swój żywot.
Najlepszym sposobem na ogarniające nas złe myśli jest nie walka z nimi, ale zajęcie się czymś innym. Koncentrujemy się wtedy na pracy i zapominamy na chwilę, że byliśmy chorzy. Im dłuższe są te chwile tym lepiej, bo czas goi rany.

Awatar użytkownika
T
Posty: 97
Rejestracja: sobota, 14 lipca 2007, 23:41

#4 Post autor: T » wtorek, 22 lipca 2008, 02:12

wujek pisze:Moja mama i siostra mają depresję. Co jakiś czas są nawroty i wtedy się zaczyna... Patrzę na wszystko z boku i mogę powiedzieć, że same sobie wmawiają złe myśli np. siostra w tym okresie bardzo mało je, prawie nie wstaje z łóżka, powtarza sobie, że nic jej się nie uda i zakończy swój żywot.
Na tym właśnie polega depresja.
Najlepszym sposobem na ogarniające nas złe myśli jest nie walka z nimi, ale zajęcie się czymś innym. Koncentrujemy się wtedy na pracy i zapominamy na chwilę, że byliśmy chorzy. Im dłuższe są te chwile tym lepiej, bo czas goi rany.
Nigdy nie byłeś chory na depresję prawda? To widać.
Powiem tak - to niestety tak nie działa. Nie jeśli ktoś faktycznie jest chory.

Ja byłem, w LO, było to spowodowane tzw. "bullingiem" przez kochanych kolegów. Na szczęście obyło się bez przemocy fizycznej, natomiast psychiczna niestety jest niewiele lepsza. Leki pomogły. Nawrotów nie mam, główna przyczyna sama "przeminęła".

A 5w4 z całą pewnością mają skłonności do depresji - tak jak czwórki, niestety. Jak to jest z 5w6, ciężko mi powiedzieć.
5w4, INTJ

Awatar użytkownika
Virgo
Posty: 138
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 19:46
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

#5 Post autor: Virgo » wtorek, 22 lipca 2008, 14:11

Mówiąc szczerze to nie wiem czy są jakieś proste, skuteczne RADY na to jak wyjść z depresji. Depresję trzeba raczej leczyć sięgając do źródeł, do przyczyn, a rady tego raczej nie robią, wydaje mi się, że radami można sie posłużyć już bardziej w profilaktyce...
Ja po wyjściu z depresji, którą miałam w trakcie liceum, uświadomiłam sobie dogłębnie, że depresja to choroba i że wszystko to co wtedy myślałam o sobie, o życiu, mój ogólny światopogląd - to nie byłam rzeczywista ja. To nie były moje prawdziwe poglądy, to była depresja. Ale wtedy tego nie wiedziałam... Co prawda chodziłam do psychologa, i on w jakiś sposób chyba mi pomógł, ale nie wiem też czy ta depresja po prostu sama z siebie nie zniknęła. Minęła, może czasem trzeba po prostu poczekać (?).

Snufkin
Posty: 5625
Rejestracja: piątek, 4 kwietnia 2008, 14:28
Enneatyp: Obserwator

#6 Post autor: Snufkin » wtorek, 22 lipca 2008, 15:14

.
Ostatnio zmieniony środa, 17 marca 2010, 18:19 przez Snufkin, łącznie zmieniany 1 raz.
5w4, sp/sx/so
ILI - Ni, DCNH - CT(H)

Awatar użytkownika
Łukasz:)
Posty: 413
Rejestracja: wtorek, 22 maja 2007, 11:55
Lokalizacja: trudno powiedzieć

#7 Post autor: Łukasz:) » wtorek, 22 lipca 2008, 16:24

Widzę zę LO to ciężki czas nie tylko dla mnie.Co prawda nie mam depresji (chyba?)tylko nerwice ale do ludzi z licealną traumą mogę się dopisać.W sumie wolał bym mieć depresje niż nerwice ,bo depresja jest "modna" a może raczej akceptowalna społecznie i szeroko rozumiana jako problem,a nerwica z lękiem to obciach wciąż:/
4w3 so/sp/sx|MBTI:ENTJ
Global 5 :Egocentric

"efrgasf gfbbng dsxcxczz qedvsbgbs" Rcdscs Tdcaa

Awatar użytkownika
Zły
Posty: 75
Rejestracja: środa, 4 lipca 2007, 13:43

#8 Post autor: Zły » wtorek, 22 lipca 2008, 18:52

Hmmm LO mówisz? Mnie się coś wydaje że raczej gimnazjum... tam skupiają się ludzie którzy jeszcze nie są dorośli, a już nie czują się dziećmi, taki dziwny wiek. Do tego nowe towarzystwo, więc większość chce przyszpanować na wszystkie możliwe sposoby. Często kończy się to bullingiem. Mam wrażenie że w LO to już jednak ludzie są na jakimś tam poziomie. Oczywiście nie chcę generalizować...
---> Informacja nie jest jeszcze wiedzą. Wiedza nie jest mądrością. Mądrość nie jest prawdą. Prawda nie jest pięknem. Piękno nie jest jeszcze miłością. Miłość to nie muzyka. Muzyka jest THE BEST. <---
|| 5w4.

Lilianna
Posty: 34
Rejestracja: wtorek, 22 lipca 2008, 17:59
Lokalizacja: Lublin

#9 Post autor: Lilianna » wtorek, 22 lipca 2008, 19:02

Według mnie liceum to czas najtrudniejszy. Po wakacjach zaczynam maturalną klasę, a właśnie pierwsze kilka miesięcy w liceum to był czas, który mogę nazwać najgorszym w całej mojej szkolnej karierze. Gimnazjum to była zabawa, w liceum (w miarę dobrym) poczułam się rzucona na głęboką wodę - nauka, konieczność nawiazania znajomości przy intrawertycznej naturze...
Abstrahując jednak od okresu, w jakim przejawia się depresja sądzę, że piątki wyjątkowo ciężko ją przechodzą, bo wraz z duszą cierpi i mózg (to my myślimy "za dużo") przez co choroba ma szerokie pole do popisu.
5w4, ISTJ, fanka Grabaża

Awatar użytkownika
Łukasz:)
Posty: 413
Rejestracja: wtorek, 22 maja 2007, 11:55
Lokalizacja: trudno powiedzieć

#10 Post autor: Łukasz:) » wtorek, 22 lipca 2008, 19:08

Gimnazjum?Być może dla wielu osób<z wymienioncyh przez ciebie ,jak najbardziej racjonalnych argumnentów>.
Tyle że np.w gimnazjum bez nauki możesz być prymusem,w dobrym Liceum już nie.
Być może to dla ciebie nic nie znaczy ale dla mnie bycie najlepszym było ważne.Poteżna ambicja,"cichy nacisk"* ze strony rodziców na bycie najlepszym,wrodzony perfekcjonizm to mnie wpędziło w stan nerwicowy.
Dlatego mimo syćko gimnazjum wspominam z sentymentem.
Chciaż być może otoczeni nie ma nzaczenia,jak od dziecka stoswąłem rózne strategie unikowe więc kto wie.


*cichy nacisk-marzenia twoich rodziców,za ich niespełnione ambicje które muisz wziąśc na siebie.
4w3 so/sp/sx|MBTI:ENTJ
Global 5 :Egocentric

"efrgasf gfbbng dsxcxczz qedvsbgbs" Rcdscs Tdcaa

tomasz
Posty: 3
Rejestracja: sobota, 15 grudnia 2007, 16:40

#11 Post autor: tomasz » środa, 23 lipca 2008, 02:36

Snufkin pisze: Mialem jakieś urojenia, że śmierć jest moim przeznaczeniem. Czytałem Sartra żeby się w tym utwierdzić. Później przeszukiwałem strony w necie dla samobójców by znaleźć jakiś bezbolesny i estetyczny sposób na zejście ze sceny niestety nie znalazłem nic humanitarnego. Ogólnie moją depresję mógłbym porównać do wpadnięcia do dziury z szambem. Nie widziałem nic prócz otoczającego mnie gówna i oczywiście nie było żadnej możliwości uczieczki. Czysta autodestrukcja.
Dlaczego twierdzisz, że pogląd, jakoby jedynym co nas czeka jest śmierć był urojeniem ? Taka jest rzeczywistość. A co dostrzegasz teraz oprócz gówna ?

Nie wiem czy mam depresję, stany, które opisujecie są jak dla mnie przejrzeniem na oczy, nie wiem, po co od tego uciekać.

Awatar użytkownika
inden
Posty: 47
Rejestracja: czwartek, 3 stycznia 2008, 20:44

#12 Post autor: inden » środa, 23 lipca 2008, 03:47

tomasz pisze:Dlaczego twierdzisz, że pogląd, jakoby jedynym co nas czeka jest śmierć był urojeniem ? Taka jest rzeczywistość. A co dostrzegasz teraz oprócz gówna ?

Nie wiem czy mam depresję, stany, które opisujecie są jak dla mnie przejrzeniem na oczy, nie wiem, po co od tego uciekać.
Jeśli poza śmiercią i gównem nie widzisz nic (radości i szczęścia, nie szukając daleko), to faktycznie - gówno masz, a nie przejrzenie na oczy.
Życzę polepszenia.

Mi stany depresyjne są znane od czasu wydarzenia, które mocno trzepnęło mnie po głowie. Pojawiają się na przemian z okresami nadpobudliwej miłości do wszystkiego dookoła (coś a'la afektywna dwubiegunówka). Zauważam jednak różnicę w sposobie, w jakim odnoszę się do faktu depresji, a tym, jak odnoszą się do niej Czwórki. Czwórki traktują depresję jak coś niemal normalnego i dzielą się nią z innymi. Natomiast dla mnie to choroba, której chcę się pozbyć, odcinam ludzi od niej, co nie znaczy że ukrywam.
Chyba to dość znamienna Piątkowa cecha, odcinanie od innych, no nie?

Snufkin
Posty: 5625
Rejestracja: piątek, 4 kwietnia 2008, 14:28
Enneatyp: Obserwator

#13 Post autor: Snufkin » środa, 23 lipca 2008, 08:59

.
Ostatnio zmieniony środa, 17 marca 2010, 18:25 przez Snufkin, łącznie zmieniany 1 raz.
5w4, sp/sx/so
ILI - Ni, DCNH - CT(H)

qos
Posty: 87
Rejestracja: wtorek, 4 marca 2008, 17:24

#14 Post autor: qos » środa, 23 lipca 2008, 14:20

no właśnie, olśnienie, a ci wszyscy ludzie wokół im sie jeszcze coś wydaje..
coś takiego.
i powiem wam, że w dobrym gimnazjum też trzeba się napracować.
a w liceum nie zawarłam znajomośći:D może kilka osób. i w tym czasie rozpadły sie znajomości z gimnazjum, więc czuję sie wolna i mogę zacząc od nowa.;]
5w4

Eradicator
Posty: 387
Rejestracja: sobota, 24 maja 2008, 13:03

#15 Post autor: Eradicator » poniedziałek, 18 sierpnia 2008, 21:27

Co ciekawe, teraz jakby trochę mi jej brakuje.
Wcześniej nie odczuwając emocji lepiej mi się myślało. Lepiej przetwarzałem informacje, lepiej analizowałem, po prostu nie byłem jakiś taki bezmyślny, działałem mechanicznie, tyle że to wszystko nie miało sensu... . Nawet pamięć trochę szwankowała ale mam taką teorię, że duża część informacji była zapisana pod daną emocję. A jako, że ich nie pamiętałem to i część informacji się gdzieś zagubiła. Kiedy np.: wracałem ze wsi do domu to nie czułem się jak u siebie ale było mi to obojętne. Brakowało kolorytu. Czułem się tak jak to kiedyś bodaj NoLeader albo misiek opisał (może znajdę ten fragment). On to opisał znakomicie.

Teraz, gdy z niej wyszedłem już na 100 % mogę porównać obecny stan psychiczny do tamtego. Kiedyś w październiku zeszłego roku, pracowałem dla mojego przyszłego ojczyma (ślub w tym miesiącu) budując dach u ludzi. Była to cholernie ciężka robota i po jej skończeniu nic nie otrzymałem. Poczułem się wtedy jakoś wykorzystany, mimo, że wiedziałem, iż te pieniądze będą potrzebne na zorganizowanie wesela. Wykonywałem tam bardzo proste rzeczy, typu "przynieś to czy tamto", taka praca odmóżdza, zwłaszcza, że jestem kreatywną osobą. W dodatku to zmęczenie dało się we znaki. Nic mi się po tym wszystkim nie chciało, nagle stałem się obojętny na wszystko. Normalnie to bym się cieszył, że odwaliłem kawał dobrej roboty ale wiedziałem, że w sumie nic wielkiego tam nie zrobiłem.
Wtedy nie działały u mnie emocje, choćbym nie wiem jak się starał je w sobie "obudzić" to i tak nic z tego nie wychodziło. To było jak nieskuteczna próba uruchomienia starego samochodu. Po około 4 miesiącach odczuwałem lekką poprawę ale to i tak było bardzo niewiele. Podjąłem próby siłowego wymuszenia emocjonalnego odczuwania otoczenia. Na siłę się z czegoś cieszyłem, wiedząc, że wysiłek fizyczny powoduje wzrost endorfiny próbowałem się zmęczyć ale nie było jak. Wtedy to był okres od stycznia do marca tego roku. Wymyśliłem, że jako kibic zacznę się cieszyć z wygranych któryś drużyn, tak jak to było przed depresją. No i udawało się ale na bardzo krótką metę, następnego dnia znów było źle. Doszedłem do wniosku, że nic na siłę jako, że miałem już wiele takich prób i skoro się nie udawało to po co miałbym próbować. Po prostu postanowiłem poczekać na naturę, kiedy będzie słoneczna pogoda i będę mógł wymusić na organizmie produkowanie endorfiny. Gdy był już maj czułem się coraz lepiej, na jakieś 50 % poprzedniego stanu. W czerwcu postanowiłem się trochę powysiłkować i zacząłem jeździć na rowerze, zaczynałem pracę nad formą fizyczną, chciałem ją odzyskać. Było ciężko, starałem się jak mogłem ale coś nie było efektów, gdy zaczynałem się męczyć to rezygnowałem. Ból mięśni nie był jakiś nie do zniesienia ale mi to przeszkadzało.
Wtedy doszedłem do wniosku, że skoro kiedyś miałem wysoką to musiałem wcześniej jakoś przebrnąć przez to zmęczenie. Postanowiłem ignorować te bóle i zacząć myśleć o otoczeniu. Po prostu zająłem się tym co mnie otacza a nie tym co jest we mnie. Tak, krok po kroku zaczynałem robić postępy, to była właściwa droga.
Gdybym miał zobrazować depresję to byłby to dół z kolcami wbitymi w ściany i skierowanymi do dna, tak aby się nie dało wyjść. To taka pułapka.
Najbardziej mnie cieszy, że przeszedłem przez to bez żadnych leków czy wizyt u psychologa. Wiedziałem, że znam siebie bardzo dobrze, często robiłem eksperymenty w swoim mózgu :P
Edit bo ktoś wszedł i musiałem przerwać :P :
Czyli terazNigdy nie uważałem, że chorobie psychicznej mogą pomóc leki bo one są jak jakiś stymulant tylko. Choroba dotyczy psychiki więc tam trzeba z nią rozegrać bitwę. Chociaż wydaje mi się, że leki mogą posłużyć jako trampolina do lepszego samopoczucia, ale nie wiem, bo nie brałem.
Wczoraj przeczytałem coś co mnie ucieszyło. Jakaś sławna pani psycholog stwierdziła, że depresję można leczyć właśnie bez leków Tak jest lepiej. To gdzieś na onecie było. Może znajdę, choć z tego co widzę to ciężko będzie.

ODPOWIEDZ